tym razem Juliette podczas przymiarek do sukni i welonu :)
te stópki nie muszą się obawiać - zawsze będę obute -
z moim ulubionym skromnym obcasikiem -
uniwersalnym a wygodnym - jedyne co bym zmieniła -
to kolor - może na cieliste - trzeba by poszukać
odpowiednich farb, więc póki co -
niech tak zostanie :)
a stojak choć nasunął mi skojarzenie
z elektrodami rodem z "Herlocka Holmesa" -
bardzo przydatny i nieinwazyjny pozostał...
haleczka jest dwuwarstwowa - a część tiulowa ma
podwójną szeroką falbanę - świetnie to wygląda a jeszcze
lepiej - pozwala uformować suknię na sylwetce...
pantalony zaś również zakończone koronką jako
i wierzchni ( ups... ) element halki ;D
gdyby nie welon i wmoldowane pantofelki -
można by Juliette uznać za nagą - pomimo
płóciennej "bielizny" przyszytej do porcelanowego
korpusu... widać specyficzną figurę panien młodych
bądź wiecznie balujących - spotkałam się z tą dziwną
"talią" nieraz - warstwowe ubranie jednak na niej
o dziwo dobrze się układa...
tutaj można zobaczyć w akcji dwie części welonu -
po lewo - tiulową skromną jak obłok pary -
prawa zaś romantycznie haftem naznaczona -
cudnie podkreśla dekold Juliette :)
chciałam wyeksponować welon -
stąd brak sukni pod spodem :)
zmęczona - padła, lecz jeszcze nie raz powstanie -
choćby po to by zmyć ślubny makijaż, wskoczyć
w mięciuchne papucie i jeszcze przemyśleć kwestię
swego zamążpójścia - póki co - może liczyć na azyl :)
pssst - jednak zasnęła - ciekawe, co Jej się śni...