Pielęgnacja naturalna była i jest mi bliska. Mam nadzieję, że pamiętacie mój post na temat miodu- to właśnie peeling na miodzie był moim pierwszym kosmetykiem naturalnym. Dzisiaj moja wiedza w tym temacie jest nieporównywalnie większa, dlatego dzisiejszy post poświęcę własnie pielęgnacji naturalnej.
I.Twarz:
1.Miód:
Miód jest bardzo dobrym rozwiązaniem w stosowaniu go na cerę. Ze względu na swoje działanie łagodzące i przeciwzapalne zda egzamin nawet w przypadku skóry z problemami (czyli też mojej :(). Jest cudowną bazą do peelingów.
2.Herbata.
A raczej torebki po niej. Jeżeli dokuczają Wam problemy ze skórą pod oczami, w ogóle z tą delikatną okolicą (jeżeli oczy są podpuchnięte, zmęczone, a Wy czujecie, że coś "macie w oczach") to torebki po herbacie (wcześniej mocno schlodzone) są dobrym rozwiązaniem- na przykład w formie okładu. U mnie cudownie sprawdziły się podczas sesji, kiedy moje oczy zmęczone ciągłą nauką (a ja się uczę czytając) mówiąc delikatnie nie były w najlepszej formie, a schłodzone torebki po herbacie okazały się dla nich świetnym remedium na wszelakie dolegliwości.
3.Rokitnik.
Poświęcony był już mu post, dlatego teraz nie będę się rozpisywac. Mówiąc krótko- polecam do przecierania twarzy.
4.Mleko.
A tutaj to akurat nie był wynik moich własnych poszukiwań, ale lektury bloga www.alinarose.pl, który serdecznie polecam. Alina ma olbrzymią wiedzę na temat pielęgnacji naturalnej. Jeden z postów poświęciła właśnie mleku. No i co tu dużo mówic- Kleopatra miała rację. Alina przedstawiła kilka sposób na włączenie mleka do swojej pielęgnacji. Ja upodobałam sobie maseczkę. Jak to zrobic? To prostsze niż się wydaje. Wystarczy chusteczki higieniczne nasączyc mlekiem i bęc na twarz ;) Ile trzymac? Aż chusteczki wyschną. Efekty? Buzia jest delikatnie ściągnięta, a wszelakie błyszczenie jest trzymane w ryzach- mówiąc inaczej: mleko zapewnia mój ukochany mat. Biorąc pod uwagę to uczucie ściągnięcia mam wrażenie, że delikatnie skórę wysusza, dlatego tej maseczki nie stosuję często. Decyduje się na nią wtedy, kiedy najbardziej zależy mi na efekcie matowej skóry.
5.Oleje
Oleje stosuję głównie do włosów, ale okazało się, że na moją buzię tez mają zbawienny wpływ. Głównie olejek arganowy (udało mi się wyczaic cudowną promocję i nabyłam olejek arganowy w cenie 6 zł w Rossmanie). Wcześniej aplikowałam go na włosy. Były z tego zabiegu bardzo zadowolone, ale reagowały bez większego entuzjazmu. Któregoś dnia nałożyłam olejek arganowy na skórę twarzy. No i to było objawienie. Moja buzia jest pełna przebarwień potrądzikowych, których nic, ale to nic nie ruszy. Ale olejek arganowy je rusza. Po dwóch tygodniach stosowania widze olbrzymią różnicę- moja skóra ma dużo bardziej jednolity kolor.
Zaprzyjaźniłam się ostatnio z serią Green Pharmacy. Po lekturze posta Aliny (www.alinarose.pl) zdecydowałam się zastosowac mój olej łopianowy do włosów na twarz. I cudownie ;) Wspaniale się dogadują z olejkiem arganowym. Łopian nakładam na buzię rano, argan na noc. I jest wspaniale ;)
6.Ocet jabłkowy.
Tego pana chyba przedstawiac nie trzeba, prawda? ;) Mi pomysł z octem podrzuciła moja Babunia, która gdzieś wyczytała informacje o jego dobroczynnych właściwościach. Głównie dla cery trądzikowej. Nie powiem- miała rację. Ocet bardzo ładnie wysuszał moje wypryski przyspieszając ich gojenie, ale równocześnie nie wysuszał mi zdrowych partii skóry. Dlatego serdecznie go polecam. Ale uprzedzam- ma dośc mocny zapach (przynajmniej w moim odczuciu), do którego można się przyzwyczaic, ale na początku może byc trudno. Ocet jabłkowy może byc również używany do użytku wewnętrznego- wspomaga przemianę materii, a przez to pomaga w odchudzaniu.
7.Rumianek.
Napar z rumianku jest bardzo fajny do przecierania twarzy. Szczególnie cery z niedoskonałościami- ze względu na swoje działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Poleciła mi go moja fryzjerka za co jej z całego serca dziękuję ;)
II.Włosy.
Pamiętacie post Rudzielca na temat jej włosów? Co tu dużo mówic... Pozazdrościłam. W marcu miną dwa miesiące odkąd regularnie pielęgnuję włosy, tak jak one tego potrzebują (wcześniej to był czas poszukiwań- musiałam poznac i zrozumiec to, jakie potrzeby mają moje kłaczki). Tak, tak. Blog Anwen też miał na mnie wpływ. W pielęgnacji moich włosów dużą rolę odgrywa także natura.
1.Oleje.
Miałam włosy dramatycznie przesuszone częstym farbowaniem. Dlaczego częstym? Częstym dlatego, że wszelakie rudości i czerwienie to kolory, które wypłukują się najszybciej. A człowiek przecież chce wyglądac jak człowiek. Która z nas, chociaż raz nie uległa temu złudzeniu zaraz po farbowaniu, kiedy włosy są cudownie błyszczące? No właśnie. Ale co potem się dzieje z włosami to już inna bajka. Niestety brak w niej szczęśliwego zakończenia.
A ja chcę, aby moja włosowa bajka to szczęśliwe zakończenie jednak miała. Dlatego ruszyłam do walki o zdrowe włosy.
Z racji tego, że tym, co najbardziej dolegało moim włoskom było wysuszenie, to najsilniejszą bronią w moim arsenale są właśnie oleje. Zaczęłam od oleju kokosowego. Było fajnie, ale to nie było to. Nawilżenie jakie zapewniał on moim włosom było zbyt krótkie. Tak jak już wspominałam udało mi się dorwac na przecenie olejek arganowy. Ale wiecie 20 ml za 6 zł. To jednak sporo. Dlatego olejek ten stosowałam na najbardziej zniszczone partie włosów- głównie na końcówki. Potem zainteresowałam się serią Green Pharmacy. I to było objawienie. Moje włosy ukochały sobie olejek łopianowy z dodatkiem skrzypu oraz z dodatkiem czerwonej papryki (ten akurat jest dobry na porost, przynajmniej według napisu na opakowaniu, ja na razie jeszcze nie zauważylam jakiejś znaczącej różnicy, ale będę informowac na bieżąco).
2.Płukanka z cynamonu.
To jest porada przeznaczona dla dziewczyn rudowłosych i tych o brązowych kłaczkach, które lubią miec złocitomiedziany poblask.
Jak przygotowac tę płukankę? Na tak zwane oko. Musicie znaleźc odpowiednie dla siebie proporcje. Moja pierwsza była zdecydowanie za mocna, co dotkliwie odczułam na skórze. Nie zrażajcie się tym, że mokre włosy po jej użyciu są dośc tępe w dotyku i poplątane. Warto się przemęczyc dla efektu jaki zastaniemy na suchych włoskach.
3.A teraz zestawienie produktów, które mają dobroczynny wpływ na włosy, ale wszystkie je znamy, dlatego nie będę się jakoś szaleńczo na ich temat rozpisywac ;)
a)piwo (mężczyźni i tak tego nigdy nie zrozumieją. Dla nich to marnotractwo. Moja Koleżanka (M., mam nadzieję, że czytasz :*) opowiadała jak jej tata nie mógł się nadziwic, kiedy wykorzystała piwo jako płukankę do włosów)
b)miód (szczególnie polecam blond włosom)
c)rumianek (blondynki powinny byc bardzo zadowolone)
d)jajka
e)drożdże
Widzicie pewną dysproporcję między tym ile produktów polecam do twarzy, a ile do włosów? Jest to związane z tym, że z moją cerą z niedoskonałościami "pracuję" już 6 lat- metodą prób i błędów doszłam już do tego, co ona lubi, a co nie, co jest jej potrzebne, co sprawia jej przyjemnośc. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to właściwie jestem nowicjuszką (niech ktoś mi wyjaśni dlaczego ja zwlekałam aż tak długo?????? Najstarsi górale chyba nie wiedzą), dlatego wciąż się uczę i poszukuję. Ale jeszcze chciałabym się z Wami podzielic moimi patentami na naturalną pielęgnację ciała ;) A z racji tego, że chciec to móc, więc:
III.Ciało:
1.Kawa.
Przygotowany na jej bazie peeling ma działanie ujędrniające i pobudzające nasze ciało. Jest więc dobrym rozwiązaniem antycelluitowym. A przy okazji ten zapach... Wszystkie kawomaniaczki będą zachwycone ;)
2.Rokitnik.
To jest znowu dobry pomysł dla tych, które za mocnymi peelingami nie przepadają, bądź ze względu na to, że ich skóra jest delikatna i wrażliwa nie mogą ich stosowac. Peeling przygotowany na bazie rokitnika będzie dobrym rozwiązaniem, a przy okazji nawilży skórę.
3.Mleko.
Tak, tak, tak. Kleopatra miała rację. Miała cholerną rację. Ja jednak nie mówię, że cała wanna ma byc wypełniona mlekiem ;) ale zachęcam do tego, co by trochę mleka wlac do wody, w której się kąpiemy- nawilżenie, miękka skóra- gwarantowane. A poza tym, same wiecie- to poczucie luksusu ;) : Kąpałam się w mleku ;)
4.Miód.
Tak, tak, tak. Znowu polecam miód. ;) Mam wrażenie, że dla mnie miód jest lekiem na całe zło świata. Może i jest ;) Ze względu na swoje działanie antybakteryjne sprawdzi się również w pielęgnacji ciała (np. jako baza peelingów)
5.Sól i cukier.
Tak, tak- ja ich używam do peelingowania ciała (zazwyczaj w połączeniu z miodem lub oliwą z oliwek)
Jak widzicie, pielęgnacja naturalna to temat rzeka- można by o tym mówic i mówic i w przerwach też można by o tym mówic ;) Przedstawiłam Wam swoje patenty. A Wy- też wykorzystujecie naturę w swojej pielęgnacji? Czekam na komentarze :)
Miłego weekendu. :) :)
RudaMaruda