sobota, 21 września 2013

Alberto Manguel o czytaniu



„Gdy byłem młody, myśl o tym, że nie będę w stanie przeczytać wszystkich książek, które chciałbym poznać, potwornie mnie przygnębiała. Ale dziś mam sześćdziesiąt trzy lata. Inaczej patrzę na biblioteczne katalogi, na olbrzymie stosy książek leżące na moim biurku. Coraz częściej myśl o niemożliwości przeczytania wszystkiego wywołuje we mnie uczucie ulgi. I nie dotyczy to jedynie książek. Podobnie jest z miejscami, których nie zdołam odwiedzić, a także z ludźmi, których nie zdążę poznać. Coraz większą przyjemność sprawia mi powtórna lektura tych samych tekstów, powrót do miejsc, które już dobrze znam, i rozmowa ze starymi przyjaciółmi. W tych miejscach, w towarzystwie tych ludzi, mogę wreszcie pomilczeć…”


Alberto Manguel, Grzegorz Jankowicz Raj to rozbite lustro, "Przegląd Polityczny" nr 117 (2013), s. 144.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Miłość na całe życie. Wspomnienia z czasów beztroski – Michalina Wisłocka



Czytając w sieci artykuł poświęcony Michalinie Wisłockiej, natknęłam się na informację, iż oprócz słynnego poradnika popełniła ona również książki wspomnieniowe, opisujące dzieciństwo i wczesną młodość. Wiedząc, że autorka Sztuki kochania miała interesujące życie, a ponadto była osobą bezpośrednią i z poczuciem humoru, czym prędzej wyruszyłam na biblioteczne łowy. Przyniosłam do domu ładnie wydany tytuł, z przyjemnością przejrzałam opatrzone zabawnymi komentarzami fotografie i przystąpiłam do lektury, wiele sobie po niej obiecując.

Poddałam się w okolicach osiemdziesiątej strony. Wisłocka oparła swoje wspomnienia na prowadzonych przed wojną pamiętnikach, albumie ze zdjęciami oraz obfitej korespondencji prowadzonej z późniejszym mężem, towarzyszących jej podczas wszystkich przesiedleń i wojennej tułaczki. Książka składa się głównie z przytoczonych w całości listów, których czytanie na dłuższą metę okazało się nużące, a ze względu na ich osobisty charakter – chwilami kłopotliwe. Dalece korzystniejszym zabiegiem byłoby odtworzenie na ich podstawie wydarzeń z tamtych lat, i przytoczenie tylko pewnych fragmentów korespondencji. Nastawiłam się na opowieści gimnazjalne i licealne, opisy szkolnych wybryków, wyjaśnienie, skąd się wzięły zainteresowania naukowe autorki, obraz życia przed wojną. To wszystko w książce jest, ale wyszukiwanie tych fragmentów przypomina wydłubywanie nielicznych rodzynków z zakalcowatego ciasta. Mimo wszystko żal mi było porzucić tak dobrze zapowiadającą się lekturę, przekartkowałam więc do końca. Dzięki temu poznałam opinię Wisłockiej o Dziewczętach z Nowolipek, historię pewnej spowiedzi (bardzo przypominającej moje własne doświadczenie sprzed wielu lat) oraz wydarzenia z pierwszych miesięcy wojny. Zamknęłam książkę z uczuciem głębokiego niedosytu. Wielka, wielka szkoda.

Moja ocena: 2/6

piątek, 16 sierpnia 2013

Lato nagich dziewcząt – Stanisława Fleszarowa–Muskat



Tradycji stało się zadość: jak co roku doznałam kłopotliwej letniej przypadłości. Zmęczony umysł odmówił współpracy z wymagającą lekturą, łaknąc jednocześnie słowa pisanego. W rozpaczliwym poszukiwaniu czegoś lekkiego, ale niegłupiego i zajmującego, z pewną taką nieśmiałością zdecydowałam się na książkę Stanisławy Fleszarowej–Muskat. W wyborze utwierdziła mnie opinia, iż mam do czynienia z mistrzynią powieści obyczajowej, a trzymany w rękach tytuł z pewnością nie jest miałkim czytadłem. Kropką nad „i” było bardzo przyjemne zdjęcie na okładce.

Zaczęło się nad wyraz obiecująco. Ulubione Trójmiasto jako miejsce akcji. Monciak pełen letników. Dzienne plażowanie i morskie kąpiele, wieczorami dansingi i wakacyjne romanse. Warszawski rzeźbiarz, który przybył do Sopotu w poszukiwaniu natchnienia do kolejnego dzieła. Czworo młodych, pozujących mu ludzi: rozpuszczona jedynaczka Be, początkujący aktor Kamyk, studentka Ulka i wpatrzony w nią jak w obrazek Marek. Akcja toczyła się wartko, a mnie dość szybko spadły z nosa różowe okulary, bowiem dostrzegłam w powieści cechy, które mnie mocno drażnią. Niemiłosiernie zgrzytały mi niezrozumiałe czasem zachowania bohaterów oraz motywacje ich działań – a co za tym idzie niekonsekwencje w budowaniu postaci. Przez to cała historia przypomina patchwork, który chwilami rozłazi się na szwach. Nie obyło się też bez wątku miłości od pierwszego wejrzenia, tyleż romantycznego, co niedorzecznego.

Na tym jednak zakończę pastwienie się nad książką Fleszarowej, bo zalet mogę wymienić więcej niż wad. Nie sposób odmówić autorce wnikliwości i celności obserwacji – skrupulatnie odnotowywała szczegóły budujące nastrój, gesty i myśli bohaterów, tłumacząc w ten sposób ich postępowanie. Znakomicie oddała atmosferę tętniącego życiem nadmorskiego kurortu dzięki plastycznym opisom miejsc i ulic. Uchwyciła piękno czystego młodzieńczego uczucia chłopca do dziewczyny. Losy bohaterów poprowadziła w tak interesujący sposób, że mimo wspomnianych niekonsekwencji trudno się od książki oderwać. Całości obrazu dopełnia rewelacyjny portret psa Gwoździa, nakreślony z dużą znajomością psiej psychiki. Reasumując: jest to całkiem przyjemna lektura do czytania na plaży, na ławeczce przy fontannie podczas upalnego lata w mieście, na zielonej trawce w cieniu lub po prostu na letnie wieczory.

Moja ocena: 4/6

niedziela, 30 czerwca 2013

Zawsze jakieś jutro – Janina Wieczerska



Powroty do młodzieńczych lektur bywają ryzykowne. Niekiedy kończą się rozczarowaniem, bo książka nie przetrwała próby czasu. Gdy byłam nastolatką, Zawsze jakieś jutro należało do moich ulubionych powieści. Wywarło na mnie wówczas tak silne wrażenie, że prawobrzeżna część Wrocławia do dziś kojarzy mi się z książką Wieczerskiej. Pod wpływem niedawnego wpisu Zacofanego w Lekturze postanowiłam sprawdzić, jak odbiorę ją jako osoba dorosła.


Zawsze jakieś jutro pretenduje dziś do miana powieści historycznej. Czy słusznie? Po części tak. Rzecz dzieje się w latach 1948-1950 i obejmuje ostatnie dwa lata nauki w liceum głównej bohaterki, Joasi Uruskiej. Tłem opowieści jest miasto dotknięte wojennymi zniszczeniami, pełne jeszcze ruin i gruzów. Jednak opisów Wrocławia nie ma tu zbyt wiele, podobnie jak i ówczesnych realiów. Mimo to uważny czytelnik zbuduje sobie z wtrącanych tu i ówdzie wzmianek obraz życia w tamtych latach – naznaczonego niedostatkiem, wyczekiwaniem na żywnościowe paczki od rodziny, ale pełnego nadziei na przyszłość. Również sytuacja polityczna została w powieści zaledwie zarysowana. Owszem – młodzież licealna należy do ZMP, zajmuje się pracami społecznymi, jak zbiórka odpadów użytkowych (złomu było pod dostatkiem, a w charakterze makulatury występowały poniemieckie gazety i literatura wątpliwej wartości), okładaniem w papier książek ze szkolnej biblioteki czy odgruzowywaniem auli. Na zetempowskich zebraniach używa się nowomowy, a na przywitanie dziewcząt z Polonii Belgijskiej jedna z wychowawczyń wygłasza przemówienie w duchu socjalistycznym. Lecz głównym tematem powieści pozostaje nauka, relacje międzyludzkie, sympatie i antypatie oraz spędzanie wolnego czasu.


Tym, co lata temu interesowało mnie najbardziej, był oczywiście wątek miłości Joasi do szkolnego kolegi. Dziś odbieram książkę Wieczerskiej przede wszystkim jako opowieść o dorastaniu, przyjaźniach i pierwszych poważnych decyzjach. Zarówno liceum, jak i wakacyjny wyjazd na kolonie okazały się dla bohaterki szkołą życia. Sama Joasia mnie-nastolatce wydawała się bardzo dorosła i poważna, niemal wzór do naśladowania. Dziś nadal lubię tę trzeźwo myślącą dziewczynę, uważną obserwatorkę wyciągającą trafne wnioski, niepozbawioną przy tym poczucia humoru, uczynną, koleżeńską, a do tego dobierającą sobie ambitne lektury i podsumowującą jednego z absztyfikantów zdaniem „Szkoda, że jesteś taki nieoczytany, lepiej się można rozumieć, jak się zna te same książki” (s. 254).


Powieść Wieczerskiej to świetnie napisana, tradycyjna literatura, ze znakomicie oddaną atmosferą liceum, okraszona humorem i literackimi smaczkami. Czyta się ją równie dobrze w wieku młodzieńczym, jak i po latach. Warto sięgnąć zwłaszcza po wydanie z 2008 roku, które ukazało się nakładem wydawnictwa Via Nova. Pierwszym powodem jest „Słowo od Autorki – po latach”, które mnie zaskoczyło, zmieniło mój odbiór tej powieści, a także przyniosło kilka wyjaśnień. Drugim – dołączone czarno-białe fotografie Wrocławia z tamtych czasów, stanowiące doskonałe uzupełnienie książki i będące cennym źródłem historycznym.

Moja ocena: 5,5/6

środa, 12 czerwca 2013

Portret powojennego bibliotekarza

„Bibliotekarz był postacią co się zowie oryginalną. Wyglądem przypominał trochę fauna, trochę jakiegoś podejrzanego bożka ze Wschodu, asyryjskiego na przykład, na co by wskazywała kręcona czupryna i broda, choć znowu wystające kości policzkowe i nieco skośne, choć niebieskie oczy kazały myśleć o Chinach. Jego zachowanie też nie było rodem z jednej parafii. Chwilami wydawało się, że to zwykły biznesmen, by nie rzec przekupień, chwilę później można by go mieć za bohaterskiego pioniera kultury polskiej na Dolnym Śląsku albo już zgoła za łaskawego mecenasa. Wobec Joasi był zresztą dość jednolity: był mecenasem, ale wyrachowanym. Choć objaśniony przez ciotkę, kim zacz jest uczennica, zapomniał o tym już następnego dnia i na prośbę o pozwolenie korzystania z czytelni mieszczącej się nad właściwą wypożyczalnią odpowiedział:
 - Cóż sobie młoda osoba myśli? Że młoda osoba może korzystać z usług społecznej placówki i nic za to społeczeństwu nie oddać? Proszę bardzo, czytelnia jest bezpłatna, ale młoda osoba musi uporządkować czasopisma leżące tam na stole. Trzeba okazać uspołecznienie!”
Janina Wieczerska Zawsze jakieś jutro

środa, 22 maja 2013

Wyniki losowania



Dziękuję za wszystkie zgłoszenia i miłe słowa dotyczące zakładek. Jak zwykle rolę maszyny losującej wziął na siebie mój Brat. A oto wyniki:



Domek wędruje do Momarty
Truskawki pofruną do Soulmate
Auto trafi do Izusr
Serdecznie gratulujemy zwyciężczyniom! :-)

sobota, 18 maja 2013

Zakładki do wzięcia


Skoro mają takie powodzenie, niech idą w świat. Do wzięcia są trzy kolejne zakładki narożnikowe.  Proszę o zadeklarowanie w komentarzu, która najbardziej się podoba. Można wyrazić chęć przygarnięcia jednej, dwóch, a nawet wszystkich trzech. Zgłoszenia przyjmuję do środy 22 maja do godziny 18.00. Jeśli będzie więcej niż jedna osoba, przeprowadzę losowanie.