Jazda samochodem po Krakowie to rzecz... bez sensu!
Z samochodu NIGDY nie dostrzeże się miliona ciekawych miejsc,
nie spotka tysiąca ciekawych ludzi...
w samochodach marnuje się życie.
Do Krakowa jeździ się pociągiem, po Krakowie się spaceruje
(ewentualnie gdy już się gdzieś doszło i nogi bolą to wrócić na dworzec można tramwajem)
Bo popatrzcie - samo centrum Prokocimia
tuż obok wielkopowierzchniowej świątyni handlu,
ale tak niziutko, na skarpie powstałej w wyniku usypania tarasu parkingowego, cichutko
(choć tuż obok obłędnie warcząca silnikami tych którzy marnują życie w puszkach "Wielicka")
skromniutko, za parawanem drzewek
stoi krzyż.
Taki zwykły, przydrożny, tyle że hrabiowski, z lepszych materiałów uczyniony,
Obok krzyża nieco kwiatów, teren posprzątany, ktoś tu przychodzi...
Słońce w obiektyw, raczej trudno przeczytać ze zdjęć co na krzyżu odlano:
Na poziomej belce:
"Na wieczną Pamiątkę".
Na belce pionowej:
"Dla Ludwiki z Hr: Wielopolskich Hr: Wodzickiey"
Ludwika z Hr: Wielopolskich Hr"Wodzicka była zoną Eliasza - pierwszego znanego właściciela Prokocimia.
Zresztą Wodziccy to w ogóle ród zacny, a więcej szczegółów łacno tu przeczytać możecie.
A dla wytrwałych, taki obrazek już z Płaszowa
Wieczny student...
I poświecić takie widoki, dla wątpliwego komfortu samopuszkowania się w samochodzie?