Seria „Pięć
królestw” opowiada o przygodach Cole’a Randolpha, chłopca który wraz kilkoma
przyjaciółmi został porwany przez handlarzy niewolników i przeniesiony na
Obrzeża. Tym dziwnym światem rządzi formowanie - rodzaj magii, dzięki któremu
można kontrolować materię na różne sposoby. Obrzeża podzielone są na pięć
królestw: Sambrię, Elloweer, Zeropolis, Necronum oraz Creon. Nad każdym z nich
panuje po jednym Wielkim Formiście a nad nimi wszystkimi włada król Stafford.
On i jego żona Harmonia mieli pięć córek, które jak mówi oficjalna wersja -
zaginęły, natomiast Cole odkrywa, że prawda jest całkiem inna.
W
poprzednich tomach „Pięciu królestw” Cole poznaje Sambrię oraz Elloweer. Dołącza
do organizacji walczącej z obecnymi władzami- Niewidzialnych. Z pomocą
przyjaciół udaje mu się odszukać dwie królewskie córki: Miracleę i Honoratę.
W
„Strażnikach kryształów” chłopiec wraz z przyjaciółmi znajduje się w Zeropolis
i ich celem jest odszukanie kolejnej królewny: Konstancji. To królestwo jest
najnowocześniejsze ze wszystkich pięciu. Jest to raj dla fanów robotyki. Ludzie
mieszkający tam, korzystają z kryształów harmonicznych. Jest to coś na kształt
znanej Cole’owi elektryczności. Niewidzialni mają w Zeropolis specjalne
jednostki SK czyli strażników kryształów. Chłopiec z przyjaciółmi udaje się do ich
siedziby i wraz z nimi będzie próbował odszukać księżniczkę Kostę. Cole wyrusza
na specjalną misję, od której zależy wszystko. Zaginione królewny okazują się
nie być największym problemem. Obrzeżom zagraża Nazeem władający niebezpieczną
odmianą formowania- formownictwem, dzięki któremu można formować inne moce i
zmieniać właściwości starych. Cole musi stawić czoła wielu trudnościom i
pokonanie niektórych z nich wydaje się wręcz niemożliwe.
„Strażnicy
kryształów” to bardzo ciekawa książka, o wartkiej akcji, która spodoba się
każdemu młodemu miłośnikowi fantastyki. Nie ma tutaj tradycyjnych magów czy
elfów. Jest za to formownictwo; całkiem nowy rodzaj magii, wymyślony przez
autora serii. Czytając tę książkę nie mogłam się od niej oderwać. Cały czas coś
się działo. Nie zabrakło też humoru. Najbardziej podobał mi się w tej książce
świat wykreowany przez pisarza. Niepowtarzalny i pełen niesamowitych istot.
Autora trzeciego tomu serii „Pięć królestw”-
Brandona Mulla możecie kojarzyć już z jego kilku poprzednich cyklów takich jak
„Baśniobór” czy „Wojna cukierkowa”. Jest to amerykański pisarz z głową pełną
oryginalnych pomysłów, a jego książki są naprawdę ciekawe i warte przeczytania.
Serdecznie polecam !
Deedlit,
17 lat
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont.