Przez długi czas omijałam Ziaję bardzo szerokim łukiem, bo kojarzyła mi się z kremem, który raz popełniłam- okropnym tłuściochem.
Jednak za na mową mojej przyjaciółki- aptekarki skusiłam się na masło kakaowe i po krótkich testach postanowiłam przeprosić się z Ziają i dać jej jeszcze jedną, nową, szansę.
Pokażę dziś Wam kosmetyki, które kocham miłością szczerą i jeden taki niezbyt kochany.
Na początek mój ulubieniec- kakaowe masło do ciała, liporegeneracja skóry.
Produkt zawiera kwasy Omega 3 i 6, które są niezbędne do prawidłowego odżywienia, nawilżenia i ochrony skóry, oraz witaminę E zwaną witaminą młodości. Znajdziemy w nim olej palmowy (zmiękcza , nawilża, niweluje suchość naskórka, regeneruje i uelastycznia; jego składniki są bardzo podobne do tych, które znajdują się w naturalnym płaszczu lipidowym naszej skóry), masło shea ( nawilża , odżywia, działa kojąco, łagodząco i opóźnia starzenie), olej sojowy (regeneruje, działa przeciwzapalnie), z orzechów włoskich, masło z nasion kakaowca (nawilża, łagodzi podrażnienia , wygładza, działa antyrodnikowo, jest naturalnym bronzerem)
Producent obiecuje nam uzupełnienie niedoborów lipidów, regenerację naturalnej bariery ochronnej, wyraźną poprawę elastyczności i miękkości naskórka. I ja się pod tym podpisuję. Co prawda nie widzę gołym okiem, czy moje lipidy się uzupełniły, ale skóra jest odżywiona i fantastycznie nawilżona. I co najważniejsze, efekt jest długotrwały, nie znika następnego dnia po prysznicu. A to lubię;)
Masło jest zamknięte w wygodnym pudełku i nie ma problemu z wydostaniem go do ostatniej porcji. Pachnie obłędnie- czekoladowo, ale jeśli ktoś nie lubi słodkich zapachów, może przeszkadzać. Dla mnie pychota.
Ten krem to mój niekwestionowany faworyt w kwestii pielęgnacji dłoni. Moje ręce są ekstremalnie suche i narażone na bardzo częste działanie wody i detergentów. Często są tak przesuszone, że aż bolą,czasem pękają. Ten krem stanowi remedium.
Kozie mleko krem do rąk i paznokci, skóra sucha, skłonna do zmarszczek- ten podtytuł trochę idiotyczny jest, bo skóra dłoni bez względu na wszystko jest najbardziej skłonna do zmarszczek i najszybciej się starzeje. Czy nie? Chyba się nie mylę.
Jak sama nazwa wskazuje krem zawiera ekstrakt z koziego mleka (zawiera wit. A,E,D,C oraz niektóre z grupy B; proteiny zawarte w mleku pobudzają produkcję kolagenu przez co skóra dłużej zachowuje młodość; kwas mlekowy delikatnie złuszcza naskórek przez co rozjaśnia nasze dłonie), d- panthenol ( nawilża, zmiękcza, uelastycznia, działa kojąco i osłaniająco), olej sojowy i parafinę ( co prawda nie przepadam za nią, ale użycie jej w kremie rąk ma swoje uzasadnienie- tworzy warstwę ochronną).
Krem jest bardzo dobry. Ma lekką, ale treściwą konsystencję. Skóra jest ukojona, gładka i porządnie nawilżona. Działania przeciwzmarszczkowego nie odnotowałam, ale o tym pogadamy za kilka lat. Zauważyłam natomiast, że znacznie zmniejszył suchość moich skórek wokół paznokcia, a zawsze miałam z tym problem.
Używam tego kremu kilka razy w ciągu dnia, w zasadzie po każdym myciu rąk i od kiedy go stosuję moje dłonie wyglądają znacznie lepiej, a ja nie mam uczucia ciągłego ich ściągnięcia.
Uwielbiam!!
A ten tu to mój nocny krem.
Kozie mleko- mleczna regeneracja, skoncentrowany krem do rąk odżywczo- wybielający- strasznie długa nazwa uff. Skład ma zbliżony do poprzednika, ale znacznie wzbogacony. Jest tu masło shea, skawalan (zapewnia odpowiednie nawilżenie, chroni przed parowaniem wody z naskórka, zmiękcza uelastycznia, jest antyoksydantem, zwiększa transport składników aktywnych w głąb skóry, posiada właściwości gojące; otrzymuje się go z oliwy z oliwek), NNKT z oliwkowego, bawełnianego (rewitalizuje skórę właściwą, działa przeciwalergicznie) i makadamia (regeneruje, wygładza, odżywia, działa antyrodnikowo) i kwas hialuronowy (bardzo silny nawilżacz)
Krem jest gęsty, ale szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Wyśmienicie odżywia i regeneruje skórę- jest dogłębnie nawilżona, gładka i miękka. I rzeczywiście trwale rozjaśnia. Nie jestem jeszcze tak stara aby mieć brązowe plamy, ale dłonie po używaniu tego kremu są jakieś takie "szlachetniejsze". Mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi;). Nakładam go na noc, dość słuszną ilość, i rano mam cudnie gładką skórę.
Na koniec zostawiłam sobie najmniej lubiany.
Aretina Q 30+ krem do rąk przeciw zmarszczkom. Według mnie ten krem to mała porażka. Nie robi nic szczególnego. W zasadzie nawet dobrze nie nawilża, więc nie wiem jak miałyby przeciwdziałać starzeniu. Niby zawiera retinol (aktywna postać wit.A, jedna z najskuteczniejszych substancji przeciwzmarszczkowych, przyspiesza cykl odnowy naskórka, rozjaśnia przebarwienia), koenzym Q10 ("eliksir młodości", stymuluje biologiczne funkcje skóry, dostarcza energii potrzebnej do regeneracji) i fitohormony ( uaktywniają produkcję kolagenu i elastyny, wzmacniają strukturę skóry, wygładzają zmarszczki i zapobiegają powstawaniu nowych), ale ja jakoś nie widzę ich działania. Krem ładnie pachnie, ma przyjemną, lekką, formułę i bardzo dobrze się wchłania. Mam nawet wrażenie, że zbyt dobrze, bo, po maksymalnie, 10 minutach od jego nałożenia, skóra moich dłoni wrzeszczy piiiiiiiiiiiiiić!! A to chyba nie o to chodzi. Szczerze mówiąc to trochę się z nim męczyłam i nie mogłam się doczekać dna. Ale już po nim.
I na pewno do niego nie wrócę.
To tyle, jeśli chodzi o bliższe spotkania z Ziają.
Macie swoich ziajowych ulubieńców? A może jest coś czego wybitnie nie cierpicie? Podzielcie się!
Tymczasem przypominam i zapraszam link
Marta