Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dr Irena Eris. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dr Irena Eris. Pokaż wszystkie posty

środa, 17 października 2012

Tokyo Lift - maseczka profesjonalna




Witajcie

Dzisiaj kolejny post z serii maseczki moje ukochane, czyli co kryje moja wielka kosmetyczka. Oprócz ogromu saszetek, które zakupiłam w celach testowania i tagu październikowego Maliny mam też w kosmetyczce maseczkę liftingującą z serii Tokyo Lift Dr Irena Eris. Kosmetyk ten jest ze mną od dłuższego czasu po pierwsze dlatego, że maseczka jest niezwykle wydajna, a po drugie ze względu na fakt, że tak silny zabieg liftingujący wykonuję nie częściej niż raz na tydzień. Dla mnie jest to maseczka idealna, jednakże nie do ciągłego stosowania.



Maseczka zamknięta jest w typowej, ładnej tubie ze srebrną nakrętką. Ma pojemność 75 ml, gęstą, kremową konsystencję i lekko różowawy kolor. Zapach jest nieszczególny, przynajmniej mnie zupełnie nie przypadł do gustu. Na szczęście bardzo szybko po aplikacji znika, więc nie jest uciążliwy. Jak widzicie, nie każdy mój ulubieniec musi koniecznie zniewalać zapachem (chociaż takie zdecydowanie bardziej lubię). 



Maskę bardzo łatwo wsmarowuje się w skórę, wystarczy naprawdę niewielka ilość, aby zaaplikować na twarz, szyję i dekolt, gdyż takie jest jej przeznaczenie. Nie powoduje podrażnień, nie szczypie i nie zasycha, dlatego pod tym względem jest doskonała. Po dziesięciu minutach resztę zmywa się tonikiem. Maska podobnie jak serum pozostawia twarz gładką, ale również lśniącą, dlatego stosuję ją zawsze na noc.



Do zalet maski należy też szereg innych cech. Nie pozostawia tłustej warstwy, bardzo ładne napina skórę, jednak bez uczucia ściągania czy nadmiernego naciągnięcia. Twarz błyskawicznie odzyskuje ładny koloryt, a także staje się wygładzona i jednocześnie sprężysta. Najbardziej widoczne efekty zauważam na szyi, a także w okolicach oczu. Jednym słowem jest to bardzo dobra maseczka dla skóry dojrzałej i potrzebującej efektywnego liftingu.



Polecam ją tylko osobom o cerze dojrzałej, która potrzebuje zastrzyku witalności. Skóra w widoczny sposób zostaje napięta i wygładzona, a także nawilżona. Mając wrażliwą i delikatną skórę, wystarczy mi taki zabieg wykonywać raz w tygodniu, a efekty są widoczne przez wiele dni. Bardzo ją lubię i naprawdę polecam, z zaznaczeniem, że jest to kosmetyk zdecydowanie bardziej profesjonalny i przeznaczony dla określonej grupy kobiet. 



Od producenta: 


Kolagenowa maska liftingująca na twarz, szyję i dekolt TOKYO LIFT
Maska skutecznie działa antyrodnikowo z naukowo oznaczoną siłą RPF* (Radical Protection Factor) - 55,1 x 1017. Zaawansowane japońskie aktywatory gwarantują wygładzenie zmarszczek i redukcję oznak zmęczenia. Proteiny ze słodkich migdałów odżywiają naskórek i zwiększają napięcie skóry, która staje się świeża, elastyczna i wypoczęta. Witamina C, zamknięta w innowacyjnych otoczkach, pobudza syntezę kolagenu, a witamina E wbudowuje się w struktury cementu międzykomórkowego naskórka ujędrniając skórę i przywracając jej odpowiednie napięcie. 



Polecana dla skóry po 30 roku życia na twarz, szyję i dekolt. Stosować 2-3 razy w tygodniu w zależności od potrzeb, rano lub wieczorem. Niewielką ilość maski nanieść na umytą skórę i pozostawić do wchłonięcia. Po upływie 8-10 minut niewchłonięty nadmiar maski zmyć odpowiednim tonikiem Cleanology.
*RPF – faktor mierzący siłę działania antyrodnikowego kremu. RPF 55,1 x 1017 oznacza, że 1g kremu neutralizuje 55,1 x 1017 aktywnych wolnych rodników.

Działanie:
  • wygładzające
  • ujędrniające
  • stymulujące produkcję kolagenu I i II
  • przeciwrodnikowe
  • odżywcze


Składniki aktywne: dynia (Hydrolyzed Cucurbita Pepo Seedcake, Pumpkin), hialuronian sodu, hydrogenated lecithin, kwercetyna (perłowiec japoński, Sophora Japonica), proteiny sojowe (Soybean Protein), proteiny ze słodkich migdałów (Prunus Amygdalus Dulcis Seed Extract, Sweet Almond), witamina C (Sodium Ascorbate, askorbinowy kwas), witamina E (tokoferol).

Składniki INCI: Aqua, Sorbeth-30, Lanolin, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Isononyl Isononanoate, Polysilicone-11, Sodium Polyacrylate, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetearyl Alcohol, Tocopheryl Acetate, Prunus Persica (Peach) Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Hydrolyzed Soy Protein, Hydrolyzed Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seedcake, BHA, Propylene Glycol, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Butylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Hydrogenated Lecithin, Tocopherol, Hydroxyethylcellulose, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Soy Protein, Caprylyl Glycol, Silica Dimethyl Silylate, Glyceryl Oleate, Quercetin Caprylate, Methylparaben, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Ethylparaben, Butylparaben, Hexylene Glycol, Propylparaben, Isobutylparaben, Parfum, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Citronellol, Linalool, Limonene, Benzyl Benzoate, CI 17200.
Pojemność: 75 ml
Cena: 75,00 zł.



A jakiego typu maseczek potrzebuje Wasza skóra?
Zapraszam do rozmowy…

piątek, 5 października 2012

Peeling Lazurowy i mydlane bańki





Witajcie

Mam ostatnio tak wiele na głowie, że zaczyna mi brakować doby na najważniejsze rzeczy, a o przyjemnościach nawet mowy nie ma, ba nawet chwili na marzenia o wolnej godzince. Chodzę z podkrążonymi oczami, blada i zakręcona, spokojnie mogę wystąpić w następnej części filmu o zombie. Na domiar złego poprosiłam sąsiadkę o zrobienie zakupów, i ta chyba z dobrej woli, nie posądzam przecież nikogo o bezmyślność, kupiła mi kawę bezkofeinową. To już nazywa się koszmar...



I tak mając już dość wszystkiego stwierdziłam, że obiad może być byle jaki, a cała reszta musi poczekać, bo ja już potrzebuję usiąść i odpocząć od tego całego „musisz”. Dlatego będzie dzisiaj post nie o narzekaniu, tylko o samych przyjemnych rzeczach, jak peeling do ciała jednej z moich ulubionych marek czyli Dr Irena Eris. Dokładnie mowa o linii SPA RESORT i produkcie pod nazwą CAPRI – Lazurowy peeling odświeżający do ciała. Miałam go przyjemność otworzyć i podzielę się dzisiaj z Wami swoimi spostrzeżeniami. 



CAPRI – Lazurowy peeling Dr Irena Eris – opinia


Kocham peelingi, ale muszą być specjalne, czyli delikatne a skuteczne, pachnące i efektywne. Tak brzmi definicja kosmetyku idealnego, a ja w ciągłym poszukiwaniu produktów przynależnych do tej grupy, sięgam po coraz nowsze odkrycia. Peeling lazurowy zamknięty jest w zgrabnym i efektownie wykończonym pudełeczku z nakładką. Większość produktów tej marki ma właśnie tego typu opakowania, co mnie podoba się bardzo i zawsze kusi okrutnie. 



Właściwe opakowanie produktu to nieprzezroczysta tubka (poj. 200 ml) z identycznym jak na opakowaniu motywem lazurowym i nakrętką. Już po odkręceniu czujemy to, co ja nazywam euforią, czyli najpiękniejszy zapach jaki tylko jesteśmy sobie w stanie wymyślić w nawiązaniu do Capri, egzotycznego lazuru i odświeżenia. 

Dla mnie cud nad cudy, nieporównywalny do niczego co do tej pory miałam możliwość poznać. Zapach jest świeży i czysty, a jednocześnie złamany ową czarownością egzotycznej nuty, która dodaje mu słodyczy i pozwala marzyć. Zniewalająco. 



Konsystencja peelingu to dość gęsty żel (galaretka) w którym zatopione są delikatne drobinki ścierające. Przy czym od razu muszę zauważyć, że delikatne wcale nie znaczy szybko ścierające się. Absolutnie nie, jest to peeling w najbardziej dosłownym znaczeniu tego słowa A kolor – oczywiście najczystsza odmiana lazuru. Już to razem pozwala nam się cieszyć kąpielą, a ja uwielbiam takie przyjemności.



Peeling ma właściwości myjące, a do tego bardzo przyjemnie wygładza skórę, nie drapiąc i nie podrażniając, co jak wiecie dla mnie (posiadaczki skóry nadzwyczaj wymagającej) jest sprawą ważną i istotną. Kąpiel staje się prawdziwą rozkoszą, a skóra staje się miękka i elastyczna. Zapach pozostaje bardzo długo, a mnie to ogromnie cieszy. Jeśli znajdę kiedykolwiek perfumy o zbliżonej nucie zapachowej, na pewno będą moje. 



Mogłabym używać go bez końca, co oczywiście nie jest możliwe. Uwielbiam ten efekt odświeżonej i nawilżonej skóry, która od razu wydaje się bardziej sprężysta, wygładzona i jedwabna. Uwielbiam takie rozkosze, a jak doskonale wiecie, nie zawsze możemy je osiągnąć. Dlatego tak bardzo lubię kosmetyki Dr Ireny Eris, mogę na nich polegać i być pewna efektów. 



Od producenta:


Przenieś się do krainy błękitnej toni i zanurz swoje ciało w zniewalającej lazurem ożywczej formule peelingu. Delikatne kryształki ścierające zatopione w orzeźwiającym aromacie morskiej bryzy przyjemnie pobudzą i wygładzą Twoją skórę, a witaminowy zastrzyk pielęgnacyjny sprawi, że odzyska ona młodzieńczą świeżość i blask. 



Dobroczynna moc śródziemnomorskiej aury w połączeniu z wyciągiem z liści mięty, który pobudza produkcję beta-endorfin – hormonu szczęścia sprawią, że odnajdziesz wewnętrzny spokój, a przy tym zyskasz mnóstwo witalności i życiodajnej energii. 

Działanie: 
- wygładzające,
- odświeżające,
- nawilżające,
- myjące.




Składniki aktywne: Ascorbyl Palmitate, mięta pieprzowa (Mentha Piperita), witamina C (Sodium Ascorbate, askorbinowy kwas), witamina E (tokoferol).
Składniki INCI: Aqua, Polyethylene, Disodium Ricinoleamido MEA-Sulfosuccinate, Methyl Gluceth-20, PPG-26-Buteth-26, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Triethanolamine, Menthyl Lactate, Coco-Glucoside, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Synthetic Wax, PEG-8, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Extract, Tocopherol, Caprylic/Capric Triglyceride, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Parfum, Hexyl Cinnamal, Benzyl Alcohol, Limonene, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Citronellol, Mica, CI 77891, CI 42090, CI 42090:2, CI 19140, CI 14720:1.



Wiek: powyżej 13 roku życia
TESTOWANO DERMATOLOGICZNIE.
Chronić przed słońcem.
Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego.




Podoba Wam się taka lazurowa odmiana peelingu?
A może bardziej przypadła Wam do gustu zabawa z mydlanymi bańkami?


wtorek, 25 września 2012

Dr Irena Eris Body Art - cudowne nawilżenie



Witajcie

1 miesiąc i 1 dzień


Ten wpis powinien pojawić się wczoraj, ale zwlekałam i zrobiło się za późno. Ale muszę to napisać, bo w końcu tylko raz można odnotować fakt, że jestem z wami dokładnie 1 miesiąc. Nie jest do długo, jednak wiele się w tym czasie wydarzyło, za co Wam ogromnie dziękuję. Właśnie teraz jest taka maleńka okazja, aby Wam wszystkim podziękować, za to że zaglądacie, komentujecie, włączacie się w dyskusje. To motywuje mnie do dalszego pisania i opowiadania, o tym co kocham i lubię, albo co sprawiło mi przykrą niespodziankę.

Ponieważ nie miałam jeszcze okazji, dziękuję ogromnie za wszystkie słodkie wyróżnienia, które otrzymałam od:


Bardzo serdecznie Wam dziewczyny dziękuję, dla mnie to prawdziwa przyjemność być tak wiele razy zauważonym. jesteście kochane!
Wszystkim pozostałym, przekazuję ten słodki znaczek, wyróżnienie i podziękowanie. Mam nadzieję, że nadal będziecie do mnie zaglądać i pomagać mi wybierać mądrze i dobrze oraz cieszyć się kobiecością, w każdym możliwym wydaniu.

Dziękuję!!!



Kolejny ulubieniec – Dr Irena Eris, Body Art Smoothing Skin Technology

 



Dzisiaj znowu powrócę do swojego idola, mianowicie marki Dr Irena Eris. Możecie myśleć co chcecie, ale dla mnie jest to synonim elegancji, a co więcej są to kosmetyki, którym zawsze mogę zaufać. Czasami zastanawiam się, czy rozpieszczając swoją skórę nie doprowadziłam do sytuacji, że produkty tańsze stają się dla mnie alergenne. Oczywiście takie tłumaczenie jest niedopuszczalne, wolę więc obstawać przy twierdzeniu, że moja skóra jest wyjątkowa i wymaga wyjątkowych kosmetyków. Brzmi lepiej, prawda?



Ostatnio na mojej półeczce, pojawiły się dwa produkty z serii Body Art: głęboko nawilżające mleczko do ciała oraz nawilżający krem do mycia ciała. Pokażę Wam dzisiaj mleczko, jako pierwszy z produktów, które zaczęłam stosować. Dokładnie chodzi o produkt pod nazwą Body Art Smoothing Skin Technology – głęboko nawilżające mleczko do ciała (deeply hydrating body lotion).



Mleczko zamknięte jest w ciekawej dość wysokiej białej buteleczce z korkiem (pojemność 250 ml). Niby nic nadzwyczajnego, za to pudełeczko kartonowe jest prześliczne. Kartonowa, fioletowo-opalizująca nakładka odbijająca światło niczym lustro, wygląda tak niesamowicie elegancko, że człowiek trzymając w ręce to cudeńko od razu ma ochotę zajrzeć do środka. Takie opakowanie to oczywiście zguba dla mojego portfela, ale tak miło człowiekowi patrzeć na śliczne rzeczy. A tym człowiekiem jestem ja (wszelkie opinie na temat człowieka i kobiet są wymyślane przez mężczyzn, którzy nie potrafią przyznać się do braku myślenia abstrakcyjnego i w momencie kiedy zawodzi logika czują się bezbronni).  


Mleczko ma niezwykle gęstą konsystencję, bardzo zimnego budyniu i lekko różową barwę, przez co ten budyń jeszcze bardziej przypomina. Jest dzięki temu niezwykle wydajne, tym bardziej, że idealnie się wchłania i pozostawia skórę jedwabistą, nawilżoną i cudownie wygładzoną. Co więcej uczucie nawilżenia jest długotrwałe, co dla mnie jest niezwykle istotne. Bywa, że po użyciu balsamu, skóra bardzo szybko ponownie wysycha i staje się szorstka, a nawet łuszcząca (fatalnie, ale taka właśnie jest). Tutaj natomiast nawilżenie i odświeżenie jest natychmiastowe i wystarcza do kolejnej aplikacji. Dodatkowo mleczko ma działanie kojące, więc wszelkie podrażnienia czy zaczerwienienia, nadaje się idealnie do pielęgnacji skóry po opalaniu i depilacji.


Co ciekawe mleczko ma nieco dziwny, kremowy zapach, natomiast po użyciu staje się prawie niewyczuwalne. Jest to swoista zaleta, jeśli używamy innych kosmetyków zapachowych, chociaż sama wolałabym, aby mleczko było pachnące (ale jak wiecie to moja kolejna słabość). Mimo wszystko pokochałam ten kosmetyk od pierwszego użycia i jest on dla mnie cudownym lekarstwem na suchą skórę, a także metodą na wygładzenie i nadanie elastyczności. Moja skóra reaguje na to mleczko głębokim westchnieniem przyjemności, tym samym wygląda zdecydowanie ładniej i promienniej. Uwielbiam to mleczko, które jest pieszczotą i przyjemnym ukojeniem, lekarstwem na wieczne problemy z nadmiernym przesuszeniem.


Od producenta:


Mleczko do ciała o działaniu intensywnie i długotrwale nawilżającym. Zawiera szereg cennych składników, które stymulują procesy odżywiania skóry i pozwalają utrzymać właściwy poziom jej nawilżenia nawet do kilkunastu godzin po aplikacji*. Dzięki bogactwu unikalnych substancji bioaktywnych mleczko doskonale wygładza skórę i przywraca jej utraconą jędrność i elastyczność, pozostawiając ją jedwabiście miękką i aksamitnie gładką. Dodatek allantoiny i D-pantenolu łagodzi wszelkie podrażnienia, co zwiększa natychmiastowe uczucie komfortu i odświeżenia nawet najbardziej delikatnej i przesuszonej skóry. Doskonałe do codziennej pielęgnacji, jak również do stosowania po kąpieli lub opalaniu.


Rezultaty po aplikacji:
- wg 97% osób skóra bardziej nawilżona i delikatna*
- wg 93% osób skóra bardziej elastyczna, gładka i miękka w dotyku*
*Subiektywna ocena osób, Badanie in vivo w Centrum Naukowo-Badawczym Dr Irena Eris



Składniki aktywne: alantoina, aleuritic acid, drożdże ( Hydrolized Yeast), glikoproteiny, pantenol.
Składniki INCI: Aqua, Glycerin, Sucrose Distearate, Orbignya Oleifera (Babassu) Seed Oil, Methyl Gluceth-20, Dimethicone, Isopropyl Isostearate, Panthenol, Oryza Sativa (Rice) Bran Oil, Sucrose Stearate, Cetyl Alcohol, Carbomer, Allantoin, Tromethamine, Glyceryl Polymethacrylate, Xanthan Gum, BHA, Aleuritic Acid, Glycoproteins, Yeast (Faex) Extract, Phenoxyethanol, Methylparaben, DMDM Hydantoin, Propylparaben, Parfum, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Hydroxycitronellal, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Geraniol, CI 17200.


Nie pytajcie o cenę, ale poopowiadajcie o swoich idolach wśród mleczek…   
Zapraszam :)

 

piątek, 21 września 2012

Zawsze w kosmetyczce - tonik Lirene





Witajcie

Dzisiaj będzie lekko i przyjemnie, mamy weekend (prawie, bowiem jeszcze jutro pracuję), ale większość z Was zapewne pośpi jutro nieco dłużej, albo leniwie spędzi sobotni poranek. Można też pracowicie oczywiście, ale zawsze twierdzę, że można odłożyć to i owo na czas, kiedy będzie mi się bardziej chciało.

Tonik, to podstawa mojego codziennego demakijażu i ogólnie kosmetyk bez którego nie mogłabym żyć (fakt, jeden z wielu, ale naprawdę na tej wyższej półce). Ponieważ mam cerę bardzo wymagającą i jeszcze problem z demakijażem (praktycznie nie mogę używać wody, chyba że destylowanej) potrzebuję hektolitrów toników, płynów micelarnych lub dwufazowych. W osiedlowej drogeryjne już nawet nie pytają, co potrzebuję tylko pokazują nowości ewentualnie nowe pojemności płynów i toników. 



Tonik odświeżająco-matujący – Lirene Dermoprogram


Największą sympatią darzę wszelkie toniki marki Lirene. Tutaj ciekawostka – marka Lirene jest jednocześnie marką Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris. Tak już widzę jak sprawdzacie – ale na pewno się nie mylę i piszę to z premedytacją. :) Ostatnim moim nabytkiem jest tonik odświeżająco-matujący do cery mieszanej i tłustej. Ten mam akurat po raz pierwszy, a skusiła mnie większa pojemność. Udało mi się bowiem kupić buteleczkę z gratisem, czyli 200 + 50 ml. 



Jak większość kosmetyków tego typu tonik zamknięty jest w charakterystycznej, nieco spłaszczonej butelce z korkiem. Identyczne butelki ma Pharmaceris (dlaczego (?), bowiem to też jest marka Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris). Tonik jest bezbarwny, natomiast to butelka ma kolor fioletowy. Wszystkie toniki Lirene bardzo ładnie pachną, czystą świeżością z lekką nutą kwiatową. Mnie ten zapach bardzo odpowiada, chociaż oczywiście zawsze wącham, a później czytam.

Wariant przedstawianego toniku to cera mieszana i tłusta, przy czym składniki, a głównie wyciąg z szałwii i salicylan sodu wskazują, że bardziej pasuje do cery tłustej i to z problemami rozszerzonych porów i zmian trądzikowych. Jednakże muszę powiedzieć, że jako posiadaczka cery bardzo wrażliwej, mieszanej, ale z tendencją do przesuszania nie zauważyłam u siebie wysuszania cery, co jest właśnie ogromną zaletą. Tonik nawilża, delikatnie matuje i bardzo ładnie oczyszcza twarz.



Przy marce Lirene i tonikach nie mam nigdy problemów ze ściągnięciem skóry, zaczerwienieniem czy podrażnieniem, a zmywam nim także powieki i okolice oczu. Tonik nie powoduje pieczenia, nawet jeśli odrobina dostanie się do oka (staram się nie, ale sami wiecie jak to bywa). Jest to więc bardzo dobry preparat, który mogę polecać i cieszyć się jego skutecznością i dobrymi efektami, bez względu na wariant, który kupię. Ten jest równie dobry, a nawet nie wiem, czy przez efekt delikatnego matowienia nie lepszy od innych.

Jestem ogromnie zadowolona z tego kosmetyku i jeśli jeszcze nie znacie, naprawdę polecam. Szczególnie osobom z przetłuszczającą się skórą, ale też mieszaną i wrażliwą, skłonną do alergii. Mając za sobą wiele prób i przetestowanych toników, Lirene wybieram za pewność i efektywność, a nie tylko z przyzwyczajenia. Pewnie, że czasami robię wyjątki (jako kobieta muszę przecież pofiglować i pogrymasić), ale i tak zawsze do nich wracam.



Od producenta:


Czy ten tonik jest odpowiedni dla mnie?
To właściwy kosmetyk dla Ciebie, jeśli masz skórę mieszaną, z tendencją do powstawania zanieczyszczeń, z widocznymi, rozszerzonymi porami. Tonik doskonale odświeża skórę i usuwa pozostałości makijażu. Wpływa na unormowanie pracy gruczołów skórnych. Zwęża i zmniejsza widoczność porów. Kosmetyk odpowiedni dla skóry w każdym wieku.

Dla jakiego wieku?
20-60 lat



Jak działa?

  • wyciąg z szałwi – działa odkażająco na naskórek, zwalczając wszelkie niedoskonałości skórne;
  • kwas salicylowy – działa mikrozłuszczająco i ściągająco na pory skóry;
  • allantoina – efektywnie łagodzi podrażnienia.

Tonik pozostawia Twoją skórę odświeżoną i aksamitnie matową.

Cena na stronie producenta: 14,99 zł/200 ml.
Ciekawostka, ja kupiłam za 11,90 zł/200+50 ml. Czy to nie dziwne?



Znacie toniki Lirene?
A może macie inne, ulubione i sprawdzone toniki?
Zapraszam do dyskusji…


piątek, 7 września 2012

Dr Irena Eris Nu' Fusion: Odżywka którą kocham








Witajcie :)

Tak się jakoś składa, że mój blog zapełnia się recenzjami kosmetyków, które nazywam swoimi perełkami. Jest to zabieg celowy, dopiero bowiem „rozwijam skrzydła”, a żeby być dobrą i obiektywną recenzentką trzeba mieć jakąś podstawę, punkt odniesienia, bazę porównawczą. I taką właśnie tworzę.

Dzisiaj będzie wesoło, mam bowiem zamiar opowiadać o swojej ukochanej marce, którą cenię, szanuję i mam o niej najlepsze zdanie z możliwych. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, a każdy produkt, który wpadnie w moje ręce dostarcza mi mnóstwa radości i przyjemności użytkowania. Mowa oczywiście o kosmetykach Dr Irena Eris.



Dr Irena Eris: Odżywka do włosów Nu' Fusion Hair Technology - moja opinia



Recenzja dotyczy odżywki do włosów o pełnej nazwie: Dr Irena Eris NU' FUSION Hair Technology, Odżywka Zdrowa Sprężystość – włosy farbowane, suche i zniszczone. Postanowiłam o niej napisać, gdyż niemal wszystkie mamy do czynienia z odżywkami, a tylko niektóre naprawdę chwalimy. Możemy zadać sobie pytanie, co tak naprawdę jest dla nas ważne? I zaraz będzie, zapach, gładkość, naturalne składniki itp. Ja natomiast odpowiem: działanie.


Mam włosy poddawane wielu zabiegom farbowania (nazbierało się przez lata), co oznacza, że ich kondycja jest zdecydowanie daleka od idealnej. Po lecie włosy są też przesuszone – jakoś nie umiem oprzeć się magii słońca, a wiadomo, to włosom również nie służy. Dodatkowo pozwoliłam im nieco urosnąć (a nie miałam długich od momentu urodzenia syna). A takie włosy wymagają pielęgnacji i to szczególnej. Moją odpowiedzią stała się właśnie odżywka, którą prezentuję, jako lekarstwo na wszelkie zło, czyli przesuszenie, brak sprężystości, plątanie i elektryzowanie, rozdwojone końcówki.





Odżywka zamknięta jest w typowej tubie (200 ml) z korkiem, dzięki czemu jest praktyczna i łatwa w użyciu. Stylistyka jest typowa dla tego typu kosmetyków, jednak producent bardzo wyraźnie zaznacza, z jakim produktem mamy do czynienia i jakiej grupie użytkowników go poleca. Nic odkrywczego tutaj nie napiszę, tubka ułatwia wyciskanie preparatu i jest na pewno lepsza od butelki, których osobiście nie lubię przy gęstych odżywkach. Korek bardzo dobrze dozuje kosmetyk, a jest to niezwykle istotne, gdyż wystarczy tylko niewielka ilość tej odżywki, nawet do dłuższych włosów. Wygoda to zaleta, ale przecież to dopiero początek.



Preparat ma konsystencję bardzo gęstego, kremowego żelu o białej barwie i przyjemnym zapachu. Nie jest to mocno perfumowane „cudeńko”, ale naprawdę wyrafinowany, a zarazem wyrazisty zapach, który mnie osobiście bardzo się podoba. Utrzymuje się na włosach, a tym samym mogę się cieszyć jego aromatem przez większość część dnia. Dodatkowo muszę bardzo wyraźnie podkreślić, że odżywka jest bardzo wydajna, co sprawia, że możemy mieć ją naprawdę długo.



Najważniejsze, jak już powiedziałam jest działanie. Pierwszy efekt można zauważyć już w momencie aplikacji. Włosy momentalnie stają się bardziej delikatne, wygładzają się już w trakcie wcierania we włosy, a dodatkowo aplikacja przynosi swoiste uczucie świeżości. Włosy po myciu idealnie się rozczesują, nie ma mowy o elektryzowaniu, kołtunach czy poplątaniu (mając włosy cienkie i kręcone naprawdę wiem, co to znaczy szarpanie przy czesaniu). Pięknie się układają i stają się naturalnie błyszczące. Przy długotrwałym stosowaniu wyraźnie widzimy poprawę nawilżenia włosów, ich sprężystości (moje loczki stały się prawdziwie fikuśnymi spiralkami) oraz kondycji. A piękne włosy – to już połowa sukcesu zadbanej kobiety (chociaż moja mama powtarzała, że nie jest ważne jaki kapelusz nosi kobieta, ale jak wygląda jej maleńki palec u stópki :)).



Sama jestem bardzo zadowolona z efektów, którymi się z Wami dzielę. To jest mój numer jeden, mój hit (nie mit) i ulubiona odżywka. Taka, którą chcę polecać, a sama z niej raczej nie zrezygnuję. Dla kobiecej próżności i z czystej ciekawości mogę jedynie sięgnąć po inną dla urozmaicenia i porównania efektów i działania. Może dla zmiany zapachu, aby nie popaść w monotonię. Nie ma tu zachwytów na wyrost, czy superlatywów wymienianych w szeregu, bo tak wypada. Nic z tych zabiegów recenzenckich, tylko czyste fakty, które widzę i opisuję (to nie cytat z Mickiewicza).



Niestety kosmetyki Dr Irena Eris nie należą do najtańszych i tutaj na pewno usłyszę wiele westchnień. Cena odżywki to ok. 49,00 zł. Tylko zanim zaczniemy wzdychać jeszcze głębiej, przeanalizujmy pozytywy: wspaniały efekt (stop: efekty), ładny zapach i wydajność, która zadowoli każdą kobietę. Tej odżywki po prostu nie musimy „ładować” (paskudne stwierdzenie), a jedynie wmasować niewielką ilość od cebulek po końce. Sama zazwyczaj używam odżywki ok. 1 miesiąca, a tutaj mija już 3 miesiąc, a w tubce jeszcze „coś” zostało. Podsumowanie dla osób, które nie lubią matematyki: mamy wydajność trzykrotnie przewyższającą inne podobne preparaty, a tym samym nie kupujemy trzech butelek/tubek, tylko jedną. Tak naprawdę okazuje się, że to jest ta sama kwota, tylko inaczej wydana.



Dlaczego napisałam, że będzie wesoło? Piszę bowiem to wszystko z ogromnym uśmiechem na twarzy, a to jest oznaka dobrego humoru. Co więcej, uśmiechnięta kobieta, to naturalne piękno. Dzisiaj potrafię je dostrzec.
A Wam życzę udanego dnia…

PS. Zadrapania, które widzicie na fotkach są wynikiem długotrwałego użytkowania, a nie defektu produktu.
Kosmetyk otrzymałam od redakcji portalu Uroda i Zdrowie. Moja wdzięczność wyrażana po tysiąckroć, ponownie znalazła wyraz. 
Dziękuję :)






 

Od producenta:


Włosy suche są szorstkie w dotyku, zaś stres chemiczny, wywołany zabiegami fryzjerskimi, powoduje ich zwiększoną łamliwość i rozdwojenie końcówek. Aby temu zapobiec w odżywce zastosowano innowacyjny kompleks FlexaFusion2CX działający na dwóch poziomach: głęboko odżywiający i wzmacniający struktury włosa oraz zapewniający długotrwałe, intensywne nawilżenie skóry głowy.


Nowoczesny kompleks aminokwasowy zawarty w odżywce odbudowuje „cement” pomiędzy komórkami łodygi włosa, co eliminuje uszkodzenia wywołane stresem chemicznym (np. farbowanie czy trwała ondulacja) i zabezpiecza przed łamaniem oraz rozdwajaniem się końcówek włosów.
80% kobiet* po 2 tyg. stosowania zauważyło, że odżywka, wygładzając łuski włosa, zapewnia im zdrowy połysk. 
Według 100% badanych** włosy są miękkie, nie elektryzują się i są łatwiejsze w układaniu i rozczesywaniu.
*Badania in vivo w Centrum Naukowo-Badawczym Dr Irena Eris po jednokrotnej aplikacji.
** Badania in vivo w Centrum Naukowo-Badawczym Dr Irena Eris po dwóch tygodniach stosowania.

Działanie:
- wzmacniające włosy;
- odżywiające struktury włosów;
- nawilżające;
- zabezpieczające przed rozdwajaniem włosów.







Składniki (INCI): Aqua, Ceteraryl Alcohol, Behentrimonium Methosulfate, Parfum, Phenyl Trimethicone, Phenoxyethanol, Hydroxyethyl Urea, Quaternium-91, Glycerin, Cetrimonium Methosulfate, PEG-8, Ethylhexylglycerin, PEG-8/SMDI Copolymer, Palmitoyl Myristyl Serinate, Sodium Polyacrylate, Triethanolamine, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Butylphenyl Methylpropional, Limonene.

Uwagi dla dociekliwych: 

Phenyl Trimethicone - trimetikon fenylowy jest pochodną krzemionki i lekkim silikonem często spotykanym w preparatach do pielęgnacji i stylizacji włosów. Uważany jest za gatunek silikonów bezpiecznych (!). zabezpiecza końcówki włosów przez czynnikami zewnętrznymi, czy ciepłem suszarek, poprawia strukturę włosów zniszczonych, porowatych i szorstkich, zapobiega nadmiernemu spienianiu się produktów.  

Ceteraryl Alcohol - alkohol cetylostearylowy, tłuszczowy (emolient tłusty), kondycjoner, zastosowany w preparatach do pielęgnacji skóry i włosów tworzy na powierzchni warstwę okluzyjną (film), która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni (jest to pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje, czyli zmiękcza i wygładza skórę i włosy.

Behentrimonium Methosulfate - tensyd, substancja antystatyczna, półsyntetyczny składnik pochodny od oleju z nasion rzepaku. Jego zadaniem jest zmiękczać, ułatwiać rozczesywanie i zapobiegać elektryzowaniu się włosów.


Więcej: http://www.drirenaeris.com





Znacie już tę odżywkę?
A może macie inne swoje ulubione marki?
 
Zapraszam do dyskusji – mam nadzieję, że wesołej :) aby rozproszyć te chmurzyska na moim niebie…
:) :) :)