Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pielęgnacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 marca 2014

Baby lips- moja opinia

Tak, tak wiem- na blogach było już o nich multum postów, więc spóźniłam się o lata świetlne. Ale z racji tego, że w swojej kolekcji zgromadziłam aż trzy kolorki ;), to chciałabym się z Wami podzielic moją opinią na ich temat ;)

Nim jednak do recenzji, chcę w ogóle poruszyc temat balsamów do ust. Nie wiem jak Wy, ale ja mam ich ilośc po prostu niezliczoną i nieogarniętą- w każdej kosmetyczce, w każdej kieszeni kurtki, w każdej torebce. Myślę, że ten stan trwa już od jakiś dwóch lat. Tak, od dwóch lat mam sfizę na tym punkcie. I to zaawansowaną. Tak jak nie przepadam za błyszczykami, które są zbyt ciężkie, tak balsam na ustach miec muszę i basta. I tu zachodzi jakieś przedziwne zjawisko- niezbyt często podkreślam usta kolorem (muszę miec na to odpowiedni nastrój i w zasadzie to jeszcze odpowiednio skomponowany strój- wtedy mój makijaż oczu ogranicza się do rozświetlenia wewnętrznego kącika, podkreślenia lini wodnej kredką w beżowym odcieniu, zaznaczenia załamania, pokrycia perłą powieki ruchomej, rozświetlenia matowym cieniem okolicy pod brwią i oczywiście do podkreślenia brwi i wytuszowania rzęs), a obecnie darzę olbrzymią miłością balsamy koloryzujące (do jakich właśnie należy Baby Lips) i zauważyłam, że moje usta bardzo dobrze na nie reagują- kolor trzyma się bardzo długo, w zasadzie nie da się go zjeśc. O dziwo.

Udało mi się przejśc- i to dośc płynnie- do tematu samych balsamów Baby Lips. Przepraszam Was, ale zdjęc moich ust nie będzie- spadłam dzisiaj w nocy z łóżka i zrobiłam z moją górną wargą coś na tyle dziwnego (sama nawet nie umiem okreslic co konkretnie), że nie chcę jej pokazywac światu. Będę sobie radzic z tą recenzją w tak zwanych warunkach partyzanckich, ale mam nadzieję, że będzie ok.

Zobaczmy co do powiedzenia ma producent:
DLA KOGO?

Dla kobiet szukających idealnego balsamu do ust.

DZIAŁANIE

Ochronna, bogata formuła Baby Lips zapewnia nawilżenie ust przez 8 godzin* i widocznie je odnawia. Baby Lips występuje w 6 odmianach: 3 z nich są transparentne i mają filtr SPF 20, a kolejne 3 dodatkowo pozostawiają na ustach subtelny kolor.

EFEKT

Usta są widocznie zregenerowane, bardziej miękkie, nawilżone i lepiej wyglądają

Zdjęcie zaczerpnęłam z:http://www.maybellinetrends.pl/baby-lips/

Posiadam trzy balsamy- te koloryzujące. Ten w fioletowym opakowaniu daje lekko złotą poświatę, różowe opakowanie to poświata różowa (ale jest to róż taki trochę w stylu Barbie- przynajmniej takie jest moje odczucie), a czerwone opakowanie przyniesie nam usta w kolorze wiśniowego różu. Oczywiście nie ma się co spodziewac efektu koloryzującego takiego jak w przypadku szminek- głównym zadaniem balsamu nie jest nadanie koloru ustom, więc nie można tego od niego wymagac.

A jaka jest moja opinia?
+
1.Efekt nawilżenia- usta naprawdę są bardzo dobrze nawilżone. W ogóle nie czuc suchych skórek. Balsam je bardzo dobrze wygładza. Efekt nawilżenia jest wyczuwalny przez bardzo długi czas.
2.Kolory- tak jak już mówiłam, nie przepadam za ustami mocno kolorowymi, a te balsamy nadają ustom kolor, ale jest on o wiele bardziej subtelny niż w przypadku szminek, co jest dla mnie olbrzymią zaletą tego produktu.
3.Opakowanie- jest kolorowe, nowoczesne, a mimo że plastikowe to trwałe (balsam mam zazwyczaj w torebce, a uwierzcie mi, że nie jestem wobec niej najbardziej delikatna na świecie);
4.Cena- około 10 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to produkt wielofunkcyjny i bardzo wydajny, to uważam, że ta cena jest naprawdę przyjazna.

-
nie stwierdzono.

A Wy co o nich sądzicie? Używałyście?
RM


sobota, 1 marca 2014

Produkty żywnościowe w służbie urody, czyli kilka słów na temat pielęgnacji naturalnej.

Pielęgnacja naturalna była i jest mi bliska. Mam nadzieję, że pamiętacie mój post na temat miodu- to właśnie peeling na miodzie był moim pierwszym kosmetykiem naturalnym. Dzisiaj moja wiedza w tym temacie jest nieporównywalnie większa, dlatego dzisiejszy post poświęcę własnie pielęgnacji naturalnej.

I.Twarz:
1.Miód:
Miód jest bardzo dobrym rozwiązaniem w stosowaniu go na cerę. Ze względu na swoje działanie łagodzące i przeciwzapalne zda egzamin nawet w przypadku skóry z problemami (czyli też mojej :(). Jest cudowną bazą do peelingów.
2.Herbata.
A raczej torebki po niej. Jeżeli dokuczają Wam problemy ze skórą pod oczami, w ogóle z tą delikatną okolicą (jeżeli oczy są podpuchnięte, zmęczone, a Wy czujecie, że coś "macie w oczach") to torebki po herbacie (wcześniej mocno schlodzone) są dobrym rozwiązaniem- na przykład w formie okładu. U mnie cudownie sprawdziły się podczas sesji, kiedy moje oczy zmęczone ciągłą nauką (a ja się uczę czytając) mówiąc delikatnie nie były w najlepszej formie, a schłodzone torebki po herbacie okazały się dla nich świetnym remedium na wszelakie dolegliwości.
3.Rokitnik.
Poświęcony był już mu post, dlatego teraz nie będę się rozpisywac. Mówiąc krótko- polecam do przecierania twarzy.
4.Mleko.
A tutaj to akurat nie był wynik moich własnych poszukiwań, ale lektury bloga www.alinarose.pl, który serdecznie polecam. Alina ma olbrzymią wiedzę na temat pielęgnacji naturalnej. Jeden z postów poświęciła właśnie mleku. No i co tu dużo mówic- Kleopatra miała rację. Alina przedstawiła kilka sposób na włączenie mleka do swojej pielęgnacji. Ja upodobałam sobie maseczkę. Jak to zrobic? To prostsze niż się wydaje. Wystarczy chusteczki higieniczne nasączyc mlekiem i bęc na twarz ;) Ile trzymac? Aż chusteczki wyschną. Efekty? Buzia jest delikatnie ściągnięta, a wszelakie błyszczenie jest trzymane w ryzach- mówiąc inaczej: mleko zapewnia mój ukochany mat. Biorąc pod uwagę to uczucie ściągnięcia mam wrażenie, że delikatnie skórę wysusza, dlatego tej maseczki nie stosuję często. Decyduje się na nią wtedy, kiedy najbardziej zależy mi na efekcie matowej skóry.
5.Oleje
Oleje stosuję głównie do włosów, ale okazało się, że na moją buzię tez mają zbawienny wpływ. Głównie olejek arganowy (udało mi się wyczaic cudowną promocję i nabyłam olejek arganowy w cenie 6 zł w Rossmanie). Wcześniej aplikowałam go na włosy. Były z tego zabiegu bardzo zadowolone, ale reagowały bez większego entuzjazmu. Któregoś dnia nałożyłam olejek arganowy na skórę twarzy. No i to było objawienie. Moja buzia jest pełna przebarwień potrądzikowych, których nic, ale to nic nie ruszy. Ale olejek arganowy je rusza. Po dwóch tygodniach stosowania widze olbrzymią różnicę- moja skóra ma dużo bardziej jednolity kolor.
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z serią Green Pharmacy. Po lekturze posta Aliny (www.alinarose.pl) zdecydowałam się zastosowac mój olej łopianowy do włosów na twarz. I cudownie ;) Wspaniale się dogadują z olejkiem arganowym. Łopian nakładam na buzię rano, argan na noc. I jest wspaniale ;)
6.Ocet jabłkowy.
Tego pana chyba przedstawiac nie trzeba, prawda? ;) Mi pomysł z octem podrzuciła moja Babunia, która gdzieś wyczytała informacje o jego dobroczynnych właściwościach. Głównie dla cery trądzikowej. Nie powiem- miała rację. Ocet bardzo ładnie wysuszał moje wypryski przyspieszając ich gojenie, ale równocześnie nie wysuszał mi zdrowych partii skóry. Dlatego serdecznie go polecam. Ale uprzedzam- ma dośc mocny zapach (przynajmniej w moim odczuciu), do którego można się przyzwyczaic, ale na początku może byc trudno. Ocet jabłkowy może byc również używany do użytku wewnętrznego- wspomaga przemianę materii, a przez to pomaga w odchudzaniu.
7.Rumianek.
Napar z rumianku jest bardzo fajny do przecierania twarzy. Szczególnie cery z niedoskonałościami- ze względu na swoje działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Poleciła mi go moja fryzjerka za co jej z całego serca dziękuję ;)
II.Włosy.
Pamiętacie post Rudzielca na temat jej włosów? Co tu dużo mówic... Pozazdrościłam. W marcu miną dwa miesiące odkąd regularnie pielęgnuję włosy, tak jak one tego potrzebują (wcześniej to był czas poszukiwań- musiałam poznac i zrozumiec to, jakie potrzeby mają moje kłaczki). Tak, tak. Blog Anwen też miał na mnie wpływ. W pielęgnacji moich włosów dużą rolę odgrywa także natura.
1.Oleje.
Miałam włosy dramatycznie przesuszone częstym farbowaniem. Dlaczego częstym? Częstym dlatego, że wszelakie rudości i czerwienie to kolory, które wypłukują się najszybciej. A człowiek przecież chce wyglądac jak człowiek. Która z nas, chociaż raz nie uległa temu złudzeniu zaraz po farbowaniu, kiedy włosy są cudownie błyszczące? No właśnie. Ale co potem się dzieje z włosami to już inna bajka. Niestety brak w niej szczęśliwego zakończenia.
A ja chcę, aby moja włosowa bajka to szczęśliwe zakończenie jednak miała. Dlatego ruszyłam do walki o zdrowe włosy.
Z racji tego, że tym, co najbardziej dolegało moim włoskom było wysuszenie, to najsilniejszą bronią w moim arsenale są właśnie oleje. Zaczęłam od oleju kokosowego. Było fajnie, ale to nie było to. Nawilżenie jakie zapewniał on moim włosom było zbyt krótkie. Tak jak już wspominałam udało mi się dorwac na przecenie olejek arganowy. Ale wiecie 20 ml za 6 zł. To jednak sporo. Dlatego olejek ten stosowałam na najbardziej zniszczone partie włosów- głównie na końcówki. Potem zainteresowałam się serią Green Pharmacy. I to było objawienie. Moje włosy ukochały sobie olejek łopianowy z dodatkiem skrzypu oraz z dodatkiem czerwonej papryki (ten akurat jest dobry na porost, przynajmniej według napisu na opakowaniu, ja na razie jeszcze nie zauważylam jakiejś znaczącej różnicy, ale będę informowac na bieżąco).
2.Płukanka z cynamonu.
To jest porada przeznaczona dla dziewczyn rudowłosych i tych o brązowych kłaczkach, które lubią miec złocitomiedziany poblask.
Jak przygotowac tę płukankę? Na tak zwane oko. Musicie znaleźc odpowiednie dla siebie proporcje. Moja pierwsza była zdecydowanie za mocna, co dotkliwie odczułam na skórze. Nie zrażajcie się tym, że mokre włosy po jej użyciu są dośc tępe w dotyku i poplątane. Warto się przemęczyc dla efektu jaki zastaniemy na suchych włoskach.
3.A teraz zestawienie produktów, które mają dobroczynny wpływ na włosy, ale wszystkie je znamy, dlatego nie będę się jakoś szaleńczo na ich temat rozpisywac ;)
a)piwo (mężczyźni i tak tego nigdy nie zrozumieją. Dla nich to marnotractwo. Moja Koleżanka (M., mam nadzieję, że czytasz :*) opowiadała jak jej tata nie mógł się nadziwic, kiedy wykorzystała piwo jako płukankę do włosów)
b)miód (szczególnie polecam blond włosom)
c)rumianek (blondynki powinny byc bardzo zadowolone)
d)jajka
e)drożdże

Widzicie pewną dysproporcję między tym ile produktów polecam do twarzy, a ile do włosów? Jest to związane z tym, że z moją cerą z niedoskonałościami "pracuję" już 6 lat- metodą prób i błędów doszłam już do tego, co ona lubi, a co nie, co jest jej potrzebne, co sprawia jej przyjemnośc. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to właściwie jestem nowicjuszką (niech ktoś mi wyjaśni dlaczego ja zwlekałam aż tak długo?????? Najstarsi górale chyba nie wiedzą), dlatego wciąż się uczę i poszukuję. Ale jeszcze chciałabym się z Wami podzielic moimi patentami na naturalną pielęgnację ciała ;) A z racji tego, że chciec to móc, więc:

III.Ciało:
1.Kawa.
Przygotowany na jej bazie peeling ma działanie ujędrniające i pobudzające nasze ciało. Jest więc dobrym rozwiązaniem antycelluitowym. A przy okazji ten zapach... Wszystkie kawomaniaczki będą zachwycone ;)
2.Rokitnik.
To jest znowu dobry pomysł dla tych, które za mocnymi peelingami nie przepadają, bądź ze względu na to, że ich skóra jest delikatna i wrażliwa nie mogą ich stosowac. Peeling przygotowany na bazie rokitnika będzie dobrym rozwiązaniem, a przy okazji nawilży skórę.
3.Mleko.
Tak, tak, tak. Kleopatra miała rację. Miała cholerną rację. Ja jednak nie mówię, że cała wanna ma byc wypełniona mlekiem ;) ale zachęcam do tego, co by trochę mleka wlac do wody, w której się kąpiemy- nawilżenie, miękka skóra- gwarantowane. A poza tym, same wiecie- to poczucie luksusu ;) : Kąpałam się w mleku ;)
4.Miód.
Tak, tak, tak. Znowu polecam miód. ;) Mam wrażenie, że dla mnie miód jest lekiem na całe zło świata. Może i jest ;) Ze względu na swoje działanie antybakteryjne sprawdzi się również w pielęgnacji ciała (np. jako baza peelingów)
5.Sól i cukier.
Tak, tak- ja ich używam do peelingowania ciała (zazwyczaj w połączeniu z miodem lub oliwą z oliwek)


Jak widzicie, pielęgnacja naturalna to temat rzeka- można by o tym mówic i mówic i w przerwach też można by o tym mówic ;) Przedstawiłam Wam swoje patenty. A Wy- też wykorzystujecie naturę w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze :)

Miłego weekendu. :) :)
RudaMaruda



wtorek, 11 lutego 2014

Trądzik, trądzik ach ten trądzik i inne zanieczyszczenia i niedoskonałości. Czy jesteś pewna, że na wszystko zwracasz uwagę :)

Tak, post na temat właściwej pielęgnacji otworzył naszą rudą przygodę z blogowaniem. Ale dzisiaj chciałabym się skoncentrowac stricte na skórze z niedoskonałościami i może nie tyle co na pielęgnacji, a na drobnych, często niezauważalnych rzeczach, które sprawiają, że wszystkie nasze zabiegi pielęgnacyjne palą na panewce.

SUBIEKTYWNE ZESTAWIENIE- CO ŹLE WPŁYWA NA TWOJĄ SKÓRĘ, A TY PRAWDOPODOBNIE NIE ZWRACASZ NA TO UWAGI

1. W jaki sposób suszysz twarz? Masz do niej oddzielny ręcznik? A pamiętasz o tym, żeby go używac? Nie będę tutaj przedstawiac jakiś szaleńczo uderzających i pobudzających wyobraźnię opisów, bo nie wiem- może akurat jesz, jak czytasz tego posta ;) Skóra na twarzy jest dużo delikatniejsza niż skóra ciała. Ma więc trochę inne wymagania i potrzeby. Naprawdę więc chcesz jej fundowac suszenie tym samym ręcznikiem? Zastanów się ;) Suszenie twarzy innym ręcznikiem jest nawykiem, który warto sobie wyrobic. Odkąd zaczęłam suszyc buzię ręcznikiem papierowym zauważyłam dużą poprawę stanu mojej cery. 
2.A jak mowa o jedzeniu... Powiedz, jak się odżywiasz? Ja sama jestem fanką ostrych przypraw, kuchni meksykańskiej (i będę tego bronic jak niepodległości- ostre przyprawy, np. pieprz cayene wspaniale wplywają na trawienie i basta! Możecie o tym poczytac w poście Rudzielca na temat diety 3D Chili. A ja sama nie wyobrażam sobie przeżycia zimy bez imbiru, chocby mnie kroic mieli i bic), ale staram się zachowywac zdrowy rozsądek- przyprawa powinna byc przyprawą a nie głównym składnikiem dania. 
3.Jak wygląda poszewka Twojej poduszki? Jak często ją zmieniasz. Powinnaś raz w tygodniu (a to i tak będzie rzadko). Może zdecydujesz się na satynową powłoczkę. Twoje włosy też Ci będą za to wdzięczne.
4.Jeżeli masz skórę z niedoskonałościami, to prawdopodobnie jest ona sucha bądź tłusta lub mieszana. O dziwo sucha skóra często się błyszczy. RudaMaruda, wróc. Niby dlaczego o dziwo? Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, ze sucha skóra nadprodukcją sebum broni się przed nadmiernym wysuszeniem. No a że skóra tłusta i skóra mieszana lubi się błyszczec, to nie muszę chyba nikomu wyjaśniac ;) Ale powiedz, w jaki sposób walczysz z nadmiernym błyszczeniem? Zauważyłam (ach te kobiece łazienki w różnych miejscach-idealne źródło obserwacji wszelakich),  że dziewczyny, kobiety często po prostu nakładają kolejną warstwę pudru matującego. Nie jest to dobre rozwiązanie. Jeżeli na buzię, która jest po pierwsze pokryta korektorem (bo zakładam, że jeżeli masz niedoskonałości, to go używasz), pokładem, pudrem, a po drugie warstwą sebum, a Ty nałożysz na to jeszcze jedną warstwę pudru, to wyobraź sobie co urządzasz dla swojej biednej skóry. I dziwisz się potem, że tak zatkane pory mszczą się potem wysypem niedoskonałości. Jakie jest rozwiązanie? Prostsze niż myślisz :) Bibułki matujące powinny zajmowac honorowe miejsce w Twojej kosmetyczce. Nim przypudrujesz twarz delikatnie zdejmij z niej sebum. I wszystko będzie dobrze. A co zrobic w sytuacji awaryjnej, kiedy bibułki właśnie się skończyły, a Ty się świecisz jak latarnia morska. A chusteczki higieniczne masz? Wiem, że masz :) Rozwarstw je i działaj :)



Szczegóły i drobiazgi prawda? Ale często nie zwracamy na to uwagi i potem jesteśmy zdziwione stanem naszej cery. 


Pozdrawiam.

Miłego dnia.

RudaMaruda

piątek, 7 lutego 2014

Pielęgnacja naturalna- MIÓD

Miód jest znany nam wszystkim od zawsze. Zazwyczaj go wykorzystujemy jako słodzik do herbaty, bądź jako naturalne lekarstwo. A można wykorzystac go także w pielęgnacji. . Ma wiele właściwości, które są wykorzystywane w medycynie – działa antybakteryjnie, przeciwzapalnie i ma działanie antyalergiczne. Miód ma wiele witamin , między innymi: A, C i D oraz zawiera fosfor i wapń i potas. Świetnie wpływa na kondycję skóry, wygładza ją i odżywia! Można go dodawać do domowych peelingów i maseczek. Stosowany na skórę,nasze włoski , usta, czy dodany do kąpieli, sprawi że nasza skóra stanie się odżywiona
Ja swoją przygodę z miodem w pielęgnacji zaczęłam od peelingu. Mieszam go albo z cukrem, albo z solą albo z kawą. Stosuję go zarówno do twarzy, jak i do ciała jak i na usta. Często także na ręce. Od razu widoczna jest zmiana- skóra staje się dużo gładsza, ma zdrowszy odcień. A w jaki sposób można jeszcze wykorzystac miód? Pogrzebałam w Internecie i poeksperymentowałam. Oto rezultaty: 
Odżywczą maseczkę dla cery suchej „wyczarujesz" z 3 łyżek miodu, takiej samej dawki śmietany oraz 2 żółtek. Papkę nałóż na twarz i zmyj po kwadransie.

Upiększającą „maseczkę Kleopatry", po której cera jest pełna blasku i gładka jak jedwab, przygotujesz natomiast mieszając po 1 łyżce miodu i pełnotłustego mleka z 1 kurzym białkiem. Powstałą miksturę nałóż na twarz i zostaw na 30 minut (uwaga! maseczka po zaschnięciu jest bardzo krucha i może się osypywać).

Jeśli zaś połączysz 1 łyżkę miodu z 1 tartym jabłkiem (bez skórki) i taką papkę położysz na 15 minut - znakomicie nawilżysz i wygładzisz skórę.

Możesz również przygotować domowym sumptem odżywczy krem, właściwy dla każdego typu cery. Zmieszaj 100 g miodu z taką samą ilością oliwy z oliwek, a następnie delikatnie wklep miksturę w skórę twarzy. Taki naturalny kosmetyk najlepiej jest stosować na noc.

Pamiętaj również o tym, że najlepszym lekarstwem na spierzchnięte usta jest również miód. Wystarczy go nałożyć cienką warstwą na wargi i zlizać po 30 minutach.




Hej, hej. 
Znowu troszeczkę mnie tutaj nie było, ale jak widzicie post jest :)
 A Wy, co myślicie na temat miodu? Stosujecie go w swojej pielęgnacji?

Dobrej soboty.

RudaMaruda

sobota, 11 stycznia 2014

Efekty świadomej pielęgnacji włosów

Moje drogie obiecałam Wam zdjęcia moich włosów pół roku temu i teraz. Same oceńcie czy opisane TUTAJ zabiegi przyniosły efekt :) ja jestem zachwycona. Dodam tylko, że przez te pół roku miałam ok 3 razy podcinane końcówki.
Zdjęcie robione na szybko- wybaczcie wszystkie niedociągnięcia :D




Zapraszam do wypełniania ankiety, która znajduje się u góry po lewej stronie! :)




sobota, 4 stycznia 2014

Naturalna pielęgnacja- ROKITNIK

Rokitnik zwyczajny, rokitnik pospolity (Hippophaë rhamnoides L.) – gatunek rośliny z rodziny oliwnikowatych (Elaeagnaceae). Nazywany bywa także rosyjskim ananasem. Występuje w Europie i Azji, aż po Chiny, głównie wzdłuż wybrzeży morskich. W Polsce naturalne jego stanowiska znajdują się tylko nad wybrzeżem Bałtyku po ujście Wisły na wschodzie. Zdziczałe formy rosną również w Pieninach i w rejonach upraw, zwykle w obrębie obszarów zurbanizowanych. Często sadzony jako roślina ozdobna oraz w celu umocnienia skarp.Tako rzecze definicja. A jak wygląda nasza roślinka?

Takie zdjęcie odnalazłam na wikipedii. 

A jak zaczęła się moja przygoda z rokitnikiem? Ani typowo ani nietypowo. Moi Dziadkowie byli w sanatorium w Busku-Zdroju, gdzie zainteresowali się wpływem naturalnych składników na organizm człowieka. Zakupili tam różne kosmetyki z naturalnymi składnikami. Ja dostałam żel z rokitnikiem. Postanowiłam spróbowac. Błyskawicznie zauważyłam dobroczynny wpływ tego żelu na moją skórę, na której często pojawiają się różne wypryski. Póki stosowałam żel moja buzia była niezwykle gładka. Krostki i inne brzydkie rzeczy wychodziły mi na skórze bardzo sporadycznie. 


Żel się jednak skończył- jak na mnie o wiele zbyt szybko- a ja zaczęłam szukac wiadomości na temat tego składnika. 




Rokitnik zawiera w sobie 190 bioaktywnych składników:
  • 14 witamin (A, grupa B, C, D, E, K, P)
  • 4 prowitaminy
  • 18 aminokwasów
  • 11 mikroelementów (cynk, wapń, żelazo i inne)
  • 22 kwasy tłuszczowe, w tym:
  • omega 3
  • omega 6
  • omega 7
  • omega 9
  • wiele silnych antyoksydantów
  • 36 typów flawonoidów
  • fenole
  • 42 typy lipidów
Działanie rokitnika na nasz organizm:
  • stymuluje system immunologiczny, pomaga zwalczać infekcje i drobnoustroje
  • jest silnym antyoksydantem – zwalcza wolne rodniki
  • poprawia krążenie i pracę serca, zapobiega miażdżycy, obniża poziom cholesterolu we krwi
  • wspomaga pracę układu trawiennego i przemianę materii oraz leczenie chorób żołądka, dwunastnicy, trzustki, wątroby i jelit
  • odbudowuje komórki i opóźnia ich starzenie
  • zapobiega powstawaniu stanów zapalnych
  • usprawnia pracę mózgu i układu nerwowego
  • wspomaga gojenie ran, likwiduje blizny i przebarwienia na skórze
  • zmniejsza ryzyko powstawania nowotworów złośliwych
  • wspomaga odbudowę organizmu po chemioterapii i ciężkich chorobach
  • dodaje energii i witalności
  • poprawia nastrój i działa przeciwdepresyjne
  • działa regeneracyjnie i przeciwstarzeniowo na skórę, uelastycznia ją i poprawia jej strukturę
  • zapewnia skórze naturalną ochronę przeciwsłoneczną


Jak same widzicie rokitnik jest naprawdę niezwykłą rośliną. Widząc wszechstronnośc tego składnika zdecydowałam się kontynuowac swoją przygodę z nim. Udałam się do zielarni, a tam stanęłam przed wyborem: żel, olej czy owoce rokitnika. Doszłam do wniosku, że chcę zadziałac na mój organizm od wewnątrz, dlatego zdecydowałam się na suszone owoce rokitnika (następny w kolejce jest olej). 
Owocki są delikatnie kwaskowe w smaku. Uznałam, że jednak dla mnie najlepszą wersją będzie napar. Nalałam wody do garnka, nasypałam owoców (nie pytajcie o proporcje, robiłam po polsku- na oko. Ale mniej więcej na pół litra wody duża garśc owoców), zagotowałam. Dodałam miodu- nie tylko dla smaku, ale także dlatego, że miód ma działanie przeciwzapalne (o miodzie będzie oddzielny post). Owoce wyłowiłam. Dodałam do nich miodu tworząc delikatny peeling. Resztę naparu dodałam do kąpieli.W kąpieli zrobiłam również peeling. I od razu zauważyłam działanie: 
1.Moja skóra miała dużo zdrowszy odcień, delikatnie zarumieniony; 
2.Pod wpływem peelingu moja buzia została dobrze oczyszczona; 
3.Po kąpieli kiedy już się wysuszyłam widziałam znaczne nawilżenie skóry. 
Tyle mogę powiedziec o pierwszym użyciu owoców rokitnika. Wiem, że będę kontynuowac moją przygodę z nim. Mam ochotę na taką przekąskę- jogurt naturalny, prażone płatki migdałowe, orzechy włoskie, prażone płatki owsiane, banan, kiwi, owoce rokitnika. Mniam! 


A Wy? Używacie naturalnych składników w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze. 


RudaMaruda





czwartek, 2 stycznia 2014

Początki włosomaniactwa (?)

Od 6 miesięcy dbam o swoje włosy bardziej świadomie :) ale do napisania postu zainspirowała mnie wizyta u mojej fryzjerki, która na mój widok wykrzyknęła "Bardzo urosły Ci włosy! Jak to zrobiłaś?". I o tym dzisiejsza notka- co robiłam i co się zmieniło.

Początki były koszmarnie trudne- nie wiedziałam co, jak, z czym i po co. Zaczęło się od tej notki KLIK. później wybrałam się na zakupy i nie mialam pojęcia czy dobrze wybrałam mimo setek przeczytanych postów na te tematy KLIK.

Początkowo zmieniłam szampon, odżywkę i maskę.

  1.  Szampon z babydream który kupiłam na początku koszmarnie plątał mi włosy i musiałam go zmienić. Zakupiłam więc GreenPharmacy ale moje włosy były przetłuszczone już po kilku godzinach więc także poszedł w odstawkę. Wtedy natrafiłam na post o płynie do higieny intymnej Facelle z Rossmanna i to był strzał w 10! Zużyłam już 3 opakowania i z pewnością kupię kolejne:)
  2.  Odżywka z Isany doskonale sprawdziła się na wakacjach kiedy musiałam myć włosy za każdym razem kiedy wyszłam ze słonego morza- myłam je isaną i były bardzo zadowolone :) Znacznie lepiej jednak sprawdziła się odżywka z Alterry z granatem i aloesem- boski zapach i dobre działanie. Ostatnio zmieniłam ją na Ultra Doux z glinką- efekty bardzo fajne a cenowo bardziej się opłaca niż Alterra.
  3.  Maska początkowo do kompletu z odżywką z granatem i aloesem- sprawdzała się nieżle ale postanowiłam poszukać czegoś lepszego i padło na Isana- bubel roku 2012! Pisałam o niej TUTAJ 
  4. Do silniejszego oczyszczania kupiłam różowy zestaw z Kallosa razem z maską. Jestem bardzo bardzo zadowolona i czuję, że bardzo długo będzie mi towarzyszył :) 
  5. Po każdym myciu nakładam na końcówki płynny jedwab i spryskuję je odżywką b/s
  6. Całkowicie zrezygnowałam z suszarki, prostownicy, lokówki i środków do stylizacji
  7. Regularnie co 4-7 dni olejuję włosy olejem kokosowym- polecam i nie wyobrażam sobie moich włosów bez tego zabiegu!
  8. Myję włosy metodą OMO- jeśli ktoś nie wie na czym to polega zachęcam do poczytania na innych blogach bo to bardzo ciekawe i skuteczne.
  9. Mam kręcone włosy więc powinnam je czesać tylko na mokro- staram się tego przestrzegać choć nie zawsze wychodzi ale ograniczyłam "suche" czesanie o 80%
  10. Kilka razy na skórę głowy nalożyłam olejek rycynowy na 1 godzinkę
  11. Spłukuję włosy chłodną wodą
  12. Od czasu do czasu używam octowej plukanki z malin z firmy Marion
  13. Czesałam włosy drewnianym grzebieniem z szeroko rozstawionymi zębami ale zmieniłam na Tangle Teezer - połowe mniej wyrwanych włosów
  14. Podcinam końcówki co jakieś 3 miesiące
Moje włosy sporo urosły, stały się bardziej błyszczące, nawilżone i skręcone :) a to dopiero pół roku! Fakt, że po odstawieniu silikonów przez 2 miesiące były koszmarne ale cieszę się, że teraz sa nie tylko ładniejsze ale i zdrowsze :) Chyba o niczym nie zapomniałam :) cały czas czytam i próbuję nowych rzeczy i liczę, że będzie coraz lepiej!
Wybaczcie, że nie ma zdjęć ale leżę chora w łóżku i obiecuję, że pojawią się jak tylko wstanę na nogi!


A jak jest u Was?


piątek, 25 października 2013

Isana- bubel roku

Dziś nie za dobry dzień więc recenzja też nie pochlebna. Mowa o masce Isana dla zniszczonych włosów...



No cóż tu dużo mówić... Nie robi z moimi włosami absolutnie nic. Pierwszy raz mam maske, po której moje włosy są identyczne jak przed nałożeniem. Mało wydajna ale przynajmniej całkiem ładnie pachnie :P Nakładałam na długo pod czepek i na krótko i efektów nie było. Cena to ok 10 zł- w porównianiu do maski Kallos która ma taką samą cenę to... NIE MA PORÓWNANIA!


 Konsystencja jest dobra- gęsta i maska nie spływa z mokrych włosów ale co z tego? :P Nigdy więcej już jej nie kupię. Rozumiem gdyby to była odżywka ale maska?! Z reguły powinna być bardziej treściwa niż odżywki... 

Jestem nią tak zniesmaczona i totalnie rozczarowana, że aż brak mi słów. to zdecydowanie NAJGORSZY KOSMETYK KUPIONY W TYM ROKU. Nawet nie mam ochoty kombinować jak by ją tu zużyć bo z wielką przyjemnością wywalę ją do kosza.


Lip butter Nivea- hit hit hit

Dni coraz chłodniejsze i bardziej wietrze więc muszę zacząć dbaćo swoje usta znacznie bardziej. Pod wplywem wiatru czy mrozu momentalnie wysychają i pękają.Na szczęście z odsieczą przybywa maselko Nivea :) Jak ja się cieszę, że taki kosmetyk istnieje! Z góry przepraszam za zniszczone pudełeczko ale masełko jest ze mną zawsze i wszędzie i troszkę się porysowało :P Mam wersję malinową i muszę przyznać, że jest idealna :D


Zapach jest doskonały! To takie soczyste malinki bez żadnej mdląco-słodkiej nuty :P Kojarzy mi się z dzieciństwem i zapachem mamby :) Jest tak przyjemny, że czasem otwieram pudełeczko tylko po to, żeby powąchać :) Jak już jesteśmy przy opakowaniu to moim zdaniem jest bardzo fajne- ładnie wygląda, łatwo się otwiera i zamyka i nie otwiera się w torebce. Minusem jest to, że szybko mi się porysowało. Jeśli chodzi o aplikowanie masełka palcem to zupełnie mi to nie przeszkadza (choć do tej pory tego nie lubiłam). 


Konsystencja jest dosyć dziwna- pod wpływem ciepła roztapia się i jest...hmm jakby lekko ciągnąca (?). Nałożona na usta otula je delikatnością (daje taki satynowy efekt) i czuję, że są ochronione. Bardzo fajnie nawilża i dosyć długo trzyma się na ustach. Masełko jest tak wydajne, że mimo ciągłego używania zastanawiam się, czy uda mi się je zużyć zanim minie termin ważności. Na zdjęciu widzicie ubytek (a właściwie jego brak) po 3 tygodniach używania.


Jeśli ktoś jest ciekawy to macie tutaj skład :)


Masełko pokochałam i zostanie ze mna na bardzo bardzo długo :) używanie to czysta przyjemność! Jedne z najlepiej zainwestowanych pieniążków ostatnimi czasy. Jesień/zima mi nie straszne!

A Wy znacie?Lubicie?


Rudzielec


piątek, 18 października 2013

the body shop- masełko honeymania

Jestem chyba jedyną osobą, która jeszcze o nim nie napisała :P Nie chciałam rozpoczynać kolejnego smarowidła do ciała, dlatego masełko czekało na swoją kolej :) i cóż mogę powiedzieć? Warto było poczekać :) Testowałam próbkę 50 ml.

Masełko zamknięte jest w wygodnym zakręcanym pojemniczku. Bardzo lubię tego typu opakowania, ponieważ produkt można zużyć do ostatniej kropelki nic nie rozcinając itp. Plaster miodu podkreśla miodową zawartość :)


Zapach jest bardzo ładny,jednak jak dla mnie bardziej kwiatowy niż miodowy. Posmarowana tym masełkiem pachnę przez kilka godzin subtelnie ale wyczuwalnie. Podczas aplikacji produktu pachnie w całym pokoju :D Nie mam problemów z nadmiernym wysychaniem skóry ciała i ten produkt poradził sobie bardzo dobrze. Nawilżenie czułam jeszcze nawet po 10 godzinach. Jeśli chodzi o wydajność też bardzo dobrze- 50 ml starczyło na 6 użyć :) Nie klei się i szybko wchłania.


I teraz największa moim zdaniem zaleta- KONSYSTENCJA! Nic co nie ma takiej właśnie konsystencji nie powinno mieć prawa do nazywania się masełkiem :) Początkowo bardzo gęste pod wpływem ciepła roztapia się w dłoniach. Rewelacja!


Używanie tego produktu to prawdziwa przyjemność,zwłaszcza ze względu na  zapach i konsystencję. Gdyby nie taka wysoka cena z pewnością pobiegłabym i od razu zakupiła pełnowymiarowy produkt :) ale i tak prędzej czy później spotkamy się ponownie (pewnie w czasie promocji) :) 



To mój pierwszy produkt tej firmy i ciekawi mnie czy wszystkie masełka TBS mają taką konsystencje?



piątek, 2 sierpnia 2013

Balsamy do ust- Ziaja

Tak jak obiecałam---> post poświęcony balsamom do ust z Ziai.

Mieszkając w Kielcach mam ułatwiony dostęp do kosmetyków z tej firmy, ponieważ w galerii Korona znajduje się sklep firmowy Ziai, do którego często zaglądam. No i właśnie któregoś razu skusiłam się na balsamy.

Pierwszy, którego spróbowałam nosi nazwę Masło czekoladowe do ust. Boska M.M śpiewała, że najlepszym przyjacielem kobiety są diamenty, ale ja tam uważam, że czekolada :) (ktoś się ze mną zgadza? ;)).
+
1.Zapach- piękny, apetyczny, czekoladowy;
2.Cena- naprawdę bardzo przystępna (wybaczcie, ale dokładnie nie pamiętam ile zapłaciłam, ale wiem, że na pewno mniej niż za Carmex);
3.Działanie- skutecznie nawilża usta, zabezpiecza je przed mrozem.
4.Trwałośc- poczucie nawilżonych ust trwa nawet kilka godzin
-
1.Konsystencja- tak jak już mówiłam w poprzednim poście, jeżeli chodzi o kosmetyki do ust, to bardzo cenię sobie lekką konsystencję, a dla mnie ten balsam jest odrobinę za gęsty;

Reasumując----> polecam, ale bardziej na zimę niż na wiosnę czy lato.

Mam słabośc do slodyczy i to przeokrutną, więc pewnie też z tego powodu, następnym balsamem, z którego skorzystałam był balsam kokosowy

+
1. Zapach- lekki, apetyczny, ale nieodurzający;
2. Cena- niewysoka
3. Działanie- podobnie jak w przypadku balsamu czekoladowego, usta były wyraźnie nawilżone i miękkie;
4.Trwałośc- nawet do kilku godzin;

-
1.konsystencja- niestety dla mnie za gęsty
2. Efekt kolorystyczny (nie wiem jak to inaczej określic)- balsam zostawia na ustach białawą poświatę, ten efekt mi się nie podoba, muszę kosmetyk na ustach dośc długo rozcierac, żeby się tego pozbyc. Wolę efekt lekko błyszczących, tak zwanych mokrych ust, bez tego białawego filmu.

Reasumując- polecam, ale bez większego entuzjazmu.

Jak na razie (mówię jak na razie, ponieważ jeszcze nie skończyłam swojej przygody z balsamami do ust tej firmy) ostatnim balsamem z którym pracowałam jest ten o pomarańczowym aromacie.

+
1.Cena- przystępna, portfel studentki się cieszy ;)
2.Działanie- podobne jak w przypadku kokosowego czy czekoladowego;
3.Trwałośc- nawet do kilku godzin
4.Konsystencja- dużo lżejsza niż w przypadku kokosowego czy czekoladowego;

-
1.Zapach- za mało pomarańczowy, a za bardzo chemiczny;

Reasumując- polecam, ale bardziej na ciepłe niż zimowe miesiące.

A Wy miałyście jakiś kontakt z balsamami do ust firmy Ziaja? Czekam na komentarze :)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Carmex- balsam do ust

Jako istota wiecznie uskarżająca się na spierzchnięte, przesuszone wargi, nieustannie walcząca z odstającymi skórkami na nich (nie wiem jak to się fachowo nazywa i czy w ogóle się jakoś fachowo nazywa, ale wiecie, co mam na myśli, prawda? :) ), wypróbowałam chyba wszystkie dostępne na rynku balsamy do ust- od tak zwanych no name, kupowanych w jakiś niedużych hurtowniach kosmetycznych, po te droższe, firmowe- m.in Nivea czy Ziaja (balsamom Ziai poświęcę oddzielnego posta). Aż w końcu spotkałam tego jednego jedynego.

O balsamie Carmex dowiedziałam się przypadkiem (aż wstyd się przynac, w końcu to taki hit)- napisała o nim na swoim blogu Kasia Tusk. Pomyślałam- a co mi tam, spróbuję. Ale jakoś szalenie długo było mi nie po drodze z żadną drogerią czy hurtownią kosmetyczną. Jednak kiedy w Rossmanie była ta słynna promocja, popędziłam z radością i balsam do ust drogą kupna nabyłam.
Zanim przejdę do ostatecznej recenzji muszę Wam powiedziec o tym, że nie lubię błyszczyków- po prostu zawsze, kiedy się nimi maluję, mam uczucie dyskomfortu, coś mi przeszkadza. Wydaje mi się, że to kwestia konsystencji- mam wrażenie, że mam coś na ustach. Dlatego uciekam w dużo lżejsze balsamy.

No ale powrócmy do Carmexa.

Wybrałam zapach miętowy i rozpoczęłam swoją przygodę.

+
1.Skutecznośc- momentalnie wygładził usta, a wtedy kiedy byly mrozy nie dopuścił do tego, aby niska temperatura oddziaływała na moje wargi.
2.Trwałośc- "trzyma się" na ustach ładnych parę godzin.
3.Działanie- jego działanie jest długofalowe. Odczułam znaczącą zmianę na plus w stanie moich ust (O, patrzcie, jest rym! Niedokładny, ale zawsze :))
4.Jakośc- bogaty w składniki aktywne skład.
5.Cena- biorąc pod uwagę skład, skutecznośc i trwałośc oraz działanie, to cena, naprawdę nie jest wysoka.
Ceny mogą się minimalnie różnic, ale zazwyczaj jest to między 8 a 9 zł.

-
Nie znalazłam

+/-
1.Zapach- tak jak już mówiłam, wybrałam miętę. Przy pierwszym użyciu zapach wydał mi się porażająco mocny. Szczerze mówiąc obawiałam się, że to przekreśli moją szansę na dłuższą przygodę z tym balsamem. Ale teraz, kiedy się przyzwyczaiłam, zaczynam lubic ten aromat, ponieważ jest niezwykle świeży. Także, kto co lubi


Reasumując.
Polecam. Z czystym sercem polecam każdemu- i tym, którzy cierpią z powodu przesuszonych warg oraz tym, którzy najzwyczajniej w świecie chcą zadbac o swoje usta. :)

A Wy, moje kochane, spotkałyście się już z balsamem Carmex? Jakie są Wasze odczucia? Czekam na komentarze i serdecznie pozdrawiam :)
RM

poniedziałek, 22 lipca 2013

Delia- Bioaktywne szkło do paznokci

Zanim przejdę do rzeczy z góry przepraszam, że nie zamieszczę zdjęcia- po prostu mój aparat odmówił współpracy. Nie wiem- strajk czy co? No ale prowadzę negocjację, więc post w przyszłości (miejmy nadzieję, że niedalekiej) zostanie edytowany i zdjęcie znajdzie się na blogu.
No ale do rzeczy.
Przyznam się bez bicia, że na ten kosmetyk natrafiłam przez kompletny przypadek. Poszłam nacieszyc oczy do drogerii kosmetycznej (znacie to, prawda? :) ) i jakoś na niego natrafiłam. I przyznam się do jednej rzeczy- nie do końca wiedziałam, co to jest :) Szczerze mówiąc spodziewałam się tak zwanego nudziaka. Ale doczytałam, poczytałam i stwierdziłam, że spróbuję. Zdecydowałam się na najjaśniejszy z możliwych odcieni i zaczęłam zabawę.
Zalety:
1. Bardzo przyjemna konsystencja- ułatwia aplikację. Preparat nie jest ani zbyt leisty ani zbyt gęsty. Taki w sam raz :)
2.Pędzelek- bardzo odpowiada mi jego szerokośc. Naprawdę ułatwia sprawę.
Wady:
W zasadzie to się nie doszukałam
+/-
1.Krycie- preparat daje półtransparentny efekt. Na początku, kiedy potraktowałam go jak lakier, to okropnie mi to przeszkadzało, ponieważ nienawidzę jak prześwitują mi końcówki. Po prostu szlag mnie wtedy trafia. Ale efekt półtransparentny pojawia się wtedy kiedy nałożymy dwie warstwy- czyli tak jak zwykle aplikuje się kolorowy lakier. Ja jednak przetestowałam szkło jako bazę- i powiem Wam że to jest to. Dlaczego? Efekt półtransparentny jest wtedy olbrzymią zaletą, ponieważ takie tło wybija kolor lakieru kolorowego (przynajmniej w moim odczuciu). Ponadto główną cechą szkła do paznokci jest to, że wygładza ich powierzchnię, a na takiej wygładzonej podstawie lakier zwyczajnie lepiej się trzyma. Dlatego ten efekt półtransparentny jest dla mnie i wadą i zaletą.

Reasumując:
Ogólnie jestem na tak. Produkt jest naprawdę warty uwagi, a konsystencja i pędzelek też są dobrze przygotowane. Polecam stosowanie go jako bazy pod lakier. A jeżeli (tak jak ja :) ) lubicie nudziaki, to możecie też potraktowac go jako top- utrwali, wygładzi i lekko nabłyszczy.

Ocena
5+/6

A Wy miałyście już jakiś kontakt z tym produktem? Czekam na komentarze:)
Pozdrawiam na rudo
RM

czwartek, 4 lipca 2013

Potrzebna włosowa porada!

Jak już wspominałam w poprzednich postach planuję zadbać o swoje włosy. Zaopatrzyłam się w kilka rzeczy i chciałabym poznać Waszą opinię na ich temat- dobrze wybrałam czy źle? :) 

Więc tak:
Przede wszystkim postanowiłam zakupić sobie drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami do rozczesywania moich fal. Na plastikowej szczotce zostawało mi bardzo dużo włosów- zobaczymy jak spisze się grzebień :) raz już się czesałam i bardzo pozytywnie się zaskoczyłam :) 19,90 zł




Postanowiłam myć włosy metodą OMO i tak do pierwszego O kupiłam odżywkę Isana połysk koloru z filtrami uv za 5,69 zł

Do mycia szampon Babydream za 4.99

A jako drugie O maskę Alterra z granatem i aloesem za 9,69 zł

Do tego wszystkiego dołączyły jeszcze czepki i spryskiwacz do oleju czy wcierki.


Niedługo będę musiała pofarbować włosy więc postanowiłam skorzystać z promocji i kupić farbę Olia. Zachęciła mnie cena 15,99 zł, łagodny skład i kilka pozytywnych recenzji które przeczytałam na Waszych blogach :)


Moja siostra kupiła mi jeszcze olej kokosowy i wodę brzozową. 

Myślicie, że na sam początek dobrze wybrałam? Trudne te początki :P



niedziela, 30 czerwca 2013

Postanowienie poprawy :) włosowa spowiedź

Przez kilka ostatnich lat nosiłam bardzo krótko obcięte włosy- w najkrótszym momencie miałam może 2 cm długości (nie licząc małej grzyweczki :) ). Bardzo szybko rosły i często były obcinane więc nie przejmowałam się, że je zniszczę i robiłam co chciałam :P Prostowałam te swoje kilka centymetrów grzywki i bardzo często farbowałam trwałymi farbami,ponieważ na 2 cm włosach odrost 0,5 cm wyglądał już bardzo brzydko. Kilka razy chciałam je zapuścić jednak po pewnym czasie ścinałam ponownie :)  w klasie maturalnej nie miałam czasu wybrać się do fryzjera i znalazłam na to czas dopiero w dzień studniówki a tam okazało się, że nic nie będziemy ścinać, ponieważ moja cudowna fryzjerka postanowiła upleść mi francuza.Włosy były tak krótkie, że bardzo wątpiłam, że jej się to uda ale okazała się mistrzem w swoim fachu i zrobiła to! Później matura a włosy dalej sobie rosły. Po zakończeniu roku szkolnego stwierdziłam, że teraz mogłabym jechać się obciąć ale nigdy nie udało mi się wytrzymać tak długo i stwierdziłam, że poczekam bo może moje zapuszczanie wreszcie wypali :) i udało się! Zapuszczam włosy już ok półtora roku i... trzeba zmienić nawyki! Przez ten czas traktowałam je bardzo po macoszemu a teraz odpłaciły mi z nawiązką... Są bardzo suche,puszą się, przetłuszczają, są oklapnięte i po raz pierwszy w życiu zauważyłam u siebie kilka rozdwojonych końcówek! Wczoraj poczytałam trochę i okazuje się, że pielęgnuję swoje włosy tak źle jak się da :( postanowiłam to zmienić i stopniowo zaopatrzę się w odpowiednie kosmetyki itp. Podzielę się efektami jak tylko jakieś zauważę :)  a tutaj na zdjęciach mniej więcej jak to wyglądało (nie mam fotki z najkrótszymi włosami)






tutaj naturalnie pofalowane


Po odrośnięciu ratowałam się lokówką żeby jakoś przetrwać odrastanie 

Później prostownicą dzień w dzień...


Mam zamiar zapuścić je do połowy pleców i mam nadzieję, że to się uda :)  marzę o takich pięknych włosach




Mam nadzieję, że was nie zanudziłam :) przy okazji dbania o włosy na głowie postanowiłam codziennie wcierać olejek rycynowy w rzęsy i brwi :) próbowałyście?


wtorek, 16 kwietnia 2013

Domowa depilacja woskiem

   Mam mocne, grube i rosnące w zastraszającym tempie owłosienie... Już kilka godzin po depilacji nogi są szorstkie bo włosy już przebijają się przez skórę co jest uciążliwe zwłaszcza latem. Zakupiłam depilator, niestety nie byłam w stanie znieść bólu i odłożyłam go na półkę gdzie leży już 3 lata :P Postanowiłam skorzystać z wosku, jednak cena u kosmetyczki nie wydawała mi się zbyt atrakcyjna ze względu na to, że musiałabym zabieg wykonywać co jakieś 2 tyg więc uzbierałaby się niezła sumka. Poszperałam na allegro, forach, na youtube i zaopatrzyłam się w zestaw do depilacji woskiem. Zawierał podgrzewacz do wosku, 100 pasków, i 8 wkładów do podgrzewacza. Przed zabiegiem skóra powinna być speelingowana, odtłuszczona i posypana np zasypką dla dzieci dla ochrony- tak też uczyniłam. Wprawdzie wosk rozgrzewał się około 40-50 min ale zdecydowanie warto poczekać :) co do podgrzewacza to stanowczo polecam jego zakup, ponieważ podgrzewa wosk do odpowiedniej temperatury i utrzymuje ją przez cały czas trwania zabiegu-znacznie ułatwia to prace i mamy pewność, że się nie poparzymy. Obejrzałam kilka filmików instruktażowych na youtube i wykonałam sobie samodzielnie w domu depilacje łydek, ud, całych rąk i wąsika. Przyznam się, że do zewnętrznych stron ramion potrzebowałam pomocy. Na szczęście do domu w tym momencie wrócił M i pięknie we wszystkim pomógł :) Nawet lepiej mu to wyszło niż mnie :) Efekt jest naprawdę fantastyczny a zużyłam niecały jeden wkład! Na koniec użyłam zwykłej oliwki bambino. Cenowo też wychodzi bardzo korzystnie, ponieważ za cały ten duży zestaw zapłaciłam ok 70 zł podczas gdy zabieg na łydki u kosmetyczki to ok 40-70 :D. późniejsze koszty też nie są wysokie- wkład woskowy ok 5zł, paski 100 szt ok 6 zł na allegro. Wosk nakłada się dziecinnie prosto dzięki opakowaniu z rolką- nic nie kapie, nie brudzi i aplikuje odpowiednią ilość produktu. Zachęcam do obejrzenia filmików, które są bardzo użyteczne. Tutaj macie zdjęcie wkładu:

Jeśli macie jakieś pytania- piszcie :) za jakiś czas pojawi się notka o olejowaniu włosów :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Gliss Kur

Od lat farbuję (rudy!) i codziennie prostuję włosy co przyczyniło się do tego, że są bardzo suche i zniszczone. Zdesperowana szukałam kosmetyków, które pomogą mi się z nimi uporać i poprawią ich kondycję. Po wielu nieudanych próbach znalazłam coś świetnego :) Gliss kur z płynną keratyną sprawił, że moje włosy są miękkie i znacznie mniej suche. Szamponu używam od mniej więcej 2 miesięcy w połączeniu z odżywka w piance z tej samej serii. Od razu po pierwszym myciu zauważyłam różnicę! Wczoraj moja siostra zapytała co robię, że mam takie fajne miękkie włosy :) Produkt nie obciąża włosów i nadaje im zdrowy połysk ale szybko się przetłuszczają. W składzie mamy:

  • woda
  • SODIUM LAURETH SULFATE - W wielu publikacjach internetowych mowa jest o rakotwórczym działaniu Sodium Laureth Sulfate. Jednak są to informacje niezweryfikowane, ponieważ w publikacjach naukowych SLES nie powoduje działania rakotwórczego. Może jedynie wywoływać ewentualne działanie drażniące.

  • Sodium Chloride-Substancja stosowana w preparatach do higieny jamy ustnej jako substancja polerująca oraz redukująca nieprzyjemny zapach
  • PEG-12 Dimethicone- Emolient. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na ich powierzchni warstwę okluzyjną, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje skórę i włosy, czyli wygładza i zmiękcza. Substancja niekomedogenna - nie powoduje powstawania zaskórników. Substancja bardzo łagodna dla skóry.
  • Cocodimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Keratin- Substancja antystatyczna - zapobiega elektryzowaniu się włosów. Tworzy na powierzchni skóry i włosów film, który ogranicza nadmierne odparowywanie wody, dzięki czemu nawilża. Kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy. Łagodzi ewentualne drażniące działanie anionowych substancji powierzchniowo czynnych na skórę
  • HYDROLYZED KERATIN- Keratyna jest białkiem strukturalnym występującym w skórze i jej przydatkach (włosach, paznokciach, rogach, kopytach). Ponadto jest substancją higroskopijną, wchłaniającą wilgoć i wiążącą wodę. Substancja filmotwórcza, hydrofilowa, rozpuszczalna w wodzie. Jest odpowiedzialna za utrzymywanie wody w naskórku, dzięki czemu go nawilża, a także kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza. Ponadto stosowana jest w preparatach myjących w celu ograniczenia potencjalnego działania drażniącego anionowych substancji powierzchniowo czynnych jak np. Sodium Laureth Sulfate. Ze względu na duży rozmiar cząsteczki nie penetruje w głąb skóry, pozostając na powierzchni. Wykazuje doskonałe powinowactwo do powierzchni skóry, włosów i paznokci. Substancja antystatyczna, zmniejsza elektryzowanie się włosów.
  • Citric Acid- Pełni rolę sekwestranta, czyli substancji, która kompeksuje jony metali, dzięki czemu zwiększa trwałość kosmetyku oraz jego stabilność. Regulator pH.
  • SODIUM BENZOATE- Substancja konserwująca, która uniemożliwia rozwój i przetrwanie mikroorganizmów w czasie przechowywania produktu. Składnik dozwolony do stosowania w kosmetykach w ograniczonym stężeniu.
  • Laureth-2- Substancja zwilżająca - ułatwia kontakt mytej powierzchni z roztworem myjącym, przez co ułatwia usuwanie zanieczyszczeń z powierzchni skóry i włosów
  • PROPYLENE GLYCOL- Hydrofilowa substancja nawilżająca skórę. Ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu pełni rolę promotora przenikania - ułatwia w ten sposób transport innych substancji w głąb skóry. Glikol propylenowy jest bezpieczny do stosowania nawet w stężeniu 50% w gotowym preparacie. Może powodować podrażnienia, jeżeli nakładany jest na skórę chorobowo zmienioną.
  • Hydrogenated Castor Oil- Emolient tzw. tłusty. Jeśli jest stosowany na skórę w stanie czystym, może być komedogenny, czyli sprzyjać powstawaniu zaskórników. Zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy.

  • MICA- Daje efekt rozświetlonej skóry. Składnik szeroko stosowany w kosmetyce kolorowej (cienie, pudry, róże), dodawany również do kosmetyków pielęgnujących skórę i włosy ( zwiększa lśnienie włosów). Mika jest surowcem mineralnym wydobywanym z ziemi i dlatego może zawierać śladowe ilości metali ciężkich. Pod tym względem musi być odpowiednio kontrolowana. Dotychczas przeprowadzone badania wskazują, że tak znikome ilości metali ciężkich nie wpływają negatywnie na zdrowie ludzi, dlatego surowiec może być stosowany w kosmetykach bez żadnych ograniczeń.
  • HEXYL CINNAMAL- Nienasycony aldehyd aromatyczny. Imituje zapach jaśminu. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
  • LINALOOL- Nienasycony alkohol alifatyczny z grupy terpenów. Imituje zapach konwalii. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
  • LIMONENE- Jednopierścieniowy weglowodór terpenowy. Imituje zapach skórki cytrynowej. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
Wymieniłam te, które udało mi się zidentyfikować. W internecie krążą opinie, że powoduje łupież ale u mnie nic takiego nie miało miejsca.

Co sądzicie o tych produktach? Do rudych włosów sprawdziły się znakomicie :) :P

środa, 10 kwietnia 2013

Nasz sposób na demakijaż oczu bez zmarszczek


  Prawidłowy demakijaż oczu pomaga uniknąć nam tzw „kurzych łapek” w zewnętrznych kącikach, ponieważ 30% zmarszczek w tym miejscu robimy sobie same(!!!). Od kiedy się o tym dowiedziałam postanowiłam, że nigdy więcej nie przyłożę ręki do tego procederu! :) Dzieje się tak, ponieważ zbyt mocne pocieranie i naciąganie skóry nie dość, że spowoduje jej zaczerwienienie, to na dłuższą metę przyczynia się do utraty elastyczności i tworzenia się zmarszczek.
Ale po kolei:
  Demakijaż oczu powinien być zawsze wykonywany przed umyciem całej twarzy by uniknąć niepotrzebnego rozmazania makijażu na czystej skórze. Powinnyśmy wybierać produkty łagodne, przeznaczone specjalnie do tego celu i testowane dermatologicznie. Jeśli decydujecie się na płyny dwufazowe koniecznie sprawdźcie skład! Nie powinny one zawierać żadnego oleju czy innego tłuszczu by nie obciążać delikatnej skóry pod oczami i nie tworzyć nam cieni i „poduszeczek”. Osobiście polecam preparaty z płynnym jedwabiem- końcowe efekty identyczne jednak mamy pewność, że nie fundujemy sobie cieni :) Po zwilżeniu wacika preparatem, powinno się przyłożyć go do powieki na ok 10-15 sekund by rozpuścić makijaż. Po tym czasie ściągamy wacik w dół. Wykonujemy tę czynność kilka razy. Resztki makijażu z dolnej powieki ściągamy od zewnętrznego kącika oka do wewnętrznego czyli w stronę nosa. Wykonując ten ruch w stronę odwrotną czyli od nosa do skroni robimy sobie zmarszczki. W skrócie W DÓŁ I DO NOSA :D wykonujemy te dwa ruchy aż do całkowitego usunięcia makijażu oczu. Można pomóc sobie dodatkowo nasączonymi patyczkami, które świetnie poradzą sobie na linii rzęs.


  Obie z RudąMarudą dziękujemy za komentarze :) Zapraszamy też do wzięcia udziału w ankiecie po lewej stronie, dotyczącej 5 kroków pielęgnacji!

Sprawa najważniejsza- pielęgnacja!



  Obie z RudąMarudą uważamy, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Staramy się pielęgnować naszą skórę tak, aby nie dawać zmarszczkom szans na powstanie a przynajmniej maksymalnie opóźnić ten moment :) Postanowiłyśmy stworzyć bloga, który będzie dostarczał Wam rzetelnych informacji, popartych wiedzą i doświadczeniem :)

  Dlatego szczególną uwagę chcemy zwrócić na prawidłową pielęgnację skóry twarzy. Uważamy, że istnieje pięć kroków, dzięki którym skóra wygląda wspaniale znacznie dłużej:

  1. Oczyszczanie. Wieczorem usuwamy makijaż i zanieczyszczenia, natomiast rano pot i toksyny wydzielające się podczas snu. Powinnyśmy dwa razy dziennie: rano i wieczorem umyć twarz środkiem myjącym i wodą, jednak mydło nie wydaje się być do tego celu zbyt dobre. Dlaczego? Ponieważ niepotrzebnie wysusza naszą skórę i zmienia jej odczyn.
  2. Złuszczanie. Martwy naskórek sprawia, że nasza twarz jest matowa i nie wygląda zdrowo, dodatkowo blokuje krem, który nie może przedostać się do głębszych warstw skóry. Konieczne jest złuszczanie buzi dwa razy dziennie, ale bardzo, bardzo delikatnym peelingiem, dostosowanym do tak częstych zabiegów.
  3. Tonizacja. naturalne pH skóry wynosi ok 5,5 czyli ma odczyn lekko kwasowy, natomiast woda o odczynie zasadowym podnosi pH skóry, tworząc idealne środowisko do rozwoju bakterii. Tonik przywraca pH do prawidłowego poziomu. Dodatkowo pełni jeszcze jedna bardzo waż rolę- otwiera nasze pory. Dopiero wtedy krem ma możliwość wniknięcia do skóry właściwej (czyli do miejsca docelowego). Toniku używamy po każdym myciu twarzy. Ważne jest też by w swoim składzie nie miał alkoholu, który może podrażniać i wysuszać.
  4. Nawilżanie. Skóra nawilżona wolniej się starzeje i znacznie lepiej wygląda. Jest gładka i delikatna. Nie musicie jednak nakładać połowy opakowania na raz, ponieważ „skóra nie weźmie więcej niż weźmie” :) Krem nakładamy także dwa razy dziennie.
  5. Ochrona. Dobry podkład zapewni naszej skórze ochronę przed negatywnym wpływem środowiska, ponieważ wszystkie zanieczyszczenia będą osiadać na ochronnej warstwie a nie bezpośrednio na naszej skórze, dodatkowo bardzo łatwo się ich pozbędziemy- wykonując demakijaż! :) bardzo ważne jednak aby nie zatykał porów i „oddychał”. Oczywiście ten krok stosujemy raz dziennie :)


5 KROKÓW PIELĘGNACJI NALEŻY WYKONYWAĆ KONIECZNIE W PODANEJ KOLEJNOSCI!! 
  Dlaczego? Przyjmijmy ze pomijamy 3 krok pielęgnacji- tonizowanie. Myjemy buzię, złuszczamy i nakładamy krem. Pomijając tonik nie otwieramy naszych porów, przez co krem pozostaje na powierzchni skóry gdzie po prostu nie spełnia swojej funkcji. Buzia wydaje się nawilżona ale tak naprawdę taka nie jest i wszystkie nasze wysiłki pozostają bezowocne. A co z sytuacją kiedy pominiemy złuszczanie? Myjemy, tonizujemy i nawilżamy jednak krem nie przedostanie się do otwartych porów poprzez przeszkodę jaką stanowi martwy naskórek. Jeśli jako pierwszy zastosujemy tonik, cały brud z naszej twarzy zostanie wepchnięty do porów, co często kończy się trądzikiem.
Bardzo ważne jest aby używać kosmetyków dostosowanych do swojego rodzaju skóry i z jednej linii. To ważne, ponieważ linia kosmetyków stworzona jest w taki sposób aby się uzupełniać, natomiast między kosmetykami z różnych linii może dojść do reakcji, co może nam zaszkodzić.
Chciałabym jeszcze poruszyć temat mycia buzi wodą- na przykładzie :) przypomnijmy sobie jak myjemy naczynia. Najpierw myjemy płynem a później płuczemy wodą. Jeśli tego nie zrobimy naczynie nadal będzie brudne. To samo dotyczy naszej buzi dlatego nawet jeśli wacik jest czysty i tak musimy użyć wody :)

Czekamy z RudąMarudą na wasze komentarze, pytania, sugestie :) wasza opinia jest dla nas najważniejsza! :)