O kosmetykach marki FITOMED myślałam zdecydowanie za długo i dopiero teraz 'odkryłam' ziołowy żel do skóry tłustej i trądzikowej z mydlnicą lekarską (ok. 9zł w aptece DOZ). Pojemność 200ml wystarczyła mi na dwa miesiące używania rano i wieczorem, przy czym raz dziennie (lub raz na dwa dni) żelowi towarzyszyła ściereczka muślinowa. Jego wydajność oceniam więc bardzo wysoko! Nie pieni się jakoś wyjątkowo, pachnie ziołowo, jest dość gęsty i nie spływa z dłoni. Właściwości oczyszczające na plus, podobnie jak fakt, że nie wysuszył mojej skóry, ani jej nie podrażnił. Producent podkreśla, że żel posiada lekkokwaśny odczyn i nie zawiera mydeł alkalicznych, które zbytnio odtłuszczają skórę, uszkaszając jej powłokę. Nie jestem w stanie tego sprawdzić, ale kosmetyk używany z głową nie podrażnił mojej skóry (pomijam fakt, że kilka razy poszalałam ze ściereczką i wtedy oczuwałam lekkie pieczenie, ale to już moja głupota dała o sobie znać). Żel zawiera wyciąg z szałwii, melisy i oczaru oraz nagietka o działaniu oczyszczającym, regulujący wydzielanie łoju, ściągającym. Ze wszystkim się zgadzam! Żel wyjątkowo podpasował mojej skórze i chętnie jeszcze kiedyś do niego wrócę.
Kolejnym zużytym kosmetykiem jest krem nawilżający na noc z winogronem i białą herbatą ALTERRA. Nie jest to krem wybitny, który polecę każdemu, ale jeśli Wasza skóra nie wymaga nawilżającefo eliksiru, Alterra powinna się sprawdzić. Dla mnie był to świetny nocny opatrunek kiedy czułam, że moja skóra jest ściągnięta i potrzebuje bardziej konkretnej pielęgnacji. Krem jest gęsty i bieli twarz, więc trzeba chwilę poświęcić na wmasowanie go w skórę. Zapach przyjemny, typowo 'alterrowy' z taką roślinną nutką. Nie mam mu nic do zarzucenia, nie zapchał mojej cery ani nie wpływaj na jej przetłuszczanie. Jeśli nie będę miała pomysłu na inny krem nawilżający na noc, pewnie do niego wrócę. Skład ma wegański, jak większość kosmetyków tej marki, a dodatkowo kosztuje ok. 10zł w drogeriach Rossmann.
Na mojej łazienkowej półce miejsce znalazła również emulsja oczyszczająca do twarzy z granatem ALTERRA. Chyba moja skóra nie jest jeszcze gotowa na tak kremowy kosmetyk :) Nie czułam oczyszczenia stosując emulsję samodzielnie, dopiero ściereczka muślinowa dobrze wspólgrała z tym kosmetykiem. Skóra po użyciu była miękka i gładka, ale wyczuwalny był na niej film, który nie do końca dobrze działa na moją skórę. Nawet jeśli moja cera była sucha i emulsja była wręcz wskazana podczas porannego mycia, cera potrafiła się błyszczeć po godzinie i wyrzucić drobnych nieprzyjaciół w okolicach rzuchwy. Zużyłam, ale powrotów nie planuję, żelowa ze mnie dziewczyna :) Cena to ok. 8-9zł za 125ml, jest to kosmetyk wegański.
Po wychnięciu mojego ulubionego tuszu Gosh Catchy Eyes (zdetronizowanego aktualnie przez Maybelline Lash Sensational) zdecydowałam się na Volumix Fiberlast od EVELINE. Jaka to była pomyłka... Szczoteczka taka jak w Goshu, ale na tym podobieństwa się kończą niestety. Rzęsy proste jak druty, zero podkręcenia, lekkie pogrubienie. Do tego tusz sklejał moje cienkie włoski i efekt był naprawdę słaby, jeśli nie poświęciłam kilku dobrych minut na wyczesanie tuszu szczoteczką i grzebykiem Inglot. Żeby nie było tak totalnie źle powiem Wam, że mojej mamie podpasował idealnie i nie rozumie moich zachwytów Lash Sensational, ale... ile osób, tyle opinii :) Na plus na pewno trwałość i brak odbić czy kruszenia się. Cena również niewielka, bo w szafach Eveline kosztuje ok. 15zł.
Zimowy krem do rąk i paznokci z keratyną i witaminą E FLOSLEK ratował moje dłonie pod koniec zimy. Gęsta, bogata konsystencja świetnie nawilża i natłuszcza skórę, łagodząc przy tym wszystkie podrażnienia. Krem radził sobie też całkiem nieźle ze stopami :) Jako torebkowy kosmetyk nadaje się średnio, bo jego długie wchłanianie i dość lapka warstwa jaką zostawia, lepiej sprawdza się w domu, ale... jeśli szukacie porządnego kremu w okresie jesienno-zimowym, polecam zwrócić na niego uwagę. Mi udało się go kupić po sezonie za ok. 5zł, ale cena regularna nie przekracza 10zł.
Nosowy zawrót głowy, czyli żele pod prysznic BALEA z letniej edycji limitowanej :) Paradise beach o zapachu ananasa i kokosa oraz tropical sunshine pachnący mango i pomarańczą. Cudaki! Teraz dołączył do nich trzeci żel z tej serii, pachnący ananasem i kokosem paradise beach. Żele pod prysznic to dla mnie małe uzależnienie, a kosmetyki kąpielowe Balea świetnie rozbudzają apetyt na więcej. Jeśli jeszcze nie miałyście okazji spróbować, serdecznie polecam. Nie są to ani naturalne, ani super pielęgnujące egzemplarze, ale jeśli Wasza skóra nie wymaga specjalnej pielęgnacji, warto pokusić się o zakup. Dostępność w licznych sklepach internetowych, na allegro i oczywiście w drogeriach DM (Niemcy, Austra, Czechy).
Wyrzutkiem miesiąca został tonik do skóry tłustej FITOMED z mydlnicą lekarską (ok 9zł w aptece DOZ). Początek naszej znajomości był bardzo obiecujący, ale już po tygodniu regularnego używania rano i wieczorem zauważyłam, że moja skóra zaczęła mocno się przetłuszczać. Ograniczyłam użycie toniku do jednego razu, wieczorem, ale już było za późno. Moja skóra zaczęła się przesuszać, co powodowało większą produkcję sebum i mimo regularnego nawilżenia, musiałam usunąć tonik ze swojej pielęgnacji. Zaczęłam używać micelarnego płynu z Garniera do cery mieszanej i normalnej, który nie jest może cudem, ale spełnia swoją rolę. Jak tylko uda mi się wykończyć butelkę (jestem na dobrej drodze) w planach mam zakup lipowego płynu micelarnego z Sylveco. Zastanawiam się również nad tonikiem hibiskusowym, ale trochę niepokoi mnie jego specyficzna konsystencja :) Mam jeszcze trochę czasu na przemyślenie zakupu. Podsumowując, o ile żel do cery tłustej z mydlnicą lekarską sprawdził się świetnie, tak po tonik drugi raz na pewno nie sięgnę.
I to by było na tyle. Biorąc pod uwagę naprawdę duży kosmetyczny przypływ, jestem sporo na minusie, ale... odbiję to sobie w maju! Mam nadzieję, że urodzinowy miesiąc będzie mi sprzyjał :)
A jak mają się Wasze pustaki?
pozdrawiam
Adrianna