Ja nic na to nie poradzę. Ja je kocham bezgranicznie. Gdy kończy się jagodowo-truskawkowy lipiec i sierpień zaczyna mijać się z wrześniem, moja dieta zaczyna się składać z dwóch podstawowych składników: cukinii i bakłażana. Smażę je, grilluję, duszę, wrzucam do sosów i dodaję do makaronów, a przede wszystkim, zapiekam.
Chwilowo więc odkładam na bok warzywa w słodyczach (choć jeszcze jeden wpis będzie), żeby zaprezentować przynajmniej część swoich bakłażanowo-cukiniowych dokonań. Uprzedzam tylko, że porcje podaję niewielkie, bo po pewnym czasie moja rodzina zaczyna mieć dość i przyrządzam te cuda tylko dla siebie.
Skoro wczoraj było ciasto z cukinią, to pójdźmy za ciosem.
Cukinia zapiekana na chrupiąco
Składniki:
- 1 spora cukinia
- 1/2 dużej cebuli
- sól, pieprz
- 1 łyżka posiekanej natki pietruszki
- oliwa z oliwek
- 2 łyżki mocnego koncentratu pomidorowego *
- 1/2 szklanki bułki tartej
- 1/4 szklanki tartego, żółtego sera **
- 1 ząbek czosnku
- tłuszcz do smażenia ***
Wykonanie:
Cukinię kroję na dość cienkie plastry, drobno siekam cebulę. Pokrojone warzywa wrzucam na zimny tłuszcz i duszę, aż cukinia zrobi się całkiem wiotka i lekko szklista. Ostatnio widziałam bardzo podobny przepis u Buddy'ego Valastro, tyle, że on zamiast cukinię usmażyć, trzymał ją w soli. Spróbowałam, ale jakoś mi nie odpowiada. Zamiast świeżego smaku warzyw, wychodzi wtedy coś w rodzaju kiszonki. Wybór pozostawiam temu, kto gotuje.
Wyłączam ogień, przerzucam warzywa z patelni do naczynia żaroodpornego i mieszam z koncentratem pomidorowym. Na sos z cukinii wrzucam wyciśnięty czosnek, natkę pietruszki, ser i bułkę tartą. Nie smażę tego, chodzi tylko o to, żeby bułka skleiła się z resztą składników i wchłonęła tłuszcz i smak ze smażonej cukinii.
Taką bułkę wykładam na cukinię i zapiekam około 20 minut w temperaturze 200 stopni.
* Najlepsze jest pesto z suszonych pomidorów, ale nie zawsze da się dostać
** Oczywiście, najlepszy będzie parmezan, ale zasadniczo nie stać mnie na kupowanie go w olbrzymich ilościach, więc używam takiego, jaki akurat zalega mi w lodówce. Mozzarella też się nada, ale wtedy już chrupiąco nie będzie na pewno. Osobiście wcale mi to nie przeszkadza, i tak polewam kruszonkę sosem z warzyw :)
*** U mnie, oczywiście, olej słonecznikowy
S m a c z n e g o !