Pierwszego dnia lata postanowiliśmy wybrać się do Karwieńskich Błot, miejsca ulubionego jeśli chodzi o plażowanie. Zapowiadała się ładna pogoda, ale im bliżej celu, tym temperatura spadała i chmury rozbiły się ciemniejsze. Nie poddaliśmy się, strugaliśmy twardzieli, bo przecież rozpoczęło się lato. Gdy dojechaliśmy było 13 stopni, silny, zimny wiatr i słońce na zmianę z chmurami. W cienkich bluzach było...chłodnawo. Ale Izerek nie przejmował się ani chmurami, ani zimnem, ani temperaturą. Wyprysł z auta jak dzikus, nawet nie reagował na komendy, tylko gnał przed siebie. Byliśmy tu we wrześniu, a małpiszon doskonale pamiętał, którą ścieżką iść, a właściwie biec. Dobiegł, wszedł do wody i wtedy dopiero spokojnie czekał na nas, pewien, że będzie to super wycieczka, bo wody pod dostatkiem.
Szalał, brykał, fikał, gryzł, łowił, tarzał się, kręcił jak bączek, otrzepywał, przeskakiwał, pływał, nurkował. Słowem robił wszystko, co tylko do tej psiej łepetyny przyszło. Był szczęśliwy, my mieliśmy z niego ubaw. I choć było zimno, to byliśmy zadowoleni, mimo, iż miejsce nas zaskoczyło. Plaża bardzo się zmniejszyła, widać było podmyte wydmy, wypłukane korzenie drzew, co oznacza, że sztormy było spore. Ale było pusto i pięknie.
Na poniższym zdjęciu Izerek bardzo przypomina foczkę:) Foczkę - siłacza należy dodać.
Przytulenie się do mokrego futrzaka, który wyrywa się do pływania jest...czystą przyjemnością:)
Rzuć, proszę, jeszcze raz, jeszcze raz!!!
Wszystkim życzymy udanego wakacyjnego wypoczynku, wspaniałego urlopu, wiele słonka i prawdziwej regeneracji sił:)