Mniej więcej kwadrans po siódmej mój tramwaj wjeżdża na ulicę Dietla. O tej porze roku to całkiem ładny widok. Szeroka miejska arteria z pasem zieleni pośrodku i kamienicami noszącymi ślady dawnej świetności. Niektórym nawet ową świetność przywrócono, inne godnie i dostojnie niszczeją.
Zasypane koryto Starej Wisły… Kazimierz, żydowski Kazimierz, ale inny - zamożny i zasymilowany.
Nie przetrwał sklep, przetrwała reklama.
Kamienica Mojżesza i Róży Ohrensteinów.
Kamienica Nachema i Hindy Jacobsonów.
Kamienica Jacobsonów. Ślad po mezuzie.
Zakład Wychowawczy Sierot Żydowskich.
Zakład Wychowawczy Sierot Żydowskich. Zachowany fragmentarycznie, dwujęzyczny napis na fasadzie budynku.
Remont. Czy napis przetrwa?
Piękne stare drzwi.
Planty Dietlowskie. Ślad po mezuzie.
Gdy jadę tramwajem ulicą Dietla zawsze myślę o Dzidziolkach i ich dzielnej Mamie. Moja “siódma z minutami” to dla niej środek dnia ;)