Witaj miły Gościu! Bardzo się cieszę, ze odwiedzasz mojego skromnego bloga. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza. Proszę podpisz się lub nawet zostaw adres e-mail do siebie :) Miłego oglądania!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deseczki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą deseczki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 października 2017

Wspomnienie lata...

Witajcie!
 
Pogoda u nas się popsuła - chłodno, deszczowo, pochmurno... Ale na moment wyszło słońce, przed samym wieczorem - dobre i to :)
Jesień zdaje się rozkręcać, ale niekoniecznie w takiej formie, jak lubię - znacznie bardziej lubię złotą, polską jesień...
 
W takie dni jak dziś, chętniej wraca się myślami do lata i jego uroków - słoneczka, długich wieczorów,  polnych kwiatów... Wiecie - jestem jedną z pewnie nielicznych kobiet, które zamiast bukietu czerwonych róż wolałaby dostać bukiet polnych kwiatów - chabrów, maków, stokrotek... Ehhh rozmarzyłam się ;)))
 
W takich oto marzycielskich klimatach przychodzę do Was z czerwoną, letnią deseczką.
 
 
Serwetka z makami "chodziła" za mną już dawno. Wiecie, jak to jest - czasem jak coś się wbije do głowy, to nie może stamtąd wyjść i choćby nie wiem, jak było to ciężkie - męczy i męczy... No i mnie wreszcie serwetka "wymęczyła" ;)
 
 
 
Najpierw przykleiłam serwetkę na żelazko i koronkę dookoła i w sumie to miało być na tyle, taka wersja minimalistyczna. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie pokombinowała ;) Więc w ruch poszedł znowu szablon "Home sweet home" plus motylki.
 
 
Mój ulubiony szablonik Handmade pojawił się także na odwrocie - jakoś tak mi przypasowały te szablony, że korzystam z nich, gdy tylko mogę. Szczególnie, że już ich nie "partolę" ;)
 
 
Wspomnę jeszcze tylko o delikatnych białych przetarciach na brzegach.
 
 
Deseczka wykonywana - jak wszystkie moje prace - z sercem, ale ta jakoś bez większego zapału... Ale moja Mama, największa fanka moich prac i pierwsza recenzentka, o dziwo była nią zachwycona :) Piękno w swojej prostocie.
Dla formalności: wymiary deseczki to 32 x 13,5 cm
 
 
 W związku z tym, że deseczka jest utrzymana w kolorach czerwonych (umieszana farba ciemnoczerwona - taka niejednolita), zgłaszam ją na wyzwanie w EKO-DECO "Graj w kolory - czerwony".
 
http://eko--deco.blogspot.com/2017/10/wyzwanie-graj-w-kolory-czerwony.html
 
Jakoś dziś nie miałam weny na pisanie... więc wyszło dość zwięźle ;) Ale nawet mimo braku weny, chętnie do Was wracam i dzielę się kolejnymi pracami.
 
Pozdrawiam Was, dziękuję za odwiedziny i każde pozostawione słowo - zachęcając jednocześnie regularnych, cichych gości do pozostawiania po sobie choć słowa komentarza - będzie mi bardzo miło.
Myślę, że cisi goście wiedzą, o kim mowa ;)
Życzę wszystkim miłego nowego tygodnia!!!
 

piątek, 29 września 2017

Wszędzie dobrze, ale...

Witajcie!
 
Wiem, wiem, obiecałam, że będzie mnie tu więcej, a tymczasem trochę przycichłam... To chyba po moim ostatnim "publicznym wyjściu" troszkę musiałam odsapnąć. Ale już wracam :)
 
Dziś pokażę Wam tabliczkę-zawieszkę do domu. Zainspirowała mnie pewna osoba, której bliscy rozsiali się po bliższym lub dalszym świecie i wiem, że chętnie jeździ do tych, których kocha, a mimo to stwierdziła, że najlepiej czuje się w domu - tu ma swoje życie i przyjaciół.
I zamiast robić kolejną tabliczkę "Home Sweet Home", postanowiłam postawić na ojczysty język :)
 
I tak oto powstała tabliczka "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej..."
 
 
Chciałam trochę na różowo wycieniować brzegi, ale... wiecie, że nie przepadam za różem, w związku z czym przypaćkałam jeszcze trochę patyną :) Myślę, że efekt postarzania został w miarę osiągnięty.
Patyną potraktowałam też motyw z serwetki.
 
 
 
Tabliczkę zawiesiłam na białym sznureczku, który kiedyś  uratowałam z jakiejś torebki na prezenty - wiecie, jak to jest - wszystko to "przydasie" ;)
 
 
Przy wykonywaniu tej tabliczki miałam bardziej pod górkę, niż zwykle :))))
Przede wszystkim stała się rzecz, która nigdy wcześniej mi się nie przydarzyła.
Wybrałam śliczną serwetkę z motywem różyczek, który idealnie mi pasował do kształtu tabliczki. Kolory też piękne! No właśnie... Do czasu, aż pracy nie polakierowałam i nie wyschła. Jakież było moje zdziwienie, gdy spojrzałam na tabliczkę po pierwszym lakierowaniu - serwetka  totalnie zmieniła kolor!!!!! Z róż w kolorze wpadającym w fiolet zostały róże w kolorze wściekło-różowym!!!! Aaaaaaaaaa! 
 
 
Już miałam tabliczkę wyrzucić, ale... pomyślałam, że jeszcze się nad nią poznęcam i może coś z tego będzie... W końcu niektórzy lubią różowy bardziej niż ja ;)))  A wiecie, że ja łatwo się nie poddaję - tak w życiu, jak i w "pracowni"!!!
Ten wściekły róż naprawdę dawał mi po oczach, więc żeby go stonować sięgnęłam po patynę i wycieniowałam kwiatki. Klasyczne cieniowanie w brązie pastą postarzającą sprawiło, że wściekły róż stał się bardziej zjadliwy, a i mnie wściekłość lekko opadła ;)  Tabliczkę uznałam za uratowaną (?). Poniżej zdjęcia porównawcze z "PRZED" i "PO" cieniowaniu - co sądzicie - lepiej?
 
 
"Rzutem na taśmę" pyknęłam jeszcze zdjęcia w plenerze - niestety czas ślicznych zdjęć na łonie natury zbliża się ku końcowi :(  Zostanie tylko domowy plan zdjęciowy, ale po przeprowadzce wreszcie znalazłam moją ulubioną niebieską apaszkę, która mi robi za tło do zdjęć ;)
 
 
I jeszcze tył tabliczki  i mój ulubiony szablon "Handmade" :) Powiem Wam, że chyba już doszłam do wprawy w jego stosowaniu i już nie wychodzą mi żadne "pasztety"  - czyli sprawdza się powiedzenie, że "ćwiczenie czyni mistrza" ;)  Tzn. do mistrza to mi baaaardzo daleko, ale przynajmniej nie muszę zamalowywać nieudanych szablonów ;)
No i na tabliczce nowa etykietka - odważniejsza, bo z moim pełnym nazwiskiem, a nie tylko adresem bloga - a co, przecież nie wstydzę się swoich prac!!! :)
 
 
Jako że zawsze dom jest tym miejscem, gdzie wracamy najczęściej i najchętniej, tabliczkę zgłaszam nieśmiało na wyzwanie w Zielonych Kotach pt.: "Powroty". Oczywiście szans i tak nie mam, ale fajnie znów wziąć udział w jakiejś zabawie :)
 
https://sklepzielonekoty.blogspot.com/2017/09/wyzwanie-powroty.html
 
Dziękuję Wam za odwiedziny i każde pozostawione słowo!!!
Miłego weekendu!
 

środa, 12 lipca 2017

Home Sweet Home

Witam ponownie :)

Ostrzegałam, że będę tu teraz częściej :) 
Ostatkiem sił dzisiaj chciałam Wam przedstawić dwie słodziaśne deseczki z cyklu "Home Sweet Home" - każda w nieco innym klimacie, ale myślę, że obie coś w sobie mają.


Przy różowej niestety zdjęcia nie oddają jej prawdziwego koloru... 
Posłużyłam się dwoma szablonami - jeden do napisu, drugi do zawijasków. W ruch poszła szpachla do drewna, więc dekoracje dostały efekt 3D. Dodatkowo, żeby podkreślić białą pastę, podcieniowałam trochę i sam napis i ornamenty - chyba dodało im to trochę "głębi" i uwydatniło.


 Deseczka z babeczką została dość mocno postarzona przecierkami na brązowej farbie. Tu już bardziej z tradycyjnego decoupage pojawił się motyw z serwetki w postaci babeczki i malinek. Napis wykonany przy pomocy tego samego szablonu, co przy różowej deseczce, tylko inna wersja (szablon duży i piękny, kupiony w sklepie Inspirello TU). 


 Babeczkowa deseczka dostała jeszcze bawełniany sznureczek, który przy różowej wydał mi się już zbędny - same ornamenty są dość dekoracyjne same w sobie.


Na odwrocie obu pojawił się mój ulubiony szablonik-stempelek Handmade :)
Tu widać, jak mocno postarzana jest brązowa deseczka. Różowa też ma przetarcia, ale białe i za nic w świecie nie chciały dobrze wyjść na zdjęciach ;)
 


Babeczka i malinki zostały potraktowane lakierem żelowym, żeby je trochę uwypuklić. Przy tych pracach to był mój element "pierwszego razu" ;) i muszę Wam powiedzieć, że efekt mi się podoba. Oczywiście w aparacie ciężko to uchwycić, ale może coś widać...
 

Pochwalę Wam się jeszcze, jakie etykietki sobie stworzyłam do moich prac. Po raz pierwszy zdecydowałam się umieścić na nich pełne nazwisko, a nie pseudonim czy tylko nazwę bloga. A co - nie wstydzę się swojej miłości i pasji :)))
 

A propos miłości - już niedługo będzie tu "najazd" serduszek, więc zapraszam do odwiedzin.
Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze tu zaglądają i za każde pozostawione słowo - dodajecie skrzydeł :)

sobota, 22 października 2016

Dla interesujących kobiet ;)

Witajcie ponownie!
 
Na wstępie chciałabym Wam gorąco podziękować za przemiłe komentarze pod moim postem o wałeczku ślubnym. Mam nadzieję, że skoro Wam się podobał, to Nowożeńcom również :)
 
Dziś przedstawię Wam kolejną deseczkę (pierwsza TU), która powstała już chwilkę temu, ale trochę naczekała się na haczyki (stąd część fotek jeszcze bez haczyków).
Hasło na deseczce prześladowało się mnie już od dość dawna - kiedyś się na nie natknęłam i wiedziałam od razu, że prędzej czy później je wykorzystam. Pewnie dlatego, że wg sentencji na pewno nie jestem nudną kobietą ;)
 
Deseczka w błękicie - osobiście kocham każdy odcień niebieskiego :)
 
 
Pojawiły się na niej również szablonowe zawijaski , podcieniowane lekko dla większego efektu.
 
 
 
Z tyłu również szablonowy znaczek "handmade" - jakoś nie mogłam się powstrzymać :)
Powiem Wam jednak, ze po ostatnim razie (czyli pierwszym dla mnie) chyba zżarła mnie zbytnia pewność siebie i tak "spaszteciłam" ten znaczek na wstępie, że nawet żal było robić zdjęcia i Wam pokazywać. Wstyd niebywały!!! No cóż, pasztecik został zamalowany i wykonany ponownie.
 
 
Efekt - idealnie nie jest, ale dla mnie zadowalająco :)
 
 
 A tak prezentuje się deseczka już z sznureczkiem do zawieszenia i delikatną koronkową kokardką na rączce. Zdjęcie w aranżacji jesiennej :)
 
 
 Moje prace na Kiermasz dla Amelki (przynajmniej zadeklarowane 3) są gotowe, ale praca wre i będzie ichznacznie więcej.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.

 

piątek, 9 września 2016

Historia jednej deseczki...

Witajcie!
 
I znowu dłuższy czas nie było mi po drodze z wpisami na blogu :(
Wrócił Mójci z dwumiesięcznych wojaży, więc i dla mnie "skończyło się rumakowanie" robótkowe, jakby to powiedział Osiołek ze Shreka ;) Bo jakby nie patrzeć będąc z samym tylko rocznym dzieckiem, miałam więcej czasu niż teraz... I wychodzi na to, że mąż to jednak duże dziecko, tylko bardziej absorbujące ;)))
 
No, ale do tematu.
Pokażę Wam deseczkę, która powstała chwilkę temu. Chciałam poczekać, aż dokończę drugą i pokazać Wam je obie naraz, ale sprawa jakoś się przeciąga, więc pokazuję, co mam :)
Pomysł wykonania pochodzi ze strony (rewelacyjnej zresztą) Inspirello.
 
 
Deseczka  postarzana i odrapana i chyba naprawdę trochę przypomina babciny staroć. Dla wzmocnienia efektu dodałam jako zawieszkę taki zwykły, sizalowy, mało ozdobny sznur, ale tu pasuje jak ulał.
 
Postawiłam na standardowy napis zrobiony przez odbicie, a potem poprawiłam pędzelkiem i czarną farbą - jak to mówi Pani z Inspirello - poszłam w ekstremalny handmade. A że i tak było mi mało, to dorobiłam cienie, też pędzelkiem ;)
 
 
Do tego po raz pierwszy w mojej historii powstały szablonowe reliefy, podcieniowane nieco brązową farbą, która pasuje do patynowych postarzeń. Jak na pierwszy raz, jestem zadowolona z efektu :)
Mufinki też dostały lekkie cieniowanie.
 
 
A tu deseczka w plenerze - w soczystej zieleni krzaczka prezentuje się niczego sobie, prawda?
 
 
A z tyłu - też po raz pierwszy - szablon z napisem handmade. Po pierwsze - chciałam wypróbować szablon, a po drugie - niewiele robię rzeczy decoupage w takim rozmiarze, że mogłabym zmieścić ten element, więc skwapliwie skorzystałam z okazji :)
 
 
I tu przechodzimy do tytułowej "historii deseczki". Jak już zauważyłyście, znalazły się na niej dwa elementy, które wykorzystałam po raz pierwszy - reliefy wypukłe i szablon. A to za sprawą zakupów, jakie poczyniłam w sklepie Inspirello.  Jak dla mnie świetny sklepik i pewnie wykupiłabym połowę, gdybym dysponowała odpowiednimi środkami ;) A więc zakupiłam kilka sklejkowych rzeczy do ozdabiania, pędzelki gąbkowe, perełki w płynie, klej do tkanin oraz wspomniane szablony. (Klej i perełki teoretycznie były kupowane pod pewne projekty, ale muszą poczekać na swoją kolej).
 
 
O ile z reliefami poszło mi dość gładko, o tyle z malowaniem szablonem poszło gorzej... :/  Zobaczcie, jaki mi wyszedł pasztet...
 
 
Ale każdego paszteta da się (mam nadzieję) zamalować i spróbować na nowo, i tak też zrobiłam. Wiem już, że za pierwszym razem nabrałam gąbeczką za dużo farby. za drugim, razem wyszło już przyzwoicie. Tak, tak, nie idealnie, ale przyzwoicie. W końcu rękodzieło nie jest idealne, ale w tym jego urok.
 
A tu jeszcze moja Księżniczka aktywnie biorąca udział w sesji zdjęciowej deseczki ;)
 
 
Dziękuję wszystkim, którzy dotarli do końca posta. Starałam się streszczać z pisaniem, bo padam na mordkę (od 3 tyg wróciłam już do pracy po macierzyńskim), a i Wam nie chcę zabierać cennego czasu. Myślę, że najważniejsze napisałam :)
 
Chciałam też wspomnieć, że w środę nadeszła już pierwsza przesyłka na kiermasz dla Amelki :) Niebawem ruszy dodatkowa strona na moim blogu, gdzie będę je pokazywać, zgodnie z kolejnością otrzymania :)
 
 
Życzę miłego weekendu. Ja nie zrobię ani jednej rzeczy z zaleceń, ale spędzę go z Księżniczką, czyli najlepiej jak to tylko możliwe :)