Czyli Shellac Rubble i Catrice 350 Hip Queens Wear Blue Jeans naocznie.
Shellac to mój wakacyjny niezbędnik, absolutnie. Dzięki niemu mam pewność, że moje paznokcie u stóp będą dobrze wyglądały przez cały urlop.
Kolor jak na zdjęciu i w zasadzie od światła zależy czy jest bardziej szary czy brązowy. Dla mnie idealny, ale ciekawe co powie Nimva;)
Na paznokciach u rąk wspomniany wcześniej Catrice.
Kolor ma piękny, ale go nie lubię. I zapewne nie polubię. Jest jakiś strasznie gęsty, rozprowadza się nierównomiernie i malowanie nim paznokci to istna udręka. Nawet szeroki pędzelek, który mógłby skutecznie ułatwić i przyspieszyć tę czynność, na nic tu się zadaje. To moje pierwsze i ostatnie raczej, spotkanie z Catrice, jeśli chodzi o lakiery. A szkoda, bo kolory mają fajne.
Tymczasem borem, lasem. Idę dopiąć walizkę. Jutro o tej porze będę popijać kreteńską retsinę i pałaszować oliwki na masę;)
Trzymajcie się cieplutko.
Do następnego;)