Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą inne. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 22 stycznia 2013

Minął rok

Na robótkowych blogach już od miesiąca pojawiają się podsumowania ubiegłego roku. Dołączam się i ja.Ciekawie będzie zobaczyć ile udało mi się przez te 12 miesięcy zdziałać. A rok uważam za udany nie tylko w sferze haftów. Udało mi się zwiedzić Zieloną Górę przy okazji finału centralnego Olipiady Wiedzy Ekologicznej, tytuł finalisty tejże olimpiady zdecydowanie przybliża mnie do wymarzonych studiów. Za sobą mam już osiemnaste urodziny (choć nie wiem czy mam się z tego cieszyć). Kot przysypia na kanapie. Czego tu chcieć więcej? Nie licząc tak oczywistej odpowiedzi jak przynajmniej dwa razy dłuższej doby ;).





 A co tam słychać w haftach? Powstało trochę prac krzyżykowych:










Ten rok to także początek mojej przygody z needlepointem:

Niestety tegoroczny projekt musi jeszcze zaczekać na ukończenie.

Nie udało mi się też skończyć czterech pór roku.

Zaczęłam też pierwszą pracę hardangerową (nieco postępów od czasu ostatniej prezentacji).


I na koniec inne wytwory niepodpadające pod hafty:





Biorąc pod uwagę, że na brak zajęć w tym roku narzekać nie mogłam, uważam, że mogę być z siebie zadowolona. Nie ukrywam, że prowadzenie bloga (nawet tak nieregularne) zdecydowanie mi w tym pomogło. Pewnie niejedna z was ma podobne odczucia. W końcu jak tu nie zaczynać kolejnych robótek po naoglądaniu się tych wszystkich pięknych rzeczy w sieci ;).
Dziękuję tym, którym chciało się doczytać tego posta do końca. Mam nadzieję, że wybaczycie mi niezbyt częste komentarze, staram się to nadrabiać kiedy mam chwilę czasu, ale to nie zdarza się często. Ale zaglądam do Was i podziwiam Wasze prace zdecydowanie częściej :).

środa, 31 października 2012

Chora

Jak w tytule. Złapało mnie jakieś choróbsko i nie wypuszcza z domu. Na szczęście nie licząc dwóch pierwszych dni z podwyższoną temperaturą nie jestem jakoś obłożnie chora, a w każdym razie nie na tyle, żeby nie móc haftować :). Udało mi się podgonić mój "sezonowy" haft. Jak już zapowiadałam jesień skończona, właściwie też niewiele zostało mi z zimy. Wstrzeliłam się idealnie z pogodą.


A że po złapaniu oddechu zamarzyło mi się wypłynąć na nieznane wody, prezentuję też moje pierwsze kroki w hardangerze. Postępy już trochę większe niż te na zdjęciu z wczorajszego ranka. Dokończyłam wewnętrzne obramowanie, jest też już kawałek dzierganych brzegów. Póki co nie zabierałam się za wycinanki i szczerze mówiąc trochę się boje, że coś popsuje. A na razie bardzo mi się podoba, skromna jestem, wiem ;).




Serwetka haftowana na białym lnie Dublin 25ct mają 5 i 8.


Czyli całkiem niezgodnie z zaleceniami podanymi w gazecie, z której wzór pochodzi (Sabrina, wydanie specjalne 2/2010). Po prostu były to jedyne nadające się materiały, które miałam w domu, a jak wymyślę sobie coś nowego, to wiadomo przecież, że ma być już ;).

W AH postępów na razie brak. Utknęłam na lipcu i nie mam pomysłu na ten ścieg. Muszę jeszcze trochę pokombinować, bo niestety nie ma opcji haftu co 1,5 nitki, a tyle byłoby idealnie dla moich potrzeb. A że na tym blogu nie pokazywałam kolejnych miesięcy po styczniu, niech będzie dla porządku stan na dziś:


Co jeszcze powstało od poprzedniego wpisu?  Bardzo przydatna rzecz na ten czas jesienno - zimowy (a nawet dwa w jednym, jak to ostatnimi czasy bywa), czyli półeczka na herbaty (niestety niektóre zdążyły już mi się skończyć :(, stąd te puste słoiki).
Powstała z dwóch pudełek po butach i starej bluzki (nie ma to jak recykling). Jak widać wyposażenie półeczki jeszcze nie dokończone, ale pomału kolejne "czapeczki" powstają. Na razie tylko jedna jest w pełni ukończona.

Niektórzy z dawniejszych czytelników mogli zauważyć mały lifting bloga. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Już od jakiegoś czasu miałam coś z "tym" zrobić, ale wiadomo. Powtarzam to już chyba jak mantrę: czasu brak. Właściwie tak w ogólnym rozrachunku ta choroba wyszła mi na zdrowie (psychiczne na pewno) ;).