Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 stycznia 2016

"Cud, miód, malina" - malinowe masełko do torebki...



Witajcie



Balneokosmetyki Malinowy Zdrój rozpieszczają nas produktami ekologicznymi zarówno do cery problemowej (RECENZJA, RECENZJA), jak również wspaniałą linią Wellness&SPA o zapachu leśnych malin i jeżyn (RECENZJA). To kosmetyki, które warto poznać i docenić, bowiem pokochać można je niemal natychmiast.

Dzisiaj chciałam opowiedzieć o kolejnym z produktów, które miałam przyjemność poznać, a które otrzymałam w ramach świątecznej niespodzianki. Minęło już sporo czasu, więc najwyższa pora przedstawić recenzję. Dzisiaj będzie mowa o Malinowym Masełku do ciała z serii Wellness&SPA Balneokosmetyki Malinowy Zdrój. U mnie wersja mniejsza (tzw. do torebki) z edycji limitowanej. 



Malinowe Masło do ciała zamknięte jest w poręcznym i wygodnym plastikowym pudełeczku z czarną nakrętką. Ma pojemność 50 ml – jest więc na tyle małe by nie zajmować wiele miejsca w torebce (u mnie zawsze wypchanej po brzegi) i na tyle duże, by rozkoszować się jego efektami i zapachem przez kilka tygodni.

Pudełeczko jest przezroczyste, od razu widzimy więc przyjemny kolor masełka, a nakrętka – jak wszystkie kosmetyki z serii Wellness&SPA elegancka, z ładnym i widocznym opisem, który na pewno przyciąga wzrok. Dokładny opis znajdziemy na etykietce przyklejonej od spodu opakowania. Masełko zabezpieczone jest dodatkowo folią – mamy więc gwarancję sterylności kosmetyku. 



Po rozdarciu/zdjęciu folii pierwsze, co nas zaczaruje to zapach. Tak jak wspominałam już kiedyś opisując peeling, tak i tutaj nuty zapachowe są wręcz nieznośnie apetyczne, aż mamy ochotę na jedzenie, co oczywiście dobrym pomysłem nie jest. Zapach jest czysty, prawdziwy, nieprzekłamany chemicznymi ulepszaczami. To malinowy sorbet w najczystszej postaci. Aromat dojrzałych malin pachnących latem i słońcem. Można użyć niesamowicie trafnego określenia – ‘cud, miód, malina!’, i tutaj to ciekawa i idealnie dopasowana gra słów…



Masełko ma kolor jasnego różu i konsystencję typową dla tego typu kosmetyków, zwartą i wygodną do aplikacji. Jednocześnie jest jednak bardzo delikatne, co odczuwamy już w momencie wcierania w skórę. Bardzo dobrze się rozprowadza, niczym delikatny balsam, idealnie wchłania nawilżając nawet najbardziej suchą skórę. Nie pozostawia tłustego filmu (wcale nie jest tłuste), nie wyświeca skóry, nadaje jej jednak satynowej gładkości. 



Skóra staje się miękka i delikatna, satynowa, a nawet leciutko zmatowiona (chyba że moja, bardzo sucha) tak reaguje. Tym samym często mi się zdarzało wykorzystywać masełko jako balsam do rąk, raz dla nadania im nawilżenia, a dwa dla miłego i przyjemnego zapachu, który długo pozostaje na skórze. Może również być stosowane do ust, sama jednak wolę w tym celu stosować sztyfty (ale to moje indywidualne dziwactwo).



Moja skóra mimo iż bardzo sucha bardzo polubiła to masełko (a naprawdę często mi się to nie zdarza, dlatego preferuję lekkie emulsje i balsamy). Zauważyłam dobre nawilżenie i wygładzenie. Nie miałam problemów z podrażnieniem, mogę więc śmiało polecać produkt nawet osobom o skórze skłonnej do alergii. 

Podsumowując jest to kosmetyk godny polecenia. Przynosi wspaniałe rezultaty, urzekająco pachnie, a ponadto jest to kosmetyk naturalny, co z pewnością warte jest starannego podkreślania. Dla wszystkich wielbicieli jakości, jest to przyjemna alternatywa i masło warte Waszej uwagi. Moim zdaniem jeden z lepszych kosmetyków tego typu dostępnych na rynku. 



Od producenta:


EKO Formuła 0% parabenów, sles, silikonów, sztucznych barwników, ftalanów, olejów mineralnych i pochodnych ropy naftowej
Świetnie nadaje się do pielęgnacji ust i dłoni, intensywnie i długotrwale nawilża. Letni malinowy zapach pobudzi Twoje zmysły! Idealne do torebki, będziesz mogła mieć je zawsze przy sobie.

Balneokosmetyk na bazie najsilniejszej na świecie leczniczej wody siarczkowej, masła Shea, wyciągów z alg, olejów: arganowego, avocado i macadamia.



 Masełko silnie, długotrwale nawilża i odżywia, wygładzając skórę dłoni oraz ust. Dzięki dużej zawartości masła Shea, oleju avocado i macadamia łagodzi i delikatnie natłuszcza. Lecznicza woda siarczkowa, wyciągi z alg i olej arganowy ujędrniają i uelastyczniają skórę, wzmacniając jej barierę ochronną. Produkt nie zawiera żadnych barwników, kolor uzyskiwany jest z 100% naturalnego soku owocowego, dlatego kolorystyka masła może być zróżnicowana.



Substancje aktywne:
- Najsilniejsza na świecie woda siarczkowa – bardzo silnie zmineralizowana woda lecznicza o wyjątkowo wysokiej zawartości bioaktywnej siarki oraz innych mikro i makroelementów takich jaki: sód, wapń, magnez, potas, chlor, brom, jod.
 - Masło Shea ECOCERT – zmiękcza, natłuszcza, wygładza, łagodzi  podrażnioną powierzchnię skóry, chroni przed czynnikami zewnętrznymi.
- Olej arganowy – działa "ANTI-AGING", odmładza, wzmacnia i regeneruje.



- Olej avocado ECOCERT – intensywnie nawilża i odżywia skórę, zabezpiecza przed wysuszeniem i złuszczaniem się oraz zapewnia skórze gładkość i miękkość, wspomaga procesy naturalnej regeneracji naskórka.
- Wyciąg z alg brązowych i czerwonych – nawilżają, odżywiają i poprawiają ukrwienie, modelują, działają antycellulitowo i ujędrniająco.
- Olej makadamia – wygładza, uelastycznia, hamuje starzenie się skóry chroniąc lipidy ścian komórkowych przed działaniem wolnych rodników.
Dla uzyskania najlepszych efektów stosować razem z innymi preparatami z serii Wellness&SPA.



Pojemność: 50 ml/Cena 18,00 zł
Pojemność: 230 ml/53,00 zł

Więcej szczegółów: http://www.balneokosmetyki.pl/


Znacie już Balneokosmetyki Malinowy Zdrój?
Jakie są Wasze ulubione masełka do ciała?
Zapraszam do rozmowy...

piątek, 18 grudnia 2015

Magia błota... czyli Mask Miracle Noir Premier





Witajcie

I tak mój blog skończył roczek i rozpoczął kolejny, a ja świętowałam swoje imieniny w gronie kameralnym, tak jak najbardziej lubię. Statystyk i innych podsumowujących notatek nie robię, moim zdaniem ważny jest stały rozwój, a liczby (chociaż uwielbiam) wszyscy widzicie. Jedyne co chciałabym podkreślić, to podziękowanie – dla Was wszystkich, którzy do mnie zaglądacie i piszecie komentarze. To dla mnie ma znaczenie. Dziękuję więc Wam za stałą obecność.

Dzisiaj jednak notatka będzie specjalna, bowiem na moim blogu gości marka ze wszech miar luksusowa i specjalna. Podobnie kosmetyk, który chcę Wam zarekomendować jest niezwyczajny – jest to bowiem produkt flagowy marki, doskonałość rozpoznawalna na całym świecie i jedyna w swoim rodzaju: Mask Miracle Noir – czarna maska marki Premier (ukłoniki mile widziane). 



Marka Premier oferuje kosmetyki luksusowe oparte na minerałach z Morza Martwego.  Oferuje ponad 150 różnych produktów kosmetycznych, które nie uczulają i są testowane dermatologicznie lecz nie na zwierzętach. Rokrocznie zdobywa światowe nagrody na Międzynarodowych Targach Kosmetycznych za najwyższą jakość i skuteczność produktów, a także za procesy technologiczne uwzględniające ochronę środowiska. To kosmetyki luksusowe, których używanie to prawdziwa rozkosz, a także niezwykła przyjemność.

Mask Miracle Noir zachwyca już samym opakowaniem, które niewątpliwie wskazuje klasę produktu i jego ekskluzywność. Ze srebrnego dość dużego kartonowego pudełeczka wyjmujemy bowiem słoiczek w kształcie kuli, która zachwyca oryginalnością i wykonaniem. W dwudzielnej nakrętce, w której wszystko odbija się jak w lustrze widzimy zarówno swój zachwyt jak i ciekawość. Sama zostałam oczarowana i przyznam się Wam bez bicia, że widząc takie opakowanie można się zakochać.



Moja słabość do opakowań jest Wam wszystkim dobrze znana, a tutaj – jak same widzicie, jest o czym pisać i się  zachwycać, bowiem tak bajecznych opakowań na pewno nie widuje się zbyt często. Sama wierzę w hipnotyczną moc przyciągania – i ten kosmetyk na milion procent do takich należy. Jest po prostu piękny, a jako kobieta w pełni tego słowa znaczeniu ogromnie kocham otaczać się luksusem.

Odkręcając górną część nakrętki znajdujemy w środku czarny bloczek do złudzenia przypominający płytkę metalu, jest to jednak czarny blok błota w postaci stałej. Zdejmując kolejną część nakrętki odkrywamy maskę – czyli czarne błoto z Morza Martwego. Jak się nazywa, tak wygląda, jak ciemnoszare błotko, które kryje w sobie tajemnicę.



Przyznam, że do tej pory nie przepadałam za tego typu kosmetykami, ale jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z maską tak prestiżowej marki. Moja ciekawość była ogromna, dlatego po przeczytaniu dokładnej instrukcji postanowiłam sobie zrobić weekend piękności. I tak odkryłam cud błota i doskonałość, o której nie sposób pisać bez używania górnolotnie brzmiących słów.

Maska ma konsystencję lekko uwodnionego błota, nakłada się ją wygodnie i precyzyjnie, tym bardziej, że do opakowania dołączona jest specjalna szpatułka. Kosmetyk ma silny mentolowy zapach, co ma działanie aromaterapeutyczne, a jednocześnie wpływa na przyjemność aplikacji. Maską pokrywa się twarz, co oczywiście sprawia, że wyglądamy dość zabawnie, albo przerażająco – na pewno nie jest to wspaniały widok i sama zawsze tego typu zabiegi wykonuję zamknięta w łazience, nie strasząc chłopaków swoimi zabiegami i wyglądem. 



Maskę należy delikatnie wmasować w twarz, kolistymi ruchami dokonujemy tego zabiegu szybciutko i wygodnie. Maska na twarzy delikatnie zasycha, czujemy jej działanie już po kilku minutach, jednak nic nas nie szczypie czy nadmiernie nie ciągnie, nie ma dyskomfortu związanego z używaniem kosmetyku. Maska jest hipoalergiczna, nie robiłam więc testów próbnych i okazało się, że słowa producenta są w pełni prawdą. Moja bardzo sucha i wrażliwa cera to nie problem i maska idealnie do niej pasuje.

Maskę trzymałam na twarzy dziesięć minut, po czym przystąpiłam do jej ściągania. I tutaj zaczyna się prawdziwa zabawa, a jednocześnie eksperyment fizyczny. Bowiem do ściągania maski służy ów ciekawy i wcześniej znaleziony stały czarny blok błota. Bloczek ten owijamy w chusteczkę higieniczną i zbliżamy do twarzy. 



Przeciągając wzdłuż (czy wszerz, jak kto chce) odciągamy wcześniej nałożoną i już podeschniętą maskę z twarzy. Błotko schodzi idealnie, normalnie przyklejając się do chusteczki  i pozostawiając twarz idealnie czystą. TUTAJ FILM INSTRUKTAŻOWY.
Po zdjęciu całego błotka na skórze pozostaje nam delikatna, lekko śliska, tłustawa warstwa, która umożliwia masaż twarzy w celu całkowitego wchłonięcia kosmetyku. Resztki zmywamy mleczkiem, tonikiem lub wodą. A chusteczkę - wyrzucamy.

I co odkrywamy – promienistą, wygładzoną, pięknie ściągniętą cerę, bez uczucia jakiegokolwiek nadmiernego ciągnięcia czy zaczerwienienia. Skóra wygląda jak po użyciu bardzo dobrego fluidu rozświetlająco-liftnigującego. Efekt jest zdumiewający i niesamowity, po prostu trudno uwierzyć w to co widzimy. A przyglądałam się bardzo, bardzo dokładnie...



Skóra staje się miękka, elastyczna, rozświetlona, a my odkrywamy na nowo swoją urodę. Gdybym nie miała okazji spróbować jej na sobie nigdy nie uwierzyłabym, że ze zmęczonej, suchej i poszarzałej twarzy można w tak łatwy sposób wydobyć blask i promienność zdrowej cery. Pory stają niewidoczne, znikają worki pod oczami – jednym słowem odejmujemy sobie lat i to tak całkiem sporo.

Maseczkę stosujemy raz na dwa miesiące, taki jest czas pomiędzy kolejnymi zabiegami, dlatego warto tak zaplanować, aby jej działanie uprzyjemniło nam ważne wydarzenie lub wcześniej zaplanowane wielkie wyjście. Sama nie mam nic w planach, ale kto wie, co szykuje życie. Na pewno na kolejne spotkanie z maseczką będę oczekiwać z niecierpliwością patrząc jak piękne opakowanie ozdabia moją szklaną, łazienkową gablotkę. 



Możecie sobie pomyśleć – magiczny kosmetyk, a ja tak właśnie o nim piszę. Dla mnie prawdziwy czarodziejski eliksir, którego użycie w sposób bardzo widoczny wpływa na skórę. Zachwyt to nawet zbyt mało, bowiem efekty są zdumiewające. Mask Miracle Noir to rewelacja, kosmetyk genialny, który polecam wszystkim kobietom. Dzięki takiej maseczce na zawsze możemy zapomnieć o zmęczonej cerze i żadne wielkie wyjście nie będzie dla nas problemem.

Od teraz doskonałość to synonim Mask Miracle Noir. Marka Dead Sea Premier po raz kolejny udowodniła mi, że luksus to piękny wygląd. Profesjonalizm kosmetyków godny miana kosmetycznej rewolucji. Polecam i szczerze uwielbiam. „Maska Kleopatry” to także Maska Marty. 



Od producenta:


Mask Miracle Noir – Czarna maska z czarnym blokiem

Sztandarowy i najbardziej znany, o światowej renomie produkt firmy znany również pod nazwą „maska Kleopatry”.
Unikalna na wszystkie sposoby. Maska zawiera antyutleniacze, które pozostawią twoją skórę młodszą niż kiedykolwiek. Skóra stanie się młodsza, gładka i jaśniejsza po pierwszym użyciu.  Idealna na wielkie wyjścia i zrobienie wrażenia!!!



Działanie maski jest aktywne 8 godzin po zastosowaniu. Odstęp przynajmniej 60 godzin musi być zachowany między każdym użyciem. Maska polecana jest dla każdej skóry z wyjątkiem trądzikowej.
Nie stosuj maski na poirytowaną skórę z otwartymi krostami albo trądzikiem. Maska odżywia naskórek podczas gdy równocześnie odbudowuje komórki.
Maska składa się z dwóch części:
1. błota w słoju szklanym 
2. i  stałego czarnego bloku błota w słoju na pokrywie. 
Blok jest kruchy (w wypadku twardego uderzenia). Jeżeli  się złamie na części, nie używać!!!



Sposób użycia:
1. Nałóż błoto ze słoika na czystą, suchą skórę twarzy i łagodnie wmasuj miękkimi kolistymi ruchami. Trzymaj dalej do 5 do 10 minut. Unikaj okolic oczu.
2. Zbliż stały czarny blok błota (owinięty w jedna cieniutka warstwę chusteczki do nosa) do twojej twarzy. Przeciągaj nim wzdłuż  twarzy i to powoli odciągnie czarne błoto. Po usunięciu błota pozostanie lekka oleista warstwa na twarzy, wyczyść ją mleczkiem i wacikiem.
3. Na koniec umyj twarz i delikatnie poklepuj do sucha.

Pamiętaj: by czarny blok  pozostawić czysty do następnego użycia,  trzeba zawinąć  go w papierowy ręcznik, który możesz  zmienić po usunięciu maski. Wyrzuć zużyty papierowy ręcznik.
Pojemność: 60 ml/Cena: 180,00 zł



Premier jest Izraelską firmą produkującą kosmetyki z Morza Martwego. Są to kosmetyki które działają już od pierwszego razu ich użycia.
Premier jest nazywany cudem Morza Martwego a nasi klienci to potwierdzają.
Magiczny Premier jest jedynym dystrybutorem w Polsce.



I jak się Wam podoba magiczne błotko?
A może znacie już produkty marki Premier?
Zapraszam do rozmowy...

piątek, 20 listopada 2015

Białe i czarne - luksus od Pevonia...




Witajcie

Ostatnio troszkę mnie mniej w świecie blogów, wybaczcie mi moją eteryczność, ale ciałem i duchem jestem w mojej nowej kuchni, która zaczyna już przypominać pomieszczenie użytkowe, a nie gruzowisko po wybuchu bomby J Mam nadzieję, że efekty będą już wkrótce zadowalające…

Wracając jednak do kosmetycznych odkryć, chciałam Wam dzisiaj przedstawić kolejne fantastyczne kosmetyki marki, którą kocham od pierwszego kontaktu. Mowa o marce Pevonia goszczącej na moim blogu już po raz kolejny. Zawsze jednak piszę o niej z owym zachwytem, który pojawia się przy kontakcie z kosmetykami luksusowymi i magicznymi. Takie są – i to nie jest wcale i jedynie hiperbola słowna.



Przedstawię Wam dzisiaj dwa produkty, a mianowicie peeling do ciała z woskiem jojoba Ligne Nymphea Pevonia Botanica oraz ujędrniająco-rozświetlający balsam do ciała Pevonia Lumafirm. Białe i czarne (jak widzicie na zdjęciach) musi i tworzy duet doskonały. Tym bardziej, że kosmetyki są dobrane zarówno do mojej skóry, jak i idealnie skomponowane pod względem zapachowym.

Muszę Wam od razu powiedzieć, że zapach tych kosmetyków, jako mieszanka kremowej świeżości i czystej zmysłowości ogromnie przypadła do gustu nie tylko mnie, ale i mojemu synowi. Trudno było mi mu odmówić tej rozkoszy, dlatego pozwoliłam mu na spróbowanie tych  kosmetyków (chociaż sama wcale nie byłam takim obrotem sprawy zachwycona).



Peeling do ciała z woskiem jojoba Ligne Nymphea Pevonia Botanica zamknięty jest w białym kartonowym opakowaniu oraz ciekawej i charakterystycznej dla marki tubce, stojącej na przezroczystym korku. Oczywiście kształt, jak i sama buteleczka jest wielce oryginalna, ze skromną szatą graficzną, co nadaje jej wyglądu poważnego i ekskluzywnego. Opakowanie jest solidne i jednocześnie bardzo ładne, a także wygodne w używaniu.

Sam peeling ma konsystencję białego, delikatnego i skoncentrowanego kremu z mnóstwem maleńkich i delikatnych drobinek, które zwykłam nazywać „piaseczkiem”. Dzięki temu kosmetyk działa niezwykle delikatnie, a jednocześnie jest niezwykle skuteczny. Dla mojej skóry właśnie takie bardzo lekkie peelingi są jak najbardziej wskazane, ponieważ moja skóra innych zupełnie nie toleruje. 



Zabieg pielęgnujący jest niezwykle przyjemny zarówno ze względu na przyjemną konsystencję kosmetyku, jego kremową kompozycję jak i zapach, który otula ciało przyjemnym kremowym aromatem z ową cudowną nutką świeżości, działającą pobudzająco i energetyzująco. Skóra staje się jedwabiście gładka, aksamitna, wygładzona i jednocześnie odprężona zabiegiem masażu.

Peeling pozostawia skórę odświeżoną i ujędrnioną, a delikatny zapach utrzymuje się długo, nawet jeśli nie używamy balsamu czy olejku. Mówiąc szczerze, jest to taki peeling, który jest idealny do skóry wrażliwej i delikatnej, a także suchej, bowiem działa jak kompres kojący i nawilżający. Nie pozostawia tłustej, olejkowej powłoki, dlatego można po jego stosowaniu używać dowolnych kosmetyków pielęgnacyjnych, jeśli mamy taką potrzebę.



Kosmetyk jest także bardzo wydajny, co jest bardzo ważną zaletą użytkową. Jego dłuższe stosowanie przynosi nie tylko zachwyt, ale i efekty, które zadowolić powinny nawet najbardziej wymagające skóry. Dla mnie jest fantastycznym peelingiem, który z ogromną przyjemnością zachwalam i polecam.

Drugim z kosmetyków, który chciałam Wam przedstawić jest balsam do ciała o właściwościach ujędrniająco-rozświetlających Firm&Glow z linii Pevonia Lumafirm. Perłowo-czarne, śliczne kartonowe pudełeczko kryje w sobie tubkę o kształcie niezwykłym. Ten oryginalny kształt i jego niezwykłość sprawiają, że kosmetyk nie może zostać nie zauważony czy zapomniany. Przyznajcie sami – opakowanie jest niezwykle intrygujące…



Tubka (albo buteleczka, jak nazwiemy tak będzie dobrze) to ciekawie spłaszczony po bokach prostokąt o kolorze białym stojący na czarnym korku. Opakowanie wykonane jest z twardego tworzywa, dlatego buteleczka nie traci kształtu nawet podczas użytkowania. I zawsze wygląda tak ciekawie i zarazem interesująco.

Opakowanie skrywa balsam do ciała, równie niezwykły jak samo opakowanie. Konsystencja balsamu jest niezwykle delikatna, ale skoncentrowana, stąd niezwykle wydajna. Balsam ma działanie silnie ujędrniające, a jednocześnie nawilżające. Niemal natychmiast wchłania się w skórę nie pozostawiając nieprzyjemnej czy tłustej powłoki. 



Sprawia, że skóra staje się miękka i wygładzona, przyjemna w dotyku. Aksamitna gładkość to bezapelacyjnie fantastyczny efekt, jaki daje nam stosowanie tego kosmetyku. Ponadto skóra staje się ładnie nawilżona i rozświetlona – ale absolutnie nie ma tutaj żadnych drobinek czy brokatów.

Po dłuższym stosowaniu balsamu skóra traci swoją suchość i szorstkość (u mnie stan niemal natarczywie powracający), staje się wyraźnie bardziej elastyczna i gładka, miękka i zdrowsza. Ponadto balsam idealnie koi wszelkie podrażnienia, co także jest ogromną zaletą. Przy suchej i często podrażnionej skórze efekt jest zdumiewająco szybki i zauważalny, co stwierdziłam z niezwykle wielką przyjemnością.



Ponadto nadaje skórze przyjemnego kremowego zapachu, który nie jest natarczywy, co sprawia, że dodatkowo możemy stosować inne ‘pachnące’ kosmetyki, nie powodując mieszania się różnych zapachów (latem to koszmarna mieszanka). Dla mnie jest to zapach nazwany kremowym, delikatny i subtelny, a jednocześnie niezwykle przyjemny.

Jednym słowem balsam Firm&Glow Pevonia Lumafirm to kosmetyk doskonały i przeznaczony do pielęgnacji także skóry o specjalnych potrzebach, czyli wysuszonej, wiotczejącej i delikatnej. Przynosi wspaniałe efekty w postaci przyjemnego ujędrnienia i nawilżenia, jednocześnie ładnie uwypukla nawet delikatną opaleniznę.



Kosmetyki Pevonia są niewątpliwie moją wielką miłością i uwielbiam się nimi rozkoszować, tym bardziej, że idealnie komponują się z moimi wymaganiami i potrzebami. Wachlarz produktów marki jest bardzo szeroki, dlatego każdy na pewno znajdzie w ofercie coś odpowiedniego dla siebie.

Sama mam ogromną przyjemność po raz kolejny się przekonać, że są to kosmetyki nie tylko bardzo dobrej jakości, zawierające fantastyczne naturalne ekstrakty i wyciągi, ale również pięknie pachnące i przynoszące naszej skórze same korzyści, których lista jest niezwykle długa. Polecam Waszej uwadze markę i jej doskonałe produkty. 



Od producenta:


Ligne Nymphea - Spa Body Line – Linia do Ciała
Silky Skin Body Scrub – Peeling do Ciała z woskiem jojoba

GŁÓWNE SKŁADNIKI:
1. Rumianek – łagodzi, regeneruje
2. Szałwia – tonizuje, regeneruje
3. Rozmaryn – odmładza, poprawia krążenie
4. Alantoina – regeneruje, łagodzi
5. Mydlnica – naturalny środek czyszczący i spieniający
6. Wosk Jojoba – wygładzające, niepodrażniające granulki
7. Żel Aloe Vera – ściąga, łagodzi
8. Cytryna – tonizuje, naturalny zapach



WŁAŚCIWOŚCI:
Pierwszy etap skutecznego programu pielęgnacyjnego. Delikatnie i głęboko oczyszcza, usuwa martwe komórki, toksyny, zanieczyszczenia i nagromadzone sebum. Wygładza i zmiękcza suche i łuszczące się rejony skóry, przywracając jej młody wygląd.

KORZYŚCI:
- Zmiękcza i wygładza
- Poprawia krążenie, odżywienie i dotlenienie komórek
- Usuwa zanieczyszczenia i suchość skóry
- Wygładza naskórek



SKŁAD INCI: Water (Aqua),Sodium C14-16 Olefin Sulfonate, Glyceryl Stearate, Carthamus Tinctorius (safflower) Seed Oil, Cocamidopropyl Betaine, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Extract,Saponaria Officinalis Root Extract, Anthemis Nobilis Flower Extract, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Allantoin, Hydroxyethylcellulose, titanium Dioxide, Glycol Stearate, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Hexylene Glycol.


LIGNE Lumafirm® LIFT & GLOW
Linia liftingująco-rozświetlająca
Balsam Lumafirm® ujędrniająco-rozświetlający (Body Moisturizer)   

GŁÓWNE SKŁADNIKI:
1. Sorgo: w niespotykany sposób napina skórę, poprawia jej strukturę oraz redukuje zmarszczki
2. Diacetyl boldyny: zapewnia natychmiastowo promienną i wyrównaną cerę, gwarantuje efekt rozjaśnienia
3. Pantenol: regeneruje, działa odczulająco  i nawilża
4. Kombucza: regeneruje i poprawia kontur twarzy, zwiększa elastyczność i jędrność skóry, przywraca zdrowy wygląd
5. Olejek szafranowy: rewitalizuje i nawilża
6. Tokoferol (witamina E): regeneruje



WŁAŚCIWOŚCI:
Balsam Lumafirm® ujędrniająco-rozświetlający pozostawia na skórze zmysłowy i świeży zapach, jest szybko absorbowany i zapewnia stały efekt regeneracji i odmładzania.
Sorgo: to wyciąg z rośliny zbożowej wywodzącej się z Indii, która stała się popularna na całym świecie. Ten niezwykły składnik znajduje się w słodkim soku pozyskiwanym w wyniku tłoczenia świeżo zebranych łodyg. Sok – przetworzony bez dodatku związków chemicznych – jest najpierw filtrowany, a następnie dekantowany. Na zakończenie zostaje delikatnie podgrzany w celu odparowania wody. W wyniku takich czynności powstaje syrop sorgowy znany z wysokiej zawartości polioli (poliole to polisacharydy powstałe w wyniku naturalnej hydrolizy skrobi roślinnej, łatwo tworzące sieć). Ten słodki sok jest również bogaty w witaminy B2 i C, potas i żelazo.
Jak działają poliole? Po zastosowaniu na skórze – w wyniku reakcji pomiędzy siecią polioli a keratyną zawartą w korneocytach – tworzą film idealnie przylegający, jednolity i nieblokujący porów. Film ten wywołuje efekt napięcia skóry. Badania konsumenckie potwierdzają natychmiastowe efekty już po jednej godzinie od zastosowania. Sprężystość skóry jest wzmocniona na długi czas, a ilość zmarszczek zostaje zredukowana: objętość zmarszczek zostaje zmniejszona o 25,8%, głębokość zmarszczek ulega zredukowaniu o 23,8%, a powierzchnia występowania zmarszczek zmniejsza się o 23,4%.
Diacetyl boldyny: to wyciąg z kory chilijskiego drzewa boldo zawarty w mikroliposomach zwanych mikrosferami. Dzięki naturalnym fosfolipidom z lecytyny sojowej oraz rozmiarom w skali mikro, liposomy te z łatwością przedostają się na odpowiednią głębokość w skórze, wywołując natychmiastowe efekty. Zaawansowana struktura liposomowa działa na trzy sposoby: rozjaśnia cerę regulując proces tworzenia się melaniny poprzez hamowanie tyrozynazy, blokuje receptory stresu zapewniając świeży wygląd cery, a także zwalcza wolne rodniki. Więcej informacji znajduje się w Podręczniku Produktów w opisie Wzmacniacza lumafirm® Freeze-Dried At-Home Intensifier.



Pantenol: D-pantenol to biologicznie aktywna witamina B5. Po nałożeniu z łatwością jest absorbowany przez skórę człowieka. Stosowany do pielęgnacji skóry wrażliwej skłonnej do podrażnień i stanów zapalnych, które natychmiast redukuje. Usuwa dyskomfort skóry zmniejszając uczucie swędzenia i poprawiając nawilżenie. Przyspiesza proces regeneracji skóry i nadaje jej młodego, zdrowego wyglądu.

Kombucza: wywodząca się z Rosji i Chin, była uznawana przez starożytnych za eliksir zapewniający dobre samopoczucie, lepsze zdrowie i dłuższe życie. Pozyskiwana ze słodkiej, czarnej herbaty zostaje poddawana procesowi fermentacji przez dwa typy mikroorganizmów: Saccharomices (drożdże) oraz Acetobacter Xylinum (bakterie kwasu octowego).
Po sfermentowaniu płyn z czarnej herbaty jest naturalnie wzbogacany w mocno oddziałujące witaminy: B1, B2, B3 i B12, jak również w silne połączenie kwasów o właściwościach naprawczych: kwas glukuronowy, kwas mlekowy, kwas usninowy oraz kwas octowy. Badania in vitro potwierdziły, że kombucha działa pobudzająco na aktywność adipocytów. Wzmacnia aktywność komórek tłuszczowych oraz wspiera proces ekspansji komórkowej. Przywraca objętość komórkom poprzez zwiększanie ilości enzymu G3PDH (dehydrogenaza glicerolo-3-fosforanowa)

KORZYŚCI:
- Ujędrnia i wzmacnia
- Wygładza strukturę skóry
- Spowalnia proces starzenia się skóry
- Rozjaśnia i rozświetla
- Odżywia i nawilża
- Wyrównuje koloryt skóry



SKŁAD INCI: Water (Aqua), Caprylic/Capric Triglyceride, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Glycerin, Stearic Acid, Glyceryl Stearate, Tocopheryl Acetate (Vit. E), Sorghum Bicolor Leaf/stem Extract, titanium Dioxide, Polysorbate 20, Polymethyl Methacrylate, Trilaurin, Diacetyl Boldine, Saccharomyces/Xylinum/Black Tea Ferment, Hydrolyzed Soy Protein, Panthenol, Dimethicone, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Carbomer, Sodium Citrate, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Hexylene Glycol.

Pevonia Botanica to ekskluzywna marka produktów pielęgnacyjnych, obecna w prestiżowych ośrodkach Spa na całym świecie. Oferta obejmuje ponad 100 profesjonalnych zabiegów relaksująco-upiększających do twarzy i ciała oraz ponad 250 produktów do pielęgnacji w domu i w Spa. Pevonia zapewnia skuteczną pielęgnację skóry dla kobiet i mężczyzn w każdym wieku.




Macie swoje ukochane marki?
A może znacie produkty Pevonia?
Zapraszam do rozmowy...


niedziela, 15 listopada 2015

Pretty In Pink: Be Brave ORLY - oryginalna ozdoba paznokci...




Witajcie

Wszyscy wiemy, że marka ORLY kojarzona jest głównie z lakierami do paznokci. Oczywiście wachlarz produktów jest o wiele szerszy, o czym już Was informowałam, przedstawiając kremy (recenzja), odżywki (recenzja) i oliwki (recenzja) czy peelingi (wkrótce).

Markę charakteryzuje także profesjonalizm, który zauważyć można nie tylko w jakości produktów, ale także kontaktach z klientami i bardzo miłą współpracą. ORLY podąża za światową modą, sama dyktując wiele trendów, sezonowo przygotowuje nowe linie kolorystyczne, ciekawe, oryginalne i zawsze piękne.



Obecnie (od 1 maja) dostępne będą w sprzedaży dwie nowe linie lakierów, a mianowicie: Mash Up (TUTAJ) oraz Mega Pixel FX (TUTAJ). Czy nie są piękne? Moim zdaniem, jak najbardziej...

Dzisiaj jednak przedstawię Wam jeden z produktów linii specjalnej marki ORLY, a mianowicie lakier Pretty In Pink – Be Brave 40458. Jest to kolekcja, z której 20% zysków firma przeznaczyła na misję Cancer Schmancer, czyli profilaktyki wczesnego wykrywania raka piersi i poszukiwania lekarstwa. Owa różowa, charakterystyczna kokardka, jest Wam na pewno dobrze znana. Cel szlachetny – a lakiery naprawdę prześliczne. Całą kolekcję można zobaczyć TUTAJ.



Wiem, że jest wśród Was wiele ‘lakieromaniaczek’ dlatego chciałam koniecznie wyróżnić tę serię. Składa się tylko z 3 kolorów, jednak są to lakiery toppery, które na pewno się Wam spodobają. Można je nakładać samodzielnie, lub tworzyć ciekawe wzorki na bazie z innych lakierów.

Prezentowany tutaj lakier Pretty In Pink – Be Brave 40458 to holograficzne ‘nitki’ zatopione w przezroczystej bazie. Jest to jeden z najładniejszych lakierów tego typu jakie udało mi się widzieć i ogromnie się cieszę, że mam okazję go posiadać. Buteleczka o pojemności 18 ml jest zgrabna i ciekawa, a dołączony do niej znaczek-zawieszka nie nie tylko ozdoba...



Jak wiecie moje pazurki wymagają leczenia, jednak pokusiłam się o pomalowanie ich jedną warstwą po prostu z czystej ciekawości. Za to pazurki u stóp już są pomalowane dokładnie i cieszą mnie swoim zadbanym wyglądem i pięknymi tęczowymi refleksami. 



Lakier wydaje się być różowosrebrny, jednakże efekt holograficzny pozwala na wydobycie z ‘niteczek’ wszelkich kolorowych refleksów, które mienią się (zwłaszcza w słońcu) wszystkimi możliwymi odcieniami i barwami.
Niestety mój ‘aparat’ nie jest w stanie Wam tego pokazać. Efekt zachwyca – i jest to opinia, którą powtórzyło przynajmniej kilkanaście znanych mi osób. 



Lakier tego typu ładnie prezentuje się samodzielnie, przy czym efekt zależy od ilości nałożonych warstw. Przy jednej mamy dosłownie kilka ‘niteczek’, które wdzięcznie odbijając światło intrygują swoimi barwami, a jednocześnie są ogromnie delikatnym zdobieniem.

Na FB ORLY możecie zobaczyć efekt na pazurkach (link udostępniony) Ten ciekawy topper pięknie urozmaica także każdy manicure. Bezbarwna baza pięknie komponuje się bowiem z każdym lakierem bazowym. I z każdym kolorem. 



Można eksperymentować i ozdabiać – według własnych pomysłów i zawsze wygląda efektowanie. Genialnie ożywia i nadaje oryginalności. Jest słodki, a także nie brak mu elegancji – i tak naprawdę pasuje każdemu, do każdej stylizacji. Moim skromnym zdaniem jest genialny.

Lakier jest łatwy w użytkowaniu, a także łatwy do zmycia. Co więcej jest niesamowicie wręcz wydajny i trwały. Na moich pazurkach jest już ponad tydzień i wygląda jak właśnie nałożony – a prac domowych nie unikam. 



Szybko wysycha, a pędzelek jest długi, co wraz z nakrętką (bardzo charakterystyczną dla marki) sprawia, że malowanie jest bardzo precyzyjne, szybkie i łatwe. Można nabierać pożądaną ilość „niteczek”, co umożliwia dowolne zdobienie i sprawia, że wykonanie manicure staje się przyjemnością.

Jak podkreśliłam, nie jestem wybitnym znawcą lakierów, ten jednak od razu przypadł mi do gustu i podoba mi się ogromnie. Cenię jego trwałość świadczącą o jakości, ładną buteleczkę i bardzo wygodną nakrętkę z długim pędzelkiem, a przede wszystkim piękny efekt jaki mogę uzyskać mając naprawdę bardzo zniszczone paznokcie.

Mam nadzieję, że i Wam się podoba…



Od producenta:

40458 Be Brave Pretty In Pink
Glitter. Profesjonalny lakier do paznokci o pojemności 18 ml. Posiada opatentowaną ergonomiczną nakrętkę GRIPPER CAP™, która gwarantuje łatwe otwieranie oraz optymalne działanie lakieru. Nowa formuła lakierów nie zawiera DBP, Toluenu oraz Formaldehydu.

Firma ORLY przeznaczy 20% zysków ze sprzedaży kolekcji Pretty in Pink na misję Cancer Schmancer. Misja ta ma na celu wspomaganie wczesnego wykrywania raka piersi oraz wynalezienie lekarstwa w kierunku profilaktyki. W USA u jednej na trzy przebadane kobiety zostaje zdiagnozowany rak piersi. Ale jest nadzieja... 



Czy wiesz, że wczesne wykrycie i leczenie daje 90% szans na powrót do zdrowia? Ryzyko zachorowania na raka piersi dotyczy każdej kobiety nie zależnie od wieku, przynależności etnicznej oraz religii. 
Każda kobieta zasługuje na szansę przeżycia - CanserSchmancer.org
POLECAM FB ORLY: https://www.facebook.com/



Przypominam też o trwającym KONKURSIE
Nagrody – 2 zestawy (Mini Kit) lakierów z najnowszej kolekcji ORLY Mash Up. 
Szczegóły: TUTAJ 


Zapraszam do rozmowy o lakierowych ulubieńcach...