Kosmetyki wchodzące w skład serii Urban Skin marki Nivea otrzymałam dosyć dawno temu, bo w ubiegłym roku po wakacjach, w ramach akcji Przyjaciółki Nivea. Zaczęłam ich jednak używać dopiero późną jesienią, ponieważ latem sięgnęłam po jeden z kremów ogromnie zachwalanej w blogosferze marki, który niespodziewanie bardzo pogorszył stan mojej cery i dosyć długo zajęło mi doprowadzenie jej do ładu. Cała linia bardzo mnie kusiła i w końcu mogłam zabrać się za testowanie. Według producenta nowa linia kosmetyków Nivea Urban skin zapewnia optymalną pielęgnację dla mieszkających w mieście kobiet pomiędzy 20-tym a 30-tym rokiem życia. Delikatna formuła kosmetyków bazuje na ekstrakcie z zielonej herbaty i innych skutecznych antyoksydantów oraz kwasie hialuronowym, dzięki czemu pomaga chronić skórę przed oznakami przedwczesnego starzenia. Jak potwierdziły badania naukowe, wyjątkowo skuteczne i wysoce wydajne antyoksydanty wchodzące w skład nowej linii niwelują działanie wolnych rodników i pozytywnie oddziałują na skórę. Dodatkowo kosmetyki te cechuje stabilizujące pH, zbliżone do naturalnego, które pomaga przywrócić równowagę fizjologiczną skóry. Linia do pielęgnacji skóry Urban Skin działa niczym tarcza ochronna wspomagając naturalne procesy obronne skóry, zabezpieczając ją i chroniąc przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. To prawdziwy detoks dla naszej cery! Jak poszczególne kosmetyki sprawdziły się na mojej skórze? Wszystko dokładnie opisałam Wam poniżej :)
Krem na dzień Urban Skin Ochrona SPF 20
Chroni skórę przed zanieczyszczeniami pochodzącymi z powietrza. Zawiera detoksykujący ekstrakt z bio zielonej herbaty, likochalon A czyli wyciąg z lukrecji będący naturalnym przeciwutleniaczem o silnym działaniu przeciwzapalnym wspomagającym system obronny skóry, oraz kwas hialuronowy. Zapobiega przedwczesnemu starzeniu się skóry i zapewnia jej intensywne nawilżenie. Zbliżone do naturalnego pH kremu sprawia, że skóra zachowuje wewnętrzną równowagę fizjologiczną, a dzięki filtrowi SPF 20 zapewnia ochronę przeciw promieniom słonecznym.
Krem ma wyjątkowo przyjemną konsystencję która przypomina mi leciutki, puszysty mus. Łatwo się aplikuje i szybko wnika w skórę, pozostawiając na niej delikatną, niemal niewyczuwalną satynową warstewkę, którą jestem w stanie zaakceptować. Po aplikacji kremu skóra jest wygładzona i przyjemna w dotyku, ukojona oraz przyzwoicie nawilżona - po użyciu produktu nie odczuwałam konieczności dostarczenia mojej skórze dodatkowej porcji nawilżenia. Nie zauważyłam także, aby skóra była przesuszona. Lekka i nieobciążająca formuła zapewnia intensywne uczucie odświeżenia, który to efekt szczególnie lubię w kosmetykach używanych do porannej pielęgnacji. Kosmetyk doskonale nadaje się pod makijaż, ponieważ znakomicie współpracuje ze wszystkimi używanymi przeze mnie podkładami. Nie zapycha porów i choć nie jest to krem który po nałożeniu wchłania się do całkowitego matu, nie powoduje na szczęście szybszego przetłuszczania się mojej strefy T. Nie podrażnia mojej skóry i nie wzmaga rumienia, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie że zielone zabarwienie w niewielkim stopniu optycznie neutralizuje zaczerwienienia. Dzięki filtrowi SPF 20 zapewnia niby niewielką, ale jednak, ochronę przeciwsłoneczną. Jest bardzo wydajny i zdecydowanie nie należy przesadzać z jego ilością, ponieważ nałożenie zbyt grubej warstwy powoduje nieestetyczne świecenie się skóry i powstanie lepkiej warstewki, z którą już zdecydowanie polubić się nie mogłam :)
Krem ma wyjątkowo przyjemną konsystencję która przypomina mi leciutki, puszysty mus. Łatwo się aplikuje i szybko wnika w skórę, pozostawiając na niej delikatną, niemal niewyczuwalną satynową warstewkę, którą jestem w stanie zaakceptować. Po aplikacji kremu skóra jest wygładzona i przyjemna w dotyku, ukojona oraz przyzwoicie nawilżona - po użyciu produktu nie odczuwałam konieczności dostarczenia mojej skórze dodatkowej porcji nawilżenia. Nie zauważyłam także, aby skóra była przesuszona. Lekka i nieobciążająca formuła zapewnia intensywne uczucie odświeżenia, który to efekt szczególnie lubię w kosmetykach używanych do porannej pielęgnacji. Kosmetyk doskonale nadaje się pod makijaż, ponieważ znakomicie współpracuje ze wszystkimi używanymi przeze mnie podkładami. Nie zapycha porów i choć nie jest to krem który po nałożeniu wchłania się do całkowitego matu, nie powoduje na szczęście szybszego przetłuszczania się mojej strefy T. Nie podrażnia mojej skóry i nie wzmaga rumienia, a wręcz przeciwnie, mam wrażenie że zielone zabarwienie w niewielkim stopniu optycznie neutralizuje zaczerwienienia. Dzięki filtrowi SPF 20 zapewnia niby niewielką, ale jednak, ochronę przeciwsłoneczną. Jest bardzo wydajny i zdecydowanie nie należy przesadzać z jego ilością, ponieważ nałożenie zbyt grubej warstwy powoduje nieestetyczne świecenie się skóry i powstanie lepkiej warstewki, z którą już zdecydowanie polubić się nie mogłam :)
Skład
Aqua, Octocrylene, Glycerin, Ethylhexyl Salicylate, Alcohol Denat, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Methylpropanediol, Distarch Phosphate, C12-15 Alkyl Benzoate, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Silica Dimethyl Silylate, Glycyrrhiza Inflata Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Stearate, Cetearylo Alcohol, Dimethicone, Carbomer, Dimethiconol, Sodium Polyacrylate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Trisodium EDTA, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Citronellol, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Benzyl Alcohol, BHT, Parfum, CI 47005, CI 42090
Krem na noc Urban skin Detoks
Pomaga cerze zregenerować się podczas snu . Zawiera detoksykujący ekstrakt z bio zielonej herbaty, prowitaminę B5 oraz kwas hialuronowy. Dzięki pH zbliżonemu do naturalnego skóra zachowuje wewnętrzną równowagę fizjologiczną. Pomaga oczyszczać skórę z toksyn każdego wieczoru, przywracając jej zdolność antyoksydacyjną i wzmacniając naturalny system ochronny. Zapewnia obfite nawilżenie.
Krem do wieczornej pielęgnacji posiada nieco bardziej kremową konsystencję przypominającą puszysty budyń, jednak równie lekką i delikatną jak wersja na dzień. Równomiernie się rozprowadza i szybciutko wnika w skórę, nie pozostawiając na jej powierzchni w moim odczuciu żadnego filmu - po chwili od aplikacji wchłania się w zasadzie do "matu". Ma właściwości wygładzające, kojące i nawilżające, choć w tym ostatnim przypadku jego działanie jako kosmetyku używanego "na noc" okazało się dla mnie niewystarczające ( a już zwłaszcza o tej porze roku ), więc po kilku aplikacjach zaczęłam go stosować w duecie z aktualnie używanym serum i dopiero takie połączenie pozwoliło mi uzyskać uczucie głębokiego nawilżenia i odżywienia. Po użyciu przyjemnie odświeża skórę, a dodatkowo bezpośrednio po jego zastosowaniu odczuwalny jest efekt "chłodzenia". Wersja na noc również nie obciążała i nie podrażniła mojej skóry, nie zapychała porów i wzmagała rumienia. Cóż, wynika z tego, że krem przeznaczony do stosowania na noc mógłby pod pewnymi względami przypaść do gustu mojej skórze jako wersja na dzień - zwłaszcza, gdyby intensywniej nawilżał.
Skład
Aqua, Cyclomethicone, Glycerin, Alcohol Denat, Distarch Phosphate, Methylpropanediol, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Glucosylrutin, Isoquercitrin, Glycyrrhiza Inflata Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Sodium Hyaluronate, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Carbomer, Sodium Polyacrylate, Trisodium EDTA, Dimethiconol, Sodium Hydroxide, BHT, Phenoxyethanol, Citronellol, Linallol, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Benzyl Alcohol, Parfum, CI 47005, CI 42090
1-Minutowa Maska Urban Skin Detoks
Zawiera aktywny ekstrakt z magnolii, który jest naturalnym przeciwutleniaczem o silnym działaniu przeciwzapalnym, oraz białą glinkę która działa niczym magnes, wyciągając z powierzchni skóry cząsteczki tłuszczu, sebum oraz inne zanieczyszczenia, zapobiegając jednocześnie pojawieniu się wyprysków i umożliwiając skórze swobodne oddychanie. Produkt głęboko oczyszcza skórę z toksyn, a formuła z drobinkami peelingującymi złuszcza martwe komórki naskórka, udoskonalając cerę i wspierając jej piękny wygląd.
Według producenta maskę należy nakładać grubą warstwą na oczyszczoną cerę, w szczególności na czoło, nos i brodę. Należy unikać okolic oczu i ust. Pozostawiamy ją na skórze na co najmniej jedną minutę, po czym dokładnie zmywamy letnią wodą. Dla uzyskania najlepszych rezultatów zaleca się używać ją codziennie. Maska ma intensywnie kremową i dosyć gęstą konsystencję. Dzięki takiej formule łatwo się aplikuje, równomiernie rozprowadza i nie spływa z twarzy. Produkt nakładam wyłącznie na strefę T, omijając policzki, czyli najbardziej wrażliwe partie mojej skóry. Bezpośrednio po rozprowadzeniu maski na skórze pojawia się mało przyjemne, na szczęście przemijające uczucie pieczenia. Po upływie mniej więcej minuty od aplikacji produkt zaczyna zastygać i jest to idealny moment na wykonanie lekkiego peelingu z wykorzystaniem zawartych w formule niewielkich drobinek peelingujących. Wystarczy lekko zwilżyć całość letnią wodą a następnie wykonać delikatny masaż, po czym spłukać resztki produktu i obficie przemyć skórę czystą letnią wodą. Po zmyciu produktu i osuszeniu skóry pojawia się uczucie napięcia i ściągnięcia skóry, które mija po nałożeniu dowolnego serum lub kremu o działaniu nawilżającym. I wiecie co? To właśnie ten produkt z całej serii polubiłam najbardziej. Mimo iż nakładam ją na zaledwie jedną minutę, moja strefa T po jej użyciu jest dosyć dobrze oczyszczona, rozjaśniona i intensywnie wygładzona, a pory lekko zwężone. Maska zapewnia natychmiastowe zmatowienie i przyjemne odświeżenie. Jest doskonałym uzupełnieniem podstawowej pielęgnacji. Używam jej nie częściej niż dwa razy w tygodniu, częstsza aplikacja nie jest u mnie konieczna.
Ogromnie się cieszę, że mogłam wypróbować produkty z serii Urban Skin, ponieważ nie ukrywam, że cała linia bardzo mnie zainteresowała. Ostatecznie czuję pewien niedosyt jeśli chodzi o kremy do twarzy, natomiast polubiłam się z jednominutową maską. Wydaje mi się, że kosmetyki z tej serii najlepiej sprawdzą się wiosną i latem u osób które posiadają mało problematyczną i niewymagającą specjalnej pielęgnacji cerę. Jeśli unikacie kosmetyków zawierających w składzie alcohol denat to niestety znajdziecie go we wszystkich trzech produktach. Mnie on nie przeszkadza i nie odczułam aby powodował przesuszenie cery, ale wiem, że wiele spośród Was stroni od kosmetyków opartych na tym składniku. Na szczęście żaden z produktów mnie nie uczulił i nie podrażnił, obyło się także bez niespodzianek na twarzy. Osobiście żałuję, że w skład linii nie wchodzi dodatkowo krem pod oczy lub serum, bo mogłyby być jej znakomitym uzupełnieniem.
Ogromnie się cieszę, że mogłam wypróbować produkty z serii Urban Skin, ponieważ nie ukrywam, że cała linia bardzo mnie zainteresowała. Ostatecznie czuję pewien niedosyt jeśli chodzi o kremy do twarzy, natomiast polubiłam się z jednominutową maską. Wydaje mi się, że kosmetyki z tej serii najlepiej sprawdzą się wiosną i latem u osób które posiadają mało problematyczną i niewymagającą specjalnej pielęgnacji cerę. Jeśli unikacie kosmetyków zawierających w składzie alcohol denat to niestety znajdziecie go we wszystkich trzech produktach. Mnie on nie przeszkadza i nie odczułam aby powodował przesuszenie cery, ale wiem, że wiele spośród Was stroni od kosmetyków opartych na tym składniku. Na szczęście żaden z produktów mnie nie uczulił i nie podrażnił, obyło się także bez niespodzianek na twarzy. Osobiście żałuję, że w skład linii nie wchodzi dodatkowo krem pod oczy lub serum, bo mogłyby być jej znakomitym uzupełnieniem.