tytuł


Recenzje młodzieżowe - bo młodzież też lubi czytać!

środa, 26 sierpnia 2015

"Zmierzch bohaterów" - Andrzej Dudziński - recenzja

Okładka książki Zmierzch bohaterów
21 odcinków kultowego serialu o losach czterech pancernych oglądały miliony widzów. Przystojni czołgiści, piękne łączniczki i pielęgniarki, a w tle rozgrywająca się II wojna światowa, pochłaniająca z każdym dniem coraz to więcej ofiar. Miłość, walka o ojczyznę, poszukiwanie ulotnych chwil szczęścia pomiędzy spadającymi pociskami. To wszystko trwało 6 lat. Ale co potem? 

Janek żeni się z Marusią, Grigorij Saakaszwili bierze w swe ramiona Lidkę i ucieka do Gruzji, a wszyscy żyją długo i szczęśliwie? To nie jest takie proste, na jakie może wyglądać. Wojna wojną, lecz po kilku latach walki nadchodzi czas na powrót do rzeczywistości i stosunkowo spokojnego życia, bez obawy przed atakiem. Trzeba znaleźć pracę, odbudować domy, odszukać rodzinę i przyjaciół, zapalić znicze na grobowcach tych, którym się nie udało przetrwać. Wrócić do normalności. Ale jak?
            
Janusz Przymanowski, autor książki, na której był wzorowany serial, a następnie autor jego scenariusza, nie byłby w stanie napisać dalszych losów bohaterów, ponieważ zmarł w '98. Na pomysł kontynuacji historii Janka Kosa i załogi "Rudego" wpadł siedemnaście lat później Andrzej Dudziński i to jemu zawdzięczamy przedłużenie podróży z dzielnymi żołnierzami polskiej armii. To on poukładał wszelkie sprawy prywatne, sercowe i egzystencjalne naszych bohaterów.

            "Deszcze niespokojne potargały sad... " to słowa piosenki, którymi rozpoczynał się każdy odcinek serialu. Teraz jej ostatni wers:
"My czterej pancerni
powrócimy wierni,
po wiosenny bez."
towarzyszy podczas lektury "Zmierzchu bohaterów". Załoga Rudego 102 powróciła!

Książka w 100% oddaje klimat tamtych lat. Co prawda zupełnie inaczej czyta się historię pancernych, niż wygląda ona na szklanym ekranie, lecz po kilku rozdziałach już nietrudno połapać się w nazwiskach i skojarzyć je z serialowym wyglądem. Bohaterowie zachowali swoje cechy, które sprawiają, że od pierwszego wejrzenia pała się do nich sympatią. Doceniam ogrom pracy, jaką autor musiał włożyć, by zachować klimat serialu. To nie lada wyzwanie przenieść przedsięwzięcie, w które było zaangażowane kilkaset osób, do książki napisanej przez jedna osobę.
            
Ciekawa wizja przyszłości przyjaciół z czołgu daje do myślenia. Czy tak by było, jakby czterej pancerni naprawdę walczyli w czasie II wojny światowej? To już tylko i wyłącznie opinia czytelnika. Jedną rzeczą, która mi przeszkadzała podczas lektury jest fakt, że mimo, że książka jest napisana naprawdę ciekawie, to czasami się przeciąga. Zbyt długie opisy jednej sytuacji, czy rozmyślań bohaterów po kilku stronach nudzą. Mimo tego jednego minusa, gorąco polecam wszystkim fanom "Czterech pancernych i psa", na pewno się nie zawiedziecie!


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Bukowy Las.

wtorek, 25 sierpnia 2015

"Pax. Grim" - Åsa Larsson, Ingela Korsell - recenzja

Okładka książki Pax. GrimKolejne spotkanie z bohaterami serii PAX. Tym razem czeka nas jeszcze więcej przygód i potężna dawka tajemnicy.

Larsson, Korsell i Jonsson teraz także nie zawodzą wprowadzając chłopaków z Mariefred w coraz głębsze zakamarki magii, a co za tym idzie, w coraz większe kłopoty. W mieście grasuje bestia. Nikt jej nie widział, nikt nic nie wie. Jedyne znaki to ciała odnalezione przy starych ruinach.

Czy uda się schwytać winnego?

W tym samym czasie do miasteczka przyjeżdża Damir. Wysoki, muskularny mężczyzna szuka porady w bibliotece. Ma nawet zezwolenie na dostęp do działu ksiąg zakazanych,  więc musi być kimś ważnym. Podejrzenia Alrika i Viggo padają na przybysza.

Kim on tak naprawdę jest i czego chce?

I do tego ten dziwny Hej-Henry, którego twarz przeraża bardziej niż wizja bestii… Autorki wkopały chłopaków w niezłe bagno. Pogodzić kłopoty w szkole z wydarzeniami zagrażającymi bezpieczeństwu całego miasta to dopiero wyzwanie.

Czy chłopcy sobie poradzą i pokonają własne słabości w walce o dobro społeczeństwa?

Komiks, podobnie jak w pierwszej części jest wyjątkowo wyjątkowy i w niczym nie ustępuje znanym na całym świecie profesjonalistom z DC Comics, dzięki ilustratorowi światowej sławy Henrikowi Jonssonowi, który całą akcję książki przełożył na obrazki.

Szaleni, czasami nieco dziwni bohaterowie, mknąca akcja, zagadka, tajemnica. Oto co nas czeka, gdy sięgniemy po serię PAX. To dopiero drugi jej tom, a zapowiada się jeszcze ciekawiej.

Skandynawski kryminał w wersji dla dzieci i młodzieży podbije serca czytelników!

Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Media Rodzina.

"Cesarzowa wdowa Cixi" - Jung Chang - recenzja

Okładka książki Cesarzowa wdowa Cixi. Konkubina, która stworzyła współczesne Chiny
Dla nas, Polaków, Chiny leżą na drugim końcu świata. Mogłoby się wydawać, że to hermetycznie zamknięte środowisko, do którego wnętrza dostęp mają tylko rodowici Chińczycy. Nikt z zewnątrz nie ma prawa wglądu do historii państwa, w ich kulturę bardzo ciężko wejść, a tym bardziej zostać. Chang Jung, jako brytyjska pisarka chińskiego pochodzenia pokazuje  nam historię cesarzowej wdowy Cixi. Kobiety, która władała milionami, a o której wie niewiele osób.

To opowieść o jedynej takiej przyjaźni dwóch kobiet, które wydawać by się mogło, powinny sobie skakać do gardeł w wojnie o męża. Ci’an, jako pierwsza żona cesarza Xianfenga, miała zdecydowanie większą władzę, niż szósta z konkubin – Cixi. Kobiety dogadywały się jak nikt inny i to właśnie dzięki tej przyjaźni dzisiejsze Chiny wyglądają tak, a nie inaczej. Słuchająca ludu, życzliwa, lecz silna i nieustępliwa cesarzowa wdowa po Xianfengu obejmuje wraz z Ci’an regencję nad młodym następcą cesarza – Tongzhim. Sprawuje faktyczną władzę, pozbywa się doradców Xianfenga, których decyzje prowadziły kraj ku upadkowi. Dzięki jej wybitnemu umysłowi i świeżemu podejściu do polityki otworzyła Chiny na Europę i wiele nowych możliwości. Kobieta, o której pamiętają jedynie w Chinach, w Europie mało kto pamięta jej imię… Jung Chang pokazuje nam historię cesarzowej wdowy, pierwszej kobiety, która sprawowała faktyczną władzę w Chinach. Kobiety, której słuchały setki milionów obywateli, która przekształciła średniowieczne zacofanie w nowoczesność.

Biografia jest napisana przez autorkę, u której widać szczery podziw dla cesarzowej. Niekończące się pozytywne przymiotniki czasami dają się we znaki, ale mimo sugestywnego nacechowania nie przeszkadzają w lekturze książki. Troszkę mnie z początku przeraziła jej objętość. 500 stron czytania o jakiejś kobiecie, która żyła ponad 100 lat temu. Okładka także mnie nie przyciągnęła. Przedstawia Cixi w tradycyjnym chińskim stroju wysadzanym kamieniami i obwieszona ogromem biżuterii. Skojarzyła mi się z nudnymi książkami o historii Chin, które miałam wątpliwą przyjemność czytać jakiś czas temu. Dopiero po otwarciu moje podejście się zmieniło. Biografia jest napisana jak dość ciekawa powieść. Oczywiście jest bardzo dużo faktów historycznych, a spis wszystkich źródeł zajmuje dobrych kilka stron.

Bardzo mi się spodobało, że Jung Chang opisała nie tylko polityczną stronę cesarzowej. Znajdziemy w książce bardzo szczegółowe i precyzyjne opisy Pałacu Letniego, Zakazanego Miasta, strojów cesarzowej i innych osób jej towarzyszących. W zaskakująco ciekawy sposób została ukazana struktura władzy na przełomie XIX i XX wieku w Chinach.

Autorka przedstawiła obraz kobiety, która odwróciła rzeczywistość w Chinach o 180 stopni. To za czasów jej panowania zbudowano kolej, a sama cesarzowa była pierwszą sfotografowaną w historii Chin. Książka jest troszkę długa i może nazbyt szczegółowo opisuje każdą decyzję polityczną i rozterki odnośnie władzy, ale niewątpliwie warto po nią sięgnąć, by poznać cesarzową wdowę, która zmieniła świat!

            Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

"Longin. Tu byłem" - Marcin Prokop - recenzja

Okładka książki Longin. Tu byłemWystarczy poznać imię głównego bohatera, by już wiedzieć na co się zapowiada podczas lektury. Jest to imię męskie pochodzenia łacińskiego. Wywodzi się od wyrazu Longus oznaczającego "długi" – zgadza się - Longin jest ponadprzeciętnie wysokim chłopakiem. A co się z tym wiąże, trudno nie zwrócić na niego uwagi.

Dziewięć miesięcy po premierze pierwszej części przygód Longina pt. „Jego wysokośćLongin” Marcin Prokop znów zaprasza na przygodę z tym wyjątkowym chłopcem. Czeka nas istna podróż. Poprzez jeziora, morza, aż do Paryża. Z babcią odwiedzi Mazury, w wycieczce do stolicy Francji towarzyszyć mu będą rodzice, a nad morze pojedzie z kolegami. Co za wakacje!
            
Wydana podczas sierpniowych upałów książka opisująca przygody Longina idealnie wpasowuje się w klimat wakacyjnych podróży. Napisana z niesamowitym poczuciem humoru opowieść, mimo że krótka, pozostawia uśmiech na twarzy na długi, DŁUGI czas. Prosty, ale za to bardzo plastyczny język przyciągnie młodych czytelników. Zarówno tych, którzy stawiają pierwsze kroki w samodzielnym czytaniu, jak i tych, którym czytają rodzice. A nawet takich literackich weteranów, którzy niejedną książkę mają już za sobą, a chcieliby poczytać coś na luzie.

Marcin Prokop, najbardziej znany chyba z telewizji śniadaniowej i programu „Mam talent” nie wygląda na autora książek dla dzieci, a jednak pozory mylą! Muszę przyznać, że całkiem nieźle mu wyszła rola pisarza. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, bohaterowie są realistyczni, opisy sytuacji plastyczne, a akcja wartka. Jedna rzecz trochę mi przeszkadzała, a mianowicie dialogi, które co prawda „starały się” brzmieć naturalnie, ale z marnym skutkiem.

Historia Longina, który na wszystkich patrzy z góry, ale nie z wyższością, doprowadza do wybuchów śmiechu. Gorąco polecam na upalne wakacyjne popołudnia, gdy temperatura zniechęca do wychodzenia z domu, a książka o podróżach i wiatrak są najlepszymi przyjaciółmi.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

niedziela, 16 sierpnia 2015

„Pieniądze to nie wszystko”- Rhys Bowen - recenzja

Okładka książki Pieniądze to nie wszystko
Tytuł jest bardzo sugestywny. Czego się można po nim spodziewać? Oczywiście walki o pieniądze, a jeszcze wiedząc, że Rhys Bowen jest autorką kryminałów, to pewnie jakichś krwawych jego skutków w tle. No i tu właśnie można się zdziwić. To nie jest prosta historyjka detektywistyczna, gdzie już na pierwszy rzut oka widać kto jest winnym. Tak naprawdę pieniądze nie grają tutaj głównej roli, lecz są pewną motywacją i celem dla jednych, lecz przekleństwem i powodem tragedii dla innych.

„Pieniądze to nie wszystko” jest czwartym tomem przygód nowojorskiej pani detektyw Molly Murphy. Nieszablonowa rudowłosa Irlandka uciekła do Ameryki w poszukiwaniu spokoju, którego nie mogła zaznać w ojczystym kraju, po tym co ją spotkało i do czego została zmuszona. Kobieta,  która jak się na dobre wkręci w sprawę, nie poddaje się nawet kiedy wyobraźnia zmienia wszystkie napotkane osoby w potencjalnych zabójców, a każdy nawet najmniejszy krok postawiony samotnie, przyprawia o gęsią skórkę. Tym razem dostała oficjalne zlecenie od Daniela Sullivana, by rozwikłać zagadkę sióstr Sorensen – maniaczek spirytystycznych cieszących się szacunkiem wśród mieszkańców całej Ameryki. Pozornie banalna sprawa polegająca na udowodnieniu machlojek dwóch kobiet przeradza się w całkiem sporych rozmiarów przedsięwzięcie.  Nierozwiązana zagadka sprzed kilku lat, porwanie dziecka, romanse i intrygi w posiadłości senatora Barneya Flynna.

Kłamstwa i oszustwa zdają się nie mieć końca, a główny podejrzany szybko zostaje oczyszczony z zarzutów. Wypoczynek Molly Murphy zmienia się w całkiem poważną sprawę do rozwiązania. Czy i tym razem kobieta – detektyw sobie poradzi i prawda wyjdzie na jaw? Do jakich tragedii musi dojść, by niektórzy się zreflektowali?

Zachowana w stylu retro okładka jest bardzo przeciętna. Nie wyróżnia się spomiędzy dziesiątek innych powieści. Co więcej, nic na niej nie wskazuje, że mamy do czynienia z kryminałem! Jedynie twarz głównej bohaterki opatrzona chytrym uśmieszkiem zapowiada to, co nastąpi w środku… Na pierwszych kilkudziesięciu stronach zabrakło mi chociaż jednego precyzyjnego opisu otoczenia. Wszystko wskazywało na to, że akcja powieści toczy się w naszych czasach, jedynie te przejeżdżające dorożki nie dawały mi spokoju. Przecież Nowy Jork to nie Kraków! :) Dopiero później, po przyjeździe Molly do posiadłości Flynna dotarło do mnie, że to powieść w stylu retro, a akcja toczy się na początku XX wieku. Uważam, że to zdecydowanie za późno!

Charyzmatyczna kobietka podbiła moje serce. Jej postaci fakt, że nie jest mężczyzną tylko dodaje uroku. Bo przecież co mogą kobiety w czasach, gdy ludzie stosunkowo niedawno przyzwyczaili się do zaczynania daty od 19..? Molly jest uosobieniem siły i niezależności, obrazuje się to, gdy na przekór zasadom zakłada pantalony, nie po to by jechać na rowerze, kiedy to takie zachowanie byłoby uzasadnione. Robi tak „bo jej wygodniej”. Niesamowita kobieta. Jej spostrzegawczość, zaradność i odwaga przy wyrażaniu swojego zdania sprawiają, że Molly jest prawdziwa, nie tylko „napisana” w książce.

Ilość bohaterów w całej powieści można by bardzo szybko zliczyć. Niebywale mnie to cieszy, ponieważ nie jest ich ani za mało, ani zbyt wiele i nie dość, że bez problemu można się połapać kto jest kim, to jeszcze prawie każdy ma rozbudowaną historię, którą poznajemy, dzięki potajemnemu zasięganiu języka przez Molly. Wszystkie wątki, które mnie zainteresowały zostały jasno rozstrzygnięte, natomiast zabrakło mi czegoś więcej na temat Belindy i Rolanda, których historia została opisana bardzo pobieżnie.

Podchodziłam do książki z nie za ciekawym nastawieniem. Drobny druk nieco mnie odstraszał. Jednak, gdy wzięłam książkę do ręki tak skończyłam ją czytać w środku nocy. Historia pani detektyw porywa z siłą, której się nie spodziewałam!

Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Noir sur Blanc.

sobota, 15 sierpnia 2015

"Uroczysko" - Magdalena Kordel - recenzja

Okładka książki UroczyskoUwaga! Szykuje się prawdziwa rewolucja! Życie Majki ulega diametralnej zmianie. Do tej pory stabilna emocjonalnie matka piętnastolatki, wierna żona jednego męża i tłumaczka w sporej firmie, teraz w dołku życiowym, bez dachu nad głową z wygłodzonym Biszkoptem i rosołem zamarzającym w przedpokoju szuka szczęścia. No może na razie po prostu świętego spokoju i stabilizacji, bo do szczęścia wiele brakuje. 

Majka podejmuje decyzję o odwróceniu swojego świata o 180 stopni. Tylko jak przekonać buntującą się nastolatkę do wyprowadzki z Warszawy do jakiejś zapyziałej wiochy? Nikt by się nie spodziewał, że wystarczy przywieźć owcze skóry na fotel dziadka, a piętnastoletnia Marysia pogna 300 kilometrów od stolicy jak na skrzydłach, bez żalu, że zostawia tu szkołę i przyjaciół. Do tego jeszcze mądrości życiowe pięciolatki, seksowny weterynarz, problemy w sklepie mięsnym, czarownica i blond gej-aniołek.  Ahhh no tak. I sprawa rozwodowa, w której żadna ze stron nie chce ustąpić, kredyty, zdrady. Mogłoby się wydawać, że gorzej być nie może, a z sytuacji nie ma wyjścia. Paradoksalnie jednak to co złe prowadzi do zmian na lepsze. Szczególnie jeśli ma miejsce w malowniczych Sudetach, gdzie krowy marzą o podróży pociągiem… 

Z taką obyczajówką jeszcze się nie spotkałam! Pełna ciepła i miłości opowieść o tym, że każdy ma wpływ na swoje życie i że niezależnie co by się nie działo i tak wszystko może się wreszcie ułożyć. Wystarczy wiara, jak powiedziała pani Waleria, przyrządzając napar z jakichś podejrzanych ziółek. 

Ciekawie prowadzona narracja, bohaterowie, z których każdy przedstawią inną osobowość i typ człowieka. Książka jest wręcz przepełniona humorem i taką… dobrocią, wręcz wylewającą się z jej kart. Zagubiona matka, aż zanadto troskliwi dziadkowie, zbuntowana i zakochana córka, a do tego niewielki zwierzyniec zarówno  na łóżku jak i w stodole. 

Książka jest jedną z kilku z serii o życiu Majki i jej rodziny. Jeszcze bardziej osobistego charakteru nadaje jej fakt, że między innymi wspomnianą wcześniej sytuację z zamarzającym rosołem autorka wzięła z własnego doświadczenia! Kto wie, czy czegoś więcej z własnego życia też nie przemyciła do książki. 

Polecam ponieważ warto sięgnąć po tak nieszablonową powieść obyczajową osadzoną w malowniczej polskiej scenerii.

Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak. 

           


"Krach" - Andrew Gross - recenzja

Okładka książki Krach
Andrew Gross jest amerykańskim autorem, który sławę zdobył dzięki powieściom napisanym wspólnie z Jamesem Pattersonem. Od 2006 roku pisze samodzielnie, a na swoim koncie ma trzy niezależne powieści oraz serię o detektywie śledczym. 

Ty Hauck w czwartej książce także nas nie zawiedzie. Były już detektyw policyjny, teraz pracownik prywatnej firmy ochroniarskiej, z uwagą przygląda się coraz to nowszym doniesieniom mediów. Bestialski mord rodziny Marka Glassmana, czołowego tradera jednej z większych firm przy Wall Street. Z powodu jego oszustw przepadają miliony dolarów. Niedługo potem dochodzi do kolejnego zabójstwa tradera giełdowego, tym razem upozorowanego na samobójstwo. Przypadek?
            
Ty Hauck postara się rozwiązać zagadkę morderstw powodujących upadek giełdy. Kto za tym stoi? Terroryści? Może jakiś fanatyk pragnący widowiskowego krachu?
            
„Krach” to opowieść o rzeczywistości, w której nie ma miejsca dla prawdziwych informacji, szczególnie na Wall Street, gdy telefony dzwonią jeden za drugim, a pracownicy żyją w niekończącym się stresie. Władzę sprawuje tutaj fałsz, a bez oszustw nikomu nie uda się osiągnąć sukcesu.
            
Andrew Gross przedstawia nam typowo męski punkt widzenia. Przez całą książkę nie mogłam sobie wyobrazić tej historii napisanej przez kobietę. Giełda, rachunki, czarny SUV… Męskie rozrywki. Właśnie dzięki takiemu podejściu „Krach” ma w sobie coś, co przyciąga. Nie jest to sposób pisania, który czasami jest zbyt rozwlekły, a spora liczba postaci rozprasza i  w pewnym momencie już nie wiesz kto jest kim i z kim się zna, a o kogo istnieniu nie ma pojęcia. Zabrakło mi także opisów wyglądu postaci i odrobinę większej troski o opisy otoczenia, które są bardzo skąpe i mało plastyczne.
            
Te kilka negatywów nie zmienia jednak faktu, że z ciekawością i zapartym tchem doczytałam książkę do końca. Oschły i okrutny świat pieniądza został odwzorowany wręcz idealnie. Nowojorska giełda przeraża, ale też fascynuje. A zagadka, której rozwiązania bez względu na cenę, podjął się detektyw Ty, przyciąga i zachęca byśmy byli świadkami prób odkrycia kto za tym wszystkim stoi.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa HarperCollins. 

"Baśń o świętym spokoju" - Zofia Stanecka - recenzja

Baśń o świętym spokoju to książka z serii „Poczytaj ze mną” wydawnictwa Literacki Egmont, która zachęca rodziców do czytania swoim pociechom chociaż 20 minut dziennie, ponieważ znacząco poprawia to późniejsze wyniki w nauce i łatwość przyswajania nowych informacji.

Król Miłosław od lat włada Świętym Spokojem. Mieszkańcy pod jego rządami są szczęśliwi i wiodą proste, spokojne życie. Każdy następny dzień niczym nie różni się od poprzedniego. Psy nie szczekają, dzieciaki nie krzyczą. Panuje cisza i niezmącony spokój.  Do czasu. Pewnej nocy tajemniczy gość puka do bram.

Kim jest i czego chce zamaskowana postać?

Typowo baśniowy świat, w którym rządzi dobry król, a mieszkańcy nie mają powodów do zmartwień. Zamek, potwory i piękna kobieta. Historia wręcz idealna do czytania dzieciom.

Wyjątkowe ilustracje autorstwa Marianny Sztymy odzwierciedlają bajkowy świat, w którym żyją bohaterowie tak wiernie, że spokojnie wystarczyłyby, by zrozumieć całą historię. 

Także bardzo interesujący jest pomysł na fabułę. Miasto – oaza spokoju, a w nim baśniowe stworzenia i królewski romans. Nie jest to na szczęście typowe powielanie baśni o królewnach i królewiczach, lecz ich zupełnie nowa, porywająca odsłona!

W serii ukazały się także:
·        Humor „Ząb czarownicy”
·        Fantasy „Pan od angielskiego”
·        Przygoda „Na ratunek karuzeli”

Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Egmont. 


wtorek, 11 sierpnia 2015

"Duff. Ta brzydka i gruba" – Kody Keplinge - recenzja

Okładka książki Duff. Ta brzydka i gruba.
Bianca to zwykła siedemnastoletnia dziewczyna. Ma wspaniałe przyjaciółki od serca: Casey i Jessicę. Wydaje jej się, że niczym nie różni się od innych koleżanek. Jednak Wesley, szkolny przystojniak, uświadamia jej, że prawda jest inna. Nazywa Biancę  duffem, czyli tą brzydką, będącą tłem dla dużo ładniejszych koleżanek. Określenie to nie może wyjść z głowy Bianki. Tak samo jak Wesley, którego spotyka na każdym kroku w szkole. I choć ich pierwsze spotkanie kończy się dość niefortunnie, bo szklanką CherryCoke na ubraniu chłopaka, to już  później relacja Bianki i Wesleya rozwija się w sposób zupełnie niespodziewany, zarówno dla bohaterów, jak i czytelnika. Jednak przez to zaniedbuje swoje przyjaciółki, a życie rodzinne dziewczyny zaczyna się mocno komplikować.

Jak rozwinie się relacja Bianki i Wesleya? 
Czy nienawiść przekształci się w coś więcej?
Czy dziewczynie uda się poukładać swoje życie, zarówno jeśli chodzi o przyjaźnie jak i rodzinę?
I wreszcie, czy uda jej się pozbyć z własnej głowy etykietki duffa?

Ciekawa jestem, czy uda Wam się odgadnąć zakończenie tej książki…

Przyznaję się bez bicia, że biorąc tę książkę do ręki, nie oczekiwałam zbyt wiele. Zwłaszcza, że czytałam recenzje różnych ludzi na temat ekranizacji tej powieści. Trafiłam na bardzo niepochlebne opinie i z góry założyłam, że ,,Duff’’ również nie ma za wiele do zaoferowania czytelnikowi. Jednak może i dobrze, że tak założyłam, gdyż później miałam miłą niespodziankę, gdy książka okazała się być znacznie lepsza niż przewidywałam. Jest ciekawa, zabawna i mądra, z przesłaniem – czegóż więcej chcieć? Bohaterowie mnie zaintrygowali i akcja chwilami naprawdę była zaskakująca. Naprawdę polecam tę powieść przeznaczoną, nie ukrywajmy, raczej dla nastolatek. Miłej lektury!



Katia, 14 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Mira.

"Madeline w Paryżu" - Ludwig Bemelmans - recenzja

Okładka książki Madeline w Paryżu
Madeline to dziewczynka jedyna w swoim rodzaju. Nie ma oporów przed ucieczką z internatu, szaleńczą jazdą na kole w parku rozrywki, czy wycieczce do Londynu. Nic jej nie powstrzyma przed działaniem na nerwy pannie Clavel. A do tego jest urocza jak nikt inny. Słodkie oczka, uśmiechnięta buźka i wszystkie wybryki zostają jej wybaczone. Dzięki swojemu ciekawskiemu charakterowi przeżywa przygody, o jakich nie marzyła żadna inna dziewczynka w jej wieku.

Ta książka wydawnictwa Znak emotikon to pierwsze wydanie wszystkich przygód zbuntowanej dziewczynki zebranych w jednym tomie. 

Ludwig Bemelmans stworzył postać malutkiej buntowniczki w żółtym płaszczyku, która co rano razem z jedenastoma koleżankami wstawała by powitać nowy dzień w Paryżu. Jest to historia po części pisana wierszem, ale nie do końca. Część wypowiedzi się rymuje, ale nie wszystkie. Jest to wydanie pełne niespodzianek. 

Pierwszym co rzuca się w oczy jest fakt, że na stronie znajdują się dwie, trzy w porywach do czterech linijek tekstu, a resztę miejsca zajmuje ogromna ilustracja. Kolorowa, lub sam szkic na żółtym tle. Zaskakujący, jak wszystko w tej książeczce, którą czyta się bardzo szybko a większość czasu i tak zajmuje przyglądanie się obrazkom ukazującym piękno Paryża. 

Może po lekturze nie będziecie cytować dialogów Madeline, jak jest napisane w słowie wstępu, lecz na pewno warto poznać przygody Francuzki, niezależnie od wieku. Polecam wszystkim, których porwały opowieści o Ani  z Zielonego Wzgórza. Tu na pewno odnajdziecie historię dziewczynki, która za nic ma zasady.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

"Bądź uzdrowiony mocą Jezusa" - Bob Schuchts - recenzja

Okładka książki Bądź uzdrowiony mocą Jezusa„Książka dla poszukujących źródła szczęścia” Tylko czy takie źródło można w ogóle odnaleźć? Myślę, że każdego człowieka uszczęśliwiają zupełnie inne rzeczy i ludzie, także boskie moce.

Bardzo mi się podoba, że nie jest to jedna z tych książek, w których anonimowi autorzy starają się przedstawić ludzkości receptę na zbawienie, zaznaczając przy tym, że jest to tylko i wyłącznie możliwe dzięki jedynemu chrześcijańskiemu Bogu. Nie jest to prawdą, chociażby dla wyznawców innych religii. Książkę Boba Schuchtsa doceniam za w miarę obiektywne podejście do sprawy. Co prawda, bardzo dużo się tutaj mówi o udziale Jezusa w zbawieniu każdego człowieka, aczkolwiek nie mogłoby być inaczej chociażby ze względu, że jest to książka stricte religijna. Istotne, że widać tolerancję dla każdego, kto nie jest przekonany do wiary w Chrystusa.

Autor nie jest bezimienny, nie przekonuje czytelników do swojego planu na zbawienie na podstawie wymyślonych faktów. On to robi mając na celowniku swoje własne życie, które najpierw nam opisuje, a dopiero później przekonuje do „ścieżki do uzdrowienia”. On też nie był święty od urodzenia, przeżył wiele wzlotów i upadków, bardziej i mniej poważnych. Każdy z nich miał wpływ na to kim jest teraz i jaką drogę wybrał. 

Książka-poradnik napisany jest takim… natchnionym stylem. Praktycznie w każdym zdaniu da się wręcz namacać wiarę, z jaką pisał to autor. To głównie dzięki temu dobrnęłam do końca. Bob Schuchts czasami zbyt bardzo się rozpisuje na temat jednego wątku i go przeciąga i przeciąga ile się da. 

Natomiast ciekawym elementem są ilustracje i wszelkiego rodzaju wykresy oraz tabelki. Dla wzrokowców bardziej „matematycznie” przedstawiają opisywane problemy. Także pomagają „chwile refleksji” zamieszczone pod koniec każdego podrozdziału. Znajdują się w nich pytania i proste zadania do zastanowienia się, może spróbowania by coś zmienić w swoim życiu, nawet niewielki aspekt, który po pewnym czasie może okazać się bardzo owocny w  tytułowym  poszukiwaniu szczęścia.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak.

"Pax. Pal przekleństwa" - Åsa Larsson, Ingela Korsell, Henrik Jonsson - recenzja

Okładka książki Pax. Pal przekleństwaPierwszy tom zaplanowanej na dziesięć części serii PAX. Lektury obowiązkowej dla wszystkich fanów przygody z kroplą fantastyki, a właściwie to całymi hektolitrami magii, tajemniczych stworzeń, kart, zaklęć i uroków.

Alrik i Viggo trafili do rodziny zastępczej. Dorośli wmawiają im, że stało się tak z powodu choroby ich matki, ale to nieprawda. To wina alkoholu. Chłopcy już od dzieciństwa wychowywali się sami. Teraz nadszedł ich czas. Mariefred jest zagrożone. Młodzi wojownicy muszą stawić czoła złu, które czyha na każdym kroku i nie da za wygraną, dopóki czas pulsuje. Nie będzie to łatwe zadanie, tym bardziej, że starzy już strażnicy biblioteki, znajdującej się we wzgórzu pod kościołem, uważają, że bracia są po prostu zbyt młodzi, by podjąć się tak odpowiedzialnego zadania, jakim jest obrona całego miasta. Wystawiają ich na próbę.

Czy Alrik i Viggo przejdą ją pomyślnie?
Czym jest pal przekleństwa?
Jaki los czeka chłopców?

Porywająca przygoda, która przenosi do krainy dzieciństwa. Wspomnienie klimatów w stylu Pierdomenico Baccalario w serii „Ulysses Moore”, gdzie dzieciaki także otrzymały misję: uratować miasto! Ale co może grupka przyjaciół, której średnia wieku nie przekracza trzynastu lat? Może. Więcej, niż by się mogło wydawać. Tutaj jest tak samo. Alrik chodzi do szóstej, a Viggo do czwartej klasy, ale chłopcy razem osiągną bardzo wiele.

Akcja książki toczy się we własnym tempie. Powoli przyspiesza, by w punkcie kulminacyjnym gnać i wybuchnąć z niesamowitą siłą. To właśnie urok książki autorstwa Asy Larsson, Ingeli Korsen i Henrika Jonssona. Może dziwić, że autorów jest aż trzech, ale to właśnie dzięki temu PAX jest takie wyjątkowe. Autorka powieści kryminalnych, która nigdy wcześniej nie pisała dla młodzieży, razem z pisarką książek dla dzieci i ilustratorem m.in. „Batmana” tworzą ponadczasowe skandynawskie trio.

Komiks, który można by poskładać z ilustracji wewnątrz książki, zapiera dech w piersiach. Jest narysowany bardzo profesjonalnie, prawie jak z DC Comics.

Zachęcam do lektury fanów przygodówek z tajemnicą w tle i ogromną ilością magii. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Media Rodzina.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

"Ten słynny kostium" - N. M. Kelby - recenzja

Okładka książki Ten słynny kostium
Podczas każdego przestępstwa policja zabezpiecza znalezione na miejscu zbrodni dowody. Tak się jednak nie zdarzyło 22 listopada 1963 roku. Wtedy właśnie miał miejsce zamach na Kennedy’ego. Jego małżonka siedząca obok w limuzynie została światkiem morderstwa i jego znaki nosiła na sobie przez następną dobę. Różowy kostium z plamami krwi prezydenta Stanów Zjednoczonych. Może właściwą nazwą koloru byłby malinowy, jednak społeczeństwo przez wiele tygodni nie miało pojęcia jaki był, ponieważ gazety drukowały jedynie czarno-białe zdjęcia.
Jak powstał?
Jaka wiąże się z nim historia?
Jaki wpływ na amerykańską modę miała Coco Chanel?

Nowojorskie studio Chez Ninon nie jest znane w Ameryce, ale to właśnie jemu przypada zaszczyt ubierania Pierwszej Damy. Prosty różowy kostium został naszkicowany przez samą Jackie. Historia jego powstania jest bardziej skomplikowana i zawiła niż ówczesna polityka państwa. To ogromne przedsięwzięcie, jak na tak niewielki zakład, znalazło swoje miejsce na kartach historii. Strój nigdy nie został wyprany i przechowywany jest w miejscu niedostępnym dla zwiedzających, w pomieszczeniu o kontrolowanych parametrach powietrza. Drobiazgowość, z jaką pieczołowicie jest strzeżony i pilnowany, by nie stracił nic ze swojego uroku, jaki rozsiewał w dniu zamachu.

„Zawsze można projektować modę, ale projektowanie piękna to zupełnie inna historia”

       Delikatna okładka zdecydowanie zachęca do lektury, Jackie wygląda na niej na beztroską i szczęśliwą. Ten uśmiech, delikatne piegi wokół nosa, ciemne włosy. Doskonała dama, doskonała piękność. To dopiero następne karty kryją krwawą historię różowej garsonki.
Książka stricte opowiada o stroju, jaki miała na sobie Jackie Kennedy w dniu śmierci jej męża. Mimo to, poznajemy go na tle działań politycznych, rozmów i telegrafów pomiędzy wielkim paryskim domem mody Coco Chanel, a studiem Chez Ninon w Nowym Jorku. 

Nicole Mary Kelby opisuje wiele ciekawych faktów nie tylko o kostiumie, ale także o zwyczajach Chanel, szwaczki Kate, na którą spadła odpowiedzialność za oryginalność kostiumu,  a także co nieco o wszystkich ze świata mody otaczających Pierwszą Damę. Każdy rozdział zaczyna się „natchnionym” cytatem. Może z początku zupełnie nieadekwatnym do tematu, jaki po nim następuje, ale z biegiem stron wszystko nabiera sensu, aż w końcu okazuje się, że lepiej tego nie można było ująć.

     Czyta się przyjemnie, czasami ciężko mi było nadążyć za co chwile to nowymi nazwiskami, jakie pojawiały się w zatrważającym tempie, ale koniec końców się udało. W zdaniach Nicole Mary Kelby widać pasję, z  jaką pisała o Pierwszej Damie i jej otoczeniu. Każdy najdrobniejszy element ma tutaj znaczenie. Miliony poprawek, przymiarek, cięć, by dopasować ubranie za 850-1000 dolarów do kobiety, która miała prezentować społeczeństwu obraz uroku i opanowania.

Polecam także tym, których nie interesuje moda. Ciekawym doświadczeniem jest obserwowanie całego procesu, który towarzyszył uszyciu jednego jedynego kostiumu z perspektywy zarówno szwaczek, jak i samej Coco Chanel.


Ananaska, 17 lat

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Między Słowami.