Autor : Bill Bass, Jon Jefferson
Tytuł : Trupia farma
Tytuł oryginału : Death's Acre
Stron : 344
Gatunek : Literatura faktu
W ostatnim czasie zrobiłam sobie małą przerwę w blogowaniu. Jakoś brakło mi czasu a przede wszystkim chęci i weny do pisania. Tak więc odcięłam się od blogowego świata prawie na miesiąc, odwiedzając nawet w tym czasie Polskę, dając w ten sposób odetchnąć sobie od codzienności. Oczywiście fakt, że nie odzywałam się przez tak długi czas nie oznacza, że zaprzestałam również czytania. Tak więc zapraszam do czytania recenzji jednej z ostatnich przeczytanych przeze mnie pozycji.
Uwielbiam medyczne wątki, nie ważne czy pojawiają się w filmach, serialach ( Chirurdzy ! :)) czy książkach, nawet jeśli nie czytałabym ich dla przyjemności a w celach edukacyjnych. "Trupia farma" może nie koniecznie porusza wątki wspomagające zdrowie człowieka, a raczej anatomię i to dogłębną. Otóż tak mówi tytuł, autor książki nie zajmuje się leczeniem ludzi, a odkrywaniem zagadek jakie ciała z raczej zwłoki, czasami porzucone na bezdrożach skrywają. Temat jest dość intrygujący i nie jestem pewna jak na niego zareagują osoby o słabych żołądkach. Według mnie temat jest niesamowicie ciekawy i wyczerpująco opisany, dzięki czemu czyta się z przyjemnością a i przy okazji dowiadujemy się kilka ciekawych faktów o naszej anatomii. Jednak jeżeli ktoś liczy na to że książka zawiera wyłącznie opisy zwłok ludzkich, będzie musiał się trochę zdziwić a i może podjąć próbę utrzymania zawartości żołądkowej na miejscu, ponieważ nieodłącznym obiektem, który zamieszkuje rozkładające się zwłoki jest larwa muchy plujki, czyli czerw. Otóż według mnie czerwie są jednymi z najobrzydliwszych owadów jakie można spotkać, ale czytanie o nich nie wywołuje u mnie, aż taki gwałtownych reakcji jak patrzenie na nie. Okazuje się, że maleńkie i jakże obrzydliwe robaczki są przyjaciółmi antropologów, którzy dzięki nim często są wstanie określić czas zgonu ofiary. Procesy jakim poddane są zwłoki w celu określenia wielkiej czwórki, czyli rasy, wieku, wzrostu i płci są bardzo dokładne, począwszy od wygotowywania resztek tkanki z kości, po wyszukiwanie najmniejszych różnic w strukturze kości (nawiązując do tematu, nawet nie spodziewałam się ile informacji może przekazać nasza czaszka). Autor czasami używa słów niezrozumiałych dla przeciętnego czytelnika, ale albo wytłumaczenie znajdujemy od razu w tekście albo w słowniczku, który znajduje się na samym końcu książki, na nawet znalazło się miejsce dla kilku obrazków, przedstawiających ludziki szkielet wraz z opisem poszczególnych kości.
Na mnie osobiście książka wywarła spore wrażenie, wcześniej nigdy nie interesowałam się pracą antropologów, czy nawet lekarzy sądowych, którzy zajmują się bardzo podobną brudną robotą. Nie spodziewałam się ile zamiłowania i fascynacji można wkładać w taką pracę, zawsze ta kojarzyła mi się z czymś obrzydliwym, no bo jak można lubić grzebać w ludzkich zwłokach, które są pełne robali i wydzielają zapach daleki od nawet najtańszych perfum. Jak się okazuje istnieją tacy ludzie, zupełnie normalni, nie będący cichymi zwyrodnialcami, chociaż kto wie co może człowiekowi odbić po latach pracy z trupami :) A jeśli chodzi o okładkę, to jeżeli można by było ocenić książkę po niej to musiałaby być świetna :)
Moja ocena : 8,5/10
Tytuł : Trupia farma
Tytuł oryginału : Death's Acre
Stron : 344
Gatunek : Literatura faktu
W ostatnim czasie zrobiłam sobie małą przerwę w blogowaniu. Jakoś brakło mi czasu a przede wszystkim chęci i weny do pisania. Tak więc odcięłam się od blogowego świata prawie na miesiąc, odwiedzając nawet w tym czasie Polskę, dając w ten sposób odetchnąć sobie od codzienności. Oczywiście fakt, że nie odzywałam się przez tak długi czas nie oznacza, że zaprzestałam również czytania. Tak więc zapraszam do czytania recenzji jednej z ostatnich przeczytanych przeze mnie pozycji.
Uwielbiam medyczne wątki, nie ważne czy pojawiają się w filmach, serialach ( Chirurdzy ! :)) czy książkach, nawet jeśli nie czytałabym ich dla przyjemności a w celach edukacyjnych. "Trupia farma" może nie koniecznie porusza wątki wspomagające zdrowie człowieka, a raczej anatomię i to dogłębną. Otóż tak mówi tytuł, autor książki nie zajmuje się leczeniem ludzi, a odkrywaniem zagadek jakie ciała z raczej zwłoki, czasami porzucone na bezdrożach skrywają. Temat jest dość intrygujący i nie jestem pewna jak na niego zareagują osoby o słabych żołądkach. Według mnie temat jest niesamowicie ciekawy i wyczerpująco opisany, dzięki czemu czyta się z przyjemnością a i przy okazji dowiadujemy się kilka ciekawych faktów o naszej anatomii. Jednak jeżeli ktoś liczy na to że książka zawiera wyłącznie opisy zwłok ludzkich, będzie musiał się trochę zdziwić a i może podjąć próbę utrzymania zawartości żołądkowej na miejscu, ponieważ nieodłącznym obiektem, który zamieszkuje rozkładające się zwłoki jest larwa muchy plujki, czyli czerw. Otóż według mnie czerwie są jednymi z najobrzydliwszych owadów jakie można spotkać, ale czytanie o nich nie wywołuje u mnie, aż taki gwałtownych reakcji jak patrzenie na nie. Okazuje się, że maleńkie i jakże obrzydliwe robaczki są przyjaciółmi antropologów, którzy dzięki nim często są wstanie określić czas zgonu ofiary. Procesy jakim poddane są zwłoki w celu określenia wielkiej czwórki, czyli rasy, wieku, wzrostu i płci są bardzo dokładne, począwszy od wygotowywania resztek tkanki z kości, po wyszukiwanie najmniejszych różnic w strukturze kości (nawiązując do tematu, nawet nie spodziewałam się ile informacji może przekazać nasza czaszka). Autor czasami używa słów niezrozumiałych dla przeciętnego czytelnika, ale albo wytłumaczenie znajdujemy od razu w tekście albo w słowniczku, który znajduje się na samym końcu książki, na nawet znalazło się miejsce dla kilku obrazków, przedstawiających ludziki szkielet wraz z opisem poszczególnych kości.
Na mnie osobiście książka wywarła spore wrażenie, wcześniej nigdy nie interesowałam się pracą antropologów, czy nawet lekarzy sądowych, którzy zajmują się bardzo podobną brudną robotą. Nie spodziewałam się ile zamiłowania i fascynacji można wkładać w taką pracę, zawsze ta kojarzyła mi się z czymś obrzydliwym, no bo jak można lubić grzebać w ludzkich zwłokach, które są pełne robali i wydzielają zapach daleki od nawet najtańszych perfum. Jak się okazuje istnieją tacy ludzie, zupełnie normalni, nie będący cichymi zwyrodnialcami, chociaż kto wie co może człowiekowi odbić po latach pracy z trupami :) A jeśli chodzi o okładkę, to jeżeli można by było ocenić książkę po niej to musiałaby być świetna :)
Moja ocena : 8,5/10