[źródło] |
Wraz
z premierą pierwszej część, fenomenalnej serii filmów o
charyzmatycznym, odrobinę zwariowanym ale jednocześnie niezwykle
uroczym Kapitanie Jacku Sparrow i jego rządnej przygód kompani,
powieść piracka przeżyła prawdziwy renesans. Jednak z każdym
kolejnym filmem, poziom historii drastycznie spadał, co tym samym
przełożyło się na spadek zainteresowania odbiorców pirackimi
przygodami. Koniec końców, na rynku wydawniczym przestały pojawiać
się jakiekolwiek historie o zaprawionych w boju wilkach morskich.
Ten stan rzeczy, postanowiło zmienić wydawnictwo Magnus, które pod
koniec maja wypuściło na rynek, wciągającą piracką opowieść
Silver Stag. Republika Piratów, którą mam dziś ogromną
przyjemność recenzować.
Byłem
uczciwym korsarzem. Grabiłem i plądrowałem pod brytyjską banderą,
wykonując każdy rozkaz komodora Wilsona. Odważnie i lojalnie
podejmowałem się zadań, których nikt w odległości stu mil
morskich nie odważył się podjąć. A teraz? Ten sam komodor,
parszywy szczur lądowy, skazuje mnie na śmierć. Byle tylko
chronić swojego syna. Niedoczekanie. W końcu nazywam się Timothy
Cuthrow, kapitan Silver Stag, najlepszego okrętu korsarskiego, który
pływał na tych wodach! Nie z takich opałów udawało mi się wyjść
cało. Muszę tylko dostać się na swoją łajbę, zdusić bunt w
zarodku, nim ten cholerny Lewis zdobędzie więcej popleczników i
dostać się na Nassau, a to wszystko mając na karku połowę
brytyjskiej floty….
Silver
Stag. Republika Piratów to moje pierwsze spotkanie z powieścią
piracką. Nie mam pojęcia jak to się stało, jednak w całym
24-letnim życiu, nigdy dotąd nie udało mi się sięgnąć po
powieść tego typu. Prawdopodobnie jest to też spowodowane, bardzo
małą ilością książek opowiadających o pirackich przygodach,
które trafiają na nasz rynek. Nie było więc lepszego momentu, aby
zmienić ten stan rzeczy jak majowa premiera Silver Stag
autorstwa A.M. Rosner