Po-tworzenie
gdy chęć tworzenia przewyższa talent...
piątek, 29 czerwca 2018
I recenzja znowu
Zostałam zaskoczona. Kiedyś wprosiłam się na recenzowanie książek o Lilce do wydawnictwa Od Deski Do Deski. Po ukazaniu się nowej książki M. Witkiewicz, wydawnictwo nie zapomniało o mnie i dostałam "Mateusza..." do przeczytania. Znowu przyszła pięknie zapakowana.
I cóż... Lektura lekka, łatwa i przyjemna za szybko się czyta. Ledwie wzięłam Mateusza do ręki - już przeczytany. Jejku, jak to nigdy się nie zastanawiamy, jak zostaną zrozumiane nasze słowa. A tu takie niespodzianki - jak poniżej :D
I już wiemy, że ze sprzętami kuchennymi to lepiej delikatnie, bo skoro woda przenosi energię, to taka zmywarka pełna wody też może nasze negatywne emocje odczuwać :D Jak kogoś bierze cholera, to trzeba uważać, bo cholera to przecież choroba zakaźna i można się nią łatwo zarazić :) A kłamać nie wolno, bo przecież nikt nie widział, żeby mamie pękła... yyy... pęknęła ...yyy... czy coś tam głowa od hałasu :)
Dobra książka na lato, nie tylko dla dzieci :)
Magic Summer
sobota, 26 maja 2018
RODO kurde...
"Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej musisz informować użytkowników z krajów unijnych o plikach cookie wykorzystywanych na Twoim blogu i zbieranym przez niego danych. W wielu przypadkach przepisy wymagają również uzyskania ich zgody.
Aby ułatwić Ci spełnienie tych wymagań, dodaliśmy na Twoim blogu powiadomienie o wykorzystywaniu przez Google określonych plików cookie Bloggera i Google, w tym plików cookie usług Google Analytics i AdSense, oraz o innych danych zbieranych przez Google.
Na Tobie spoczywa obowiązek upewnienia się, że to powiadomienie jest odpowiednie dla Twojego bloga i wyświetla się na nim prawidłowo. Jeśli stosujesz inne pliki cookie, na przykład związane z dodaniem funkcji innych firm, to powiadomienie może nie być wystarczające. Jeśli Twój blog zawiera funkcje innych usługodawców, za jego pośrednictwem mogą być zbierane dodatkowe dane o użytkownikach. "
No dobra - czy u mnie wyświetla się coś czy nie? Bo nie wiem, może lepiej usunąć blog, a nie narażać się na cokolwiek???
Jak do tej pory nie zmieniałam niczego domyślnego, że mam dodanych funkcji żadnych firm, nie używam danych osobowych... Matko, jakie to zagmatwane...
Aby ułatwić Ci spełnienie tych wymagań, dodaliśmy na Twoim blogu powiadomienie o wykorzystywaniu przez Google określonych plików cookie Bloggera i Google, w tym plików cookie usług Google Analytics i AdSense, oraz o innych danych zbieranych przez Google.
Na Tobie spoczywa obowiązek upewnienia się, że to powiadomienie jest odpowiednie dla Twojego bloga i wyświetla się na nim prawidłowo. Jeśli stosujesz inne pliki cookie, na przykład związane z dodaniem funkcji innych firm, to powiadomienie może nie być wystarczające. Jeśli Twój blog zawiera funkcje innych usługodawców, za jego pośrednictwem mogą być zbierane dodatkowe dane o użytkownikach. "
No dobra - czy u mnie wyświetla się coś czy nie? Bo nie wiem, może lepiej usunąć blog, a nie narażać się na cokolwiek???
Jak do tej pory nie zmieniałam niczego domyślnego, że mam dodanych funkcji żadnych firm, nie używam danych osobowych... Matko, jakie to zagmatwane...
czwartek, 1 lutego 2018
czwartek, 16 listopada 2017
Lilka i spółka czyli recenzja czytelnicza
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Od deski do deski mogłam sięgnąć po twórczość ulubionej pisarki, Magdaleny Witkiewicz - lecz tym razem w wersji dla dzieci :)
Bohaterami "Lilki i spółki" oraz "Lilki i wielkiej afery" są LiliaNNa, Mateusz alias Matewka i Wiki. Oraz inne dzieci gościnnie :) Gdy sięgałam po pierwszą książkę w sumie nie wiedziałam co mnie czeka. Teraz po przeczytaniu obu części mogę śmiało napisać: nie wiedziałam, że istnieje sensacja dla dzieci :D Książki wspaniale budują napięcie (ale spokojnie - w sposób adekwatny do wieku czytelnika), by na koniec okazało się, że... w sumie nie jest tak tragicznie, jakby mogło się wydawać :D I nasza sensacja okazuje się niezrozumieniem sytuacji :) I co jeszcze zaskakuje w "Lilce..." to fakt, jakie problemy mogą mieć dzieci ze zrozumieniem używanych powszechnie określeń, np "tykający zegar biologiczny" czy "afera korupcyjna" bądź też gdzie trzyma się "kamienie w woreczku" i dlaczego trzeba je rozbijać :) Obie książki otrzymałam "Pocztą książkową"
W kartoniku znajdowało się piękne pudełko
które po otwarciu ukazywało kolejne niespodzianki: zakładkę i paczuszkę z liścikiem pergaminowym
Paczuszka zapakowana z ogromną starannością o każdy szczegół
Pergaminowy liścik to kilka słów od samej autorki
A oto i same książki:
z uroczymi ilustracjami:
I cóż powiedzieć - książka dla dzieci, po którą z ogromną frajdą sięgną dorośli :) (aha - mój syn już z zaintrygowaniem zerka, co ja czytam i pyta, czy to podobna seria, jaką wypożyczył z biblioteki szkolnej - bohaterem był w niej Maks :) podejrzewam, że niedługo sięgnie po Lilkę :))
Bohaterami "Lilki i spółki" oraz "Lilki i wielkiej afery" są LiliaNNa, Mateusz alias Matewka i Wiki. Oraz inne dzieci gościnnie :) Gdy sięgałam po pierwszą książkę w sumie nie wiedziałam co mnie czeka. Teraz po przeczytaniu obu części mogę śmiało napisać: nie wiedziałam, że istnieje sensacja dla dzieci :D Książki wspaniale budują napięcie (ale spokojnie - w sposób adekwatny do wieku czytelnika), by na koniec okazało się, że... w sumie nie jest tak tragicznie, jakby mogło się wydawać :D I nasza sensacja okazuje się niezrozumieniem sytuacji :) I co jeszcze zaskakuje w "Lilce..." to fakt, jakie problemy mogą mieć dzieci ze zrozumieniem używanych powszechnie określeń, np "tykający zegar biologiczny" czy "afera korupcyjna" bądź też gdzie trzyma się "kamienie w woreczku" i dlaczego trzeba je rozbijać :) Obie książki otrzymałam "Pocztą książkową"
W kartoniku znajdowało się piękne pudełko
które po otwarciu ukazywało kolejne niespodzianki: zakładkę i paczuszkę z liścikiem pergaminowym
Paczuszka zapakowana z ogromną starannością o każdy szczegół
Pergaminowy liścik to kilka słów od samej autorki
A oto i same książki:
z uroczymi ilustracjami:
I cóż powiedzieć - książka dla dzieci, po którą z ogromną frajdą sięgną dorośli :) (aha - mój syn już z zaintrygowaniem zerka, co ja czytam i pyta, czy to podobna seria, jaką wypożyczył z biblioteki szkolnej - bohaterem był w niej Maks :) podejrzewam, że niedługo sięgnie po Lilkę :))
wtorek, 20 czerwca 2017
Fotozeszyt SAAL Digital
Dziś trochę inny post.
Nie wiem czemu, ale FB stwierdziło, że zainteresuje mnie oferta przetestowania fotozeszytu Saal Digital Polska. Kurczę, ma ktoś tam nosa! Podoba mi się ta usługa. Zeszyt na spirali, plastikowe przezroczyste okładki. A w środku zdjęcia w dowolnej aranżacji, na dość sztywnym, niebłyszczącym papierze. Aplikacja pozwala na użycie różnego rodzaju tła, wiele ozdobników, gifów. Miałam trochę problem z czasem, ale postanowiłam użyć różnych ozdobników, żeby móc obejrzeć na żywo, porównać. Trochę drażniące było, że niektóre ramki zmieniały kształt zdjęć (z prostokąta na kwadrat, obcinając domyślnie dowolną część zdjęcia), ale zawsze można było wrócić do kształtu pierwotnego. Warto skorzystać z fotozeszytu, jeśli mamy jakąś szczególną okazję do uwiecznienia, jaką była u mnie sesja zdjęciowa na 10 urodziny Syna
#saaldigitalpolska
poniedziałek, 3 kwietnia 2017
Bawełna w akcji
Zakochana w bawełnie, nieświadoma, że nadciąga DROPSAlong, zaczęłam kolejną pracę. Dużo chorób mnie w tym roku łapie, więc czasu było sporo. Początki wyglądały tak.
Powoli aczkolwiek systematycznie przybywało.
Było co łączyć, przybywało oczek.
To nie jest bieżący wygląd. Prace teraz spowolniły, bo pojawiła się nowa bawełna DROPSa, więc trochę muszę się dzielić pomiędzy jedno a drugie zadanie.
Powoli aczkolwiek systematycznie przybywało.
Było co łączyć, przybywało oczek.
To nie jest bieżący wygląd. Prace teraz spowolniły, bo pojawiła się nowa bawełna DROPSa, więc trochę muszę się dzielić pomiędzy jedno a drugie zadanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)