wtorek, 13 sierpnia 2013

Nuda żywicielką niewydajności.




Oto ja. 
Tak właśnie wyglądam w te wakacje. 
Czy to nie dziwne, że mając cała masę wolnego czasu i świetne plany na każdy dzień, kończy się na tym, że leżę i nic nie robię. 
Dzieci dostały dwa miesiące dla siebie i mają w dupie wszystko co znajduje i dzieje się wokół nich. Bogu dzięki za szkołę. 
Mało tego. Jak to możliwe, że mimo tej okropnej bezczynności zauważyłam nagły spadek wartości mojego, i tak już dostatecznie ubogiego portfela? 
Więc tak Moi Drodzy, dzisiaj na pierwszy plan wezmę ową nudę, która niszczy wszelką wydajność. Myślę, że dopada ona każdego. Niezależnie od tego jak wiele propozycji krąży wokół nas, jeżeli nie mamy jakiegoś bata nad głową, który napędza nas do działania, to za nic się nie weźmiemy. A przynajmniej ja tak mam. Z jeden strony każdego dnia zrobię coś co mnie rozwija, ale niestety ani tego nie utrwalę, ani nie wykorzystam, przez co cały dzień mam zmarnowany. 
Tak więc puszczam pytanie w przestrzeń, być może ktoś z Was wie co robić. Jak pozbyć się tej toksycznej przyjaciółki i w końcu podjąć coś z czego mogłabym być zadowolona. W końcu zostały mi jeszcze całe trzy tygodnie, a wolę ich nie marnować.