Witajcie!
Ciułania na auto miesiąc kolejny.
Tak było w marcu: Klik!
Tak w kwietniu z kolei: Klik!
Tak z kolei z maju: Klik!
A tu w czerwcu: Klik!
I w lipcu: Klik!
Po ubiegłym, szalonym miesiącu, w sierpniu było już dużo spokojniej.
Nie było wesel, nie było wyjazdów, nie było swawoli.
Kupowałam tylko to, co potrzebne.
Czyli głównie jedzenie...
Mogę z dumą przyznać, że nie ucapiłam nic z ciuchów i kosmetyków, mimo że promocje w Biedronce i SuperPharmie kusiły.
Dumni żeście ze mnie?
Teraz podsuma:
100 zł - karta do telefonu
300 zł - jedzenie
100 zł - środki kosmetyczne
100 - wypady na miasto
Po podliczeniu tegoż wszystkiego, wyszło coś ok. 500 zł.
To najmniejsze pieniądze, jaką wydałam w miesiącu, tj. od marca, od rozpoczęcia procedury oszczędzania!
Czekam już niecierpliwie na październik, kiedy podliczę wszystkie zaoszczędzone fundusze i wyruszę na łowy wymarzonej bryki!
A u Was jak wydatki sierpniowe się miały?
Kathy i Leon
Strony
GOOGLE TRANSLATOR - SELECT LANGUAGE
Oświadczenie
Nie wyrażam zgody na kopiowanie moich słów ani zdjęć. Jeśli chcesz jakieś z nich wstawić u siebie na blogu - zapytaj. Uszanuj czyjąś pracę - czytaj, komentuj, zadawaj pytania, ale nie kradnij!
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
niedziela, 30 sierpnia 2015
821. Gotujemy w weekend, cz. 33 sernik na zimno z wiórkami kokosowym, rodzynkami i żelkami
Witajcie!
Dziś sobie popichcimy.
Zapodam Wam wariację kulinarną na temat sernika na zimno, rodzynek, żelek i wiórek kokosowych.
Oto jak wyszło:
Składniki:
a) ciasto
1 duże opakowanie herbatników maślanych
ćwierć szklanki mleka
2 łyżki masła
2 łyżki cukru/cukier waniliowy
b) krem
1 opakowanie 500 g twarożku waniliowego do sernika
2 lub 3 cukry waniliowe
2 łyżeczki masła
ćwierć szklanki wiórek kokosowych
łyżka żelatyny
ok. 20 rodzynek
Do dekoracji:
pokrojone na kostkę żelki owocowe, np. Fresh & Fruity
wiórki kokosowe
Czynności:
1. Do wysokiego garnka wrzucamy nasze herbatniki i dokładnie je miksujemy na przyjemną, sypką papkę.
2. Do ciastkowej papki dodajemy: mleko, cukier, masło. Wszystko ładnie ugniatamy/mieszamy, aby przybrało konsystencję ciasta.
3. Formę tortową (średnica: 18 cm) smarujemy masłem, posypujemy bułką tartą, po czym przekładamy do niej pachnące "ciasto". Masę dokładnie rozprowadzamy po całości formy, ugniatając na dole i ciut na brzegach, aby się wszystko ładnie trzymało.
4. Czas na krem! Twarożek przekładamy do misy i mieszamy go z cukrem, wystudzoną żelatyną, wiórkami kokosowymi i rodzynkami - uprzednio namoczonymi we wrzątku na kilka minut, a następnie pokrojonymi w kostkę - po czym dajemy wszystko na nasz ciasteczkowy spód.
5. Na krem kładziemy wokół pokrojone w kostkę żelki. Ukoronowaniem ciasta są żelki na środku słodkości złożone.
6. Całość posypujemy artystycznie wiórkami kokosowymi i wstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc.
7. Bladym świtem wyciągamy cudo z zimnej otchłani i gapimy się chwilę nań.
8. Żremy na śniadanie, popijając lekko chłodną kawą!
Wypróbujecie?
Kathy i Leon
Dziś sobie popichcimy.
Zapodam Wam wariację kulinarną na temat sernika na zimno, rodzynek, żelek i wiórek kokosowych.
Oto jak wyszło:
Składniki:
a) ciasto
1 duże opakowanie herbatników maślanych
ćwierć szklanki mleka
2 łyżki masła
2 łyżki cukru/cukier waniliowy
b) krem
1 opakowanie 500 g twarożku waniliowego do sernika
2 lub 3 cukry waniliowe
2 łyżeczki masła
ćwierć szklanki wiórek kokosowych
łyżka żelatyny
ok. 20 rodzynek
Do dekoracji:
pokrojone na kostkę żelki owocowe, np. Fresh & Fruity
wiórki kokosowe
Czynności:
1. Do wysokiego garnka wrzucamy nasze herbatniki i dokładnie je miksujemy na przyjemną, sypką papkę.
2. Do ciastkowej papki dodajemy: mleko, cukier, masło. Wszystko ładnie ugniatamy/mieszamy, aby przybrało konsystencję ciasta.
3. Formę tortową (średnica: 18 cm) smarujemy masłem, posypujemy bułką tartą, po czym przekładamy do niej pachnące "ciasto". Masę dokładnie rozprowadzamy po całości formy, ugniatając na dole i ciut na brzegach, aby się wszystko ładnie trzymało.
4. Czas na krem! Twarożek przekładamy do misy i mieszamy go z cukrem, wystudzoną żelatyną, wiórkami kokosowymi i rodzynkami - uprzednio namoczonymi we wrzątku na kilka minut, a następnie pokrojonymi w kostkę - po czym dajemy wszystko na nasz ciasteczkowy spód.
5. Na krem kładziemy wokół pokrojone w kostkę żelki. Ukoronowaniem ciasta są żelki na środku słodkości złożone.
6. Całość posypujemy artystycznie wiórkami kokosowymi i wstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc.
7. Bladym świtem wyciągamy cudo z zimnej otchłani i gapimy się chwilę nań.
8. Żremy na śniadanie, popijając lekko chłodną kawą!
Wypróbujecie?
Kathy i Leon
sobota, 29 sierpnia 2015
820. Włosowa aktualizacja - sierpień 2015
Witajcie!
Dziś kudłów aktualizacja.
Dalej praktykuję taryfę tzw. minimalizmu mazideł.
Stare odżywki i szampony powywalałam hen daleko, ostawszy się li z garstką produktów.
Dzięki temu włosiska nie kapryszą i nie strąkują się.
Czasem się poplączą przez wicher czy poczochranie ręką, ale co ich nie zabije - to wzmocni.
Boli mnie jednakowoż, że wciąż grubość kity jest ta sama.
7 cm i nic...
Marzy mi się powrót do 11 cm objętości, choć wiem, że przy ŁZS jest to ciężkie.
Cóż, zobaczymy, może kiedyś...
Koniec biadolenia, pora na porównanie.
Tak było w lipcu:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 63 cm
Skręt: wywijas kitkowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: brak
Produkty używane do pielęgnacji: te same co w lipcu: Klik!
A u Was co u kłaków słychać?
Kathy z Leonem
Dziś kudłów aktualizacja.
Dalej praktykuję taryfę tzw. minimalizmu mazideł.
Stare odżywki i szampony powywalałam hen daleko, ostawszy się li z garstką produktów.
Dzięki temu włosiska nie kapryszą i nie strąkują się.
Czasem się poplączą przez wicher czy poczochranie ręką, ale co ich nie zabije - to wzmocni.
Boli mnie jednakowoż, że wciąż grubość kity jest ta sama.
7 cm i nic...
Marzy mi się powrót do 11 cm objętości, choć wiem, że przy ŁZS jest to ciężkie.
Cóż, zobaczymy, może kiedyś...
Koniec biadolenia, pora na porównanie.
Tak było w lipcu:
Tak jest w sierpniu:
Dane poglądowe:
Długość: ok. 63 cm
Skręt: wywijas kitkowy.
Kolor: blondo-rudo-coś.
Stan: walczę z ŁZS...
Grubość: ok. 7 cm
Częstotliwość mycia: co 2/3 dni myję
Olejowanie: brak
Produkty używane do pielęgnacji: te same co w lipcu: Klik!
A u Was co u kłaków słychać?
Kathy z Leonem
piątek, 28 sierpnia 2015
819. Na piątek!
Witajcie!
Dziś, zamiast czegoś dobrego do jedzenia, będzie coś dla ciała.
Po robociźnie, wybieram się bowiem mocno wieczorową porą na babską imprezę okazjonalną.
Dlatego też, z racji na wcześniejszą zapobiegliwość roztropnej damy, strój zaczęłam wybierać... standardowo kilka godzin wcześniej.
Oto jak wygląda obecnie mój pokój przed wyjściem do pracy:
Wszędzie pełno kiecek, bluzek, spódniczek i koszulek.
Tu brąz, tu niebieskość, tu żółć.
Aksamity, lny, bawełny i poliestry.
Kropki, paski, kokardki i kraty...
Armagedon ciuchowy niczym na sesji zdjęciowej do Vogue'a.
Co wybrać, co capnąć, co założyć za siebie?
Wybór trudny, decyzja ciężka, konsekwencje późniejsze poważne...
I tak oto po ponad godzinnym dumaniu, doszłam do wniosku, że w sumie... nie mam co na siebie włożyć.
Dlatego też na wielkie imprezowanie odzieję się w spodnie dżinsowe i T-shirt.
Przynajmniej będzie mi wygodnie!
A jak Wasze plany piątkowe się mają?
Kathy Leonia
Przypominam o rozdaniu: Klik!
Dziś, zamiast czegoś dobrego do jedzenia, będzie coś dla ciała.
Po robociźnie, wybieram się bowiem mocno wieczorową porą na babską imprezę okazjonalną.
Dlatego też, z racji na wcześniejszą zapobiegliwość roztropnej damy, strój zaczęłam wybierać... standardowo kilka godzin wcześniej.
Oto jak wygląda obecnie mój pokój przed wyjściem do pracy:
Wszędzie pełno kiecek, bluzek, spódniczek i koszulek.
Tu brąz, tu niebieskość, tu żółć.
Aksamity, lny, bawełny i poliestry.
Kropki, paski, kokardki i kraty...
Armagedon ciuchowy niczym na sesji zdjęciowej do Vogue'a.
Co wybrać, co capnąć, co założyć za siebie?
Wybór trudny, decyzja ciężka, konsekwencje późniejsze poważne...
I tak oto po ponad godzinnym dumaniu, doszłam do wniosku, że w sumie... nie mam co na siebie włożyć.
Dlatego też na wielkie imprezowanie odzieję się w spodnie dżinsowe i T-shirt.
Przynajmniej będzie mi wygodnie!
A jak Wasze plany piątkowe się mają?
Kathy Leonia
Przypominam o rozdaniu: Klik!
czwartek, 27 sierpnia 2015
818. Recenzja: Maybelline Fit Me Anti-Shine podkład w sztyfcie 2 w 1
Witajcie!
Dziś pobawimy się podkładem znów.
Będę mówić o podkładzie w sztyfcie z Maybelline znanym pod nazwą: Fit Me Anti-Shine.
Słowo od producenta: "Podkład w sztyfcie dostępny w 12 odcieniach. Łatwy w obsłudze, idealnie dopasowuje się do skóry. Zapobiega nieestetycznemu błyszczeniu się cery."
Skład: Outer Core Components Ethylhexyl Palmitate, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Hydrogenated Polyisobutene, Polyethylene, Phenyl Trimethicone, Nylon 12, Diisostearyl Malate, Ozokerite, Polyvinyl Laurate, Disteardimonium Hectorite, Caprylyl Glycol, Propylene Carbonate, Calcium Carbonate, Zinc PCA, Acrylates Copolymer, May Contain Titanium Dioxide CI 77891, Iron Oxides CI 77491, CI 77492, CI 77499, Mica, FIL D158948 1.Inner Core Ingredients Isononyl Isononanoate, Dimethicone, Ethylhexyl Palmitate, Cera Microcristallina Microcrystalline Wax, Phenyl Trimethicone, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Silica, Copernicia Cerifera Cera Carnauba Wax, plastic Dimethicone Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Dimethicone Crosspolymer, Nylon 12, Caprylyl Glycol, Tocopheryl Acetate, Calcium Carbonate, Zinc PCA, Acrylates Copolymer, Lauryl Methacrylate Glycol Dimethacrylate Crosspolymer, May Contain Mica, Titanium Dioxide CI 77891, Iron Oxides CI 77491, CI 77492, CI 77499, FIL D158947 1.Indications Maybelline, LLC.
Specyfik w sztyfcie:
Cosik od producenta:
Odcień:
Pan sztyft:
Na dłoni:
Twarz goła:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ucapiłam w Rossmanie za ok. 30 zł.
Zapach: delikatny, lekko perfumowany.
Konsystencja: miłe mazidło do facjaty.
Opakowanie i pojemność: sympatyczny sztyft w czarnym odcieniu i w białej tonacji napisowej. Pojemność: 9 g.
Wydajność: średnia. Mazidła starczy na dwa miesiące używania.
Działanie: dobre. Zacznę od tego, że nigdy wcześniej nie miałam produktów z Maybelline do wklepywania na facjatę. Podkład więc w sztyfcie od nich to moja pierwsza - i nie ostatnia - styczność z tejże firmy specyfikami. Mogę zatem rzec, że gagatek spisał się całkiem, całkiem. Przede wszystkim dobrze kryje niedoskonałości cery, nie tworząc przy tym efektu maski. Twarz wygląda promieniście, świeżo i zdrowo; pory są zakryte, krosty schowane, a zmarszczki niezapchane. Aplikacji podkładu jest także sympatyczna - ot wystarczy "przejechać" sztyftem tam, gdzie chcemy go nanieść, po czym wklepać produkt palcami. Raz, dwa i gotowe. Efekt cudnej cery nie trzyma się jednakowoż długo... Mając tak tłustą karnację jak moja, produkt tkwi na niej ok. 3 godzin, po którym to czasie muszę albo się dyskretnie przypudrować, albo ponownie pobawić się sztyftem z Maybelline. Przy takim częstym użytkowaniu, wydajność wyrobu jest niestety średnia... Nie mniej jednak jakoś da się to przeżyć. Wspomnę jeszcze o tym, że mazidło na szczęście nie podrażnia, nie zapycha i nie uczula; nawet wrażliwa cera go toleruje bez stresu. Produkt jest łatwo dostępny, ma ładny zapach i na promocji można go ucapić całkiem tanio - 20 zł. Jeśli szukacie dobrego specyfiku podkładowego do wypróbowania, sięgnijcie koniecznie po sztyft z Maybelline.
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy i Leon
Dziś pobawimy się podkładem znów.
Będę mówić o podkładzie w sztyfcie z Maybelline znanym pod nazwą: Fit Me Anti-Shine.
Słowo od producenta: "Podkład w sztyfcie dostępny w 12 odcieniach. Łatwy w obsłudze, idealnie dopasowuje się do skóry. Zapobiega nieestetycznemu błyszczeniu się cery."
Skład: Outer Core Components Ethylhexyl Palmitate, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Hydrogenated Polyisobutene, Polyethylene, Phenyl Trimethicone, Nylon 12, Diisostearyl Malate, Ozokerite, Polyvinyl Laurate, Disteardimonium Hectorite, Caprylyl Glycol, Propylene Carbonate, Calcium Carbonate, Zinc PCA, Acrylates Copolymer, May Contain Titanium Dioxide CI 77891, Iron Oxides CI 77491, CI 77492, CI 77499, Mica, FIL D158948 1.Inner Core Ingredients Isononyl Isononanoate, Dimethicone, Ethylhexyl Palmitate, Cera Microcristallina Microcrystalline Wax, Phenyl Trimethicone, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Silica, Copernicia Cerifera Cera Carnauba Wax, plastic Dimethicone Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Dimethicone Crosspolymer, Nylon 12, Caprylyl Glycol, Tocopheryl Acetate, Calcium Carbonate, Zinc PCA, Acrylates Copolymer, Lauryl Methacrylate Glycol Dimethacrylate Crosspolymer, May Contain Mica, Titanium Dioxide CI 77891, Iron Oxides CI 77491, CI 77492, CI 77499, FIL D158947 1.Indications Maybelline, LLC.
Specyfik w sztyfcie:
Cosik od producenta:
Odcień:
moja barwa do 120 Vanile |
Na dłoni:
Twarz goła:
Twarz i mazidło nań:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik ucapiłam w Rossmanie za ok. 30 zł.
Zapach: delikatny, lekko perfumowany.
Konsystencja: miłe mazidło do facjaty.
Opakowanie i pojemność: sympatyczny sztyft w czarnym odcieniu i w białej tonacji napisowej. Pojemność: 9 g.
Wydajność: średnia. Mazidła starczy na dwa miesiące używania.
Działanie: dobre. Zacznę od tego, że nigdy wcześniej nie miałam produktów z Maybelline do wklepywania na facjatę. Podkład więc w sztyfcie od nich to moja pierwsza - i nie ostatnia - styczność z tejże firmy specyfikami. Mogę zatem rzec, że gagatek spisał się całkiem, całkiem. Przede wszystkim dobrze kryje niedoskonałości cery, nie tworząc przy tym efektu maski. Twarz wygląda promieniście, świeżo i zdrowo; pory są zakryte, krosty schowane, a zmarszczki niezapchane. Aplikacji podkładu jest także sympatyczna - ot wystarczy "przejechać" sztyftem tam, gdzie chcemy go nanieść, po czym wklepać produkt palcami. Raz, dwa i gotowe. Efekt cudnej cery nie trzyma się jednakowoż długo... Mając tak tłustą karnację jak moja, produkt tkwi na niej ok. 3 godzin, po którym to czasie muszę albo się dyskretnie przypudrować, albo ponownie pobawić się sztyftem z Maybelline. Przy takim częstym użytkowaniu, wydajność wyrobu jest niestety średnia... Nie mniej jednak jakoś da się to przeżyć. Wspomnę jeszcze o tym, że mazidło na szczęście nie podrażnia, nie zapycha i nie uczula; nawet wrażliwa cera go toleruje bez stresu. Produkt jest łatwo dostępny, ma ładny zapach i na promocji można go ucapić całkiem tanio - 20 zł. Jeśli szukacie dobrego specyfiku podkładowego do wypróbowania, sięgnijcie koniecznie po sztyft z Maybelline.
Ocena: 4/5
Miałyście?
Kathy i Leon
środa, 26 sierpnia 2015
817. Warkocz francuski na kicie
Witajcie!
Dziś sobie kudły upleciemy.
Będzie to mała fantazja na temat warkocza i kity.
Splot szybki, prosty, ale efektowny.
Z dodatkiem lakieru i pianki do włosów wytrzyma spokojnie dzień cały!
Oto jak wyszedł:
Czynności:
1. Uczesz włosy, co by strąki zniweczyć.
2. Zbierz z czubka głowy cienkie pasmo włosów i zaczesz je do tyłu na zasadzie tzw. kitki. Koniec zabezpiecz przezroczystą gumką. Najlepsze będą tego typu ziomy: Klik!
3. Z reszty włosów - dzieląc je na trzy pasma Prawe, Środkowe, Lewe - zacznij tworzyć od góry głowy warkocza, przekładając odpowiednio L z P i Ś). W skład jednego z tych trzech pasm musi wchodzić nasza wcześniej utworzona kitka na czubku głowy. Czynność powtarzaj aż do samych końcówek kudłów.
3. Tak uchwycone splotem włosiska zabezpiecz na końcu cienką gumką do włosów.
4. Aby powyższa fryzura zacnie się trzymała, zatwierdź ją z boku kilkoma spinkami typu kokówki.
5. Dla ekstrawagancji i burżujstwa dodać możesz przypiąć z boku powyższej kreacji włosowej jakiś kwiat tudzież błyszczącą kamieniami wsuwkę.
6. Ciesz się i satysfakcję miej, że Ci wyszło!
Uwierzcie, że na żywo włosy wyglądają o niebo lepiej niż na zdjęciach.
Na owych fociach kudły miały bowiem tzw. focha i nie chciały współpracować.
Musiałam je ładnie uklepać lakierem w wyniku czego trochę się ulizały.
Bądźcie zatem wyrozumiali w opiniach swych!
A Wy dziś jak włosy upięte macie?
Kathy i Leon
Dziś sobie kudły upleciemy.
Będzie to mała fantazja na temat warkocza i kity.
Splot szybki, prosty, ale efektowny.
Z dodatkiem lakieru i pianki do włosów wytrzyma spokojnie dzień cały!
Oto jak wyszedł:
Czynności:
1. Uczesz włosy, co by strąki zniweczyć.
2. Zbierz z czubka głowy cienkie pasmo włosów i zaczesz je do tyłu na zasadzie tzw. kitki. Koniec zabezpiecz przezroczystą gumką. Najlepsze będą tego typu ziomy: Klik!
3. Z reszty włosów - dzieląc je na trzy pasma Prawe, Środkowe, Lewe - zacznij tworzyć od góry głowy warkocza, przekładając odpowiednio L z P i Ś). W skład jednego z tych trzech pasm musi wchodzić nasza wcześniej utworzona kitka na czubku głowy. Czynność powtarzaj aż do samych końcówek kudłów.
3. Tak uchwycone splotem włosiska zabezpiecz na końcu cienką gumką do włosów.
4. Aby powyższa fryzura zacnie się trzymała, zatwierdź ją z boku kilkoma spinkami typu kokówki.
5. Dla ekstrawagancji i burżujstwa dodać możesz przypiąć z boku powyższej kreacji włosowej jakiś kwiat tudzież błyszczącą kamieniami wsuwkę.
6. Ciesz się i satysfakcję miej, że Ci wyszło!
Uwierzcie, że na żywo włosy wyglądają o niebo lepiej niż na zdjęciach.
Na owych fociach kudły miały bowiem tzw. focha i nie chciały współpracować.
Musiałam je ładnie uklepać lakierem w wyniku czego trochę się ulizały.
Bądźcie zatem wyrozumiali w opiniach swych!
A Wy dziś jak włosy upięte macie?
Kathy i Leon
wtorek, 25 sierpnia 2015
816. Recenzja: Avon Luxe matujący podkład do twarzy w musie
Witajcie!
Dziś pogadamy sobie o cery udoskonalaniu.
Będzie to matujący podkład w musie z serii Luxe z Avonu.
Słowo od producenta: " Matujący podkład w musie z ekskluzywnym eliksirem regenerującym i jedwabiem dla efektu gładkiej i miękkiej w dotyku skóry.
Lekka formuła musu z regenerującym eliksirem, zapewnia równomierne krycie z delikatnym aksamitnym, matowym wykończeniem. Do skóry normalnej i tłustej. Testowany dermatologicznie. Nie zatyka porów.
Jak stosować:
Nałóż podkład punktowo na skórę, a następnie delikatnie rozprowadź. Aby uniknąć efektu maski, zwróć szczególną uwagę na linię włosów i szyję.
Skład:
Mazidło w puzderku:
Po otwarciu:
Na dłoni:
Twarz goła:
Twarz z produktem:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik wygrałam w rozdaniu u Ilony Cygan. Normalnie można go ucapić w katalogu z Avonu, gdzie kosztuje ok. 50 zł.
Zapach: mocny, perfumowany.
Konsystencja: musowa farbka do facjaty.
Opakowanie i pojemność: eleganckie pudełko w tonacji złotej. Pojemność: 18 g.
Wydajność: bardzo dobra. Mazidła spokojnie starczy na kilka miesięcy używania.
Działanie: średnie. Zacznę od tego, że do produktów z Avonu uczucia mam mieszane... Wszystko bowiem oprócz perfum mnie smuci i podrażnia, albo wkurza i zapycha. Sama bym sobie tegoż podkładu nigdy nie kupiła, bo mam już swój numer 1: Klik! Z racji jednakże na fakt, iż była to wygrana, stwierdziłam, a co tam spróbuję zioma z Avonu. I niestety nie było to miłe przeżycie. Minus pierwszy najważniejszy jest taki, że produkt już od pierwszego użycia zapchał mnie strasznie; czułam wręcz jak moja skóra się dusi i krztusi pod nim... Nieważne, czy warstwa specyfiku była gruba czy cienka - efekt końcowy był taki sam... Kolejny minus to zapach. Za mocny, za ciężki, za uciążliwy. Ja rozumiem, trzeba kosmetyk udoskonalić tu i ówdzie, ale żeby waliło z niego jak z perfumerii Sephora? Trochę nie bardzo. Wspomnieć także muszę o cenie... Jak dla mnie 50 zł za takie coś to stanowczo za dużo. Jakieś może teraz plusy dla odmiany? Cóż, jak widać na zdjęciach podkład na twarzy wygląda naprawdę ładnie i daje zacny efekt matu na kilka godzin. Mazidło ma lekką, sympatyczną konsystencję, która bez problemu rozprowadza się po naskórku i szybko się weń wtapia. Produkt jest także niewątpliwie wydajny i dla osób, które mają cerę ze stali oraz posiadają dużo kasy na testowanie podkładów iście "perfumowych", będzie służył spokojnie kilka miesięcy. Niestety ja po niego na pewno nie sięgnę ponownie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
PS. Jak ktoś reflektuje mogę podkład ów odsprzedać.
30 zł już z wysyłką.
Kto chętny niech pisze maila: kathyleonia88@gmail.com
Dziś pogadamy sobie o cery udoskonalaniu.
Będzie to matujący podkład w musie z serii Luxe z Avonu.
Słowo od producenta: " Matujący podkład w musie z ekskluzywnym eliksirem regenerującym i jedwabiem dla efektu gładkiej i miękkiej w dotyku skóry.
- zapewnia cer matowe i równomierne pokrycie
- regeneruje
- zapewnia lekkie-średnie krycie
Lekka formuła musu z regenerującym eliksirem, zapewnia równomierne krycie z delikatnym aksamitnym, matowym wykończeniem. Do skóry normalnej i tłustej. Testowany dermatologicznie. Nie zatyka porów.
Jak stosować:
Nałóż podkład punktowo na skórę, a następnie delikatnie rozprowadź. Aby uniknąć efektu maski, zwróć szczególną uwagę na linię włosów i szyję.
Skład:
Mazidło w puzderku:
Po otwarciu:
mój odcień to beige linen |
Twarz goła:
Twarz z produktem:
Szczegóły:
Cena i dostępność: specyfik wygrałam w rozdaniu u Ilony Cygan. Normalnie można go ucapić w katalogu z Avonu, gdzie kosztuje ok. 50 zł.
Zapach: mocny, perfumowany.
Konsystencja: musowa farbka do facjaty.
Opakowanie i pojemność: eleganckie pudełko w tonacji złotej. Pojemność: 18 g.
Wydajność: bardzo dobra. Mazidła spokojnie starczy na kilka miesięcy używania.
Działanie: średnie. Zacznę od tego, że do produktów z Avonu uczucia mam mieszane... Wszystko bowiem oprócz perfum mnie smuci i podrażnia, albo wkurza i zapycha. Sama bym sobie tegoż podkładu nigdy nie kupiła, bo mam już swój numer 1: Klik! Z racji jednakże na fakt, iż była to wygrana, stwierdziłam, a co tam spróbuję zioma z Avonu. I niestety nie było to miłe przeżycie. Minus pierwszy najważniejszy jest taki, że produkt już od pierwszego użycia zapchał mnie strasznie; czułam wręcz jak moja skóra się dusi i krztusi pod nim... Nieważne, czy warstwa specyfiku była gruba czy cienka - efekt końcowy był taki sam... Kolejny minus to zapach. Za mocny, za ciężki, za uciążliwy. Ja rozumiem, trzeba kosmetyk udoskonalić tu i ówdzie, ale żeby waliło z niego jak z perfumerii Sephora? Trochę nie bardzo. Wspomnieć także muszę o cenie... Jak dla mnie 50 zł za takie coś to stanowczo za dużo. Jakieś może teraz plusy dla odmiany? Cóż, jak widać na zdjęciach podkład na twarzy wygląda naprawdę ładnie i daje zacny efekt matu na kilka godzin. Mazidło ma lekką, sympatyczną konsystencję, która bez problemu rozprowadza się po naskórku i szybko się weń wtapia. Produkt jest także niewątpliwie wydajny i dla osób, które mają cerę ze stali oraz posiadają dużo kasy na testowanie podkładów iście "perfumowych", będzie służył spokojnie kilka miesięcy. Niestety ja po niego na pewno nie sięgnę ponownie.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy i Leon
PS. Jak ktoś reflektuje mogę podkład ów odsprzedać.
30 zł już z wysyłką.
Kto chętny niech pisze maila: kathyleonia88@gmail.com
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
815. Okulary drogie czy tanie?
Witajcie!
Jak już wiecie z większości postów moich, jestem krótkowidzem.
Czyli generalnie ślepakiem długodystansowym.
Bez okularów, na odległość większą niż 50 cm, nie widzę.
Książki nie przeczytam, gazety nie przewertuję, do właściwego autobusu nie wsiądę.
Normalny człek postawiony w sytuacji takiej ślepoty życiowej by normalnie załamał się i żył li na prochach antydepresyjnych.
Ale nie Leon!
Normalne funkcjonowanie w społeczeństwie zapewniają mi albo soczewki, albo okulary.
Dziś przedstawię Wam moje dwie pary tzw. patrzadeł.
Oto i one:
Rzut z bliska:
A tu osobna prezentacja:
Jedne z tych szkiełek to okulary renomowanej firmy jaką jest Fielmann.
Zostały zakupione ponad 2 lata temu za mniej więcej 400 zł i są dla mnie istnym zwierciadłem bystrości w żywocie.
Moc ich wynosi -4,25 dioptrii.
Drugie z kolei, to spontaniczny zakup w sklepie z pierdółkami Tiger.
Kupiłam owe okulary kilka miesięcy temu za ok. 20 zł.
Moc tychże to skromne -2,5 dioptrii.
Po co mi tak różne moce szkiełek?
Ano to przecie banalne.
Słabsze są idealne do komputera i w sytuacjach codziennych typu zakupy, pogaduchy i szwendanie się.
Mocniejsze z kolei to odzienie do prowadzenia auta i dłuższych wycieczek.
I teraz punkt zapalny programu: czy dostrzegam różnicę w jakości i użytkowaniu okularów z Fielmanna w porównaniu z okularami z Tigera?
Odpowiedź: nie!
Zarówno jedne jak i drugie cechuje zacna jakość wykonania, zawartość filtrów UV, modna oprawka oraz dobry kształt.
I teraz punkt zapalny programy numer 2: czy nie boję się, że popsuje mi się wzrok od taniej, chińskiej okularszczyzny?
Odpowiedź: nie!
Okulary mam już jakiś czas, użytkuję je z powodzeniem i nic mi się oczyskami nie dzieje.
A nawet jeśli - odpukać - wzrok mi zacznie wariować i dostanę nagle wrażenia ciemności otaczającej wszędzie mnie, cóż...
Wtedy będzie to znaczyło, że po prostu mamy nagłe i niespodziewane Słońca zaćmienie!
A Wy co sądzicie o noszeniu tanich okularów z supermarketów?
Kathy i Leon
Jak już wiecie z większości postów moich, jestem krótkowidzem.
Czyli generalnie ślepakiem długodystansowym.
Bez okularów, na odległość większą niż 50 cm, nie widzę.
Książki nie przeczytam, gazety nie przewertuję, do właściwego autobusu nie wsiądę.
Normalny człek postawiony w sytuacji takiej ślepoty życiowej by normalnie załamał się i żył li na prochach antydepresyjnych.
Ale nie Leon!
Normalne funkcjonowanie w społeczeństwie zapewniają mi albo soczewki, albo okulary.
Dziś przedstawię Wam moje dwie pary tzw. patrzadeł.
Oto i one:
od lewej: Fielmann, Tiger. |
Rzut z bliska:
góra: Tiger, Fielmann |
I z boczku:
od lewej: Fielmann, Tiger |
A tu osobna prezentacja:
Fielmann |
Tiger |
Jedne z tych szkiełek to okulary renomowanej firmy jaką jest Fielmann.
Zostały zakupione ponad 2 lata temu za mniej więcej 400 zł i są dla mnie istnym zwierciadłem bystrości w żywocie.
Moc ich wynosi -4,25 dioptrii.
Drugie z kolei, to spontaniczny zakup w sklepie z pierdółkami Tiger.
Kupiłam owe okulary kilka miesięcy temu za ok. 20 zł.
Moc tychże to skromne -2,5 dioptrii.
Po co mi tak różne moce szkiełek?
Ano to przecie banalne.
Słabsze są idealne do komputera i w sytuacjach codziennych typu zakupy, pogaduchy i szwendanie się.
Mocniejsze z kolei to odzienie do prowadzenia auta i dłuższych wycieczek.
I teraz punkt zapalny programu: czy dostrzegam różnicę w jakości i użytkowaniu okularów z Fielmanna w porównaniu z okularami z Tigera?
Odpowiedź: nie!
Zarówno jedne jak i drugie cechuje zacna jakość wykonania, zawartość filtrów UV, modna oprawka oraz dobry kształt.
I teraz punkt zapalny programy numer 2: czy nie boję się, że popsuje mi się wzrok od taniej, chińskiej okularszczyzny?
Odpowiedź: nie!
Okulary mam już jakiś czas, użytkuję je z powodzeniem i nic mi się oczyskami nie dzieje.
A nawet jeśli - odpukać - wzrok mi zacznie wariować i dostanę nagle wrażenia ciemności otaczającej wszędzie mnie, cóż...
Wtedy będzie to znaczyło, że po prostu mamy nagłe i niespodziewane Słońca zaćmienie!
A Wy co sądzicie o noszeniu tanich okularów z supermarketów?
Kathy i Leon
niedziela, 23 sierpnia 2015
814. Ostatni dzień urlopu, czyli koniec laby...
Witajcie!
I oto nadchodzi koniec słodkiego, krótkiego leniuchowania się.
Jeszcze tylko pozostałość dnia dzisiejszego, czyli popołudnie i wieczór i noc...
I od rana hajże od poniedziałku z powrotem do pracy!
Powiem Wam jednakowoż, że nie czuję się jakoś specjalnie źle kwestią, że do robocizny iść muszę.
Przez te kilka dni wypoczęłam bardzo, sił nabrałam i mam ochotę góry przenosić.
Liczę, że owa werwa będzie się mnie trzymać zacnie i nie opuści mnie w chwili, gdy znów zacznę użerać się z kursantami i szefostwem.
W tym oto radosnym nastroju bojowym życzę Wam miłej niedzieli!
Kathy i Leon
I oto nadchodzi koniec słodkiego, krótkiego leniuchowania się.
Jeszcze tylko pozostałość dnia dzisiejszego, czyli popołudnie i wieczór i noc...
I od rana hajże od poniedziałku z powrotem do pracy!
Powiem Wam jednakowoż, że nie czuję się jakoś specjalnie źle kwestią, że do robocizny iść muszę.
Przez te kilka dni wypoczęłam bardzo, sił nabrałam i mam ochotę góry przenosić.
Liczę, że owa werwa będzie się mnie trzymać zacnie i nie opuści mnie w chwili, gdy znów zacznę użerać się z kursantami i szefostwem.
W tym oto radosnym nastroju bojowym życzę Wam miłej niedzieli!
Kathy i Leon
sobota, 22 sierpnia 2015
813. Recenzja: Nivea krem przeciwzmarszczkowy nawilżający na dzień
Witajcie!
Dziś podumamy sobie o zmarszczek usuwaniu.
Będę mówić o kremie przeciwzmarszczkowym nawilżającym na dzień od Nivei.
Słowo od producenta: "Intensywne nawilżenie jest niezbędne dla zachowania gładkiej i miękkiej skóry. Ochrona przed czynnikami zewnętrznymi, takimi jak promieniowanie słoneczne, jest kluczowa, aby zapobiegać powstawaniu nowych zmarszczek. Pielęgnująca i szybko wchłaniająca się formuła z olejkiem z pestek winogron oraz witaminą E: zapewnia intensywne nawilżenie; wygładza zmarszczki i linie mimiczne; pomaga chronić skórę przed powstawaniem zmarszczek pod wpływem promieniowania słonecznego. Tolerancja dla skóry potwierdzona dermatologicznie.
Stosuj codziennie rano po dokładnym oczyszczeniu twarzy. Delikatnie wmasuj w skórę kolistymi ruchami omijając okolice oczu. "
Skład: Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Butyrospermum Parkii Butter, Ethylhexyl Salicylate, Methylpropanediol, Glyceryl Stearate Citrate, Triisostearin, Cetearyl Alcohol, Octocrylene, Glyceryl Stearate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Vitis Vinifera Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Synthetic Beeswax, Sodium Carbomer, Trisodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Phenoxyetanol, Methylparaben, Citronellol, Benzyl Alcohol, BHT, Parfum.
Mazidło w opakowaniu:
Na dłoni:
Opakowanie i pojemność: pudełko białe w tonacji niebieskiej. Pojemność: 50 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Specyfik starczy na jakieś trzy miesiące stosowania.
Miałyście?
Kathy z Leonem
Dziś podumamy sobie o zmarszczek usuwaniu.
Będę mówić o kremie przeciwzmarszczkowym nawilżającym na dzień od Nivei.
Słowo od producenta: "Intensywne nawilżenie jest niezbędne dla zachowania gładkiej i miękkiej skóry. Ochrona przed czynnikami zewnętrznymi, takimi jak promieniowanie słoneczne, jest kluczowa, aby zapobiegać powstawaniu nowych zmarszczek. Pielęgnująca i szybko wchłaniająca się formuła z olejkiem z pestek winogron oraz witaminą E: zapewnia intensywne nawilżenie; wygładza zmarszczki i linie mimiczne; pomaga chronić skórę przed powstawaniem zmarszczek pod wpływem promieniowania słonecznego. Tolerancja dla skóry potwierdzona dermatologicznie.
Stosuj codziennie rano po dokładnym oczyszczeniu twarzy. Delikatnie wmasuj w skórę kolistymi ruchami omijając okolice oczu. "
Skład: Aqua, Glycerin, Isopropyl Palmitate, Butyrospermum Parkii Butter, Ethylhexyl Salicylate, Methylpropanediol, Glyceryl Stearate Citrate, Triisostearin, Cetearyl Alcohol, Octocrylene, Glyceryl Stearate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Vitis Vinifera Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Synthetic Beeswax, Sodium Carbomer, Trisodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Phenoxyetanol, Methylparaben, Citronellol, Benzyl Alcohol, BHT, Parfum.
Mazidło w opakowaniu:
Na dłoni:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie, gdzie kosztował na mniej więcej 20 zł.
Zapach: przyjemny, świeży, ciepły; ot standardowy dla kremów Nivea.
Konsystencja: kremidło do smarowania facjaty. Opakowanie i pojemność: pudełko białe w tonacji niebieskiej. Pojemność: 50 ml.
Wydajność: bardzo dobra. Specyfik starczy na jakieś trzy miesiące stosowania.
Działanie: przyjemne. Zacznę od tego, że krem Nivea, ten w niebieskim puzderku w wersji tzw. uniwersalnej, był ulubieńcem rodzinnym od zawsze. Dlatego też, buszując w Rossmanie i szukając kremu na pierwsze marszczące się fałdy skórne, stwierdziłam, że capnę sobie właśnie jakiegoś zioma z firmy Nivea. I był to wybór jak najbardziej udany. Specyfik przeciw zmarszczkom od Nivei to bowiem mazidło zacne. Przede wszystkim dobrze nawilża i odżywia skórę, nadając jej zdrowy wygląd i taką jurność. Cera jest sprężysta, rozświetlona i uroczo się prezentująca. Ponadto, produkt stosowany systematycznie - na dzień i na noc go używam - niejako wygładza delikatne zmarszczki tu i ówdzie. Dodam, że skóra szybko ów krem wchłania i nie podrażnia się nim. Wyrób Nivei nie zapycha, nie uczula i jest odpowiedni nawet dla wrażliwych facjat. Jeśli do tego wspomnę o wydajności, ładnym zapachu, dobrej dostępności i częstych promocjach - ok. 12 zł za sztukę - ot można z przyjemnością krem ten użytkować! Polecam wszystkim damom w okolicach 20-stki i 30-stki.
Ocena: 5/5 Miałyście?
Kathy z Leonem
piątek, 21 sierpnia 2015
812. Na piątek!
Witajcie!
Dziś, jak to w każdy piątek, będzie wesoło i niezdrowo.
Z racji na ten właśnie fakt wybieram się z koleżanką na tzw. babskie ploty.
Będzie dużo rozmów, mnóstwo żartów i także sroga porcja jedzenia.
A że nie można jeść o suchym pysku, trzeba więc pomyśleć o popicie.
Do tego nada się idealnie pewien złocisty trunek, zwany piwem, który rozjaśni styrany umysł a zmęczonemu ciału doda mocy.
Oto więc nasza porcja specjału:
Litrowy kufel, pianka na dwa palce i zacnie przyjemne w podniebienie uderzające bąbelki.
Czegoż można chcieć więcej w ów piątkowy dzień?
A Wy jak piątek spędzacie?
Kathy z Leonem
Dziś, jak to w każdy piątek, będzie wesoło i niezdrowo.
Z racji na ten właśnie fakt wybieram się z koleżanką na tzw. babskie ploty.
Będzie dużo rozmów, mnóstwo żartów i także sroga porcja jedzenia.
A że nie można jeść o suchym pysku, trzeba więc pomyśleć o popicie.
Do tego nada się idealnie pewien złocisty trunek, zwany piwem, który rozjaśni styrany umysł a zmęczonemu ciału doda mocy.
Oto więc nasza porcja specjału:
Litrowy kufel, pianka na dwa palce i zacnie przyjemne w podniebienie uderzające bąbelki.
Czegoż można chcieć więcej w ów piątkowy dzień?
A Wy jak piątek spędzacie?
Kathy z Leonem
czwartek, 20 sierpnia 2015
811. Wielki Google radzi, cz. 8
Witajcie!
Dziś kolejna partia tzw. wesołych odsłon z wyszukiwarki Wielkiego Googla.
Tu wcześniejsze części dla zainteresowanych: Klik!
Zaczynamy porcję najnowszych smaczków:
1. jak kupować?
To zagwozdka fascynująca wszystkie baby od zarania dziejów. Niezliczone poradniki napisano już na tenże temat. Najpierw wybitne dzieło amerykańskiej specjalistki marketingu sklepowego Zenony Kowalsky Co kupować, by nie splajtować? Kolejna ważna pozycja to bestseller ukraińskiej zakupoholiczki Genowefy Ul Co kupować i nie zwariować? I wreszcie wisienka na torcie, poradnik polskiej blogerki modowej Lukrecji Nowak Co kupować i nadal mieć kasę? Zatem drogie panie, jak macie problem z kupowaniem zapraszam w te pędy udać się do księgarni zasięgnąć porady!
2. nie umiem się malować
Droga Redakcjo Trudnych Spraw Makijażowych! Mam na imię Alicja, mam 18 lat. Zwracam się do Was z wielką prośbą o pomoc! Mianowicie coś jest ze mną nie tak. Nie umiem, wręcz nie potrafię umalować się. Gdy tylko bowiem chcę użyć pudru czy tuszu do rzęs, zaczynają trząść mi się ręce i boleć brzuch. Czuję także dziwność boleść w wątrobie i dostaję zawsze tzw. gorączki kiszek. Zamiast więc czas spędzać przez lusterkiem, muszę nieustannie udawać się w ustronne miejsce klozetowe. Proszę więc o poradę, co mam czynić, abym wreszcie mogła umalować się bez obawy o kiszki swe ?
3. sss łzs
ŁZS to zły pies!
Który wyje SSS
4. paletka Lovely do ścian
Wiadomo, że branża kosmetyczna w obecnych czasach rozwija się nader szybko. Co sekundę powstają nowe, lepsze technologie makijażowe. Niewidzialna formuła tuszu do rzęs, renowacyjna kredka do powiek, odmładzająca pomadka do ust... Nic jednak nie przebije marki Lovely! Producenci z tejże firmy wymyślili bowiem paletkę do makijażu oczu, która służyć może i do ozdoby... ścian! Patent na użytkowanie tego cudu jest prosty; ot np. malując się rankiem przed pracą i nakładając żółty cień na powiekę, możemy nagle - w przypływie iluminacji - zapragnąć zmiany w wystroju wnętrza naszego pokoju dziennego. Wtedy, miast wołać fachmanów do remontu, bierzemy aplikator z resztką naszego cienia i - przykładając go do ściany - w mgnieniu oka zmieniamy kolor pomieszczenia. Działa tu nanotechnologia tzw. pączkowania barw, dzięki czemu odcienie przenikając się wzajemnie, rozrastają się i tworzą mozaikę koloru na całej długości danej powierzchni. Prawda, jakie to proste?
5. blog Leona
To, że Leon ma bloga - każdy wie. A to, że blog ma Leona - rozumie się samo przez się.
A jak u Was smaczki internetowo-googlowe wyglądają?
Kathy
Dziś kolejna partia tzw. wesołych odsłon z wyszukiwarki Wielkiego Googla.
Tu wcześniejsze części dla zainteresowanych: Klik!
Zaczynamy porcję najnowszych smaczków:
1. jak kupować?
To zagwozdka fascynująca wszystkie baby od zarania dziejów. Niezliczone poradniki napisano już na tenże temat. Najpierw wybitne dzieło amerykańskiej specjalistki marketingu sklepowego Zenony Kowalsky Co kupować, by nie splajtować? Kolejna ważna pozycja to bestseller ukraińskiej zakupoholiczki Genowefy Ul Co kupować i nie zwariować? I wreszcie wisienka na torcie, poradnik polskiej blogerki modowej Lukrecji Nowak Co kupować i nadal mieć kasę? Zatem drogie panie, jak macie problem z kupowaniem zapraszam w te pędy udać się do księgarni zasięgnąć porady!
2. nie umiem się malować
Droga Redakcjo Trudnych Spraw Makijażowych! Mam na imię Alicja, mam 18 lat. Zwracam się do Was z wielką prośbą o pomoc! Mianowicie coś jest ze mną nie tak. Nie umiem, wręcz nie potrafię umalować się. Gdy tylko bowiem chcę użyć pudru czy tuszu do rzęs, zaczynają trząść mi się ręce i boleć brzuch. Czuję także dziwność boleść w wątrobie i dostaję zawsze tzw. gorączki kiszek. Zamiast więc czas spędzać przez lusterkiem, muszę nieustannie udawać się w ustronne miejsce klozetowe. Proszę więc o poradę, co mam czynić, abym wreszcie mogła umalować się bez obawy o kiszki swe ?
3. sss łzs
ŁZS to zły pies!
Który wyje SSS
4. paletka Lovely do ścian
Wiadomo, że branża kosmetyczna w obecnych czasach rozwija się nader szybko. Co sekundę powstają nowe, lepsze technologie makijażowe. Niewidzialna formuła tuszu do rzęs, renowacyjna kredka do powiek, odmładzająca pomadka do ust... Nic jednak nie przebije marki Lovely! Producenci z tejże firmy wymyślili bowiem paletkę do makijażu oczu, która służyć może i do ozdoby... ścian! Patent na użytkowanie tego cudu jest prosty; ot np. malując się rankiem przed pracą i nakładając żółty cień na powiekę, możemy nagle - w przypływie iluminacji - zapragnąć zmiany w wystroju wnętrza naszego pokoju dziennego. Wtedy, miast wołać fachmanów do remontu, bierzemy aplikator z resztką naszego cienia i - przykładając go do ściany - w mgnieniu oka zmieniamy kolor pomieszczenia. Działa tu nanotechnologia tzw. pączkowania barw, dzięki czemu odcienie przenikając się wzajemnie, rozrastają się i tworzą mozaikę koloru na całej długości danej powierzchni. Prawda, jakie to proste?
5. blog Leona
To, że Leon ma bloga - każdy wie. A to, że blog ma Leona - rozumie się samo przez się.
A jak u Was smaczki internetowo-googlowe wyglądają?
Kathy
środa, 19 sierpnia 2015
810. Recenzja: Isana dezodorant w sprayu Clear & Fresh
Witajcie!
Dziś powąchamy sobie dezodorant.
Będę mówić o isanowskim dezodorancie w sparyu Clear & Fresh
Słowo od producenta: "Isana dezodorant w sprayu Clear & Fresh o 48-godzinnnym działaniu skutecznie chroni przed przykrym zapachem i spoconymi pachami. Przyjemny łagodny zapach i wysokogatunkowa formuła zapewniają długotrwała świeżość i sprawiają uczucie czystości. Dzięki zastosowaniu wysokiej wartości składników dezodorant ten nie pozostawia białych śladów na ciemnych ubraniach i redukuje tworzenie się żółtych plam na białych ubraniach. Delikatna kombinacja składników nie zawierająca alkoholu jest przeznaczona także dla wrażliwej skóry – nawet po depilacji włosków pod pachami. Tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie."
Skład: Isobutane, Propane, Isopropyl Palmitate, Dicapryl Lyt Ether, Butane, Aluminium Chlorohydrate, Ethylhexylglycerin, Propylene Carbonate, Disteardikonium, Hectorite, Tocopherol, Parfum, Linalool, Phenoxyethanol.
Specyfik w butli:
Obietnice producenta:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie, gdzie cenił się na ok. 4 zł.
Zapach: przyjemny, mydlany, świeży.
Konsystencja: psikadło do psikania pod pachy.
Opakowanie i pojemność: butla biała z tonacją fioletową zmieszana. Pojemność: 150 ml.
Wydajność: dobra. Specyfik starczy na jakieś dwa/trzy miesięce używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że swego ulubieńca w kategorii dezodorantów już mam: Klik! Produkt z Isany był więc kupiony tak na chybcika, przez wyjazdem lipcowym w góry. I powiem Wam, że całe szczęście, iż mimo tegoż pana, wzięłam ze sobą także mój wierny sztyft rexonowy... Produkt z Isany nie zrobił bowiem nic dobrego. Przede wszystkim nie spełnił pokładanych w nim nadziei, czyli ochrony przed potem. Producent obiecuje 48 godzin suchej, pachowej skóry? Dobre sobie! Przy wysiłku fizycznym, gorącej aurze ja czułam wilgoć pod pachami zaledwie po... kilkunastu minutach od aplikacji... Na szczęście - tu chwała twórcom - specyfik nie zostawił brzydkich śladów na bluzkach czy topach. Nie mniej jednak, co to za dezodorant, który w ogóle nie chroni? Próbowałam go stosować w większych i mniejszych ilościach, rano i popołudniu i na wieczór. Efekt, a raczej jego brak, był identyczny... Na szczęście znalazłam na niego sposób - zaczęłam używać zioma jako... odświeżacza do mieszkania. Tu przynajmniej nikomu mokrego rozczarowania nie sprawi. Co z tego, że produkt jest tani, łatwo dostępny i ładnie pachnący? Dla mnie to bubel nad bublami w kategorii pachowej. Nie polecam.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
Dziś powąchamy sobie dezodorant.
Będę mówić o isanowskim dezodorancie w sparyu Clear & Fresh
Słowo od producenta: "Isana dezodorant w sprayu Clear & Fresh o 48-godzinnnym działaniu skutecznie chroni przed przykrym zapachem i spoconymi pachami. Przyjemny łagodny zapach i wysokogatunkowa formuła zapewniają długotrwała świeżość i sprawiają uczucie czystości. Dzięki zastosowaniu wysokiej wartości składników dezodorant ten nie pozostawia białych śladów na ciemnych ubraniach i redukuje tworzenie się żółtych plam na białych ubraniach. Delikatna kombinacja składników nie zawierająca alkoholu jest przeznaczona także dla wrażliwej skóry – nawet po depilacji włosków pod pachami. Tolerancja przez skórę potwierdzona dermatologicznie."
Skład: Isobutane, Propane, Isopropyl Palmitate, Dicapryl Lyt Ether, Butane, Aluminium Chlorohydrate, Ethylhexylglycerin, Propylene Carbonate, Disteardikonium, Hectorite, Tocopherol, Parfum, Linalool, Phenoxyethanol.
Specyfik w butli:
Obietnice producenta:
Szczegóły:
Cena i dostępność: produkt znalazłam w Rossmanie, gdzie cenił się na ok. 4 zł.
Zapach: przyjemny, mydlany, świeży.
Konsystencja: psikadło do psikania pod pachy.
Opakowanie i pojemność: butla biała z tonacją fioletową zmieszana. Pojemność: 150 ml.
Wydajność: dobra. Specyfik starczy na jakieś dwa/trzy miesięce używania.
Działanie: kiepskie. Zacznę od tego, że swego ulubieńca w kategorii dezodorantów już mam: Klik! Produkt z Isany był więc kupiony tak na chybcika, przez wyjazdem lipcowym w góry. I powiem Wam, że całe szczęście, iż mimo tegoż pana, wzięłam ze sobą także mój wierny sztyft rexonowy... Produkt z Isany nie zrobił bowiem nic dobrego. Przede wszystkim nie spełnił pokładanych w nim nadziei, czyli ochrony przed potem. Producent obiecuje 48 godzin suchej, pachowej skóry? Dobre sobie! Przy wysiłku fizycznym, gorącej aurze ja czułam wilgoć pod pachami zaledwie po... kilkunastu minutach od aplikacji... Na szczęście - tu chwała twórcom - specyfik nie zostawił brzydkich śladów na bluzkach czy topach. Nie mniej jednak, co to za dezodorant, który w ogóle nie chroni? Próbowałam go stosować w większych i mniejszych ilościach, rano i popołudniu i na wieczór. Efekt, a raczej jego brak, był identyczny... Na szczęście znalazłam na niego sposób - zaczęłam używać zioma jako... odświeżacza do mieszkania. Tu przynajmniej nikomu mokrego rozczarowania nie sprawi. Co z tego, że produkt jest tani, łatwo dostępny i ładnie pachnący? Dla mnie to bubel nad bublami w kategorii pachowej. Nie polecam.
Ocena: 2/5
Miałyście?
Kathy z Leonem
wtorek, 18 sierpnia 2015
809. Migawki z Częstochowy
Witajcie!
Dziś przybywam do Was z małą fotorelacją z sobotniego wypadu do Częstochowy.
Pomijając fakt, że było gorąco jak we wrzątku, a do tego tłumy pielgrzymów były nieprzebrane, doceńcie poświęcenie Leona, który w pocie czoła zdjęcia strzelał.
Zaczynamy:
Zdjęć było co prawda poczynionych jeszcze więcej.
Niestety, niektóre przez upał nie doczekały dnia publikacji i się stopiły z pamięci telefonu.
Tak więc cieszcie się tymi ujęciami, które chwalebnie przetrwały.
Kathy
Dziś przybywam do Was z małą fotorelacją z sobotniego wypadu do Częstochowy.
Pomijając fakt, że było gorąco jak we wrzątku, a do tego tłumy pielgrzymów były nieprzebrane, doceńcie poświęcenie Leona, który w pocie czoła zdjęcia strzelał.
Zaczynamy:
zoom na miasto |
centrum Częstochowy |
piwo być musi! |
pomnik Haliny Poświatowskiej |
pomnik Marka Perepeczko |
fontanna |
Grób Pamięci |
lampeczka |
szczyt z oddali! |
w drodze przez park |
wejście na Jasną Górę |
zacna statua |
pielgrzymkowy tłumek |
obraz Maryji |
Kaplica św. Antoniego |
jarmarkowy tłumek |
znowu tłumek |
i tu tłumek |
Kościół św. Barbary |
j.w. |
do wody święconej |
kolejka do źródełka św. Barbary |
św. Barbara |
kościół św. Barbary z zewnątrz |
tyle ludzi! |
jeszcze więcej ludzi! |
pomnik Jana Pawła II |
źródełko św. Euzebiusza |
akcja: "Pijcie kranówkę" |
pani na zdjęciu na pewno kranówki nie pije... |
ziom Leon |
Niestety, niektóre przez upał nie doczekały dnia publikacji i się stopiły z pamięci telefonu.
Tak więc cieszcie się tymi ujęciami, które chwalebnie przetrwały.
Kathy
Subskrybuj:
Posty (Atom)