Wokół robi się zgiełkliwie, coraz to nowe zorganizowane grupy kompletnie niezorganizowanych turystów (nawet Japończycy, choć to tak zdyscyplinowana nacja, rozłażą się jak mrówki po torcie - o innych to szkoda gadać), wkraczają na plac i przelewają się po nim falami. Przewodnicy wymachują jakimiś gadżetami, a to parasolką, a to sztucznym kwiatem, czy kijkiem z dowiązaną chustką, zwołując swoich również sygnałami dźwiękowymi - jakieś zawołania (jak na polu średniowiecznej bitwy wódz krzyczy hasło - "Leliwa" - jego podopieczni odpowiadają "tuśmy") a nawet gwizdki piłkarskie, fleciki i jakieś trudne do określenia piszczałki.
W praktyce wygląda to mniej więcej tak: przewodnik krzyczy hasło "Warszawa!!". Wokół niego naraz robi się pusto i cicho, podopieczni wyparowali... podbiega jakiś uprzejmy Japończyk, kłania się nisko i mówi coś w deseń: "Pan nie mieć racja, to nie być Warszawa, to być Praga! Ja być w Warszawa, ja widzieć, ja wiedzieć, pan mieć błąd, wielki błąd"...
Zmywamy się stąd.
W ogrodach nie jest wiele puściej, ale za to brak "zorganizowanych" wycieczek. Przycupniemy sobie gdzieś z boczku i zjemy resztę kanapek.
Oranżeria - spora szklarnia, pięknie utrzymana i nowoczesna, wewnątrz sporo gatunków których nie rozpoznaję - Nie wiem czy można zwiedzając, drzwi zresztą są zamknięte - choć wewnątrz ławeczki sugerują otwarcie na zwiedzających, Być może to kwestia godzin otwarcia ?
Szczerze mówiąc ogrody sporo mnie rozczarowały - nie żebym spodziewał się parku na miarę Schönbrunn, ale to jest taki zwykły park miejski jakich tysiące, ani ładny ani brzydki - tyle że duży i ze ścieżkami spacerowymi na dnie dawnej fosy. Ale akurat tam nie schodziłem, bo dla Marzenki żadna radość, a dla mnie żadna radość zostawiać Marzenkę samą.
Nie wiem czemu, lecz kojarzy mi się to z Wieliczką i jej ogrodami w pobliżu Zamku Żupnego... tyle że Wieliczka ładniejsza.
Cupiemy gdzieś pomiędzy żywopłotem z ligustru a starodrzewem parkowym i kończymy prowiant, w plecaku lżej, w sercu ciężej - do nocy nie dociągniemy, trzeba będzie poszukać czegoś do jedzenia na miejscu.
Tuż przy wyjściu...
Ptaszarnia królewska - od razu pomyślałem o Marku (Krogulcu) Ambasadorze Rzeczpospolitej Ptasiej
Prowadzącym blog "Plamka mazurka". Wielkim miłośniku wszystkiego co pierzaste.
Ciężko było zrobić poniższe kadry, bo ptactwo ruchliwe a człowieki jeszcze bardziej i co raz to jakiś w kadr mi właził. Wstęp za opłatą symboliczną, lecz cóż z tego - wykład po czesku i angielsku. Zatem nie wchodzimy. Z drugiej strony głupio mi tak fotografować przez płot - bo to wygląda jak bym sobie "na krzywy ryj" fotki robił. Zatem z bólem serca ale dość. To co mam musi starczyć - i udało się ledwie te cztery sztuki.
Brak opisu jest celowy - liczę że Krogulec przeczyta ten post i sam ptactwo oznaczy - na pewno zrobi to lepiej ode mnie.
Powoli zbliża się popołudnie, A przed nami jaszcze cała "Duża Strana" - czyli Nowe Miasto, Stare Miasto i ... na więcej i tak braknie czasu i sił.
Odwieczny atawizm Człowieka...navigare necesse est. Nawet w duszy zaprzysiężonego domatora, drżącego na myśl o wyprawie do najbliższego większego miasta, raz na jakiś czas rodzi się myśl by...objechać świat dookoła. Podróżnik to człowiek u którego ta myśl, raz się pojawiwszy, tkwi zapamiętale i zmusza go do działania. No więc, dziękuję Bogu że dał mi taką a nie inną żonę, bo mapka na której pracowicie wykreślamy szlaki naszych podróży, staje się coraz bardziej porysowana.
Thursday, August 21, 2014
Saturday, August 16, 2014
Hradczany
Hradczany to taki ichniejszy Wawel.
W zasadzie Wawel owinięty jeszcze Grodzką i Kanoniczą. Ciasno upakowany na ograniczonej przestrzeni wzgórza. Nawet jeśli nie kolebka Czechów, to na pewno Symbol przez duże S.
Nie powiem, piękne miejsce. Jednak...
Kudy mu do Wawelu z jego mistyką?
Oczywiście jesteśmy jednymi z pierwszych... szczerze mówiąc bylibyśmy pierwsi gdybym... nie przepuścił takiej jednej Azjatki widocznej na fotografii w poprzednim poście (trzecie od końca). No cóż chciałem sprawdzić czy gwardia pałacowa poprzebierana w stroje zaprojektowane przez samego Teodora Pištka (zdobywcę Oscara za kostiumy do filmu Amadeusz), nie wywali jej z hukiem wrzaskiem i mandatami. Nie wywalili...
Jak widać na przytoczonym wyżej obrazku kurtuazja ma też swoje perfidnie pragmatyczne oblicze, zwłaszcza gdy trzeba sprawdzić to i owo np. godziny otwarcia, ścieżkę przez pole minowe itp. ;-)
Przystojniakom w barwnych mundurach zdjęć nie robiłem - jak kto ciekaw niech sobie disnejowskiego kopciuszka odpali i na mundury gwardii pałacowej popatrzy, klimat i stylistyka takie same - i tak pewnie czują się jak małpy w zoo.
VIP Only powinno pisać na drzwiach - lecz nie musi - teraz są zamknięte, a jak będę otwarte - to i tak pospólstwo na dziedziniec wpuszczone nie zostanie - taki przyczynek dla rojeń o egalitaryzmie, demokracji itp... Podjazd dla królewskich gości - zajeżdżali,wysiadali, wchodzili po schodach, krużgankami zdążając do sal balowych i komnat - służba na deszczu mrozie lub w skwarze czekała aż jaśnie oświeceni czy inni iluminowani pozałatwiają swoje sprawy... do dziś zmieniło się tylko jedno - konie.
Pod względem rozwiązań architektonicznych i stylistyki Hradczany bardzo przypominają wiedeński Hofburg, Co zresztą dziwić nie powinno, zważywszy na historię.
Oj przyłożył się kamieniarz przyłożył a i na ciekawostki go naszło - ale to później.
Ciasne drzwi... Zauważcie iż architektura to także przekaz religijny - prędzej osioł niż bogacz itd... prawda?
Smukły ascetyczny człowiek średniowiecza mieścił się w nich znakomicie - gorzej było przysadzistemu, grubo ubranemu (mała epoka lodowcowa, właśnie się zaczynała), omotanemu w falbany, fiszbiny, bufiaste pantalony i rękawy... a mówią ze renesans to powrót do rozumu...
No w każdym razie, było mu tam ciasno!
W zasadzie Wawel owinięty jeszcze Grodzką i Kanoniczą. Ciasno upakowany na ograniczonej przestrzeni wzgórza. Nawet jeśli nie kolebka Czechów, to na pewno Symbol przez duże S.
Nie powiem, piękne miejsce. Jednak...
Kudy mu do Wawelu z jego mistyką?
Oczywiście jesteśmy jednymi z pierwszych... szczerze mówiąc bylibyśmy pierwsi gdybym... nie przepuścił takiej jednej Azjatki widocznej na fotografii w poprzednim poście (trzecie od końca). No cóż chciałem sprawdzić czy gwardia pałacowa poprzebierana w stroje zaprojektowane przez samego Teodora Pištka (zdobywcę Oscara za kostiumy do filmu Amadeusz), nie wywali jej z hukiem wrzaskiem i mandatami. Nie wywalili...
Jak widać na przytoczonym wyżej obrazku kurtuazja ma też swoje perfidnie pragmatyczne oblicze, zwłaszcza gdy trzeba sprawdzić to i owo np. godziny otwarcia, ścieżkę przez pole minowe itp. ;-)
Przystojniakom w barwnych mundurach zdjęć nie robiłem - jak kto ciekaw niech sobie disnejowskiego kopciuszka odpali i na mundury gwardii pałacowej popatrzy, klimat i stylistyka takie same - i tak pewnie czują się jak małpy w zoo.
VIP Only powinno pisać na drzwiach - lecz nie musi - teraz są zamknięte, a jak będę otwarte - to i tak pospólstwo na dziedziniec wpuszczone nie zostanie - taki przyczynek dla rojeń o egalitaryzmie, demokracji itp... Podjazd dla królewskich gości - zajeżdżali,wysiadali, wchodzili po schodach, krużgankami zdążając do sal balowych i komnat - służba na deszczu mrozie lub w skwarze czekała aż jaśnie oświeceni czy inni iluminowani pozałatwiają swoje sprawy... do dziś zmieniło się tylko jedno - konie.
Pod względem rozwiązań architektonicznych i stylistyki Hradczany bardzo przypominają wiedeński Hofburg, Co zresztą dziwić nie powinno, zważywszy na historię.
Katedra św. Wita!!!!
Rusztowaniami wita...
Kiedyś to tłumaczyłem pewnemu wycieczkowiczowi (przy okazji zresztą katedry mariackiej w Krakowie). który zagadnął mnie zdaniem:
"pacz Pan jakie gnoje, stale remontują i skończyć nie mogą. Jak by nie można było od razu wszystkiego zrobić?!" Ewidentnie chciał mnie nakłonić na wspólny seans wyrzekanie na "Onych".
Niestety naciął się.
Widzi Pan te detale? - zapytałem
"widzę" - odparł
A wie pan z czego są zrobione?
"no z kamienia"
Z kamienia i owszem, ale to piaskowiec, nie potrzebuje kwaśnych opadów, wystarczy mu zwykła deszczówka by z biegiem lat go rozmyć.
"No o tym mówię, czemu tego raz a dobrze nie zrobią?"
Bo każdy taki detal, musi być osobno oczyszczany, rekonstruowany i konserwowany a przy ich ilości to zajmuje lata, więc jak skończą to... muszą zaczynać od początku.
"e tam panie, gadasz Pan jak jeden z nich!"
Nie wiedzieć czemu odebrałem te słowa jako komplement...
Oj przyłożył się kamieniarz przyłożył a i na ciekawostki go naszło - ale to później.
Ciasne drzwi... Zauważcie iż architektura to także przekaz religijny - prędzej osioł niż bogacz itd... prawda?
Smukły ascetyczny człowiek średniowiecza mieścił się w nich znakomicie - gorzej było przysadzistemu, grubo ubranemu (mała epoka lodowcowa, właśnie się zaczynała), omotanemu w falbany, fiszbiny, bufiaste pantalony i rękawy... a mówią ze renesans to powrót do rozumu...
No w każdym razie, było mu tam ciasno!
św. Wit w całej rozciągłości - szczerze mówiąc zawsze jak obcuje z gotyckimi katedrami to obrywam w łeb myślą tyleż prostą co niesamowitą - "wiara to nie jest kwestia wolicjonalna to OCZYWISTOŚĆ!"
Podziemia udostępnione turystom - coś a.la nasz "Wawel zaginiony".
Niewtajemniczeni uważają średniowiecze za okres ascetyczny i ponury - nic bardziej mylnego - na frywolne scenki też nie brakło im czasu ani ochoty.
Zaułek pałacowy.
Bazylika św. Jerzego - odpowiedź renesansu na... ciasne drzwi ;-)
Złota Uliczka (czes. Zlatá ulička)
Mówcie co chcecie - ale jak dla mnie zaułek Mikołajowski (Kapitulna) w Tarnowie, jest co najmniej równie urokliwy.
O wspomniany wyżej żart kamieniarza - główka Indianina!
Na portalu Katedry św. Wita.
Zaczęli wpuszczać wycieczki - łapiemy się i my. Prysł niestety czar samotności... trudno.
Marzena pokazuje mi znaczek "no foto" - pewnie pamięta bitwę o aparat stoczona w greckich Meteorach - ale tu chodzi wyraźnie o robienie zdjęć w części sakralnej (oddzielonej pod tej turystycznej) i w dodatku z lampą błyskową. Jednak nie kozakuję - Robię zdjęcia "z paska" - że niby wcale nie robię, tylko tak sobie rękę trzymam...
Sporo zdjęć wyszło marnych - ale akurat to nie...
Wychodzimy z Katedry - Zaczynamy czuć zmęczenie, otwarli sklepik z pamiątkami - wypatrzyłem fajny reprint dawnej grafiki - wyraźnie był na wystawie i jest nieco pogięty, ale za to o bardzo obniżonej cenie!
Niestety - dziewczynie nie udaje się żadną miara wklepać go w kasę fiskalną - kolejny powód by na dźwięk słów "urząd skarbowy" reagować alergicznie. Udaje się za to z innym obrazem o takiej samej proweniencji - ponieważ jednak jest to substytut, dostajemy solidny rabat! Czeski fiskus pewnie płacze z powodu "uszczuplenia należności" no ale wszystko było lege artis i co ważne pro publico bono!
Czekamy na otwarcie poczty - na szczęście znajdujemy wolne miejsce na ławeczkach - po czym te ludzie odpoczywajom? Przeca ich dopiro co autokarym przywieźli byli!
Jakiś facio strzela sobie fotki przy pomocy aparatu na wysięgniku. Pewnie potem wrzuci je na fejsa i będzie czarował samiczki - mamy z bawidamka ubaw. Za chwilę przylepia się do grupki kobiet i zaczyna je czarować już w realu - mieliśmy rację co do gostka.
Otwarli pocztę - kupujemy znaczki. Kartki kupiliśmy już w sklepie z pamiątkami.
Wrzucamy je do skrzynki i ...
Idziemy do królewskich ogrodów.
Ale to już historia na następny post.
Thursday, August 7, 2014
Mala Strana
Dziś post wyjątkowy - bo wyjątkowe jest miejsce które chce pokazać.
Po pierwsze nie będę się wyzłośliwiał!
Po drugie nie będę się wymądrzał
Po trzecie nie będę się rozpisywał
Znam mnóstwo miast i miasteczek wybudowanych na zboczu góry, znam włoskie Castel san Elia, znam greckie Litochoro położone praktycznie na zboczach Olimpu, znam miasta w Polsce, Austrii, Czechach, Słowacji, Norwegii i w ogóle dużo ich znam... ale miejsca tak niesamowicie pięknego jak Mala Strana to jeszcze nie widziałem i fakt że "mala" to jest to co trafia w mój gust nie ma tu większego znaczenia.
Ale zacznijmy od początku:
Schodzimy z Mostu Karola, jest pięknie, chmury odpływają na północ, wokół pustki. Praga powoli budzi się na przyjęcie kolejnych setek tysięcy turystów.
Zaułki tuż przy moście, od wieków, najbardziej romantyczne i owiane złą sławą miejsca (a może dlatego romantyczne że złą sławą owiane?)
Przechodzimy przez bramę mostową i już jesteśmy na Malej Stranie. Trochę tu jak w górskich dolinach, słońce jeszcze nisko i dno pogrążone jest w mroku, podczas gdy szczyty już płona w słonecznym blasku.
Wylot "doliny" zamyka masyw św. Mikołaja.
Wszystko jeszcze pozamykane, a na kawę straszna ochota jest, na szczęście po kilku krokach widzimy...McDonalda (wiem upadek - ale czego się nie robi dla kilku miligramów kofeiny?) Tuż za nami wpada do lokalu stado polek, wykorzystuję po części ich znajomość oferty tej sieci, gdyż ja kompletnie nie orientuję się co dla "donaldów" oznacza lawazza a co mokate - choć i tak największą ochotę mieliśmy na espresso. Koniec końców udaje się zamówić, siadamy przy stoliku i przygotowywaczy się do dalszej wędrówki. Na plus McDonaldów należy zaliczyć czyste, schludne bezpłatne toalety, to jednak jest nie byle co.
Gdy wychodzimy Praga już nie śpi, przynajmniej nie cała.
Jedne z tysięczny tu podcień, coś niesamowicie fascynującego.
Zwróćcie uwagę na kamiennego jamnika i porównanie kobiety do herbaty - kocham czarny humor.
Wznoszenie...
Wchodzenie...
Wspinanie...
Plateau...!
Szczyt!
Wkrótce otworzą zamek, wejdziemy tam już niestety w towarzystwie wycieczek. Ale to kolejnym razem.
A potem już tylko jesteśmy tu i niczego nie szukając, błąkamy się po zaułkach, uliczkach, zakamarkach, szczęśliwi z bycia w tak pięknym miejscu.
Po pierwsze nie będę się wyzłośliwiał!
Po drugie nie będę się wymądrzał
Po trzecie nie będę się rozpisywał
Znam mnóstwo miast i miasteczek wybudowanych na zboczu góry, znam włoskie Castel san Elia, znam greckie Litochoro położone praktycznie na zboczach Olimpu, znam miasta w Polsce, Austrii, Czechach, Słowacji, Norwegii i w ogóle dużo ich znam... ale miejsca tak niesamowicie pięknego jak Mala Strana to jeszcze nie widziałem i fakt że "mala" to jest to co trafia w mój gust nie ma tu większego znaczenia.
Ale zacznijmy od początku:
Schodzimy z Mostu Karola, jest pięknie, chmury odpływają na północ, wokół pustki. Praga powoli budzi się na przyjęcie kolejnych setek tysięcy turystów.
Zaułki tuż przy moście, od wieków, najbardziej romantyczne i owiane złą sławą miejsca (a może dlatego romantyczne że złą sławą owiane?)
Przechodzimy przez bramę mostową i już jesteśmy na Malej Stranie. Trochę tu jak w górskich dolinach, słońce jeszcze nisko i dno pogrążone jest w mroku, podczas gdy szczyty już płona w słonecznym blasku.
Wylot "doliny" zamyka masyw św. Mikołaja.
Wszystko jeszcze pozamykane, a na kawę straszna ochota jest, na szczęście po kilku krokach widzimy...McDonalda (wiem upadek - ale czego się nie robi dla kilku miligramów kofeiny?) Tuż za nami wpada do lokalu stado polek, wykorzystuję po części ich znajomość oferty tej sieci, gdyż ja kompletnie nie orientuję się co dla "donaldów" oznacza lawazza a co mokate - choć i tak największą ochotę mieliśmy na espresso. Koniec końców udaje się zamówić, siadamy przy stoliku i przygotowywaczy się do dalszej wędrówki. Na plus McDonaldów należy zaliczyć czyste, schludne bezpłatne toalety, to jednak jest nie byle co.
Gdy wychodzimy Praga już nie śpi, przynajmniej nie cała.
Jedne z tysięczny tu podcień, coś niesamowicie fascynującego.
Zwróćcie uwagę na kamiennego jamnika i porównanie kobiety do herbaty - kocham czarny humor.
Wznoszenie...
Wchodzenie...
Wspinanie...
Plateau...!
Szczyt!
Wkrótce otworzą zamek, wejdziemy tam już niestety w towarzystwie wycieczek. Ale to kolejnym razem.
A potem już tylko jesteśmy tu i niczego nie szukając, błąkamy się po zaułkach, uliczkach, zakamarkach, szczęśliwi z bycia w tak pięknym miejscu.
Monday, August 4, 2014
Most Karola
Most Karola, jeśli o mnie chodzi, brzmi równie głupio jak "zupa Romana"... Ale w języku czeskim to się nieco inaczej układa i u nich brzmi to dumnie. Skoro im tak dobrze to... dobrze im tak. Zresztą i tak na jakiekolwiek zmiany już za późno. Skutkiem czego - dwa razy spotkałem się z tezą iż Karluv most to na cześć... Karola Wielkiego! Tu w sam raz była by znana z forów PHP emotikonka głowy nawalającej w desperacji o ścianę...
Tak się składa że chodzi o Karola IV Luksemburskiego - Luksemburczyk, urodzony w Pradze z dynastii Przemyślidów. Margrabia Moraw, Hrabia Luksemburga, król rzymski, król czeski, Święty Cesarz Rzymski i jeszcze na dokładkę Margrabia Brandenburgii. Facet kolekcjonował tytuły władcze z większą pasją niż ja puste puszki po piwie w czasie upałów. No ale niektórzy tak mają.
Tak wiem, jestem niesprawiedliwy, Karol IV był też wielkim budowniczym, fundatorem i mecenasem et caetera...
Ale tak między nami mówiąc, to jaka - poza skalą działań - jest różnica pomiędzy władcą "pomazanym" a przywódcą kiboli, czy szefem gangu? Jeden i drugi zbiera "tytuły do chwały", jeden i drugi posyła w bój swoich żołnierzy, jeden i drugi "opiekuje" się ludnością na swoim terenie... No tak, znów skala - jak ukradniesz sto zeta to jesteś nikczemny złodziej a jak sto milionów to poważny biznesmen,. Jak poślesz na śmierć jednego człowieka to jesteś mordercą a jak tysiące to... pełnym chwały władcą. Tak czy siak sytuacja mi nie odpowiada. Z drugiej strony... taki średniowieczny władca, czy współczesny herszt bandziorów to w bój posyła... ochotników lub najemników! Volenti non fit iniuria... Obecnie obchodzimy stulecie wybuchu masowej rzezi, gdzie do boju posyłano nie ochotników, ale ludzi siłą do armii wcielanych, ogłupianych patriotycznymi sloganami, zmuszanych by strzelać do ludzi którzy w życiu im nic złego nie zrobili... no to może ja już wolę tych królów cesarzy i "ojców chrzestnych" od "przywódców państw demokratycznych".
Ale wróćmy na Most Karola.
Przyczółek od strony Starego Miasta. Jak widac - nawet drastyczna obróbka nie ukryje faktu że "światła wtedy było mało"... ale to tak idzie w parze - mało światła mało ludzi - dużo światła dużo ludzi...
Słyszę słowa "o tam popatrz, przez ta dziurę obrońcy mostu lali wrzątek i smołę na atakujących" - znów brak stosownej ikonki... Ja rozumiem można nie mieć wykształcenia z historii architektury, ale wystarczy ciut wyobraźni by dostrzec daremność takiej obrony - dziura owszem jest lecz służyła oświacie!
(nota bene ja też pracuję w oświacie - spróbujcie sobie co oświecić bez udziału efektów mojej pracy ;-) )
Przez tę dziurę spuszczano linę na której zawieszony był uchwyt dla pochodni (potem pewnie świec i lamp naftowych) - jak miał władca przez most przejeżdżać to mu drogę iluminowano - mówcie co chcecie ale to musiało być niesamowicie piękne przedstawienie. Podejrzewam iż po takim son et lumiere przyrost naturalny w Pradze gwałtownie wzrastał... Polecam naszym geniuszom zamiast becikowego.
A potem rzut oka na lewo i ... mieszczańska pula moich genów szaleje z zachwytu - wiecie co to jest?
To rewelacyjny pomysł, który i dziś wzbudził by zachwyt tak ekologów jak i ekonomistów. Część wód Bełtawy (potem będzie to lepiej widać) została przekierowana właśnie w te kanały pod kamienicami a tam w ich czeluściach, napędzała koła wodne, które jej siłę przekazywały np. do młynów lub przędzalni (nie mam pojęcia czym zajmowali się właściciele tych kamienic - ale możliwości były szerokie). Na dole warsztaty, na pięterku mieszkania dla pracowników, potem komnaty właścicieli, a na poddaszu służba. Ucieleśnienie snów o patriarchalnym systemie zatrudnienia.
Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje... pusty praktycznie Most Karola! Chcesz jesteś tu, chcesz jesteś tam, bez przepychania, bez tłumów, cisza... In minus to zdjęcia, ale plusy dodatnie przeważyły. Będziemy tędy wracać już w "godzinach zwiedzania" - Że też twórcy Bonda nie wpadli na pomysł rozegrania jednej ze scen pościgu właśnie tu, właśnie w godzinach "największej oglądalności" - no tak... Mission impossible też w Pradze był kręcony - ale w pewne kity to nawet miłośnicy Bonda i Hunt'a nie uwierzą - zbyt by to było ekstremalne.
O właśnie, wzmiankowany "zagarniacz" wody Wełtawy dla celów przemysłowych, pomysł tyleż prosty co genialny. nie trzeba nie wiadomo jakich spiętrzeń, wystarczy kilka centymetrów.
W oddali południowe rubieże Starego Miasta, przxeświty Nowego Miasta, most Legii oraz arcy mieszczańsko urocze ostrowy.
O knechcik strzeże ostrogi mostowej od strony Małej Strony... hmmm chyba bardziej niż przed powodzią, czy napływem imigrantów z mieczami, strzeże on spokoju zakochanych spacerujących po moście.
A to już przedpołudnie - Most Karola i wyżej opisane kamieniczki - widoczne od strony Nowego Miasta.
Lecz póki co trzymajmy się Malej Strany...
Tak się składa że chodzi o Karola IV Luksemburskiego - Luksemburczyk, urodzony w Pradze z dynastii Przemyślidów. Margrabia Moraw, Hrabia Luksemburga, król rzymski, król czeski, Święty Cesarz Rzymski i jeszcze na dokładkę Margrabia Brandenburgii. Facet kolekcjonował tytuły władcze z większą pasją niż ja puste puszki po piwie w czasie upałów. No ale niektórzy tak mają.
Tak wiem, jestem niesprawiedliwy, Karol IV był też wielkim budowniczym, fundatorem i mecenasem et caetera...
Ale tak między nami mówiąc, to jaka - poza skalą działań - jest różnica pomiędzy władcą "pomazanym" a przywódcą kiboli, czy szefem gangu? Jeden i drugi zbiera "tytuły do chwały", jeden i drugi posyła w bój swoich żołnierzy, jeden i drugi "opiekuje" się ludnością na swoim terenie... No tak, znów skala - jak ukradniesz sto zeta to jesteś nikczemny złodziej a jak sto milionów to poważny biznesmen,. Jak poślesz na śmierć jednego człowieka to jesteś mordercą a jak tysiące to... pełnym chwały władcą. Tak czy siak sytuacja mi nie odpowiada. Z drugiej strony... taki średniowieczny władca, czy współczesny herszt bandziorów to w bój posyła... ochotników lub najemników! Volenti non fit iniuria... Obecnie obchodzimy stulecie wybuchu masowej rzezi, gdzie do boju posyłano nie ochotników, ale ludzi siłą do armii wcielanych, ogłupianych patriotycznymi sloganami, zmuszanych by strzelać do ludzi którzy w życiu im nic złego nie zrobili... no to może ja już wolę tych królów cesarzy i "ojców chrzestnych" od "przywódców państw demokratycznych".
Ale wróćmy na Most Karola.
Tuz przed mostem po prawej stronie stoi jego pomnik - tam gdzie romantyczny napis WC, jest zejście do muzeum... no jakże by inaczej Karolowi w znacznej mierze poświęconego - wejście tam jest płatne, lecz do punktu informacyjnego idzie się za darmo - a tam dają mapy Pragi... skorzystałem jak wracaliśmy ;-) ale mam na pamiątkę. O tej porze wszystko zamknięte na głucho.
Słyszę słowa "o tam popatrz, przez ta dziurę obrońcy mostu lali wrzątek i smołę na atakujących" - znów brak stosownej ikonki... Ja rozumiem można nie mieć wykształcenia z historii architektury, ale wystarczy ciut wyobraźni by dostrzec daremność takiej obrony - dziura owszem jest lecz służyła oświacie!
(nota bene ja też pracuję w oświacie - spróbujcie sobie co oświecić bez udziału efektów mojej pracy ;-) )
Przez tę dziurę spuszczano linę na której zawieszony był uchwyt dla pochodni (potem pewnie świec i lamp naftowych) - jak miał władca przez most przejeżdżać to mu drogę iluminowano - mówcie co chcecie ale to musiało być niesamowicie piękne przedstawienie. Podejrzewam iż po takim son et lumiere przyrost naturalny w Pradze gwałtownie wzrastał... Polecam naszym geniuszom zamiast becikowego.
A potem rzut oka na lewo i ... mieszczańska pula moich genów szaleje z zachwytu - wiecie co to jest?
To rewelacyjny pomysł, który i dziś wzbudził by zachwyt tak ekologów jak i ekonomistów. Część wód Bełtawy (potem będzie to lepiej widać) została przekierowana właśnie w te kanały pod kamienicami a tam w ich czeluściach, napędzała koła wodne, które jej siłę przekazywały np. do młynów lub przędzalni (nie mam pojęcia czym zajmowali się właściciele tych kamienic - ale możliwości były szerokie). Na dole warsztaty, na pięterku mieszkania dla pracowników, potem komnaty właścicieli, a na poddaszu służba. Ucieleśnienie snów o patriarchalnym systemie zatrudnienia.
Ciekawe czy to sgraffitti to wyraz marzeń, snobizmu czy... wazelina dla władcy?
Scholaris
"„Pójdź dziecię, ja cię uczyć karzę”...
Pomijając wieloznaczność tych słów (choćby w kontekście biuściastej młodej mamy u stóp wykładowcy)
to powyższy cytat znalazłem (chciałem sprawdzić czy w oryginale jest "cię" czy też "ciebie") na stronie ze streszczeniami lektur - i przestałem się dziwić czemu tak marnie z maturami u nas... skoro nieuki piszą ściągi dla nieuków.
O właśnie, wzmiankowany "zagarniacz" wody Wełtawy dla celów przemysłowych, pomysł tyleż prosty co genialny. nie trzeba nie wiadomo jakich spiętrzeń, wystarczy kilka centymetrów.
W oddali południowe rubieże Starego Miasta, przxeświty Nowego Miasta, most Legii oraz arcy mieszczańsko urocze ostrowy.
O knechcik strzeże ostrogi mostowej od strony Małej Strony... hmmm chyba bardziej niż przed powodzią, czy napływem imigrantów z mieczami, strzeże on spokoju zakochanych spacerujących po moście.
A to już przedpołudnie - Most Karola i wyżej opisane kamieniczki - widoczne od strony Nowego Miasta.
Lecz póki co trzymajmy się Malej Strany...
Labels:
Karlovy most,
Most Karola,
Praga,
scholastyk na moście Karola,
władcy.
Subscribe to:
Posts (Atom)