poniedziałek, 17 czerwca 2013

Playing with my walls :)

Uff... I've finished engraving the bricks in my mdf walls.  I have three ready white-washed distressed walls to play with. Just for a quick arrangement I put together some furniture and took a few photos. I wonder if you have the same impression that you can have a more critical look at your work when you see it in a photo. The image you can see in a photo is somehow more objective.
I must say it was a lot of work. After I finished working with a file I primed the walls and painted them with some off-white wall paint. I wanted them as matt as possible. Then the bricks seemed much too new to me: all so even and smooth. So I added some filler here and there, spread it with my fingers and a brush. A funny thing.... when you paint the real size walls in your house you are always very watchfull about those little clots of paint. They usually stick to the walls and you need to scrape them off. Here, in miniature world, the clots appeare as precious as gold. Whenever I managed to find one in my paint I carefuly transfered it to my bricks. They look great, I think. Something like a fragment of some old plaster or paint layer that has been left on a brich wall. Oh yes, I like my paint clots ;)
Have a look at a few photos, if you want. There's also a close-up of the bricks with the clots on them. I'm glad I can go on with the work. The windows and the floor are the next. But for the time being I'm going on holiday :))) I'll be back in two weeks time.

Uff... nareszcie skończyłam ceglane ściany z mdf-u. Mam trzy i mogę się teraz trochę nimi pobawić. Tak na szybko zestawiłam parę starych mebli i pstryknęłam kilka fotek. Ciekawa jestem, czy Wy też macie podobne wrażenie, że na zdjęciach wszystko lepiej widać. Można się efektom swojej pracy przyjrzeć bardziej krytycznie i z większym obiektywizmem.
Muszę przyznać, że rzeźbienie cegiełek było bardzo pracochłonne. Używałam ręcznego pilniczka i niestety często musiałam robić przerwy, bo palce odmawiały współpracy. Po skończonym ryciu pomalowałam wszystkie ściany podkładem i dwiema warstwami matowej farby do ścian w ciepłym odcieniu bieli. No i niestety nie do końca o taki efekt mi chodziło. Cegły były za nowe, za równe i porządne, a mi się marzyły takie z odzysku, nieidealne... Żeby je postarzyć, użyłam masy szpachlowej nakładanej palcami i wilgotnym pędzlem. I jeszcze coś... Jeśli zdarza Wam się malować ściany w Waszych prawdziwych domach, czy mieszkaniach, na pewno znacie te małe okropne "skrzepy" farby, które przyklejają się najpierw do wałka, a potem do ściany i trzeba je ostrożnie zdrapywać. Paskudztwo!!! Ale okazuje się, że w świecie miniaturowym te "skrzepiki" są na wagę złota. Ile razy udało mi się jakiś znaleźć w farbie, ostrożnie go przenosiłam na cegiełki. Wyglądają, jak stary tynk lub farba pozostawiona na ceglanym murze. Fajne są... :)
Na koniec kilka zdjęć. Cieszę się, że będę mogła zabrać się za dalszą pracę. Następne w kolejności są okna i podłoga. Ale to dopiero po urlopie. Do zobaczenia za dwa tygodnie :)))













Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...