Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aranżacje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą aranżacje. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Grudniowo około świątecznie


Czy będzie miało sens tłumaczenie się, dlaczego tak długo mój blog ział pustką? Czy może w grudniowym, około świątecznym czasie wybaczycie mi tak długą przerwę? ;)
Powoli wracam, nie wiem na jak długo i w jakiej częstotliwości, ale mam chęć trochę tu znów się rozpanoszyć. Miesiące przelatują przez palce, za chwileczkę zasiądziemy do wigilijnego stołu i przywitamy Nowy Rok. 
W domu przygotowania nieśmiałe, pierwsze dekoracje, lubię się nimi cieszyć przed świętami, wolę tak, niż zbyt długo "męczyć" się z nimi po sylwestrze.


Adwentowy świecznik, najprostszy z możliwych, stara szuflada, mech i białe świece. Czarna tablica, to baza do wszelkich dekoracji, całoroczna. Poduszka w śnieżynki, bajeczna, to dzieło Cotton Badger (znajdziecie ich na instagramie @cotton_badger ) Wędruje od miejsca do miejsca, ta dobrze wszędzie wygląda.




 Ciepło lampek i świec, niezastąpione w grudniowe, krótkie i niestety ciemne dni. Nie wyobrażam sobie nie ocieplać się w ich blasku w okresie zimowym. Baterie kupuję hurtowo a po zużyciu, oddaję w specjalnych punktach.
The 52 lists project, to prezent na Mikołajki od znajomej,  52 tygodnie w roku do zaplanowania, do zapisania, nie tylko konkretnych dat, ale marzeń, projektów i czego tylko dusza zapragnie, do tego piękne zdjęcia i na prawdę świetna jakość.

  


Pozdrawiam grudniowo, lecę pod kocyk poczytać, ach, zimowe wieczory sprzyjają nadrabianiu lektury ;)



niedziela, 1 listopada 2015

Czarna Dama

Smukła, zgrabna, odpowiednio szorstka, mocna, wyrazista. Jej zadaniem jest dawać światło. Można ją przystroić w klejnoty, bibeloty, można pozostawić naturalną, nagą...

Skandynawski design z nutą vintage. Kaganek w nowoczesnym duchu. Lady na 100%






Wysyłam Wam odrobinę światła. Przyda się w te ciemne, długie wieczory.
Paulina



Dwie aranżacje

Ostatnio natknęłam się w składziku z meblami na fotel rattanowy- bambusowy. Zachwyciłam się, podumałam i wróciłam do domu bez niego. Zapobiegawczo zrobiłam mu zdjęcie, wysłałam do koleżanki iiiiiiii... dostałam taką reprymendę!!! Dlaczego nie kupiłaś? W Bloomingville itp sklepach mają podobne za grube pieniądze (sprawdziłam, cena ponad 300€ za fotel, sprawiła, że gdybym go miała, to bym z niego spadła). No tak, sprawę przemyślałam, wydumałam miejsce dla niego, ale było już za późno aby pojechać. Zaczęła się nerwówka, czy jak jutro pojadę to jeszcze będzie, czy zapakuje go do auta, czy faktycznie jest mi tak NIEZBĘDNY ;)

Na szczęście dnia następnego, fotel czekał na mnie i to za cenę jeszcze niższą, niż dnia poprzedniego. Po raz kolejny miałam farta, jeżeli chodzi o takie okazje.





Fotel przedstawiam Wam w dwóch aranżacjach, same oceńcie, która przypadła Wam do gustu. Ja chyba nie mogę się zdecydować :)





Z perspektywy czasu, jestem bardzo zadowolona z zakupu. W jesienno- zimowym okresie świetnie sprawdza się z poduchami, kocami i futrzakiem. Do tego herbata, książka i żadna zawierucha za oknem mi nie straszna. W czasie letnim fotel zawędruje na ogród, gdzie będzie idealnie się sprawdzal przy wygrzewaniu na słońcu.

Serdeczne pozdrowienia- Paulina

Otulenie

Przyszedł listopad, nostalgiczny, mglisty, sentymentalny.
Pierwszy dzień tego miesiąca jest wyjątkowy. Nie mogę być na grobach najbliższych, nie mogę zapalić światełka aby było im jaśniej... Dlatego czynię to w domu. Zapalam świece, kominek grzeje rozżarzonym drewnem. Wspominam, uśmiecham się do siebie pamiętając chwile z tymi, których już nie ma wśród nas...





Spokojnego wieczoru kochani. Niestety, nie będzie mnie często na blogu. Przygotowałam kilka wpisów, które dodam z czasem. Nie wiem na jak długo, nie jest to spowodowane rezygnacją z prowadzenia bloga. Jeszcze na to nie czas. Dziewczyny, które podniosły mnie na duchu, dały kopniaka i pozwoliły uwierzyć, że są wśród moich czytelników, mądre osoby, które nie idą za masą a za jakością.


Listopadowe uściski- Paulina

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

#agnethahome

A jak Ambitna
G jak Genialna
N jak Naturalna
E jak Entuzjastyczna
T jak Twórcza
H jak Hobbystka
A jak AGNIESZKA



Tacę RUSTIK dostałam od Agnieszki w prezencie, jako towar ze skazą. Nie każdy przedmiot, który tworzą ludzkie dłonie jest idealny. Proces twórczy bywa kapryśny i nie zawsze idzie zgodnie z oczekiwaniami tworzącego. Tak było z tą tacą, która właśnie poprzez swoją niedoskonałość stała się hitem IG :)
Długo myślałam jak wyeksponować ten wyjątkowy przedmiot, sesja, którą Wam przedstawiam powstała pod wpływem chwili, po powrocie znad morza. Pomyślałam, że nadmorskie skarby, będą idealnym dodatkiem do tacy, podobnie jak inne przedmioty zgromadzone na zdjęciach. Większość to rzeczy, które przeżywają u mnie drugą młodość, jak np. kamionkowy słój, który przywiozłam z Polski, bidulek stał zakurzony w szopie. Maleńki wazonik to znajda na pchlim targu, podobnie jak szkła. Jedynie dzbanek jest "firmowy" od House Doctor.



Jeżeli jesteście zainteresowanie tacą RUSTIK, to szukajcie jej tutaj, w sklepie Agnethy, przy okazji zajrzyjcie do innych produktów, być może Wasze zakupy, nie skończą się tylko na tacy? :)




Mam nadzieję, że Wasz start w nowy tydzień był udany? Spokojnego tygodnia.
Paulina


środa, 1 lipca 2015

Ministerstwo, Kossmoss i znów zleciało

Krzesełkowo u mnie ostatnio :) Po sędziwym i zacnym Thonecie dziś przedstawiam mniej rodowego, giętego, sklejkowego staruszka z czasów PRL, wyprodukowanego w Zakładzie... nawet nie wiem jakim, bo naklejka na spodzie siedziska uległa zniszczeniu. Brat obiecał odrestaurować krzesło i nadać mu nowe życie, zobaczymy, czy dotrzyma słowa ;)


Wracając do tematu. Ministerstwo Dobrego Mydła. Sporo o nich ostatnio, instagram aż kipi od zdjęć kosmetyków tam produkowanych. Naturalne składniki, najlepszej jakości oleje i masła, wzbogacane dobrocią ziół, glinki czy olejkami eterycznymi. Każdy produkt powstał z wysoko wyselekcjonowanych składników, po to, abyśmy mogły cieszyć się towarem w rozsądnej cenie połączonej z doskonałą jakością. Ja swoje cudeńka dostałam od Dorotki, olejek do twarzy z pestek śliwki to mój "must have" pielęgnacji twarzy, mydło z rozmarynem testuję od kilku dni, jest idealne dla mojej wymagającej, suchej skóry. Kula do kąpieli czeka na swój czas, na spokojną kąpiel z książką w ręce i kieliszkiem wina... Zachęcam Was do zapoznania się z ofertą Ministerstwa, nie zawiedziecie się.



Kossmoss. Będąc w Krakowie w odwiedzinach u Zającecztery, S. zaprowadziła mnie do sklepu z polskim designem i rękodziełem, w którym nie wiedziałam, na czym wzrok zawiesić. Rzeczy Same bo o nim mowa, znajduje się na ul. Nadwiślańskiej 11, zachęcam do odwiedzin, przemiła obsługa a do tego towar godny najlepszych sklepów designerskich. Po oczopląsie i rozeznaniu skusiłam się na zakup lnianych serwetek, w kolorze spranego błękitu. Pomyślałam, że będą idealnie nadawały się do letnich posiłków. Wykonawcą jest, a jakże ;) polska marka Kossmoss specjalizująca się w szyciu z ciekawych tkanin pościeli, poszewek, serwetek itp. Jak widzicie serwetki wdzięcznie pozują w sesji, wraz z białą lnianą poszewką, którą również mam dzięki uprzejmości wirtualnej znajomej.



Dziś mija siódma rocznica prowadzenia bloga... Znów kolejny rok zleciał nie wiadomo kiedy. Ostatnimi czasy lekko przykryty kurzem Home my Place znów nabiera tempa. Po odkurzeniu i wywietrzeniu, nie tylko wirtualnego miejsca, wraca z nową porcją zdjęć, inspiracji. Jestem dzięki Wam, dzięki garstce ludzi, którzy zaglądają, napiszą kilka słów, wspierają. I pomimo, że weny czasem brak, czasu mało to jestem i jeszcze trochę zostanę, w tym wirtualnym kawałku mojego świata.
Z okazji urodzin chciałabym zaproponować Wam drodzy czytelnicy prezent. Zajrzyjcie proszę na stronę Ministerstwa Dobrego Mydła (klikając w nazwę od razu przekieruje Was na stronę) i wybierzcie sobie dwa produkty, które ja Wam zasponsoruję i opłacę wraz z dostawą do domu. Spośród komentarzy, wybiorę jedną osobę, która będzie mogła przetestować te wyjątkowe kosmetyki.
Nie jest to prezent sponsorowany przez MDM, sponsoruję go ja, bez żadnych konszachtów z marką i jej właścicielkami .

Ściskam urodzinowo. Paulina Home my Place


niedziela, 28 czerwca 2015

Sędziwy Thonet i Jug Vase

Malutko mnie ostatnio na blogu a to za sprawą urlopu, który udało mi się spędzić w Polsce. Ach, cóż to był za intensywny czas! Pomimo niezbyt sprzyjającej pogody, udało mi się maksymalnie go wykorzystać, na przemiłych spotkaniach i udanych wyjazdach. Tu szczególne ukłony dla Agi, Mili i Zającecztery :) Te trzy wyjątkowe osoby sprawiły, iż czas spędzony we Wrocławiu i Krakowie minął szybko i przyjemnie.
Nie myślcie sobie, że czas spędzałam tylko na przyjemnościach, było też trochę pracy związanej z blogiem, sesje z udziałem pięknych przedmiotów. Ale zaraz, zaraz czy to aby praca, czy przyjemność???
Pierwszą z sesji zafundowałam sobie na strychu, z piękną ceglaną ścianą w tle i wiekowym krzesłem marki Thonet, które to dostaliśmy od mojego kuzyna, które z kolei dostał od swojego taty, a ten od swojej mamy, która pracowała we Wrocławskim Teatrze Lalek. Krzeseł sztuk kilka przyniosła kiedyś do domu. Niestety nie wiem czy służyły one w garderobach, teatralnej kawiarni czy też zalegały na strychu jeszcze od czasów przedwojennych... Ci którzy znają krzesła zaprojektowane przez Michaela Thoneta i jego fabrykę, wiedzą, iż są to ponadczasowe modele, które idealnie wpisują się w klimat każdego wnętrza, tym bardziej, że spośród wielu wzorów można dobrać ten jeden idealny dla siebie.




Jug Vase marki House Doctor wypatrzyłam w jednym ze sklepików internetowych ze skandynawskim designem. Ostatnio po drodze mi z przedmiotami z ceramiki, gliny i kamionki. Ręcznie formowanymi, szkliwionymi. Dlatego ten oryginalny dzbanek wpadł do mojego koszyka, tym szybciej iż był w dziale z przecenionymi przedmiotami. Szczerze powiem, wcześniej się z nim nie spotkałam, widać nie każdy poznał się na jego urodzie i funkcjonalności, bo same przyznajcie, że podpiąć mu można różne funkcje.



Spokojnej nocy. Paulina

Jug Vase: House Doctor
Szal: Zara
Krzesło i kamionkowy słój: strych mojej mamy ;)

piątek, 22 maja 2015

Something NEW from OLD

W zeszłą sobotę, zachęcona udanymi zakupami Agnethy, wyruszyłam do mojego składziku rzeczy wszelakich. Wsiadłam w samochód i już za kilkanaście minut przeniosłam się do szperaczego raju. Czego tam nie ma? Tak chyba najprościej zapytać. Można znaleźć tam dosłownie wszystko, od łyżeczki po starą lodówkę, od sandałów po kożuchy. Idealne miejsce dla zbieraczy nie bojących się kurzu, pajęczyn itp.
Swoje kroki skierowałam na dział z meblami. I od wejścia mój wzrok padł na przepiękny, oryginalny secesyjny wieszak do przedpokoju. Niestety był z naklejką "sale", podobnie jak większość co ciekawszych mebli. Na moje szczęście uchował się jeden taki niepozorny mebel, zakurzony, zastawiony starym wiatrakiem. Z potencjałem, który w nim zobaczyłam. Cena, śmiesznie niska, od razu zadzwoniłam do znajomego, który mógłby mi szafkę odebrać i przywieźć. Zgodził się a ja dobiłam targu z właścicielką.

Niestety stan szafki nie pozwala mi na pozostawienie jej takiej, jaka jest, wymaga trochę pracy. Ponieważ mam już na nią plan, o czym zaraz Wam powiem, to pozostają mi przy niej pracę kosmetyczne i malowanie.
Czy Wy też widzicie ją w CZERNI?





Szafka czeka na lepszą pogodę i mój czas. Tymczasem zagościła w kącie, gdzie dotychczas znajdowały się zabawki dziewczynek. Przyznam, że taki spokój jaki w nim nastąpił, nastraja mnie bardzo pozytywnie. Niech tak już zostanie! Pomimo, iż przeznaczenie szafki, pierwotnie było inne, na razie niech pozostanie inne :)



Na zdjęciach powyżej, tylko trzy rzeczy są ze sklepu: czarny koszyczek w misie, kosz na krześle i wazon. Reszta to zbieranina z pchlich targów i lumpeksów.
Poniżej inspiracje z czarną bieliźniarką w roli głównej via pinterest.




Jak Wam się podoba taki mebel w wersji BLACK?

Żegnam się z Wami wczorajszymi instagramowymi migawkami ze spaceru. Paulina