niedziela, 4 sierpnia 2013
one ... a raczej by móc zawsze powiedzieć "my" ...
tak mi się wczoraj zawiesił wzrok na tych dwóch zdjęciach ... odruchowo przeniosłam się w czasie i pomyślałam ... no to jest coś ... to byłoby coś :) ... o to warto walczyć i starać się ... pielęgnować ... niańczyć i dbać :) ...
przejść przez życie ... mniej lub bardziej razem ... chcieć dojść do tej łąweczki i mieć wciąż o czym mówić :) ... choć priorytety nie raz nas przeczołgają w tak zwanym między czasie ;) ...
... choć czasami nie po drodze ... a wiele razy za daleko ...
... no albo za blisko ;) ... to chyba gorsze :):):) ...
to warto ...
miłej niedzieli ... uwielbiam to słońce choć padam :) ...
pozdrawiam Iza
niedziela, 14 lipca 2013
tytułem odrodzenia ... :) ...
ale skoro mąż zapytał to jego śladem pomyślałam sobie czemu inni mają mieć lepiej ;) znaczy spokojniej bez mojego przynudzania i wiedziona przeczuciem, że gdzieś sobie to hasło musiałam zapisać wynorałam stary kalendarz ... znalazłam ! :):):) ... i jestem ...
EDEN ROSE |
szczęśliwie zima się skończyła choć jej przedłużający się finisz poirytował mnie mocno ... nastała wiosna a wraz z nią zrodziła się moja nowa pasja i miłość - ogród :) ...
to coś co mnie opętało i zawładnęło mną niepodzielnie od lat dwóch ... wcześniej śniłam o "wyczytanych" ogrodach ... potem o tych, które dane mi było zwiedzić :) były to jednak bardziej parki niż ogrody ... i w końcu ku własnej uciesze trafiłam do raju na wyciągnięcie ręki czyli do ogrodów pasjonatów ... zaraziłam się ich pasją i z mozołem staram się swoje małe areały przekształcić w ogród marzeń :) ...
![]() |
różana rabata ... debiutantka :) |
![]() |
THE FAIRY ... prawda, że piękna a bezobsługowa róża dla każdego ... nawet na balkon |
LEONARDO DA VINCI ... ta róża zawładnęła mą wyobraźnią dawno temu ... dziś ją mam !!! ... marzenia się spełniają ... ;) :) ... |
lilie ... polubiłam w ogrodzie Ani ... napiszę o nim i o niej bo to kobieta i świat, który poznałam w bonusie ogrodniczkowania :) |
w swym ogrodniczkowaniu obawiałam się róż ... podziwiałam je ... kochałam ale nie miałam odwagi ... żeby je mieć i porwać się na ich zameldowanie na stałe w moich rabatach ...
w zeszłym roku Madżenka powiedziała "the fairy róża okrywowa jest głupotoodporna i bezobsługowa" ... nie wiem kto stworzył różę dla mnie ale bardzo dziękuję :) ... zaryzykowałam i eksperyment wziął był i siem udał :) ... co spowodowało, ze poza wielką radochą nabrałam wiary w to, że jestem w stanie swoim różom nie zaszkodzić a to już wiele :):):) ...
infekcja różana tej wiosny była tak silna, że róże som ... kolejne ... i to nie tylko te głupotoodporne ale i zacne w urodzeniu austinki :) ... jak nam się ułoży to się okaże ale pilnie doktoryzuje się w wiedzy różanej ... wiem juz jak sadzić ... jak obcinać ... jak tępić gadzinę co niegrzecznie na żer i wandalizm się wdziera ... mało tego wiem ... mam nadzieję wystarczy na przeżycie a potem moje damy się wzmocnią i damy radę :) ... ...
![]() |
Tequila dzielnie wspiera nas w ogrodniczkowaniu i rzuciła ;) zżeranie moich pantofelków na rzecz podbierania nam doniczek ... chwilowo ;) ... |
![]() |
to mini leśny świat ... uwielbiam klimat tej rabatki ... |
i tak zgodnie z prawdą wyszło, że latem pochłania mnie ogrodniczkowanie :) ... zimą wessała mnie "Pień lodu i ognia" ...
dziś jestem i zostawiam kilka kadrów z mojego ogrodniczkowania ...
cdn ... ;) :):):)
wtorek, 5 lutego 2013
Czarna Góra ... dziewczyny działają :) ... część 2
wracam do początku drugiej dekady stycznia i tego magicznego weekendu pod Czarną Górą ... kiedy to kilkanaście kobiet postanawia udowodnić sobie i innym, że zima też może być fajna :) ... to jedno a chęć pobycia razem to dwa :) ...
jak opisałam w części I ... na narty ... na ognisko, a nade wszystko dla człowieka przybyło kilkanaście dziewczyn ... kilka pokonuje kilkaset kilometrów ... wszystkie przywożą pasję, wolność i dobry humor :) ... kilka dzieci ... inne nawet synowe (Ania nie napisze przyszłe bo zaadoptujemy cię :) i tak ) ... ale ta grupa, która przyjechała to tylko garstka ... tłumy zostały przy monitorach i o godzinie zero ... znaczy o 12.30 obecne mają machać do nieobecnych ciałem a obecnych duchem w sektorze objętym "okiem wielkiego ze stoku" znaczy pod kamerką stoku Czarnej Góry ... taki jest plan :) ...
mózgiem operacji jest Madżena ... niestety to ona sama narty wymyśliła i ona sama kontuzji uległa już na początku sezonu ... ale na stoku jest i pomyka w ortezie dziewczyny niczym stadko kur ogarniając (no wiem, że kurczaków zabrzmiało by lepiej ale miejmy litość z kurczaków to tam dzieci były a tu o nas ... kokoszkach jakby ma być :) ) ... i nie jest to misja ani łatwa ani godna pozazdroszczenia bo panie z zagrody siem wyrwawszy rozpierzchły się po białych połaciach i lepiej lub gorzej równowagę łapiąc (gorzej to o mnie:)) ... nie do opanowania trzódkę zaczynają stanowić :) ...
nie wiem czy wielcy komentatorzy w "niusach" dnia to obwieszczali ale o godzinie 12.30 pod "okiem wielkiego stoku" pierwsza próba machania obecnych obecnym tam ... na stoku odchodzi istne szaleństwo ... kokoszki siem kokoszą i rejwach taki się zrobił, że nie wezwano wsparcia służb specjalnych to cud istny :) ...
Madżenka jednym palcem utrzymuje stałą łączność z "obecnymi tam" :) ... drugim rozstawia szalejące towarzystwo w zwarty szyk ... ktoś z "widzów" dzwoni i nawigację wspomaga ... nie jest łatwo ...
... dziewczyny byłyście wspaniałe !!! tam u stóp Czarnej Góry zostaje powołany do życia narciarski klub "Tęcza" :) ... i tu zacytuję Madżenę:
"zatem utowrzyłyśmy narciarski klub Tęcza
Lekko sfatygowany: kilka osób z nogami w naprawie już wpisowe do klubu wpłaciło (...) , kilka zamierza rozpocząć ostry trening (Gabisia i Konstancja), kilka planuje ostre trenowanie (Irenka, Gaby) , kilka trenuje ostro (Agniecha, Alina) a kilka to mistrzynie (Ania i Finka). Więc może czas zaplanowac pożegnanie zimy (...)?
Klub Tęcza natomiast rozpoczyna ostre treningi! " ...
jak opisałam w części I ... na narty ... na ognisko, a nade wszystko dla człowieka przybyło kilkanaście dziewczyn ... kilka pokonuje kilkaset kilometrów ... wszystkie przywożą pasję, wolność i dobry humor :) ... kilka dzieci ... inne nawet synowe (Ania nie napisze przyszłe bo zaadoptujemy cię :) i tak ) ... ale ta grupa, która przyjechała to tylko garstka ... tłumy zostały przy monitorach i o godzinie zero ... znaczy o 12.30 obecne mają machać do nieobecnych ciałem a obecnych duchem w sektorze objętym "okiem wielkiego ze stoku" znaczy pod kamerką stoku Czarnej Góry ... taki jest plan :) ...
mózgiem operacji jest Madżena ... niestety to ona sama narty wymyśliła i ona sama kontuzji uległa już na początku sezonu ... ale na stoku jest i pomyka w ortezie dziewczyny niczym stadko kur ogarniając (no wiem, że kurczaków zabrzmiało by lepiej ale miejmy litość z kurczaków to tam dzieci były a tu o nas ... kokoszkach jakby ma być :) ) ... i nie jest to misja ani łatwa ani godna pozazdroszczenia bo panie z zagrody siem wyrwawszy rozpierzchły się po białych połaciach i lepiej lub gorzej równowagę łapiąc (gorzej to o mnie:)) ... nie do opanowania trzódkę zaczynają stanowić :) ...
nie wiem czy wielcy komentatorzy w "niusach" dnia to obwieszczali ale o godzinie 12.30 pod "okiem wielkiego stoku" pierwsza próba machania obecnych obecnym tam ... na stoku odchodzi istne szaleństwo ... kokoszki siem kokoszą i rejwach taki się zrobił, że nie wezwano wsparcia służb specjalnych to cud istny :) ...
Madżenka jednym palcem utrzymuje stałą łączność z "obecnymi tam" :) ... drugim rozstawia szalejące towarzystwo w zwarty szyk ... ktoś z "widzów" dzwoni i nawigację wspomaga ... nie jest łatwo ...
... dziewczyny byłyście wspaniałe !!! tam u stóp Czarnej Góry zostaje powołany do życia narciarski klub "Tęcza" :) ... i tu zacytuję Madżenę:
"zatem utowrzyłyśmy narciarski klub Tęcza

Klub Tęcza natomiast rozpoczyna ostre treningi! " ...
koniec zimy zaczyna się wyłaniać w planach ale to tylko wzmianka :) ...
inna inszość to narty i ja ... opóźniłam swoje przybycie na stok ale jak myślałam, że się wymigam to się grubo myliłam ... po machaniu część dziewczyn udaje się na zasłużony wypoczynek do knajpki, w której ja dzień wcześniej "mieszkałam" ... a ja ... no cóż ja wbijam stópki w betonowe ciżemki i idę na wojnę !!! :) ... brak techniki nadrabiam fonetycznie i pan od orczyka wie, że będą komplikacje ... nie myli się ... zaraz po wystartowaniu siadam na talerzyku i co za tym następuje leżę ... bo orczyk to takie dziwne krzesełko na którym jak się usiądzie to się leży ... ja leżę bo jestem niezdara a kolejka prawie leży bo ja ciągle mam słowotok ... pan i Ania zdają się mnie nie słuchać i kolejny talerzyk i ja ... tym razem jadę ... powiedzieli nie siadać to nie siadam ... nie umiem jeździć a nie nie umiem słuchać ... robię co każą ... nawet zamilkłam i w milczeniu nagle zdaję sobie sprawę, że reszty życia uczepiona do tego cholerstwa nie spędzę ... Anna drze się za mną, że cudnie (akurat ;) ) ... że postawa i tak dalej ... ja odzyskuję panowanie nad fonią i też się drę !!! ... że nie umiem się od tego odczepić ... że nie wiem co dalej ... i wiem, że cudu nie będzie ... jabłko jak u Newtona nie spadnie i ja nie wymyślę bo myśl mi zamarzła a droga się kończy ...
w akcie desperacji walcząc o życie postanawiam upaść ... genialne !!! ... i bez jabłka ;) ... wreszcie jestem bezpieczna :) ... siedzę sobie jak królowa na śniegu ... nie mam bladego pojęcia o tym, że inni stoją muskani mroźnym wiatrem bo WYCIĄG STOI !!! ... i jest super ... :) ... tzn było dopóki nie wyrósł przede mną facet od orczyka (dlaczego nie domyśliłam się, że na górze jest drugi ?:) ) i upiera się, że muszę ten swój azyl opuścić ... nie chcę ale muszę przekleństwo słowiańskiej doli ... zawzięty typ stawia mnie na nogi ... nie konkretnie to na te baletki z betonu i mam zjechać ..." no to se pożyłam" przemknęło mi i pewna, że się zabiję zjechałam z metrowej stromizny ... nie wiem dlaczego się nie zabiłam ... pewnie abym mogła umrzeć patrząc w dół ... ta góra jest monstrualna ... i jeszcze ci wszyscy szaleńcy zjeżdżający z prędkością światła na łeb na szyję jak to się kiedyś mawiało ... co ja tu robię i jak znajdę się na dole ? ... bo mowy nie ma abym zjechała ... Anna ma to w poważaniu ... przepala największą moją panikę i jedziemy !!! ... dłuuugo jedziemy bo ja od czasu do czasu staję i mowę wygłaszam ... mowa nie robi na Annie wrażenia ... GOPRu mimo nalegań nie wzywa ... jakimś cudem jestem na dole ... wyskakuję butków i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku gnam (bo w cywilnych botkach to pikuś ;)) na grzańca ... noooo ... jest coś w tym narciarstwie co mi się podoba ;) :):):) ...
dla tych dziewczyn zwariowanych ... dla takich chwil jestem w stanie pokonać strach ... i być gdziekolwiek są :) ... atmosfera takiego walnego zgromadzenia jest nie do przekazania ... brakuje słów ... Alina napisała:
"... (...) ... paczka była nie do przebicia . czułam się jak małe dziecko , któremu wszystko wolno - śpiewać , skakać , figle płatać ..."
i tak własnie jest gdy dziewczyny się spotykają :) ... jest radość ... jest głośno ... o i to jak głośno ... bo dziewczyny mówią naraz :) ... każda mówi ... każda słucha :) ... wszyscy wszystko wiedzą :) ...
narty i stok to początek ... bynajmniej nie nacierałyśmy mięśni przeciwbólowymi mazidłami :) przez resztę dnia ... przed nami wieczór i ognisko ale to w następnym poście :) ...
inna inszość to narty i ja ... opóźniłam swoje przybycie na stok ale jak myślałam, że się wymigam to się grubo myliłam ... po machaniu część dziewczyn udaje się na zasłużony wypoczynek do knajpki, w której ja dzień wcześniej "mieszkałam" ... a ja ... no cóż ja wbijam stópki w betonowe ciżemki i idę na wojnę !!! :) ... brak techniki nadrabiam fonetycznie i pan od orczyka wie, że będą komplikacje ... nie myli się ... zaraz po wystartowaniu siadam na talerzyku i co za tym następuje leżę ... bo orczyk to takie dziwne krzesełko na którym jak się usiądzie to się leży ... ja leżę bo jestem niezdara a kolejka prawie leży bo ja ciągle mam słowotok ... pan i Ania zdają się mnie nie słuchać i kolejny talerzyk i ja ... tym razem jadę ... powiedzieli nie siadać to nie siadam ... nie umiem jeździć a nie nie umiem słuchać ... robię co każą ... nawet zamilkłam i w milczeniu nagle zdaję sobie sprawę, że reszty życia uczepiona do tego cholerstwa nie spędzę ... Anna drze się za mną, że cudnie (akurat ;) ) ... że postawa i tak dalej ... ja odzyskuję panowanie nad fonią i też się drę !!! ... że nie umiem się od tego odczepić ... że nie wiem co dalej ... i wiem, że cudu nie będzie ... jabłko jak u Newtona nie spadnie i ja nie wymyślę bo myśl mi zamarzła a droga się kończy ...
w akcie desperacji walcząc o życie postanawiam upaść ... genialne !!! ... i bez jabłka ;) ... wreszcie jestem bezpieczna :) ... siedzę sobie jak królowa na śniegu ... nie mam bladego pojęcia o tym, że inni stoją muskani mroźnym wiatrem bo WYCIĄG STOI !!! ... i jest super ... :) ... tzn było dopóki nie wyrósł przede mną facet od orczyka (dlaczego nie domyśliłam się, że na górze jest drugi ?:) ) i upiera się, że muszę ten swój azyl opuścić ... nie chcę ale muszę przekleństwo słowiańskiej doli ... zawzięty typ stawia mnie na nogi ... nie konkretnie to na te baletki z betonu i mam zjechać ..." no to se pożyłam" przemknęło mi i pewna, że się zabiję zjechałam z metrowej stromizny ... nie wiem dlaczego się nie zabiłam ... pewnie abym mogła umrzeć patrząc w dół ... ta góra jest monstrualna ... i jeszcze ci wszyscy szaleńcy zjeżdżający z prędkością światła na łeb na szyję jak to się kiedyś mawiało ... co ja tu robię i jak znajdę się na dole ? ... bo mowy nie ma abym zjechała ... Anna ma to w poważaniu ... przepala największą moją panikę i jedziemy !!! ... dłuuugo jedziemy bo ja od czasu do czasu staję i mowę wygłaszam ... mowa nie robi na Annie wrażenia ... GOPRu mimo nalegań nie wzywa ... jakimś cudem jestem na dole ... wyskakuję butków i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku gnam (bo w cywilnych botkach to pikuś ;)) na grzańca ... noooo ... jest coś w tym narciarstwie co mi się podoba ;) :):):) ...
dla tych dziewczyn zwariowanych ... dla takich chwil jestem w stanie pokonać strach ... i być gdziekolwiek są :) ... atmosfera takiego walnego zgromadzenia jest nie do przekazania ... brakuje słów ... Alina napisała:
"... (...) ... paczka była nie do przebicia . czułam się jak małe dziecko , któremu wszystko wolno - śpiewać , skakać , figle płatać ..."
i tak własnie jest gdy dziewczyny się spotykają :) ... jest radość ... jest głośno ... o i to jak głośno ... bo dziewczyny mówią naraz :) ... każda mówi ... każda słucha :) ... wszyscy wszystko wiedzą :) ...
narty i stok to początek ... bynajmniej nie nacierałyśmy mięśni przeciwbólowymi mazidłami :) przez resztę dnia ... przed nami wieczór i ognisko ale to w następnym poście :) ...
Dziewczyny to post dla Was ... dla Nas :) ... z dedykacją ... i życzeniem abyśmy robiły takie rzeczy jeszcze ... i jeszcze ...
... i ... jeszcze :) ...
Dziękuję Wam i Wszystkim przy monitorach za to, że Jesteście i za to, że tworzymy razem takie magiczne chwile ... i za to, ze się spotkałyśmy on-line w sumie i wyrwałyśmy się online mackom :)))) ...
niedziela, 27 stycznia 2013
Święty Krzyż ... bajkowe obrazy :) ...
... na dobranoc ...
... na dobranoc może być bajka ... ale może też być bajkowy krajobraz ... tydzień temu tak właśne się czułam ... jakbym weszła do bajki ...
życzę bajkowego ... udanego i miłego tygodnia :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)