Kiedy rano otworzyłam oko, a później i drugie, okazało się że w oko to ja trafiłam - oko cyklonu. Każdy wie jak wyglądają przeciętne święta grudniowe, nie? To teraz pomnóżcie to przez trzy i będziecie mieli ogólny pogląd na x-mas'y. Hamerykańce świętują z rodziną 25go rano. Popołudnia i wieczory spędzają ze znajomymi, rodzinami, rodzinami znajomych.. I właśnie na taką kolację trafiłam pierwszego dnia pobytu w nowym domu. Kolacja była u sąsiadów, szaleńczo wystawna (dopiero potem okazało się że oni (nasze okoliczne rodziny) tak po porstu mają), pięknie podana. Starałam się odzywać raczej tylko do ogółu, bo jakby przyszło mi wymienić czyjeś imię.. No.. Ledwie pamiętałam imiona moich dzieci :)
Na szczęście towarzystwo było bardzo wyrozumiałe i nawet nie liczyło że ich zapamiętam. Uff.
W tym miejscu powinien nastąpić rys ogólny sytuacji mieszkaniowo-okolicznej. I oto on. W domu w którym goszczę na stałe mieszka host-mama, niech będzie od dziś Kasią, i dwoje pacholąt (jak już wspominałam młoda i młody, lat odpowiednio 5 i 8). Kasia rozwiodła się (chyba) wiosną 11', ale ojciec dzieci - od dziś Tadek - bywa w domu regularnie, według planu - dwa poranki, dwa popołudnia w tygodniu, plus co drugi weekend zabiera dzieci do siebie. Nowy partner Kasi, załóżmy że Czarek, bywa w okolicy kiedy tylko może, oczywiście z ominięciem terminów Tadka. Także jest szalenie.
Swoją drogą ostatnio przy kolacji (Kasi na szczęście przy tym nie było), Młoda zwróciła się w te słowa do Tadka "tatusiu, uważam że powinieneś poznać pana Czarka!". Ja zakrztusiłam się nieco podanym mi pokarmem, Tadek jednak spokojnie zadał dziecku swemu (bardzo niebezpieczne według mnie) pytanie "a dlaczego?". Młoda stwierdziła że pan Czarek jest bardzo zabawny.
Odetchnęłam z ulgą.
Dobra, dalej.
Jakieś 25m od naszego stoi zaprzyjaźniony dom - sąsiedzi którzy rozpoczęli całe to szaleństwo i mieli aupair jako pierwsi. Oboje rodzice pracują w wojsku (swoją drogą widziałam mamuśkę w kombinezonie - całkiem spoko), ich aupair jest z chorwacji, stan zadzieciowienia: 2 chłopców, wiek 6 i 9 (około, nie wiem dokładnie).
No i jeszcze sąsiedzi którzy mieszkają dalej, to znaczy jakieś 2 ulice dalej. To u nich odbywał się pierwszy świąteczny obiad. Tych rodziców lubię bardziej niż bliższych sąsiadów, ale ich dzieci mniej niż pobliskie dzieci. Nie wiem jeszcze czym zajmują się rodzice, wiem tylko że tatuś szychą jest. Dzieci mają troje - chłopcy 3 i 8, dziewczynka koło 6. Ich aupair jest z południowej afryki i tak koszmarnie kaleczy angielski że słuchać jej nie mogę. (wymowa, nawet nie treść).
Wracając do kolacji.. Do tego zestawu doszły jeszcze trzy pary - brat i siostra gospodyni z partnerami, oraz rodzice Kasi, czyli dziadkowie dzieci moich. Tłum trochę.
Mimo wszystko nie czułam się niezręcznie, szczególnie kiedy zaczęto przytaczać historie imprez i wydarzeń nie koniecznie chlubnych, ale jakże zabawnych.
Do dzieci przyszedł mikołaj, rozdać kawałki bibuły (tradycja taka, o tym za chwilę), i upewnić dzieci że ma je na liście.
Nie siedzieliśmy długo, bo przecież wszyscy wiedzieli że wyciągnięci zostaną z łóżek przez najmłodsze pokolenie o godzinie co najmniej nieodpowiedniej..
Bo w nocy przychodzi mikołaj z prezentami. Tuż przed wejściem do łóżek dzieci zażyczyły sobie jeszcze określenia aktualnej pozycji sań mikołaja (możliwe dzięki pewnej aplikacji albo stronie www, nie wiem dokładnie, otwartej na ipadzie Kasi). Z tego co pamiętam był nad Gwatemalą. Dzieci przygotowały ciasteczka i mleko dla mikołaja i płatki owsiane dla reniferów, po czym wygonione zostały do łóżek. Wkrótce potem drzwi do salonu zostały zamknięte, i zaczęła dziać się magia.
Rano wyrwana z łóżka zostałam późno - o 7. Wszystko dlatego że Kasia zabroniła dzieciom budzić kogokolwiek aż do 7, więc chociaż tyle odpoczynku załapałam. W ameryce, podział prezentów wydaje mi się logiczniejszy trochę niż w naszej tradycji. W każdym razem łatwiej w takie coś wierzyć. Otóż tutaj prezenty pod choinką kupują i pakują dla siebie nawzajem domownicy, a mikołaj przynosi ten jeden duży wymarzony prezent i wypchaną skarpetę. Tu powrócę do wcześniej wspomnianych kawałków bibuły. Poprzedniego wieczora dzieci napisały na nich swoje imiona i powiesiły je na choince. Mikołaj zabrał je z drzewka i przypiął do prezentów które zostawił. Młoda wymarzyła sobie różowo-fioletowe buty kowbojki, młody duży zestaw lego star-wars. Ile było pisku!
Samo odpakowywanie pozostałych prezentów (w piżamach, a jakże :) ) trwało dłuuugoo.. Fajnie bo bez pośpiechu i tak.. na relaksie. Okazało się że i o mnie mikołaj i moja nowa rodzina (oraz sąsiedzi!) nie zapomnieli. Oprócz wypchanej skarpety (słodycze, naklejki i rzeczy skrapowe, kapcie domowe, krem, drobiazgi), dostałam jeszcze stertę książek o waszyngtonie i piękny zestaw ramek na ścianę (bo sąsiadka stwierdziła że pusto mam:) ). Miło tak! Dzieciom i Kasi podobały się prezenty ode mnie także. Miło nam upłynęło przedpołudnie, na testowaniu podarunków i oglądaniu ich z każdej strony.
Spokój został jednak wkrótce zmącony, ponieważ napięty grafik wskazywał że tego dnia kolacja dla wszystkich (tak, sąsiadów też :P) jest u nas. No i od nowa gotować przyszło i dekorować.. Grunt że było zabawnie.
Po wszystkim oczywiście padłam na łóżko jak nieżywa.
Ale to nie był koniec.. Następny był Boxing day. Według tradycji angielskiej był to dzień w którym pakowało się w pudełka pozostałości kolacji świątecznej i rozdawało służbie, w zestawie z dniem wolnym. Jakiś powód do świętowania to jest.. A zauważyłam że w tym domu nie trzeba wiele żeby rozkręcić imprezę. Tak czy inaczej, Czarek chodził podekscytowany od rana, powtarzając że na kolację jest kangur. (tło: Czarek jest australijczyko-angolem. sam do końca nie wie którym bardziej.. :) ) Uśmiechałam się ładnie, zakładając że żartuje, albo że nazywa kangurem jakiś rodzaj przyrządzanego mięcha tak żeby dzieciom posiłek uatrakcyjnić. Tak myślałam do momentu aż wzięłam kawałek do ust. Smakował jak nic czego próbowałam wcześniej. Nie bardzo umiem określić, zwłaszcza że nie do końca mi podchodził ten smak, ale definitywnie kurczak to to nie był. No i Czarek miał ubaw że mu nie wierzyłam.
A ja chyba mam lekkie wyrzuty sumienia że kangura jadłam xD
Sleigh Ride
45 minut temu