wtorek, 17 czerwca 2014

Maybelline, Podkład SuperStay Better Skin


Pojawiam się i znikam.
Niestety wciąż walczę z chronicznym brakiem czasu...Marzę o jakimś czasowstrzymywaczu, który sprawiłby, że moja doba wydłużyłaby się z 24 do co najmniej 48 godzin, tak bym miała więcej czasu na blogowanie. Niestety rzeczywistość jest trochę inna i muszę radzić sobie na inne sposoby. Korzystając z wolnej chwili (do pracy mam na drugą zmianę, a córcia akurat smacznie sobie śpi) przychodzę do Was z recenzją pewnego podkładu.

Podkład Better Skin Maybelline gości w moim domu już od dobrych dwóch miesięcy, więc nadeszła pora by go zrecenzować. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do lektury:-)



Niedoskonałości? Przebarwienia? Zmęczona skóra?
Przestań tylko maskować ten problem.
Postaw na perfekcyjny wygląd natychmiast i widocznie lepszą skórę dzień po dniu!
Podkład Better Skin pierwszy podkład, który działa dla nieskazitelnego wyglądu skóry natychmiast i lepszej skóry już po 3 tygodniach.
Czas pożegnać nierówności, przebarwienia czy szarość cery i przywitać skórę widocznie gładszą, ze zredukowanymi przebarwieniami, niczym odnowioną skórę.
Przy regularnym stosowaniu innowacyjna formuła z Actyl C redukuje nierówności, zaczerwienienia oraz szarość cery.
78% kobiet potwierdza lepszy wygląd skóry.



Składniki:









Opakowanie podkładu to szklana buteleczka o pojemności 30ml wyposażona w plastikowy dozownik. Pompka w ślicznym niebieskim kolorze działa bez zarzutu tzn. pompuje odpowiednią ilość produktu, nie zacina się, a otwór dozujący znajdujący się na samym szczycie pompki ma odpowiednią wielkość, dzięki czemu produkt nie wypływa w nadmiarze i się nie marnuje. Dozownik ten jest oczywiście zamykany na plastikowy, przeźroczysty korek, który pozwala nam dodatkowo chronić go przed samoistnym naciśnięciem.



Odcień jaki posiadam to 010 Ivory jest to średni beż z pomarańczowymi tonami. Nie należę do osób opalonych. Z reguły unikam ekspozycji na słońce, a moja twarz jest raczej blada, więc początkowo nie byłam zadowolona z tego odcienia. Wydawało mi się, że jest on za ciemny i żałowałam, że nie wybrałam sobie 005 Light Beige (do wyboru mamy jeszcze: 021 Nude, 030 Sand, 032 Golden, 040 Fawn). Jednak z czasem przekonałam się do tego odcienia i najzwyczajniej w świecie zaczęłam testować podkład. Kluczem do idealnie wyglądającej cery było staranne i dokładne jego roztarcie. W przeciwnym razie moja buzia nabierała niezbyt estetycznego, pomarańczowego koloru. Na szczęście w jego precyzyjnym rozprowadzaniu pomaga półpłynna, delikatnie kremowa konsystencja, która ładnie dostosowuje się do koloru skóry i nie tworzy na twarzy maski.
















Podkład po rozprowadzeniu na twarzy daje takie lekkie matowe wykończenie. Niestety podkreśla to suche skórki (nie polecam osobom mającym suchą skórę). Krycie określiłabym jako średnie. Drobne niedoskonałości skóry są zakryte, ale większe 'niespodzianki' oraz chociażby posiadane przeze mnie naczynka niestety są nadal widoczne. Nie mam problemu z sińcami pod oczami czy zmarszczkami mimicznymi, więc nie mogę napisać jak podkład zachowuje się w tego typu przypadkach, ale myślę, że w kwestii podkówek niezbędne będzie użycie korektora. Podkład co prawda całkiem ładnie ujednolica koloryt skóry, ale jest to tylko efekt na kilka godzin...



Podkład już po kilku godzinach (mimo przyklepania go pudrem) ściera się z mojej twarzy a mój nochal zaczyna się brzydko się świeci, co oczywiście rzecz jasna nie wywołuje uśmiechu na mojej twarzy:/ Poprawki w ciągu dnia są obowiązkowe jeśli nadal chcę, by moja cera wyglądała na nieskazitelną i jedwabiście gładką. Będąc w pracy raczej nie mogę sobie na nie pozwolić, więc tu podkład ten ma u mnie wielkiego minusa. Na plus natomiast mogę zaliczyć to, że nie podrażnia i nie powoduje wysypu podskórnych bąbli tzn. nie zapycha oraz to, że posiada filtr SPF 20, bo mało który podkład tak naprawdę go ma.



Co do obietnic producent o poprawie wyglądu skóry w 3 tygodnie, to powiem Wam szczerze, że w te 'cuda' nie wierzyłam i nie wierzę. Sięgając po ten kosmetyk nie liczyłam na jakąś poprawę i faktycznie nie rozczarowałam się, ani też nie wpadłam w zachwyt. Moim zdaniem żaden podkład nie jest w stanie wpłynąć na poprawę kondycji skóry, od tego są inne, specjalistyczne kosmetyki. Zatem pozwólcie, że ten obszar działania tego podkładu po prostu przemilczę.



Podsumowując, Podkład jak to podkład, ma swoje plusy: ładnie dopasowuje się do skóry, nie ciemnieje, zapewnia naturalny wygląd, daje matowe wykończenie, nie zapycha; ale ma także i swoje minusy: szybko ściera się z twarzy, podkreśla suche skórki, nie daje pełnego krycia. Mnie podkład ten ani nie zachwycił, ani nie zniechęcił do siebie. Myślę, że każdy sam powinien go wypróbować i przekonać się na własnej skórze czy mu pasuje czy nie. Ja zużyję go do końca, bo nie lubię marnować kosmetyków, ale zapewne do niego nie wrócę.



Normalnie podkład SuperStay Better Skin kosztuje ok. 40zł, ale aktualnie można go nabyć w drogerii Rossmann w cenie 29,99zł, co uważam za cenę przystępna i wartą wydania na ten kosmetyk.


Miałyście okazję testować ten podkład?
Jakie jest Wasze zdanie na jego temat?


czwartek, 5 czerwca 2014

BingoSpa, Czekoladowy krem pod prysznic


Jakiś czas temu przedstawiłam Wam czekoladowe mydełko do rąk marki BingoSpa. Dziś chciałabym pokazać Wam produkt z tej samej serii. Do mycia, ale tym razem całego ciała.



Czekoladowy krem pod prysznic BingoSpa nakarmi Twoją skórę, a Ciebie napełni radością i chęcią do działania. Lekka, puszysta piana zmysłowo otuli Twoje ciało, a kuszący zapach czekolady wyzwoli pozytywną energię. 
Zniewalający, apetyczny zapach czekolady przynosi uczucie pełnego odprężenia, usuwa zmęczenie i uspokaja, a bogata receptura doskonale myje i oczyszcza skórę, nawilżając ją. Aromatyczny prysznic zapewnia cudowną świeżość i relaks po całym dniu, pozostawiając długotrwały efekt miękkiej, jedwabiście gładkiej  i uwodzicielsko pachnącej skóry. Zawarta w czekoladzie kofeina oczyszcza skórę z toksyn, działa wyszczuplająco i antycellulitowo. Czekolada zawiera również wiele żelaza, cynku, magnezu i wapnia, które przyspieszają krążenie krwi w organizmie, zmniejsza też wszelkie obrzęki na skórze.
Czekoladowy krem pod prysznic BingoSpa wzmacnia i chroni warstwę lipidową skóry. Działa antystarzeniowo i poprawia samopoczucie, stymulując produkcję endorfin.


Składniki:




 W wąskiej, wysokiej butelce zamykanej na zatrzask znajduje się aż 300ml pysznie wyglądającej, kremowo - czekoladowej cieczy, która pachnie obłędnie. Pachnie zresztą identycznie jak mydełko z tej samej serii. Jest to aromat czysto czekoladowy, bez dodatku chemii. Przypomina mi on budyń czekoladowy. Jest bardzo kuszący, ale niestety jak dla mnie za mało intensywny. Lubię czekoladę, a tę w kosmetykach w szczególności (bo nie idzie mi w bioderka, gdy po nią sięgam:-) dlatego chciałabym by jej aromat mnie niejako otulał i czarował, a tu niestety przeżywam małe rozczarowanie. Zapach ten jest subtelny i do tego krótkotrwały:/



Konsystencja jak przystało na krem jest kremowa, ale lekko lejąca. W kontakcie z wodą kosmetyk ten ładnie się pieni, ale nie jest to piana gęsta, a raczej taka delikatna. Mimo to dobrze oczyszcza i odświeża ona ciało.



Wydajność jest typowa dla tego typu kosmetyku. Ja na żelach pod prysznic nie oszczędzam, wylewam je obficie na gąbkę, więc ich szybkie znikanie z opakowania mnie nie dziwi.



Jeśli chodzi o działanie myjące to tu nie mam zastrzeżeń. Krem-żel robi to co ma robić, a przy tym nie wysusza skóry (ale także jej nie nawilża!), nie podrażnia i nie uczula. Co do oczyszczania skóry z toksyn, działania wyszczuplającego i antycellulitowego, czy zmniejszania obrzęków na skórze się nie wypowiem. Zresztą i tak nie wierzę w to, by zwykły kosmetyk do mycia ciała mógł pomóc mi w tych obszarach. Moim zdaniem to zwykłe bajki są. Ale stwierdzenie, że zapach czekolady wyzwoli pozytywną energię, przyniesie uczucie pełnego odprężenia, że usunie zmęczenie i uspokoi oraz że zrelaksuje po całym dniu zgodzę się w 100% :-)



 Za czekoladowy krem pod prysznic w internetowym sklepie BingoSpa zapłacimy 10,80zł (cena regularna 12zł).


Znacie ten czekoladowy krem?

wtorek, 3 czerwca 2014

Tołpa, Płyn micelarny do mycia twarzy i oczu


Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam micel, którego aktualnie używam. Kupiłam go na stronie internetowej Tołpy już jakiś czas temu, ale tak naprawdę dopiero niedawno po niego sięgnęłam, a to dlatego, że moje zapasy kosmetyczne są ogromne.



Dermokosmetyk usuwa makijaż i zanieczyszczenia. Jest delikatny i ma fizjologiczne pH, dzięki czemu można go używać również do demakijażu oczu. Łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Pozostawia uczucie komfortu. Jest przeznaczony do stosowania bez użycia wody.

Składniki:
Aqua, Poloxamer 184, Polysorbate 20, Disodium Cocoamphodiaelate, Proptlene Glycol, Peal Extract, Sodium Hyaluronate, Sodium Chloride, Disodium EDTA, Sodium Citrate, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum, Methylparaben, Propylparaben, Methylisothiazolinane.



Płyn znajduje się w plastikowej, przeźroczystej butelce. Ja posiadam wersję o pojemności 200ml, ale można także kupić butlę o pojemności 400ml (cenowo wychodzi korzystniej). Opakowanie zamykane jest na klik. Lubię takie otwarcie ponieważ łatwo i szybko się je otwiera, no i nie ma takiej opcji, że będzie nam przeciekać. Można bez obawy wrzucić buteleczkę do torebki, nie martwiąc się o to, że płyn się rozleje. Tak jak już wielokrotnie podkreślałam etykiety kosmetyków Tołpa bardzo mi się podobają. Chętnie chłonę ich zawartość bo zawierają mnóstwo ciekawych i ważnych dla mnie informacji.



Jak przystało na płyn micelarny konsystencja kosmetyku jest płynna, barwy lekko żółtej. Kolor ten jest w zupełności normalny. Wynika on z tego, że do produkcji płynu użyto roślinnych składników aktywnych. Zapach jest delikatny, absolutnie nie przeszkadza podczas używania i nie męczy naszego nosa.



Płynów micelarnych używam zazwyczaj wieczorem, by zmyć makijaż, brud i zanieczyszczenia z całego dnia, ale także rano (jako tonik), by oczyścić skórę po całej nocy i się nie jako 'rozbudzić'. Płyn micelarny Tołpy doskonale radzi sobie z makijażem, zarówno tym lekkim (jedna warstwa tapety:-) jak i mocniejszym (wiele warstw:-) Kosmetyk ten nie zmusza nas do mocnego tarcia skóry, nie rozmazuje makijażu tylko ładnie gp rozpuszcza, a także nie powoduje zamglenia czy szczypania w okolicach oczu, co dla mnie osobiście jest bardzo ważne. Płyn doskonale oczyszcza skórę, a przy okazji ją tonizuje. Łagodzi również podrażnienia. Moim zdaniem to rewelacyjny produkt do demakijażu całej twarzy, który nie zawiera alergenów, sztucznych barwników, PEG-ów, SLS-u, czy tajemniczo brzmiących, donorów formaldehydu. A ponad to jest bezpieczny dla skóry wrażliwej i bardzo wrażliwej, co mnie posiadaczkę tego rodzaju cery bardzo cieszy. 



Podsumowując, W płynach micelarnych cenię sobie skuteczność i szybkość zmywania makijażu bez zbędnego pocierania skóry. Ten płyn mi to zapewnia, jednak jedna kwestia nie pozwala mi swobodnie z niego korzystać. Mianowicie jego cena. Płyn o pojemności 200ml kosztuje 27,99zł, a w wersji 400ml - 37,99zł co moim zdaniem jest trochę sporo. Mam już swój hit, a właściwie to dwa, jeśli chodzi o płyny micelarne (jest nim Ideal Soft L'Oreal Paris i Płyn micelarny 3w1 Garnier) i one wypadają dużo korzystniej pod względem ceny w stosunku do tego płynu, a działanie jest praktycznie takie samo, więc wniosek jest jeden. Jeśli nie widać różnicy to po co przepłacać:-)



Używacie płynów micelarnych?
Jaki jest Waszym faworytem?


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Garnier, Mineral Protection 5 floral fresh Spray

Myślałam, że uda mi się pogodzić pracę z macierzyństwem i blogowaniem, ale niestety bardzo się myliłam. Moja córcia rośnie, z dnia na dzień potrzebuje coraz więcej uwagi. Żal mi jest ją zostawiać, gdy idę do pracy, ale przecież pieniążki same do domu nie przyjdą. Po pracy zaś chcę poświęcać jej jak najwięcej czasu i przez to zaniedbuję bloga. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Postaram się jakoś ogarnąć i zamieszczać notki regularnie - w końcu przecież blog to moje drugie dziecko:-) Nie mogę go ot tak zostawić.

Po nieudanym spotkaniu z Blokerem Ziaji przyszło testowanie antyperspirantu Garniera. Wybrałam w ciemno fioletową wersję Floral Fiest, bo spodobał mi się właśnie kolor opakowania:) No tak już mam - jestem wzrokowcem. Do wyboru jest jeszcze wersja różowa - Cotton Fresh.



Antyperspirant Garnier 48h z Mineralite - minerałem o właściwościach ultraabsorbcyjnych, 48h nieprzerwanej ochrony przed wilgocią, skóra, która oddycha. Bez alkoholu. bez parabenów. Testowany dermatologicznie. Optymalna tolerancja dla skóry.

Protection 5 to kompletna ochrona skóry i ubrań 5 w 1:
(1) przeciw przykremu zapachowi;
(2) przeciw wilgoci;
(3) przeciw podrażnieniom;
(4) przeciw białym śladom;
(5) przeciw żółtym plamom. 




Antyperspiranty Garniera mają bardzo ładne opakowania. Kolorowe i przykuwające wzrok, ale proste i bez żadnych udziwnień. No może poza jednym. Wyposażone są one w taki malutki bajerek - suwaczek, który znajduje się z tyłu opakowania. Służy on do zabezpieczenia naszej zwartości przed samowolnym wydostaniem się na zewnątrz. Przy małym dziecku to naprawdę genialny wynalazek. Moja córcia często lubi bawić się moimi kosmetykami, więc muszę uważać, by podczas tych zabaw ich znaczna część nie została zmarnowana. W tym przypadku nie ma takiej opcji. Wszystko jest pod kontrolą:-)


Antyperspirant w sprayu daje nam gwarancję szybkiej i bezproblemowej aplikacji. Nasze pachy są w mgnieniu oka suche, a my nie musimy godzinami czekać aż wyschną i tym samym wstrzymywać się z zakładaniem bluzki. Pod tym względem antyperspiranty w tej formie lubię bardziej niż w te w roll-onie czy sztyfcie. Ale żeby nie było. Mają one także swoje minusy (przynajmniej w moim odczuciu). Po rozpyleniu pozostawiają duszący zapach, który sprawia że muszę natychmiast wyjść z pomieszczenia. Mimo iż antyperspirant Garniera ma przyjemny, świeży, a nawet odświeżający zapach, to w pierwszym momencie niestety męczy on mój nos i sprawia że po prostu się duszę.



Zadaniem Protection jest zapobieganie przykremu zapachowi, wilgoci, podrażnieniom, oraz białym i żółtym plamom na ubraniach. Z pierwszym stwierdzeniem się zgadzam. Ochrona przed przykrym zapachem jest, ale na pewno nie przez 48h. Ochrona przed poceniem? Niestety w bardzo upalne dni pachy są mokre. Myślę, że jedynym wybawcą w tej systuacji mógłby być dla mnie właśnie niezbyt przyjazny bloker Ziaji, ale po tym co mnie spotkało po jego zastosowaniu nie mam ochoty na dalsze eksperymenty z jego udziałem.
W kwestii podrażnień mogę napisać, że nawet po goleniu nie wystąpił u mnie żaden dyskomfort. Użyłam tego kosmetyku na świeżo wydepilowane pachy i nie ma szczypania czy swędzenie. Pod tym względem jestem zadowolona. Jeśli chodzi o białe ślady to owszem zdarzało mi się czarne bluzki pobrudzić na biało, ale występowało to tylko wtedy, gdy szybko nakładałam bluzkę tzn. zaraz po aplikacji. W przypadku żółtych plam to nic z tych rzeczy nie zauważyłam. Moje ubrania nie były odbarwione czy sztywne, co oczywiście bardzo mnie cieszy,  bo po prostu czegoś takiego nie znoszę.



Podsumowując, Ogólnie jestem zadowolona z działania tego antyperspirantu. Ubolewam jedynie nad tym, że nie chroni on przed wilgocią i że po jego rozpyleniu strasznie się duszę, ale tak już niestety mam. Nieważne jakiego spray'u użyję zawsze taka reakcja u mnie występuje, więc jestem już do tego przyzwyczajona. Mam jednak na to sposób. Po prostu stosuję je w innym pomieszczeniu, a następnie wychodzę i resztę czynności upiększających:) wykonuję w łazience. Tak czy inaczej, Protection Garniera to skuteczny antyperspirant, do którego chętnie powrócę w przyszłości. Jednak tym razem wybiorę wersję różową.



Antyperspirant kosztuje ok. 10zł i można go kupić w każdej drogerii. Ja swój kupiłam na jakiejś promocji w Rossmannie.


A Wy znacie ten antyperspirant?
Jakie jest Wasze zdanie na jego temat?

środa, 21 maja 2014

Bielenda, AFRYKA SPA, Odmładzający peeling cukrowy do ciała Daktyl & Kokos


Dziś słów kilka o kosmetyku pochodzącym z linii AFRYKA SPA, która ma działanie ODMŁADZAJĄCE. Kosmetyki wchodzące w jej skład zawierają luksusową formułę wzbogaconą o dobroczynne, afrykańskie owoce – FIGĘ, DAKTYL i KOKOS- bogate w witaminy, cukry oraz sole mineralne, które mają właściwości:
• doskonale zmiękczające,
• nawilżające i nadające skórze jedwabistą gładkość,
• przeciwdziałajace procesom starzenia.



Odmładzający peeling do ciała wykorzystuje niezwykłe właściwości roślin rytualnych Afryki – aktywnie regeneruje skórę, przywraca jej właściwą jędrność i elastyczność. Ciało odzyskuje niezwykłą miękkość, gładkość i właściwe nawilżenie. Egzotyczny, ciepły i korzenny aromat peelingu poprawia samopoczucie, pobudza i dodaje energii.
Zawiera BIO OLEJEK ARGANOWY – NATURALNE ŹRÓDŁO GŁADKIEJ SKÓRY


Pojemność: 200 g


Działanie:
O piękno Twojej skóry zadbają DAKTYL i KOKOS – dzięki bogactwu witamin, cukrów i soli mineralnych te afrykańskie rośliny zmiękczają naskórek, nawilżają go i nadają skórze jedwabistą gładkość, przeciwdziałają procesom starzenia.

Składniki:


Peeling zamknięto w plastikowym, odkręcanym słoiczku, a zabezpieczono przed wścibskimi łapkami sreberkiem. Opakowanie jest solidne i wykonane z porządnego plastiku - wyszło bez szwanku po zderzeniu z posadzką. Okrągłe, odkręcane słoiczki należą do moich ulubionych opakowań, bo mam pełen dostęp do ich zawartości - mogę wybrać kosmetyk do końca bez jakiegokolwiek marnowania produktu.



Kosmetyk ma zwartą, a jednocześnie wilgotną konsystencję, która podczas nabierania na dłoń nie osypuje się i nie spada do odpływu prysznica, tylko ładnie trzyma się całości. Mi osobiście peeling przypomina mus owocowy, bądź jakąś galaretkę. Jedynie kryształki cukru (których jest całkiem sporo) przypominają mi, że ten produkt służy do czegoś innego niż do jedzenia;-)
Zapach to moim zdaniem taka słodka ulepa. Aromat ten nie kojarzy mi się z daktylami, ani tym bardziej z kokosem. Szczerze powiedziawszy ten ciepły, orientalno-korzenny zapach nie przypadł mi do gustu. Na szczęście długo nie utrzymuje się on na skórze, więc bez obaw mogę korzystać z kosmetyku nie martwiąc się o to, że będę długo nim pachnieć.




Odmładzający peeling cukrowy Bielenda doskonale zdziera martwy naskórek, ale pozostawia po sobie taką tłustawą, oblepiającą ciało powłokę. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ją lubi. Ja też za nią nie przepadam, ale mam na nią sposób. Po wykonaniu peelingu myję jeszcze raz ciało żelem i po prostu ją z siebie zmywam. Po takim zabiegu skóra jest w idealnym stanie. Martwy naskórek jest złuszczony, a ciało odzyskuje niezwykłą gładkość i miękkość oraz jest delikatnie pachnące.



Podsumowując, Jeśli lubicie średnio ostre, cukrowe zdzieraki i nie przeszkadza Wam tłusta powłoczka po ich zastosowaniu to polecam serdecznie ten kosmetyk, bowiem doskonale wygładza ciało. Skóra jest miękka, gładka i właściwie nawilżone (dzięki tej tłustej warstwie). Ja, mimo jego w miarę przyzwoitej ceny (ok.17 zł) zapewne do niego więcej nie powrócę, bo nie odpowiada mi jego zapach.



Pozostałe produkty w linii:

  • Dwufazowy olejek do kąpieli i pod prysznic
  • Odmładzające mleczko do ciała
  • Odmładzający mus do ciała
  • Błoto do włosów z Glinką Ghassoul
  • Szampon błotny z Glinką Ghassoul


Znacie ten peeling?
Lubicie gdy peelingi zostawia tłustą powłoczkę?