Mija już prawie 10-ąty miesiąc odkąd zostałam mamą i odkąd na wszytsko brakuje mi czasu. Wszystko inne poszło na bok, na szczęście bloga staram się wieczorami lub nocami doglądać. Dzisiejszy post będzie dotyczył między innymi lakieru monohybrydowego, który ma mi jeszcze bardziej skrócić czas wykonania manicure. Dla mnie świetna forma, szybka i mega wygodna. Jeśli jesteście zainteresowani nowym nabytkiem, to zapraszam do dalszej części.
Zacznę może od lampy, którą dostałam w zestawie. Lampa Ronney z serii Nina to typowy mostek ale troszkę mniejszy gabarytowo. Zasilana na kabelek USB, który można odłączyć od kostki i podłączyć do komputera. Lampa o mocy 9W, posiada trzy diody i jeden główny włącznik, który po upływie 60 sek. automatycznie się wyłącza.
Lakiery monohybrydowe są świetnym ułatwieniem dla osób zabieganych, pracujący, po prostu nie mających czasu. Miałam już okazję je poznać ale z marką lakierów Peggy Sage spotykam się po raz pierwszy. Wspomnę dla osób, które jeszcze nie wiedzą, że lakier monohybrydowy łączy w sobie bazę, kolor oraz top. Takie 3w1.
Jeśli chodzi o działanie, to mam mieszane uczucia. No bo utwardza wszystkie żele, hybrydy ale "zabieg 60-sekundowy" trzeba powtarzać kilka razy. Niestety nie mieszczą się pod nią moje wszystkie paluchy, przez co musiałam " malować je na raty".
Lakier, który otrzymałam jest dość masywny. Jego pojemność to 10 ml, które mamy zużyć w ciągu pół roku od otwarcia. Bardzo niespotykany pędzelek. Trzonek dość długi ale o krótkim przypominający rozłożoną kaczą, żabią stópką. Dla mojego kształtu paznokci jest idealny. Fajnie rozprowadza lakier przy brzegach paznokcia, nie zalewając go. Lakier nie smuży, nie kurczy się podczas utwardzania a jego konsystencja jest odpowiednia. Jego kolor nosi nazwę "Millenium Red"- to piękna czerwień, bardzo soczysta, świeża, taka jeszcze niedojrzała z małymi akcentami pomarańczy. Dwie warstwy dają idealny efekt, pięknie pomalowanych pazurek.
Poniżej możecie zobaczyć mój manicure, troszkę już świąteczny, a co tam, spadł śnieg to i czas na Mikołaja ;)
Podsumowując. Lakier od Peggy Sage jak najbardziej przypadł w moje gusta paznokciowo-hybrydowe. Szybko sprawa, rach, ciach i pazurki są. Kolor kobiecy, trwały, butelka również elegancka i wpadająca w oko. Lubię taki obrót sytuacji, jasno i konkretnie, choć tu cenowo, może już niekoniecznie. Za owy lakier musimy zapłacić ok. 40 zł. Ale biorąc pod uwagę zakup bazy, topu oddzielnie, to wychodzi jeszcze drożej. W każdym razie warto mieć taki "samodzielny" lakier. Natomiast co do lampy, no to powiem tak a raczej napiszę. Nina świetnie się sprawdzi w podróży. Jest malutka, zgrabna i różowiutka. Z chęcią będzie lądowała u mnie w walizce na naszych eskapadach. Natomiast do użytku domowego, jest ona troszkę dla mnie za słaba w sensie za krótka, przez co wydłuża mi czas pracy, którego i tak praktycznie nie mam. Cena lampy ok.20 zł
Znacie, lubicie lakiery monohybrydowe? Co sądzicie o mostkach?
Pozdrawiam,