Poranne mgły, oszronione trawniki, polarne powietrze kłujące
zimnem w policzki… jesień przyszła na dobre. A co gorsza – idzie zima. Przy
takich perspektywach rośnie apetyt na czytanie, koniecznie pod kocem i z
kubkiem dobrej herbaty pod ręką, i na blogowanie. Niby książki towarzyszą mi
cały czas, ale wciąż są to lektury wypoczynkowe, co mi zostało jeszcze po
lecie. Na nic zdało się zaklinanie rzeczywistości – wypożyczone na wakacje
ambitne tytuły wciąż leżą nieprzeczytane. Może w najbliższych tygodniach nadejdzie
ich czas.
Na dobry początek po tak długiej przerwie jest post lekki czyli
zapchajdziura, czyli badziew, czyli stosik. Pozazdrościwszy blogerom dumnie
prezentowanych zakupów przywiezionych z krakowskich Targów Książki, postanowiłam
pochwalić się zdobyczami z giełdy bibliotecznej. Podróży Maudie Tipstaff i
Pełni życia panny Brodie tradycyjnie nie udało się upolować. Za to na pociechę
jest bonus w postaci zakładki znalezionej w jednym z zakupów. Lojalnie
uprzedzam, że fakt zaprezentowania nabytków nie oznacza, że zostaną szybko
przeczytane i opisane. Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie…