W końcu udało mi się uszyć owieczkę na candy, o którym myślałam od baardzo dawna... Pewnie myślicie, że jestem mega chytrus i niczym się nie dzielę. Ja się chętnie dzielę, tylko nie miałam czym:) Jakoś tak do tej pory wychodziło, że ciągle coś krzyżowało mi plany i owieczka nie mogła powstać. Ale w końcu jest - świeżutka, pachnąca owieczka-przytuleczka. Bardzo się cieszę, że udało się dobrnąć do końca, bo jak się za nią zabierałam, to od początku wiedziałam, że będzie na candy i oczywiście tak się starałam, że jak na złość ciągle coś się nie udawało. Stwierdzam, że nie wyszła idealna, chyba trochę krzywo przyszyłam łapki, ale już nie miałam siły ich pruć. Jeśli mimo to komuś się spodoba, to bardzo gorąco zapraszam do zabawy!
Wystarczy tradycyjnie dołączyć do obserwujących, zamieścić podlinkowany banerek u siebie na blogu i w komentarzach podać adres mailowy i nazwę bloga. A tu zdjęcia maleństwa:
Życzę Wam miłego wieczoru! :)
26.04.2013
12.04.2013
Owce styczniowe
Na pół przytomna wrzucam zdjęcia styczniowych owieczek. Całotygodniowe zmęczenie daje się we znaki i oczy same się zamykają, ale damy radę!:) Owieczki uszyłam krótko przed zmianą pracy, ale nie miałam chwili, żeby je spokojnie obfotografować. A jak już mi się udało, to nie miałam czasu, żeby umieścić zdjęcia. Ale w końcu są! Różowe powędrowały do dwóch uroczych Gabrysi, a niebieską pakuję jutro z dwoma innymi i wysyłam do nowego domu. Mam nadzieję, że im się tam spodoba:)
Wygląda na to, że "baca" wraca do dawnej formy;))) Haha
Życzę Wam spokojnej nocy, pięknego snu, który będziecie rano pamiętali i przebudzenia w promieniach słońca! Dobranoc:)
Wygląda na to, że "baca" wraca do dawnej formy;))) Haha
Życzę Wam spokojnej nocy, pięknego snu, który będziecie rano pamiętali i przebudzenia w promieniach słońca! Dobranoc:)
8.04.2013
Zagubiona w akcji wraca do życia! :)
Kochani! Mam Wam tyle do opowiedzenia, że nawet nie wiem, od czego zacząć:) Może od początku;) Już się tłumaczę, gdzie się podziewałam tyle czasu i dlaczego nie pisałam. Otóż nagle, niespodziewanie i zupełnie nieplanowanie zmieniłam pracę i to pierwszy raz nie ja szukałam pracy, a praca znalazła mnie. Oferta bardzo dobra, więc długo się nie zastanawiałam. A że praca w innych godzinach, niż poprzednio, daleko od domu, a nie po sąsiedzku, jak poprzednio, to zupełnie wywróciła do góry nogami całą moją organizację dnia. I nie nadążałam praktycznie z niczym. Ani z gotowaniem, ani praniem, prasowaniem, a tym bardziej z szyciem. Wszystkie konieczne czynności wypełniały ten niewielki skrawek czasu, jaki zostawał po powrocie z pracy i nie było szans, żeby spokojnie usiąść i coś uszyć. Szczerze mówiąc, byłam nawet trochę podłamana, bo jak tu żyć, jak nie można znaleźć chwili na to, co się kocha. Jak widać, na przeorganizowanie wszystkich spraw potrzebowałam dwóch miesięcy, bo tak naprawdę dopiero teraz mogę powiedzieć, że wychodzę na prostą. W weekend udało mi się stworzyć prawie 3 owieczki. Prawie, bo trzecia czeka jeszcze na doszycie rączek i uszu, ale jest dobrze! Tak się cieszę, że znów wszystko wraca do normy. Jak tylko je sfotografuję, wrzucę zdjęcia na bloga. Teraz jest więcej światła, więc w końcu zdjęcia będą pewnie wychodziły lepsze.
Muszę Wam powiedzieć, że w życiu bym nie pomyślała, że mimo tak długiej nieobecności, ktoś jeszcze do mnie zagląda. Jest mi tak miło, przemiło:) I bardzo Wam dziękuję, bo to dla mnie ogromnie ważne. Jesteście wierni jak prawdziwi przyjaciele! Dziękuję:* I bardzo gorąco witam nowe osoby, które dołączyły do grona obserwujących. Mam nadzieję, że się Wam u mnie spodoba i zagościcie na dłużej.
I muszę się pochwalić, że udało mi się spotkać na żywo z jedną super Blogerką, Moniką z Domu za końcem świata. Od dawna obserwowałam i podziwiałam rzeczy, które tworzy, a okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście, więc pewnego razu umówiłyśmy się na kawę. Była straszna pogoda, lało jak z cebra. Monika przyjechała ze swoją przesłodką córeczką, tak śliczną, że można by ciągle na nią patrzeć i aż sama buzia się uśmiecha. Tak pogodne, radosne dziecko:) I krążyłyśmy od kafejki do kafejki w tym deszczu, bo albo był gdzieś remont albo zamknięte. Początek trochę pechowy, ale jak już usiadłyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać, to jakby czas stanął w miejscu. Okazało się, że studiowałyśmy na tej samej uczelni i w ogóle mamy wiele wspólnego. Cały czas jesteśmy w kontakcie. Fajnie jest spotkać bratnią duszę!:)
Gorąco Was pozdrawiam i życzę wiosny, bo tego nam chyba najbardziej potrzeba!
Muszę Wam powiedzieć, że w życiu bym nie pomyślała, że mimo tak długiej nieobecności, ktoś jeszcze do mnie zagląda. Jest mi tak miło, przemiło:) I bardzo Wam dziękuję, bo to dla mnie ogromnie ważne. Jesteście wierni jak prawdziwi przyjaciele! Dziękuję:* I bardzo gorąco witam nowe osoby, które dołączyły do grona obserwujących. Mam nadzieję, że się Wam u mnie spodoba i zagościcie na dłużej.
I muszę się pochwalić, że udało mi się spotkać na żywo z jedną super Blogerką, Moniką z Domu za końcem świata. Od dawna obserwowałam i podziwiałam rzeczy, które tworzy, a okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście, więc pewnego razu umówiłyśmy się na kawę. Była straszna pogoda, lało jak z cebra. Monika przyjechała ze swoją przesłodką córeczką, tak śliczną, że można by ciągle na nią patrzeć i aż sama buzia się uśmiecha. Tak pogodne, radosne dziecko:) I krążyłyśmy od kafejki do kafejki w tym deszczu, bo albo był gdzieś remont albo zamknięte. Początek trochę pechowy, ale jak już usiadłyśmy i zaczęłyśmy rozmawiać, to jakby czas stanął w miejscu. Okazało się, że studiowałyśmy na tej samej uczelni i w ogóle mamy wiele wspólnego. Cały czas jesteśmy w kontakcie. Fajnie jest spotkać bratnią duszę!:)
Gorąco Was pozdrawiam i życzę wiosny, bo tego nam chyba najbardziej potrzeba!
Subskrybuj:
Posty (Atom)