Jak pięknie się zrobiło ! Dziś łapaliśmy promienie słońca nad poznańskim Strzeszynkiem i dopiero co wróciliśmy. Ostatnio zaniedbuję blogosferę, ale kiedy jest tak ciepło na dworze, nie sposób jest usiedzieć w domu. Rozłożyłam ręcznik, usiadłam zaraz przy brzegu w otoczeniu drzew i z dala od tłumu i zatopiłam się w książkę Olgi Tokarczuk. Ah... żyć, nie umierać =)
Jak już wam wspominałam wam w ostatnim poście, latem mam problemy z nagromadzaniem się łoju w porach cery. Jak tylko zauważyłam co się dzieje capnęłam za zapomniany już
Garnier Czysta Skóra, produkt 3w1, który "ponoć' oczyszcza, matuje i złuszcza.
Wcześniej używałam go góra raz na tydzień, dlatego że sama aplikacja jest dla mnie dość nieprzyjemna. Nie widziałam żadnych efektów, chyba, że na minus, ale pomyślałam, że jeśli teraz kiedy moja skóra potrzebuje oczyszczenia jak nigdy, systematyczność w końcu musi mnie dopaść. Moje przemyślenia?
Po pierwsze tubka. Początkowo była w porządku, ale teraz kiedy w końcu dobijam dna ciężko jest wydobyć produkt, który ma dość zbitą i gęstą konsystencję. Opakowanie nie jest przezroczyste i nie wiem na ile mi go jeszcze zostało. Pachnie świeżo, krem jest biały i znajdują się w nim drobinki peelingujące, które moim zdaniem są zbyt ostre.
Czasem jednak wybaczam takie rzeczy produktom, których zastosowanie się sprawdza. Jak jest w tym przypadku aż szkoda mi pisać, ponieważ wiem, że są dziewczyny, które uwielbiają ten garnierowski kosmetyk.
1) Żel myjący -
OCZYSZCZANIE.
Do demakijażu się nie nadaje, bo zawiera peelingujące drobinki, które lepiej, żeby sie do oczu nie dostały. Samo oczyszczanie jest nieprzyjemne, nie lubię takich kremowych konsystencji, wolę w tej kwestii żele. Ponadto nie czułam, żeby moja cera w jakikolwiek sposób była oczyszczona.
2) Peeling-
ZŁUSZCZANIE
I w tym temacie radzi sobie dobrze. Skóra jest gładziutka, ALE wyglądam jak ostatni Mohikanin. Mam twarz czerwoną, szczególnie na policzkach (nie polecam więc dla naczynek), ukojenie daje tylko nałożenie dobrze nawilżającego kremu, ale i on czasem powoduje szczypanie. Zaznaczam, że nie jestem masochistką i nie tarłam mocno skóry.
3) Maseczka-
MATOWANIE
Matuje? W życiu, ciekawe w którym miejscu... Po paru minutach powoduje uczucie ściągnięcia i zmywa się dość ciężko. Bywało, że zostawała gdzieś przy uszach i nieprzyjemnie się zasuszała.
Od takich produktów nie wymagam wiele. Pamietam, że kupiłam go wtedy w promocji, ale teraz nie kupiłabym go nawet gdyby kosztował grosik.
Miał robić dużo, nie robi prawie nic. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeśli coś jest od wszystkiego, to tak na prawdę jest od niczego i w tym przypadku zgadzam się z tym zdaniem w 100%.
Aktualnie kupiłam brązową glinkę w czystej postaci w sklepie Organicum. Takich cudeniek jak ten powyżej już nie chcę.
Końcowa ocena 1/5. Punkt za wydajność, aczkolwiek i ona na koniec stała się moim utrapieniem.