Jesienne korale z kul filcowanych na mokro. Długość zapiętych: 56 cm, ilość kul: 61. W zamyśle miało być dwa razy tyle, z tym, że czasowo jestem ostatnio bardzo do tyłu i zanim bym przygotowała drugie 61 kul, skończyłaby się jesień. I od razu mówię, że wszystkie "paciorki" są tej samej wielkości (przecież o ten centymetr w tą czy w tamtą nie chodzi, prawda? :D). Mają zapięcie, zupełnie niepotrzebne, ale miałam kaprys, żeby je dodać.
Oczywiście, nie obyło się bez przygód przy pracy. Otóż, jak się wszystko robi na raz i to na jednym biurku (bo jakoś nie lubię mojego "twórczego" stolika), w pewnym momencie zaczyna brakować miejsca (zdjęciem się proszę nie sugerować, na czas sesji fotograficznej wszystko zostało przełożone na podłogę). Zazwyczaj się wtedy ogarnia nieład, chowa zbędne rzeczy i tym sposobem uzyskuje dodatkową przestrzeń. "Zazwyczaj" nie oznacza, że ja tak robię. I dzisiaj, w ramach kary za moje bałaganiarstwo, z nagła
opróżnił mi się pojemnik z mydlinami (czyt. z rozmachem filcowałam, potrąciłam i wylałam), zalewając sobie dwa słowniki, cztery płyty, zeszyt, telefon i świeżo wydrukowanego e-booka. Super. Jestem z siebie dumna :/