Trzeba podlewać to, co się zasadzi, na obsiane grządki też puszczam strumień wody od czasu do czasu, żeby nasiona poczuły pilną potrzebę kiełkowania.
Pogórze kwitnie, strojne bielą.
Przyjechały do mnie wnuki, były spacery po łąkach, Jasiek nabiegał się tam i z powrotem chyba z dziesięć razy, zanim wyturlałam się z Tosią pod górkę.
Dla dzieci to też odskocznia od codzienności, mimo, że mieszkamy razem, mogą wyjść do ogrodu, ale tutaj jest inaczej, przestrzeń nieogarniona i dużo kwiatków. Tosia nie znała jeszcze pochyłości pogórzańskiego obejścia, nie mogła zatrzymać się, bo nóżki same przebierały i ciągnęło ją w dół:-)
A na samej górze tyle ciekawych rzeczy, można pogrzebać w piasku, poprzebierać w kamykach, a nawet posiedzieć w trawie. Małe nóżki dreptały dzielnie, to małe stworzenie jest bardzo pogodne, zawsze uśmiechnięte.
Młodzież poszła kawałek w dół, a ja czekałam na górce, bo to dziabnięcie w krzyżu jeszcze nie przeszło, a raczej przeniosło się w jeden bok:-)
Potem była przyrumieniona kiełbasa z ognia, do tego Jasiek przetrzebił zieleninę na grządkach z przewagą jarmużu, nawet kolendrę tam wyczułam, i była surówka do kiełbasy, całkiem smaczna. Jaki był zadowolony, kiedy go chwaliłyśmy, zostawił mi przepis:-)
Trochę wcześniej byłam z mężem w gminie zakupić worek ziemi do sadzenia papryki i pomidorów w doniczkach, zakupiłam również ździebko rozsady, a także skusiła mnie doniczka z czymś delikatnym, biało kwitnącym i tanim.
- Co to jest? - zapytałam sprzedawcy.
- A to? ... nie wiem, co to jest ... i dostawca też nie wiedział, coś sobie posiał i zapomniał nazwy. -
Uśmialiśmy się serdecznie, roślinkę zasadziłam, zrobiłam zdjęcie wg rady Grażyny i liczę, że ktoś pomoże w odgadnięciu tej ogrodniczej "zagwozdki".
Nie sposób zapomnieć o łanach dąbrówki, jedne czekają jeszcze, pewnie na wodę, inne w pełnym rozkwicie ...
Pod drzewami, w cieniu obficie kwitnie gajowiec, pełen brzęku puchatych trzmieli ...
... mniszek był już na poprzednich zdjęciach, w towarzystwie Tosi:-)
Przed progiem pomieszczenia gospodarczego zwróciło moją uwagę głośne brzęczenie, a jak za blisko pojawiłam się, to zawirowało mi, zabrzęczało ostrzegawczo i groźnie wokół głowy ... oho! pilnują ...
Dziur tam nawygrzebywanych jak w serze szwajcarskim, do każdej przylatuje owad jak wielka pszczoła, przeważnie z kulkami żółtego pyłku i wciska się do środka. Może to dzikie pszczoły?
trzmiele są łagodne ... lepiej nie zbliżać się:-)
I tak sobie żyję na tym Pogórzu, pracuję dużo fizycznie, sprzątam gałęzie po zimie, grzebię w ziemi, a i kulinarnie się spełniam:-)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za odwiedziny, pozostawiony ślad w postaci komentarza, wszystkiego dobrego i dużo zdrowia życzę, pa!