Piotruś, Eryk i Martynka wesoło bawili się w salonie. Zaraz, chwileczkę, a gdzie podziały się wszystkie zabawki? Zniknęły... Zamiast nich na podłodze leżały sterty kartonowych pudełek i ruloników. To był Dzień Torów Kulkowych. Bo najzwyklejszy karton i odrobina wyobraźni oznaczają WSPANIAŁĄ ZABAWĘ. Spójrzcie sami.
Ale... Wspólna zabawa nie zawsze jest
zabawna.
– Mamooo! – Martynka wpadła do
kuchni ze łzami. – To niesprawiedliwe!
Pani Marianna przerwała mieszanie zupy
i spojrzała na małą Wiewiórkę, która wdrapała się na krzesło.
– Bo oni ZAWSZE budują większe
budowle i ich kulki lecą szybciej i dalej, a mi się WSZYSTKO psuje
i … i … oni są we WE WSZYSTKIM lepsi ode mnie – Martynka
wyliczała jednym tchem.
Mama usiadła przy kuchennym stole.
– Piotruś i Eryk są starsi od
ciebie – zaczęła – i nic w tym dziwnego, że budują większe
budowle. Ale na pewno jest dużo rzeczy, w których to ty jesteś
mistrzem.
I już wyjęła kartkę i długopis, by
zacząć poszukiwanie mocnych stron Wiewiórki, gdy do kuchni wsunął
się Eryk.
– Mamo, Piotruś znów zbudował
największy tor dla kulek – poskarżył się – on CIĄGLE
wygrywa!
– To jest niesprawiedliwe? –
zgadła Pani Misiowa.
– Aha – potwierdził Miś – on
jest najlepszy we wszystkim.
– Tak? – zaciekawiła się Pani
Marianna – A kto najszybciej się wspina?
– Martynka! – burknął Eryk. –
Teraz sama widzisz!
Martynka poruszyła się na krześle, a
Mama zapytała:
– A kto najlepiej pamięta postaci z
bajek?
– No, ja – przyznał Miś – ale
to nic takiego...
– A kto... – zaczęła Pani
Marianna, ale nie skończyła, bo do kuchni wszedł Piotruś z
opuszczonymi uszkami.
– ZNOWU mi się zepsuło! –
poskarżył się – a tak ciężko pracowałem! Ja NICZEGO nie
umiem...to...
– Niesprawiedliwe? – uśmiechnęła
się Mama – Mam pomysł: obejrzyjmy wszystkie wasze tory i skończmy
je wspólnie!
Pani Marianna zgasiła ogień pod
garnkiem z zupą i wszyscy poszli do salonu. Piotruś, Eryk i Mama
sklejali kartony, a Martynka? Martynka sprawdzała czy wszystko
działa jak należy.
A gdy wszystko zostało skończone i
przetestowane Eryk zauważył:
– Czegoś mi tu brakuje...
– Ja uważam, że wszystko jest jak
należy – powiedziała Pani Marianna spoglądając na zegarek.
– Nasze tory są takie szare i
jednostajne... – Zając Piotruś podrapał się w ucho.
– To można pomalować! –
wykrzyknęła Martynka.
Mama Misiowa wyobraziła sobie salon po
pracy trzech małych artystów, ale odważnie przytaknęła i dodała:
– Będą potrzebne ceraty z
Warsztatu, żeby nie pobrudzić podłogi i stołu oraz fartuszki
oraz...
– Czujne oko Taty – powiedział
wesoło Pan Michał stojąc w progu.
– Cudownie – ucieszyła się Mama
– skoro ekipa jest chętna do pracy, zapraszam do kuchni. Ja
dokończę zupę, a dzielni malarze nakryją do stołu.
– A po obiedzie malujemy! –
wykrzyknął Tata, zgarniając dzieci do kuchni.