Witajcie Kochani, dziękuję kolejny raz za to, że jesteście ze mną. W ten szarobury dzień miałam w planie leżeć brzuchem do góry w towarzystwie Comedy Central, ale wypadł mi wyjazd do rodziny. Właśnie wróciłam i po kawce i czymś słodkim zapałałam do pracy.
Dziś recenzja płynu micelarnego od dr Ireny Eris. Micele opanowały nasz światek kosmetyczny, dlatego i ja zapragnęłam czegoś nowego, a po urazie z mleczkami do demakijażu koniecznie potrzebowałam zmiany.
Pewnego dnia bez zastanowienia włożyłam płyn od Lirene do koszyka. W domu od razu zabrałam się za testowanie. Pierwszy raz nie był zły, ale oczekiwałam czegoś lepszego. Kosmetyk towarzyszył mi przez ostatni miesiąc i chyba w wystarczającym stopniu poznałam jego możliwości.
Opakowanie to typowa dla tej firmy butelka z charakterystycznym zamknięciem. Jest ono solidne i nie przytrafił mi się jeszcze kłopot z wylaniem się produktu podczas podróży.
Zapach jest delikatny i bardzo mi przypadł do gustu.
Płyn oczywiście jest bezbarwny jak przystało na micela, konsystencja również nie odbiega od podobnych produktów.
Co jednak obiecuje producent?
To właściwy kosmetyk dla każdego rodzaju cery, która wymaga łagodnego i skutecznego oczyszczenia. Doskonale zastępuje mleczko i inne preparaty do demakijażu, efektywnie usuwając z twarzy wszelkie zanieczyszczenia i jednocześnie przywracając jej komfort nawilżenia. Dzięki lekkiej, nietłustej konsystencji płyn idealnie odświeża skórę, działa tonizująco i łagodząco. Nie zawiera alkoholu.
- delikatne oczyszczanie bez podrażnień - powiedziałabym nawet, że bardzo delikatne. Ale z podrażnieniami ( jeśli chodzi o oczy) bywało różnie
- nawilżenie - nie zgadzam się kompletnie. A jeśli chciałam od razu nałożyć krem, ślizgał się po skórze nie dając się rozprowadzić
- uczucie komfortu - tak, jeśli moje oczy nie miały dnia w którym szczypały
- odświeżenie - tak
Dodatkowo wydajność określiłabym raczej jako kiepską. Trudno dozuje się odpowiednią ilość kosmetyku, dlatego niedługo pojawi się on w poście denkowym. Potrzebowałam większą ilość wacików do oczyszczenia skóry, a i tak miałam wrażenie, że reszta makijażu nadal znajduje się na twarzy. Demakijaż oczu to kompletnie nieporozumienie. Płyn rozmazywał i nie zbierał kolorówki, a rano budziłam się niczym urocza panda.
Mam małego bzika jeśli chodzi o zawartość witaminy C w kosmetykach. Działa ona przeciwstarzeniowo, rozświetla i pomaga usunąć przebarwienia. Często więc pojawia się w mojej kosmetyczce jako dodatek w produktach. Mimo złej opinii jako micel do demakijażu, mam do niego zaufanie jako produkt tonizujący. Moja skóra czuje się po niej bardzo dobrze =)
Krótko podsumowując, micel pachnie ładnie, nie podrażnia cery, ale oczy czasem tak. Nie radzi sobie z demakijażem i mogę go polecić jedynie jako tonik. Nie zapycha, nie wywołuje podrażnień cery.
Czy polecam jego kupno? Raczej nie, ale są osoby, które są nim zachwycone, więc odsyłam was na wizaż =)
ocena końcowa: 2,5/6
Na koniec przypominam wam o rozdaniu, które trwa do 10 sierpnia =)
Pozdrawiam was mocno i napiszcie koniecznie, czy miałyście okazję testować ten płyn micelarny...