Markę Nuxe i jej słynny, kultowy olejek to chyba wszyscy znają albo kojarzą. Osobiście od dawna był na mojej liście i dzięki kalendarzowi adwentowemu od Pure Beauty mogłam cieszyć się jego obecnością w moim domu. Prócz olejku znalazłam śliczną kosmetyczką wykonaną z lnu, która przyda się na wyjazdy ale dziś chciałabym skupić się właśnie tylko i wyłącznie na olejku i czy warto było czekać na niego tyle. Zapraszam więc na recenzję suchego olejku Nuxe Huile Prodigieuse.
"Huile Prodigieuse® od Nuxe to nie tylko uwodzicielska przyjemność stosowania ale także efektywność i innowacja potwierdzone nowymi testami. Stosowany na:
- twarz, działa jak antyoksydacyjna tarcza, chroni skórę przez szkodliwym działaniem wolnych rodników i czynników zewnętrznych,
- ciało, ujędrnia i redukuje widoczność rozstępów,
- włosy, poprawia ogólną kondycję włosów, co zostało potwierdzone przez profesjonalistów - fryzjerów i stylistów.
Formułę olejku uzupełniono o nowy składnik: olejek Tsubakio wyjątkowych właściwościach odżywczych i przeciwstarzeniowych. Jednak pewne cechy i właściwości ukochanego przez kobiety na całym świecie produktu na zawsze pozostaną niezmienne:
- ta sama naturalność - 98.1% składników pochodzenia naturalnego – bez parabenów, olejów mineralnych, składników pochodzenia zwierzęcego (poza składnikami pochodzącymi od pszczół)
- wciąż ta sama zmysłowość - dzięki unikalnej formule suchego olejku,
- te same emocje - ponieważ zapach to najsilniejszy nośnik wspomnień, cudowna i charakterystyczna nuta zapachowa pozostała"
Pozdrawiam,