Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marissa Meyer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Marissa Meyer. Pokaż wszystkie posty

Saga księżycowa. Scarlet - Marissa Meyer

2.5.14


Autor: Marissa Meyer
Tytuł: Saga księżycowa. Scarlet
Tytuł oryginału: Scarlet
Tom: 2
Liczba stron: 494
Wydawnictwo: Egmont






Po wielkim sukcesie opowieści o Kopciuszku, Marissa Meyer postawiła tym razem na historię Czerwonego Kapturka. Jeżeli jednak myślicie, że w tej części spotkacie się z dobrze znaną, grzeczną dziewczynką z koszyczkiem, która zgodnie z poleceniem mknie do domu chorej babci, to czeka Was zaskoczenie. Tak jak w tomie pierwszym, tak też tutaj, autorka wychodzi poza utarte schematy i przedstawia nam zupełnie nową, równie zaskakującą wersję znanej historii.

W drugiej części Sagi księżycowej obok Cinder, pojawia się druga główna bohaterka - Scarlet. Dziewczynie cyborg zgodnie z planem udaje się uciec z więzienia. W drodze dołącza do niej skazany kadet sił powietrznych - Carswell Thorne. Razem wyruszają ku Francji, gdzie planują znaleźć kobietę, która w przeszłości mogła mieć związek z ucieczką Cinder z Luny. Tymczasem nasz Czerwony Kapturek - Scarlet Benoit - wiodący do tej pory spokojne życie na farmie, za wszelką cenę pragnie odnaleźć zagubioną babcię. Na jej drodze staje Wilk, zdający się znać miejsce pobytu poszukiwanej. Tych dwoje połączy wiele, ale też wiele będzie dzielić. Dodając do tego problem królowej Levany powstanie mieszanka, z którą tylko Marissa Meyer mogła sobie poradzić.

Jak mogliście już czytać w mojej recenzji Cinder, Saga księżycowa zawładnęła moim sercem. Zarówno stworzony przez autorkę świat, bohaterowie, jak i sama akcja zapisały się głęboko w mojej pamięci, dlatego więc niecierpliwie czekałam na okazję, by móc w końcu zapoznać się z drugą częścią. Kiedy już rozpoczęłam czytanie, zdałam sobie sprawia, że będzie to zupełnie inna przygoda. Nie tylko z oczywistego powodu skupienia się na losach innej bohaterki. Przesądziło o tym kilka innych czynników. Jednym z nich jest świat przedstawiony. W Scarlet odchodzimy od zdziesiątkowanego przez zarazę Nowego Pekinu, by udać się do Francji. Nie zostajemy tam jednak w jednym miejscu. Całość bowiem to jedna wielka podróż, zarówno Cinder, jak i Scarlet. Autorka z pewnością tak zaplanowała akcję książki, aby nawiązać do wędrówki Czerwonego Kapturka, jednak nie zmienia to faktu, że właśnie chyba przez to podróżowanie uleciał gdzieś klimat pierwszej części.

Muszę przyznać, że brakowało mi Cinder. Autorka poświęciła jej kilka rozdziałów, ale jak dla mnie było to zdecydowanie za mało. To nie tak, że nie polubiłam Scarlet. Zarówno ona, jak i Wilk zostali wykreowani naprawdę w doskonały sposób. Byli dokładnie tacy, jacy być powinni - zachowujący cechy baśniowych pierwowzorów, ale też odznaczający się indywidualizmem. Naprawdę ich polubiłam, ale jednak to nie to samo, co Cinder i Kai. To tamtą dwójkę pokochałam, to im kibicowałam. Dlatego właśnie te kilka rozdziałów z ich udziałem wydawało mi się tak szczątkową ilością.

Muszę docenić autorkę za precyzyjnie zaplanowaną akcję. Lubię to wrażenie przy końcu lektury, kiedy zdaję sobie sprawę, że twórca doskonale wiedział, co pisze i miał całość już z góry zobrazowaną w głowie. Marissa Meyer zalicza się do tych twórców, a fakt przemyślenia całości świetnie widać w drugiej części jej sagi. Autorka bardzo zgrabnie pokierowała akcją, tak aby doprowadzić do spotkania naszych dwóch bohaterek. Jeżeli chodzi o samo nawiązanie do Czerwonego Kapturka, to tak jak i w przypadku Cinder, pani Meyer świetnie sobie poradziła. Zaczerpnęła w wielu momentach ze znanej opowieści, ale też dodała własne szczegóły, a całość umieściła w antyutopijnym klimacie. Takie połączenie naprawdę bardzo przypada mi do gustu. Samą baśń o Czerwonym Kapturku nie darzę taką sympatią, jak tę o Kopciuszku, może więc dlatego nie pokochałam Scarlet, tak jak Cinder. To była naprawdę świetna książka, ale moje serce będzie należeć do jej poprzedniczki.

Przed przeczytaniem Scarlet miałam małe obawy, bo każdy z nas wie, jak to z kontynuacjami bywa. Choć druga część Sagi księżycowej umiliła mi czas i pozwoliła na powrót do znanego świata, to jednak zabrakło mi klimatu, Nowego Pekinu i głównej bohaterki z części pierwszej. Mimo wszystko, nie mogłabym bardziej złorzeczyć na Scarlet. Głęboko wierzę, że w tomie trzecim powróci magia Cinder. Wam gorąco polecam całość! Tę serię naprawdę warto poznać!

Moja ocena: 8/10, 5/6


Książka zaliczana do wyzwania


Read more ...

Saga księżycowa Cinder - Marissa Meyer

11.1.14


Autor: Marissa Meyer
Tytuł: Saga księżycowa Cinder
Tytuł oryginału: Cinder
Liczba stron: 437
Wydawnictwo: Egmont







Każdy z nas kojarzy chyba Kopciuszka. Sama w dzieciństwie wprost go ubóstwiałam. Opowieść o tej niezwykłej dziewczynie doczekała się wielu ponownych adaptacji, bardziej lub mniej uwspółcześnionych, gorszych lub lepszych. Odnowienia tej historii podjęła się także Marissa Meyer i trzeba przyznać, że wyszło jej to naprawdę genialnie.

Cinder w wieku jedenastu lat miała poważny wypadek. Jej nogi i ręki nie dało się uratować, dlatego zastąpiono je sztucznymi. Teraz, jako cyborg żyje wraz z macochą i dwiema przyrodnimi siostrami w Nowym Pekinie, zdziesiątkowanym przez epidemię. Dodatkowo pracuje jako mechanik, a za przyjaciela ma pewnego sympatycznego androida. Kiedy na stoisku, gdzie świadczy swoje usługi, pojawia się książę Kai, rozpoczyna się seria zdarzeń, które diametralnie zmienią jej życie. Dziewczyna dowie się wielu rzeczy o swojej przeszłości, znajdzie miłość i będzie musiała podjąć decyzję, która zaważy na życiu wielu osób.

Ostatnio jestem dość krytyczna, jeżeli chodzi o fantastykę. Z wyjątkiem Harry'ego Potter'a w ostatnim czasie spotykałam się jedynie z rozczarowaniami w tym gatunku. Dlatego właśnie obawiałam się Cinder. Biorąc pod uwagę wszystkie pozytywne recenzje, naprawdę nie chciałam kolejny raz się zawieść. Moje obawy szybko się jednak skończyły, a zastąpił je zachwyt nad tą pozycją. Jak każdy z Was wie, bardzo trudno jest stworzyć coś niepowtarzalnego i niespotykanego do tej pory, ale pani Meyer, jak najbardziej się to udało. Temat baśni, choć już poruszany, nie jest jeszcze w literaturze dość powszechny. Wykorzystanie Kopciuszka było dla mnie zabiegiem genialnym, bo jak już wspomniałam, uwielbiam tę baśń. Nie dostajemy tu jednak znanej opowieści w nowym wydaniu, bowiem pojawia się wiele różnic, ale sam przekaz jest taki sam - nie ważne, jak wyglądasz, ważne co masz w sobie.

Autorka akcję książki umieściła w zdziesiątkowanym przez zarazę Nowym Pekinie. Muszę przyznać, że właśnie ten fakt wprawił mnie w największe obawy. Nie chciałam kolejnej takiej samej antyutopii, gdzie ludność walczy o życie, a pewna dziewczyna musi ich wszystkich uratować. W jakimś stopniu ten schemat jest i tutaj, ale tak naprawdę na pierwszy plan wychodzą inne rzeczy. Pani Meyer dała swojej wyobraźni olbrzymie pole do popisu. Stworzyła z Kopciuszka coś zupełnie nowego, porywającego i wzruszającego, równie bardzo, jak pierwowzór. O tym ,,nowym" świecie czyta się zdumiewająco dobrze, a umieszczenie akcji w przyszłości wprowadza pewnego rodzaju niepewność, a tym samym magiczny, baśniowy klimat. Autorka nie nudzi swoimi wizjami, opowiada w sposób tak zajmujący, że naprawdę nie sposób się oderwać. Można co prawda zarzucić jej schematyczność, ale przy genialnej reszcie, naprawdę dało się nie zwracać na nią uwagi. W Cinder od początku do końca towarzyszyło mi uczucie z dzieciństwa, kiedy to poznawałam kolejne baśnie i zachwycałam się nimi. Choć w innym przypadku znalazłabym pewnie więcej błędów, tutaj pozwoliłam się w pełni zaczarować historii.

Przedstawienie bohaterów również nie pozostawia nic do życzenia. Główna bohaterka - Cinder - nie ma łatwego życia. Po wypadku w dzieciństwie stała się cyborgiem, pracuje jako mechanik i jest lekceważona przez domowników. Wszystko to sprawia, że zaczynamy jej współczuć równie bardzo, co Kopciuszkowi. Nie tylko jednak z tych powodów dało się ją polubić. Sarkastyczne poczucie humoru, walka o przyjaciół i przetrwanie to kolejne rzeczy, które wzbudziły moją sympatię do niej. Kaia również polubiłam. Nie był typowym przedstawicielem łamacza serc, choć złamał ich wiele, a to, że był rozdarty miedzy krajem, a własnymi pragnieniami sprawiło, że stał się bardziej prawdziwy. Muszę wspomnieć jeszcze o jednej osobie, choć osobą tak naprawdę nie można jej nazwać. Chodzi mi mianowicie o android Iko. Naprawdę nie dało się jej nie lubić. Taki kochany stworek z niej był, że każda scena z jej udziałem wywoływała ogromny uśmiech na mojej twarzy.

Saga księżycowa. Cinder to debiutancka książka Marissy Meyer, otwierająca baśniową sagę osadzoną w futurystycznym świcie. Pierwsza część ogromnie przypadła mi do gustu, może ze względu na to, że tak bardzo uwielbiałam Kopciuszka. Choć zakończenie szczególnie mnie nie zaskoczyło, to jednak pozostawiło niedosyt, dlatego z ogromną chęcią przeczytam Scarlet, aby zobaczyć, czym tam autorka postanowiła nas uraczyć. Jeżeli jeszcze nie czytaliście Cinder nie traćcie czasu i pozwólcie porwać się do tego magicznego świata!

Moja ocena: 9/10, 5+/6

Książka zaliczana do wyzwań:

Read more ...