Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do twarzy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krem do twarzy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 kwietnia 2014

Naturalny ulubieniec - Dr.Hauschka, krem do twarzy z płatków róży.

Pielęgnację twarzy staram się dobierać bardzo ostrożnie, zwracam również szczególną uwagę na składy kosmetyków. Lubię mieć świadomość, że to, co nakładam na skórę jest wartościowe i przynosi oczekiwane przeze mnie efekty.

Moja skóra bardzo lubi płatać figle. Jest podatna na wszelkiego rodzaju podrażnienia i bardzo łatwo ją uczulić. Generalnie muszę się wystrzegać większości drogeryjnych kosmetyków i stawiać na te, które stwarzają mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia alergii. Od kilku lat sięgam po różnego rodzaju apteczne kremy, moim ulubieńcem w tej kategorii jest bezapelacyjnie krem intensywnie nawilżający Iwostin Sensitia. Bywają jednak chwile, w których czuję, że moja skóra potrzebuje czegoś ekstra...

Dziś chciałabym przedstawić Wam kosmetyk, który zakupiłam po dłuższym zastanowieniu... Czy warto zainwestować w jeden z bestsellerów marki Dr.Hauschka?



Dr.Hauschka, krem do twarzy z płatków róży; 30ml; 80zł.

Regenerująca i ochronna pielęgnacja na dzień.
Od 40 lat preparat ten stanowi klasyczny kosmetyk Dr.Hauschka oraz jeden z produktów najbardziej cenionych przez klientów. Szczególne właściwości kremu czynią z niego idealny preparat do pielęgnacji skóry normalnej, suchej, wrażliwej oraz dojrzałej, z tendencją do przedwczesnego starzenia się. Zapewnia on skórze optymalną ochronę oraz wspiera naturalne procesy regeneracji. Cenny olejek różany oraz wyciągi z owoców dzikiej róży otaczają twarz delikatną powłoką ochronną. masło shea, wosk kwiatowy z dzikiej róży oraz wyciąg z awokado chronią przed nadmierną utratą wilgoci. Tym samym zostaje przywrócona równowaga wodno-lipidowa skóry, a jej funkcje ulegają zrównoważeniu.



Moja opinia:
Krem zamknięty jest w aluminiowym opakowaniu z nakrętką. Zawiera ono 30ml produktu czyli jest to dosyć mała pojemność zważając na to, że wiele kremów jest sprzedawanych w pojemnikach zawierających 50ml. Dozowanie nie sprawia żadnych problemów, tubka nie łamie się i raczej bez problemów można z niej wycisnąć resztki kremu.


Krem ma według mnie bardzo przyjemną, bogatą konsystencję. Jako posiadaczka skóry suchej jestem nim absolutnie oczarowana. Przyjemnie rozprowadza się na twarzy i w moim przypadku wchłania się około dziesięciu minut. Na twarzy pozostaje po nim przyjemne uczucie miękkości, odżywienia oraz nawilżenia skóry. Warstwa ochronna daje uczucie komfortu, poprawia gęstość skóry i w moim przypadku nadaje się również pod makijaż.




Zapach to kwestia mocno indywidualna, ale moim zdaniem różany krem Dr.Hauschka to relaks dla nosa... Krem pachnie czystą różą, jest to bardzo naturalny zapach i nie przyprawia o ból głowy. Na skórze nie czuć go aż tak bardzo, a z czasem aromat całkowicie zanika. Jeżeli jesteście amatorkami róży w kosmetykach i lubicie ten zapach - będziecie naprawdę oczarowane!

Wybierając propozycję z asortymentu kosmetyków Dr.Hauschka miałam bardzo sprecyzowane oczekiwania. Potrzebowałam czegoś, co odżywi moją skórę, doda jej elastyczności, głębszego nawilżenia oraz tego blasku świeżej i zdrowej skóry, którego tak brakowało mi po zimie. Duże znaczenie miał dla mnie również skład oraz prawdopodobieństwo ewentualnych podrażnień.
Krem do twarzy z płatków róży perfekcyjnie wywiązał się z moich oczekiwań i zaspokoił potrzeby mojej kapryśnej skóry. Idealnie ją nawilżył, skóra uległa widocznemu odżywieniu oraz poprawiła się jej gęstość i elastyczność. Na dużą uwagę zasługuje bogaty i wartościowy skład kremu, w którym nie znajdziemy chociażby parafiny, a mamy za to olejki, masło shea oraz ekstrakty roślinne. Przez dłuższy okres stosowałam krem zarówno rano jak i wieczorem. Nałożony rano w okresie późno-zimowym i wczesno-wiosennym dobrze sprawdził się również jako baza pod podkład - jednak moja skóra jest typowo sucha i krem bardzo dobrze się na niej wchłaniał pozostawiając ochronną, lekko śliską warstwę. Nie zauważyłam żeby wpływał w negatywny sposób na trwałość makijażu. Ja generalnie lubię od czasu do czasu poszaleć z bogatymi kremami i nie sprawia mi to większych problemów nawet w takich przypadkach.

Na duży plus zasługuje fakt, że różana Hauschka nie podrażniła i nie zapchała mojej bardzo wrażliwej skóry. Różane kosmetyki mają jednak to do siebie, że są ponoć stworzone dla wrażliwców - dziś jestem w stanie powiedzieć, że naprawdę coś w tym musi być. Pomijając krem z dzisiejszej recenzji jestem w stanie powiedzieć Wam, że wszystkie różane propozycje kosmetyczne bardzo dobrze się u mnie do tej pory sprawdziły i jestem chętna wypróbować kolejne kosmetyki z różą na czele. Po tym kremie jestem również bardzo pozytywnie nastawiona do całej marki i filozofii firmy Dr.Hauschka. Przed tym kremem miałam okazję wypróbować między innymi próbkę różanej maseczki, która mnie naprawdę zachwyciła. Chętnie wypróbuję również w przyszłości lekki krem różany z tej samej serii oraz krem do mycia twarzy, który od dłuższego czasu chodzi mi po głowie. Bohatera z dzisiejszej recenzji również z ogromną chęcią zakupię ponownie! Jest to krem wręcz stworzony dla mojej skóry! Zdradzę Wam też małą ciekawostkę - krem z dzisiejszej recenzji występuje także w wersji 5ml za kwotę 16zł :-) Myślę, że warto po niego sięgnąć podczas ewentualnych zakupów ;-)


Miałyście jakieś doświadczenia z kosmetykami Dr.Hauschka?
Sięgacie po różane produkty?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 3 października 2013

Moje kosmetyki marki Iwostin - co polecam, a do czego więcej nie wrócę?

Są marki kosmetyczne, które darzę ogromnym zaufaniem. Do takich marek zaliczyć się może firma Iwostin, która produkuje swoje kosmetyki na bazie wody termalnej. Moja przygoda z tą firmą zaczęła się dość niepozornie od kremu intensywnie nawilżającego. Byłam akurat w takim momencie, kiedy taki produkt był mi niezmiernie potrzebny i po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych zdań na jego temat postanowiłam zaryzykować i swojej decyzji nie żałuję - jest on ze mną po dziś dzień. Nie trudno się domyślić, że właśnie takie zdarzenia mają swoje konsekwencje w przyszłości. I tak również było w tym przypadku...

Jeżeli jesteście ciekawe jak wyglądała moja przygoda z kosmetykami firmy Iwostin i co mam do powiedzenia na ich temat to serdecznie zapraszam do dalszej części wpisu :-)



Pewnie wiele z Was wie, że niestety bardzo ciężko jest mi dobrać odpowiedni kosmetyk do codziennego nawilżenia bez ryzyka podrażnień czy uczulenia. Moja skóra jest pod tym względem wymagająca, oprócz suchości charakteryzuje się wysoką wrażliwością - pieczenie czy swędzenie skóry okraszone nieprzyjemną wysypką nie jest mi niestety obce...
Preparaty do pielęgnacji twarzy staram się dobierać niezwykle ostrożnie (z mniejszym lub większym powodzeniem), ale jeżeli już trafię na TEN JEDYNY kosmetyk to trzymam się go niezwykle kurczowo i bez przerwy do niego wracam.


Moja przygoda z marką Iwostin zaczęła się już dobrze ponad rok temu od kremu intensywnie nawilżającego spf 20. Pamiętam, że potrzebowałam w tym okresie czegoś, co dobrze nawilży moją suchą skórę i nada się jednocześnie pod makijaż. Krem intensywnie nawilżający dał mi wszystko, czego oczekiwałam. Nawilżenie skóry określiłabym na szóstkę i tak samo dobrze oceniam go jako bazę pod podkład, ponieważ makijaż trzyma się na tym kremie cały dzień w stanie idealnym.

Czy jest wśród Was osoba, która używa filtrów do twarzy? Przypuszczam, że tak :-) Ja nie jestem regularna jeżeli chodzi o używanie tego typu kosmetyków, ale w czasie wakacji staram się zapewnić dodatkową ochronę swojej skórze. Krem ochronny Iwostin Solecrin spf 25 kupiłam z myślą o wakacjach. Zdaję sobie sprawę, że powinnam sięgnąć po wyższy faktor, ale cóż... moja wina. I to dosłownie. Krem ten zabrałam na wakacje do Grecji i niestety nie uchronił mnie w 100% przed przebarwieniami na twarzy. Pojawiły się one w jednym miejscu i teraz mam nauczkę na przyszłość. Poza tym minusem uważam, że bardzo przyjemnie się z tym filtrem pracuje. Dobrze rozprowadza się na skórze, nie bieli jakoś szczególnie (chyba, że nałoży się go w nadmiarze) i w moim przypadku nadaje się pod makijaż. Planuję używać go tej jesieni oraz zimy jako dodatkowej ochrony podczas kuracji z kwasami. Jeżeli uważacie, że powinnam sięgnąć po jakiś wyższy filtr to oświećcie mnie proszę :-)

Kolejnym kosmetykiem, na który się zdecydowałam był nawilżający tonik kojąco-oczyszczający z serii Sensitia. W tej kategorii muszę przyznać, że nie mam jakichś specjalnych wymagań. Tonik powinien według mnie odświeżać skórę bez wysuszania jej. W tym przypadku wszystko to otrzymałam i uważam, że produkt ten warto polecić. Po przemyciu twarzy wacikiem skóra jest przyjemnie odświeżona i nie towarzyszy temu uczucie ściągnięcia. Poza tym podczas używania tego kosmetyku nie odnotowałam żadnego podrażnienia. Recenzji na moim blogu póki co nie ma, ale gdybyście chciały to piszcie śmiało w komentarzach :-)


Woda termalna to kosmetyk, który jest w mojej pielęgnacji już od bardzo, bardzo dawna. Początkowo miałam Avene, ale po jej wykończeniu zakupiłam Iwostin. Ogólnie lubię po nią sięgać w celu odświeżenia twarzy lub załagodzenia ewentualnych podrażnień. O ile bardzo lubiłam wodę termalną Avene, o tyle wydaje mi się, że ta Iwostin jest jednak trochę lepsza. W moim odczuciu daje lepsze rezultaty w starciu z podrażnioną i zaczerwienioną skórą i lepiej na nią działała. Nie lubię jednak do końca dozownika, który w tym przypadku działa ciężej i pryska bardziej "agresywnie".

Iwostin ma w swojej ofercie nie tylko kosmetyki pielęgnacyjne, ale również te do makijażu. I ja jestem posiadaczką jednego z nich - w swoich zasobach mam fluid łagodzący trwale kryjący z spf 30. Co o nim mogę powiedzieć? A chociażby to, że od kilku miesięcy używam go z powodzeniem i jest on moim absolutnym ulubieńcem! Oczywiście żeby nie było - początki były takie sobie ze względu na to, że podkład ten nie kryje jakoś szczególnie, a ja miałam podrażnienia, które chciałam zakamuflować. W ten sposób nie było szans żeby się porozumieć. Fluid ten ma jednak inną, bardzo istotną dla mnie zaletę - łagodzi podrażnienia, autentycznie! Przekonałam się o tym na własnej skórze już nie jeden raz! Oprócz tego zapewnia mi naturalny, lekko rozświetlony efekt na twarzy i cudownie wyrównuje koloryt cery. Jeżeli tak jak ja jesteście fankami tego typu wykończenia w makijażu i nie macie wiele do zakrycia to śmiało możecie sięgnąć po ten produkt. Naprawdę warto :-)


Idąc za ciosem (i z braku wyboru w asortymencie pewnego sklepu) postanowiłam wypróbować kolejny krem Iwostin. Tym razem postawiłam na zwykły krem nawilżający z linii Sensitia w nadziei na to, że choć po części będzie tak dobry jak wersja intensywnie nawilżająca. Niestety w tym przypadku rozczarowałam się. Wersja "zwykła" nawet w połowie nie daje mi tego, co mój ulubieniec. By odczuć jakiekolwiek nawilżenie musiałam nakładać na skórę podwójne porcje, a i to było dla mnie mało. Na niewystarczająco nawilżonej twarzy makijaż również wyglądał kiepsko. Wnioski? Może krem i jest dobry, ale na pewno nie dla skóry suchej.


Ostatnim kosmetykiem, który dziś Wam opiszę będzie trójaktywny antyperspirant nawilżający Iwostin Aspiria. Nie mam problemu z nadmierną potliwością i w sumie nawet naturalny Crystal Essence mnie zadowala, ale czasami lubię wypróbować czegoś nowego. W tym przypadku przemówiło do mnie słowo "nawilżający". Co mogę o tym antyperspirancie powiedzieć? Na moje potrzeby jest skuteczny, dobrze chronił mnie przed poceniem - nie wiem jednak jak byłoby w przypadku osób, dla których nadmierna potliwość to ogromna zmora... Pomimo mojego zadowolenia z działania jest jednak coś, co sprawiło, że ponownie po niego już nie sięgnę. Chodzi konkretnie o nieprzyjemną warstwę, którą odczuwam na skórze po jego aplikacji. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek jakikolwiek antyperspirant dawał mi podobne odczucie. Po użyciu Iwostinu mam wrażenie jakbym nakleiła sobie na skórę jakiś plaster, którego po całym dniu naprawdę ciężko się pozbyć. W tym przypadku nawet przyjemny i delikatny zapach nie jest w stanie przekonać mnie do ponownego zakupu...


Uff... I to by było na tyle jeżeli chodzi o moje doświadczenia z kosmetykami Iwostin. Jeżeli tak jak ja macie bardzo wrażliwą skórę to idealna będzie dla Was linia Sensitia. Jeżeli Wasza skóra jest dodatkowo sucha i wymaga odpowiedniego nawilżenia to zachęcam do wypróbowania mojego ulubionego kremu intensywnie nawilżającego z spf 20. Wart uwagi jest również nawilżający tonik oraz mój ulubiony fluid łagodzący :-)

Przy okazji chciałabym zaznaczyć, że ten post nie jest sponsorowany, a wszystkie kosmetyki oprócz fluidu zakupiłam sama :-)

I jeszcze na sam koniec pokażę Wam mojego pomocnika, którego kilka godzin temu zaprezentowałam na facebooku :-) Nie wiem jak to się dzieje, ale ZAWSZE jak robię zdjęcia na bloga albo piszę recenzje to On jest przy mnie i dzielnie mi towarzyszy :-)


Dajcie znać jak wyglądają Wasze doświadczenia z kosmetykami Iwostin i czy macie swoich ulubieńców z tej firmy :-)

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 16 sierpnia 2013

O trzech kremowych rozczarowaniach...

Jak często zdarza się Wam natrafić na kosmetyczny niewypał? Mnie, od kiedy zaczęłam czytać recenzje, zdarza się to bardzo rzadko. Zawsze staram się trzy razy zastanowić czy dany produkt będzie mi naprawdę potrzebny i -co oczywiście najważniejsze- jaka jest gwarancja, że sprawdzi się na mojej wymagającej skórze.


Nie zawsze jest jednak tak pięknie i kolorowo... Dziś chciałabym pokazać Wam kilka produktów, które towarzyszyły mi w ostatnich miesiącach i... niestety się na nich zawiodłam. O tym, który egzemplarz najbardziej skrzywdził moją skórę, który krem nie działa, a który jest po prostu bez szału dowiecie się czytając poszczególne recenzje. Serdecznie zapraszam!




SebaMed, pH 5,5 krem nawilżający. 
Krem o mocnym, charakterystycznym zapachu, który przez długi czas utrzymuje się na skórze i niestety może być męczący - osobiście kojarzy mi się z klasycznym, intensywnie pachnącym mydełkiem. Jego konsystencja jest "sztywna", ale jednocześnie lekko puszysta, dzięki czemu z łatwością się go nabiera i rozprowadza. Niestety potrzebuje dużo czasu, aby się wchłonąć i pozostawia na skórze tłustawą warstwę, przez co nie nadaje się pod makijaż. Nawilżenie również jest bardzo przeciętne, w każdym razie moja sucha skóra nie odczuła żadnej satysfakcji z powodu jego używania. Krem ten nie był jakąś totalną porażką, ale niestety nie zachwycił mnie niczym specjalnym. Liczyłam na dużo lepsze działanie i miałam nadzieję na odkrycie jakiegoś kolejnego wyjątkowego kosmetyku. Niestety...


Farmona Dermacos, serum punktowe rozjaśniające plamy i przebarwienia.
Na wakacjach nabawiłam się brzydkiego i widocznego przebarwienia na twarzy, a od tego kosmetyku oczekiwałam przynajmniej minimalnego zredukowania jego widoczności. Po prawie dwóch miesiącach stosowania dwa razy dziennie stwierdzam, że ten kosmetyk po prostu nie działa. Świeże przebarwienie przez cały ten okres czasu jedynie się "postarzało", czyli z szarego złapało kolor zwykłych piegów. To samo działo się gdy nie smarowałam wcześniejszych przebarwień żadnymi specyfikami. Jestem świadoma, że walka z tego typu niedoskonałościami jest żmudna i wymaga dużej cierpliwości, ale liczyłam jednak na to, że świeże zmiany łatwiej i skuteczniej poddadzą się procesowi rozjaśniania. Może zwykły sok z cytryny lepiej by się spisał niż serum od Farmony?


Avene Cicalfate, antybakteryjny krem regenerujący.
Był tak bardzo zachwalany, że postanowiłam go wypróbować na sobie... Obietnice producenta są w tym przypadku ogromne, krem ma koić i łagodzić skórę - nawet po zabiegach dermatologicznych, ma przywracać jej komfort i jest dedykowany dla wrażliwych cer... Wrażliwą skórę mam i ja, ale jak krem spisał się w rzeczywistości? Oprócz trochę ciężkiej konsystencji i powolnego wchłaniania krem wyróżnia się charakterystycznym zapachem. Oczywiście nie powinno być niespodzianką, że pod makijaż się on nie nadaje, ja go używałam jedynie na noc... zaledwie 2-3 razy! Ten "łagodzący" krem tak okropnie podrażnił moją skórę, że nie byłam w stanie wyjść na słońce przez całe dwa dni! Moja twarz była po tych kilku użyciach tak opuchnięta, czerwona i podrażniona, że zwykłe promienie słońca działały na nią drażniąco, dosłownie jakby ktoś serwował mi akupunkturę na twarzy! Poza tym w miejscu gdzie smarowałam się tym kremem miałam okropną kaszkę, a skóra bolała i swędziała mnie niemiłosiernie. Ostatni raz w takim stanie byłam jakieś siedem lat temu, gdzie przez pół roku się męczyłam i nie byłam w stanie doprowadzić swojej skóry do prawidłowego stanu. "Na szczęście" na tym polu jestem już w miarę doświadczona i wiem, co może mi pomóc - niezawodny krem Linoderm Omega. Dodatkowo na noc smarowałam twarz kremem barierowym Emolium - pomogło. Pomogło na tyle, że po czterech dniach intensywnego smarowania po kilka razy dziennie na nowo mogłam się cieszyć cudownie gładką skórą o moim naturalnie żółtawym kolorycie. Po krem Avene Cicalfate już nigdy więcej nie sięgnę i posiadaczkom wrażliwych cer radzę zastanowić się dwa razy nad jego wyborem.


Jestem bardzo ciekawa czy któraś z Was miała wymienione przeze mnie kosmetyki? Jakie wrażenia towarzyszyły podczas ich używania? 
Czy też Was coś rozczarowało w ostatnim czasie?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 28 listopada 2012

Fitomed, krem tłusty tradycyjny do cery suchej - bez parabenów.

Witajcie :-)
Miesiąc temu miałam przyjemność otrzymać w ramach współpracy kilka kosmetyków marki Fitomed.
Po tym czasie chciałabym nieco przybliżyć Wam zdanie na temat produktów, których używałam.
Na pierwszy ogień pójdzie tradycyjny krem tłusty - jeżeli jesteście ciekawe jak sprawdził się na mojej suchej i wrażliwej skórze to serdecznie zapraszam dalszą część recenzji!





Fitomed, krem tłusty tradycyjny - bez parabenów; 50ml; 13zł.


Przeznaczenie: do suchej, suchej i dojrzałej cery na noc, do bardzo suchej na dzień.

Działanie:
odżywcze (witaminy A i E)
uzupełniające niedobory lipidów w naskórku (olej z awokado i witamina F)
wspomagające naturalne nawilżanie skóry (dzięki obecności wosków różnego pochodzenia o działaniu zapobiegającym utracie wody)

Składniki aktywne: aromatyczna woda różana, olej z awokado, wosk pszczeli, wosk roślinny, witaminy A,E i F, olejek eteryczny z drzewka różanego.

Skład: Aqua, Rosa centifolia flower water, Persea gratissima oil, Lanolin, Petrolatum, Panthenol, Dicocoyl pentaerythrityl distearyl citrate, Glyceryl oleate, Glycerine, Hibiskus, Cera microcristaline, Aluminum stearate, Cera alba, Ceresin, Tocopheryl acetate, Linseed acid, Retinyl acetate, Paraffinum liquidum, Ethylhexyl stearate, Propylene glycol, Magnesium sulfate, Sorbitan isostearate, Polyglyceryl-3 ricinoleate, Aniba rosaeodora wood oil, Phenethyl alcohol, Caprylyl glycol.



Moja opinia:
Z kosmetykami Fitomed spotkałam się po raz pierwszy czytając Wasze recenzje, wcześniej nigdy nie słyszałam o tej firmie i nie miałam okazji przetestować żadnych ich produktów. Nawiązując współpracę mogłam wybrać sobie dwa dowolne kosmetyki. Jednym z nich był krem, o którym możecie przeczytać w dzisiejszej recenzji.
Krem znajduje się w prostym, plastikowym opakowaniu - nie jest ono jakieś wybitnie dobre jakościowo i trochę trzeszczy, ale póki co się trzyma więc nie ma na co narzekać. Pojemność 50ml jest raczej standardowa, jednak w parze z niską ceną całość wygląda bardzo korzystnie.
Zapach jest mocny, wyczuwalny nawet przez jakiś czas na twarzy, jakby kwiatowo-ziołowy. Konsystencja typowa dla tłustego kremu - ciężka, gęsta, nie rozprowadza się szybko i gładko, ale prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to i nie mam z tym większego problemu.


Sam krem potrzebuje trochę czasu, by wchłonąć, ale jest to normalne przy takiej konsystencji. Nawilżenie jednak wszystko wynagradza! Krem nałożony wieczorem cudownie odżywia i nawilża skórę, która rano jest wyraźnie gładsza, jednolita i wypoczęta. Od czasu do czasu nakładam go rano i tutaj również sprawdza się bardzo dobrze. Ochrania skórę w ciągu dnia przed większym mrozem oraz -co jest równie ważne- likwiduje suche skórki! Pod makijaż również się nadaje, ale pod warunkiem, że odpowiednio się wchłonie, a całość wykończymy dodatkowo pudrem.
Czy krem mnie podrażnił albo spowodował uczulenie? Na początku miałam wrażenie, że trochę mnie zaczyna podrażniać, ale ostatecznie okazało się, że to nie on był winowajcą. W chwili obecnej nakładam go na twarz i szyję i nie odczuwam żadnego uczucia dyskomfortu.
Wydajność to również duży atut tego kremu - używam go przez około miesiąc czasu razem z drugą (równie zadowoloną) osobą, a nie ubyła nawet połowa.

Kosmetyki Fitomed można zakupić bezpośrednio na stronie firmy lub sprawdzić gdzie mogą być jeszcze dostępne.


Podsumowując muszę stwierdzić, że jestem pozytywnie zaskoczona tym produktem! Bardzo dobrze nawilża i pielęgnuje skórę, a dodatkowo ma przystępną cenę. Poza tym jest to idealny krem na okres jesienno-zimowy, więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko zachęcić Was do jego kupna! :-)


Znacie kosmetyki marki Fitomed?
A może jesteście w stanie polecić mi coś dobrego? ;-)


Pozdrawiam serdecznie!
bG


Produkt otrzymałam w ramach współpracy od firmy Fitomed, jednak zaznaczam, że nie miało to wpływu na rzetelność mojej recenzji.

poniedziałek, 7 maja 2012

Recenzja: Iwostin Sensitia, krem intensywnie nawilżający SPF 20.

Witajcie :-)
Nie zaskoczę Was mówiąc, że podstawą pięknie wyglądającej skóry jest jej dobre nawilżenie. Bez tego ani rusz! Wybór odpowiedniego kremu dla swojego rodzaju cery to bardzo ważny krok w pielęgnacji - źle dobrany zamiast pomóc może niestety wyrządzić tylko krzywdę.

Moja skóra należy do tych suchych, ale przede wszystkim jest bardzo wrażliwa. Uczulić i podrażnić może mnie tak naprawdę byle co... Ale tym razem trafiłam w dziesiątkę! :-)


Iwostin Sensitia, krem intensywnie nawilżający SPF 20; 75 ml; ok.40zł.

Krem intensywnie nawilżający SPF 20 Iwostin Sensitia jest przeznaczony do pielęgnacji skóry wrażliwej, alergicznej i skłonnej do podrażnień. Długotrwale nawilża i działa ochronnie, zwalczając mechanizmy odpowiedzialne za przedwczesne starzenie się skóry. Dzięki zawartości odpowiednio dobranego układu fotostabilnych filtrów UVB: SPF 20/UVA 14 preparat gwarantuje wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej przez cały rok. Zabezpiecza przed promieniowaniem UVA i UVB, które przyspieszają starzenie się skory. Preregen chroni przed agresywnymi czynnikami środowiska zewnętrznego, takimi jak ozon i promieniowanie UV. Opóźnia także procesy starzenia się skóry oraz zmniejsza jej uszkodzenia dzięki równoległej inaktywacji wolnych rodników oraz zahamowaniu działania szkodliwych proteinaz. Połączenie witaminy C z witaminą E zapewnia właściwości przeciwrodnikowe i przeciwzmarszczkowe. Zawarta w preparacie woda termalna z Iwonicza-Zdroju koi i łagodzi podrażnienia.

Skład: Aqua, Iwonicz aqua, ethylhexyl methoxycinnamate, ethoxydiglycol, polyglyceryl-3 methylglucose distearate, butyl methoxydibenzoylmethane, caprylic/capric triglyceride, Isopropyl palmitate, glycerin, mineral oil (liquid paraffin), octocrylene, aluminium starch octenylsuccinate, glyceryl stearate, cetearyl alcohol, soybean (glycine soya) protein: oxido reductases, phenoxyethanol, methylparaben, propylparaben, ethylparaben, butylparaben, sodium acrylate/acryloyldimethyl taurate copolymer, isohexadecane, polysorbate 80, disodium EDTA, PEG-8, tocopherol, ascorbic acid, ascorbyl palmitate, citric acid, parfum.


Moja opinia:
Krem znajduje się w bardzo poręcznej tubce, przyjemnej w dotyku. Dozowanie jest wygodne i nie sprawia żadnego problemu. Krem ma bardzo delikatny zapach, ale absolutnie nie jest on nachalny i męczący. Mój nos jest bardzo wrażliwy jeżeli chodzi o te sprawy, a tutaj nie mam z tym żadnego problemu. Po nałożeniu kremu na twarz zapach ten jest niewyczuwalny. Konsystencja kremu jest średnio gęsta i świetnie rozprowadza się na twarzy. W zależności od nakładanej ilości może odrobinkę bielić, ale na szczęście wchłania się szybko. Nawilżenie określam jako bardzo dobre! Po nałożeniu kremu i jego wchłonięciu skóra staje się bardziej jędrna i sprężysta. Jest też bardzo przyjemna w dotyku. Krem ani razu mnie nie zapchał, ani razu nie uczulił. Jest bardzo łagodny - ogromny plus! Zauważyłam, że łagodzi i wycisza podrażnienia, których czasami moja skóra potrafi się nabawić! Pod makijaż nadaje się idealnie! Nic się nie roluje, a skóra się nie świeci jak to czasami bywa w przypadku innych kremów używanych pod makijaż. Wydaje mi się, że przedłuża on nawet jego żywotność! Krem jest też bardzo wydajny.
Ogromnym plusem jest całkiem wysoki poziom ochrony przeciwsłonecznej, choć na lato planuję wybrać dodatkowo wyższy filtr UVB/UVA.

Minusy? Ani jednego nie zarejestrowałam! :-)

Jeżeli masz suchą i wrażliwą skórę - zdecydowanie Ci polecam! :-) Jest to idealny nawilżający krem na tę porę roku, który doskonale dba o skórę i nie wyrządza krzywdy nawet takim wrażliwcom jak ja :-)

Iwostin nie testuje na zwierzętach!

A Wy znalazłyście już idealny krem dla siebie? :-) Zwracacie uwagę na filtry przeciwsłoneczne?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 22 marca 2012

Recenzja: Clinique Superdefense SPF 25.

Witajcie,
Dziś chciałabym zapoznać Was z:

Clinique Superdefense SPF 25 Age Defense Moisturizer; 30ml; ok.135zł.
Kosmetyki pielęgnacyjno-nawilżające z SPF 25 są prawdziwymi talentami, a za pomocą technologii przeciwdziałania skutkom stresu na trzech poziomach, chronią skórę przed oznakami przedwczesnego starzenia skóry. Cenne substancje czynne pochodzące z morza stymulują system odpornościowy skóry i redukują poziom szkodliwych hormonów stresu. Produkcja kolagenu i elastyny przez skórę zostaje zoptymalizowana. Przeciwutleniacze, jak witamina C i E chronią przed wolnymi rodnikami, natomiast substancje łagodzące podrażnienia skóry mają kojące działanie. Ponadto Superdefense SPF 25 Age Defense Moisturizer oferuje optymalną ochronę przeciwsłoneczną dzięki nowym odpornym na światło filtrom UVA/UVB w proporcji 3:1. Efekt: Optymalnie zadbana skóra, promienista i wyglądająca młodziej oraz zachowująca naturalną witalność.
Krem mający na celu walkę z czterema czynnikami postarzającymi skórę: słońcem, zanieczyszczeniami powietrza, czasem i stresem. A to wszystko w kremie nawilżającym. Ma też za zadanie przygotować skórę do walki ze skutkami stresu w przyszłości, oraz wzmocnić jej barierę ochronną. Zapobiega zmarszczkom i przebarwieniom.
Działanie: nawilżające, SPF
Rodzaj skóry: skóra sucha, skóra mieszana

Skład: Water/Aqua/Eau, Dimethicone, Benzophenone-3 (Oxybenzone), Ethylhexyl Salicylate, Petrolatum, Butylene Glycol, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Isopropyl PPG-2-Isodeceth-7 Carboxylate, Butyloctyl Salicylate, Polyglyceryl-2 Triisostearate, Caprylic/Capric/Myristic/Stearic Triglyceride, Polyester-8, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Coffea Robusta Seed Extract, Echinacea Pallida (Coneflower) Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Extract, Sea Whip Extract, Disodium NADH, Padina Pavonica (Thallus) Extract, Trehalose, Creatine, Sodium RNA, Caffeine, Nordihydroguaiaretic Acid, Sodium DNA, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Phytosphingosine, Linoleic Acid, Cholesterol, Ferulic Acid, Ascorbyl Tocopheryl Maleate, Algae Extract, Sodium Hyaluronate, Aminopropyl Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Micrococcus Lysate, Adenosine Phosphate, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Soy Protein, Chamomilla Recutita (Matricaria), Decarboxy Carnosine HCL, Ethylhexyl Stearate, Maltodextrin, C1-8 Alkyl Tetrahydroxycyclohexanoat e, Caprylyl Glycol, Isohexadecane, Polyethylene, Zeolite, Lecithin, Behenyl Alcohol, Hydroxyethylcellulose, Xanthan Gum, Sodium Chloride, Potassium Sulfate, Polysorbate 80, Steareth-21, Acrylamide/Sodium Acryloyldimethyltaurate Copolymer, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Sucrose, Tromethamine, Carbomer, Glycerin, Ethylhexyl Palmitate, Propylene Glycol Dicaprate, Hexylene Glycol, Disodium EDTA, Phenoxyethanol (ILN31591)


Moja opinia:
Miałam okazję wypróbować dwie miniaturki kremu po 15ml. Pierwsze, co rzuca się po odkręceniu słoiczka to zapach: jest dość ostry, alkoholowy, ale wyczuwalny raczej z bliska. Przypomina mi zapach ajerkoniaku. Po nałożeniu na twarz jest już mniej intensywny, choć wyczuwalny. Po chwili praktycznie całkowicie zanika. Konsystencja jest bardzo przyjemna! Krem jest całkiem gęsty, ale bardzo dobrze i szybko się go rozprowadza na twarzy. Nie jest to w żadnym wypadku uciążliwe jak to bywa przy tego rodzaju kremach. Wchłania się również bardzo szybko. Pod makijaż nadaje się idealnie! Nie roluje się i buzia sprawia wrażenie gładkiej i wypoczętej. Jest wydajny, wystarczy niewielka ilość by pokryć całą twarz i szyję.
Z minusów: przez chwilę od nałożenia odczuwałam delikatne szczypanie/pieczenie. Mam też wrażenie, że krem powoduje u mnie łzawienie oczu w momencie kiedy jestem odwrócona w kierunku mocno świecącego słońca. Podejrzewam, że zaczyna on wtedy "parować" i podrażnia mi przez to oczy. Mam tak zawsze wtedy kiedy używam tego kremu w słoneczną pogodę. Jestem jednak typowym wrażliwcem więc u osób, które nie są tak delikatne te objawy mogą wcale nie występować.
Kremu używałam latem i zaczęłam używać na nowo w tej chwili.
Pomimo, że nie jest to najwyższy filtr żadnych przebarwień nie dostałam, nie zauważyłam też pogorszenia się stanu skóry.
Czy polecam? Tak, ale myślę, że jest wiele innych dobrych kremów w lepszej cenie. Należy też mieć na uwadze jego mocny alkoholowy zapach - nie każdemu będzie on odpowiadać!

Dostępne są wersje dla każdego rodzaju skóry.
Z tego co wiem Clinique nie testuje na zwierzętach.

Znacie ten krem? A może macie inne godne polecenia kremy z filtrem?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 15 lutego 2012

Linoderm Omega po raz kolejny + przyspieszona recenzja kremów Ziaja Ulga na dzień i na noc

Witajcie,
Dziś w trybie wyjątkowo przyspieszonym, wręcz awaryjnym napiszę kilka słów o kremach Ziaja z serii Ulga.

Ziaja Ulga, łagodzący krem dla skóry wrażliwej na dzień; 50ml; ok.9zł.

Moja opinia:
Krem bez żadnego zapachu, całkiem treściwy - choć nie jest bardzo gęsty. Początkowo zostawia białą powłokę na twarzy po czym zaczyna się wchłaniać. Bardzo dobrze nawilża, pod makijaż może być, ale dopiero kiedy dostatecznie wchłonie w skórę.
Bardzo się cieszyłam jak go kupiłam. Przeczytałam kilka dobrych opinii, zerknęłam na zapewnienia producenta i na skład. Niestety ten krem mnie podrażnił! Oczy miałam po raz kolejny załzawione, skóra mnie szczypała. Kilkakrotnie upewniałam się czy to na pewno on jest winowajcą i niestety się to potwierdziło. Odradzam mega wrażliwym buziom, a polecam tym bardziej odpornym, bo poza tym minusem jest dobry. Mój chłopak go sobie chwali.

Ziaja Ulga, krem ujędrniający na noc, redukujący podrażnienia; 50ml; ok.9zł.

Wskazania: dysfunkcje skóry wrażliwej i swędzącej, wiotkiej z osłabioną jędrnością i elastycznością.
Nawilżająca, bogata w substancje czynne emulsja o wysokiej aktywności łagodzącej i ujędrniającej. Zapewnia bezpieczeństwo stosowania, działa jak kojący kompres, zawiera tylko niezbędne składniki receptury.
Zalety:
- preparat hypoalergiczny, bezzapachowy,
- 0% barwników,
- 0% silikonów,
- 0% olejów mineralnych,
- minimalna bezpieczna ilość konserwantów,
- testowany pod kontrolą dermatologiczną.
Działanie:
Łagodzenie skóry wrażliwej:
zapewnia natychmiastowy efekt kojącego kompresu,
łagodzi zaczerwienienie i uczucie pieczenia naskórka,
redukuje szorstkość, suchość i nadmierne łuszczenie.
Ujędrnianie skóry wrażliwej:
wyraźnie zwiększa spoistość tkanki łącznej,
intensywnie ujędrnia, uelastycznia i wygładza skórę,
redukuje zmarszczki i zapobiega przedwczesnemu starzeniu.
Regeneracja skóry wrażliwej:
uzupełnia ubytki fizjologicznych lipidów skóry,
odnawia i wzmacnia barierę ochronną naskórka,
usprawnia naturalne procesy nocnej regeneracji.
Krem nanieść na skórę twarzy i dekoltu oraz wokół oczu, delikatnie wklepać. Stosować na noc. Na dzień polecamy krem łagodzący redukujący podrażnienia.


Moja opinia:
Ten krem zakupiłam jeszcze przed tym na dzień, jest ze mną już około miesiąca. Do tej pory jestem z niego bardzo zadowolona. Świetnie nawilża, zdecydowanie ujędrnia skórę, która rano wygląda dużo lepiej! Jest mniej treściwy niż krem na dzień, nie zostawia białej powłoki (chyba, że nałoży się grubą warstwę :)). Jednak jednym z największych plusów tego kremu jest to, że mnie nie podrażnił! Nie miałam po nim żadnych niespodzianek. Polecam!

Linoderm Omega firmy Ziołolek - wybawca po raz kolejny!
Już kiedyś pisałam o nim TUTAJ. A teraz załamana, w towarzystwie szczypiącej skóry i łzawiących oczu ze skruchą sięgnęłam po jego słoiczek. Wrażenia? Natychmiastowa ulga, jedno wielkie "ach...". Na chwilę go odstawiłam, ale teraz ze zdwojoną siłą go pokochałam. Krem wybawiciel, który kolejny raz pomógł mi wyjść z opresji! Wszystkie oznaki podrażnienia po jednym dniu zaczęły znikać! Polecam polecam polecam!!

A tak swoją drogą czy Wy też macie tak wrażliwą skórę twarzy???

Pozdrawiam serdecznie!
bG

czwartek, 9 lutego 2012

Recenzja: Ziaja, masło kakaowe, krem do cery normalnej i suchej

Witajcie,
Dziś zrecenzuję dość popularny tłusty krem do twarzy naszej rodzimej firmy Ziaja.

Ziaja, masło kakaowe - krem do cery normalnej i suchej; 50ml; ok.5zł.
Odżywczy krem do pielęgnacji twarzy. Zawiera masło kakaowe i witaminę E. Polecany do pielęgnacji skóry normalnej i suchej.
Dostarcza skórze cennych substancji odżywczych.
Regeneruje, wygładza i działa ochronnie na naskórek.
Nawilża skórę i zapobiega nadmiernej utracie wody.
Skutecznie łagodzi podrażnienia.
Regularnie stosowany przywraca skórze piękny wygląd i wyraźnie poprawia jej koloryt.


Moja opinia:
Po pierwsze zapach: fanki masła kakaowego nie będą zawiedzione! Zapach jest słodki, typowo kakaowy, moim zdaniem nie jest duszący. Wydaje mi się, że jest on natomiast bardziej słodki niż masło kakaowe do ciała Ziaja. Kolor kremu biały, konsystencja jak na zdjęciu - jest to typowo tłusty krem, przez jakiś czas pozostawia na twarzy film. Wchłania się trochę dłużej, ale nie ma tragedii. Zostaje po nim tłusta warstwa, która jednak po jakimś czasie -dajmy na to pół godziny jak w moim przypadku- również wsiąka w skórę.
Nadaje się zarówno na dzień jak i na noc. W tym drugim przypadku sprawuje się wręcz idealnie, bo pielęgnuje skórę, która rano jest w bardzo dobrej kondycji. Pod makijaż raczej specjalnie bym go nie polecała. Jest to tłusty krem i makijaż może się na nim nie utrzymać. Tak się działo przynajmniej w moim przypadku, skóra po krótkim czasie się świeciła. Chociaż z drugiej strony dużo lepszy efekt otrzymywałam kiedy cały nadmiar kremu ściągnęłam z twarzy. Wtedy całość wyglądała zdrowo i nienagannie.
Z ogromną radością muszę powiedzieć, że jest to jeden z naprawdę nielicznych kremów Ziai, który nie wywołuje u mnie absolutnie żadnych niespodzianek. Ani razu mnie nie uczulił, nie zapchał, skóra po nim mnie nie swędzi. Daje mi za to naprawdę bardzo dobre nawilżenie i natłuszczenie skóry, idealnie nadaje się na obecne mrozy. Skóra dzięki niemu nadmiernie mi się nie przesusza od zimna i jednoczesnego ogrzewania w mieszkaniu. Jeżeli chodzi o poprawę samego kolorytu to jedyne co zauważyłam to ogólne wygładzenie. Skóra jest też bardziej elastyczna.
Sam krem jest też wydajny. Ten mały słoiczek mam już od zeszłego roku i używam zawsze wtedy kiedy nadchodzą większe mrozy, najczęściej na noc. Idealnie sprawdza się w okresie jesienno-zimowym.
Czy polecam?? Jak najbardziej! Ma bardzo dobre działanie i kosztuje grosze. Myślę, że naprawdę jest godny uwagi!

Znacie ten krem? Sprawdził się u Was?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

piątek, 20 stycznia 2012

Recenzja: FLOS-LEK krem nawilżający do skóry wrażliwej

Witajcie,
Na dziś przygotowałam dla Was recenzję kremu nawilżającego. Zapraszam do czytania :)

FLOS-LEK Pharma, krem nawilżający do skóry wrażliwej, seria hypoalergiczna; 50ml; 12-16zł.


Krem o lekkiej konsystencji, bardzo szybko wchłania się pozostawiając na skórze delikatny film ochronny, pozwalający na zachowanie naturalnej równowagi wodno-lipidowej, głęboko i intensywnie nawilża (podnosi poziom nawilżenia nawet o 70%) - potwierdziły to badania aparaturowe; delikatnie natłuszcza skórę, zmniejsza widoczność zmarszczek. Systematycznie stosowany wyraźnie poprawia wygląd skóry - odzyskuje ona naturalną delikatność, gładkość, jędrność i koloryt. Stosowany pod makijaż zwiększa jego trwałość.

Ingredients (INCI): Aqua, Propylene Glycol, Aloe Arborescens Leaf Extract, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Glyceryl Polymethacrylate, Aleuritic Acid, Faex, Glycoproteins, Cetearyl Alcohol, Rosa Canina Fruit Oil, PEG-8, Caprylyl Glycol, Helianthus Annuus Seed Extract, PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether, Butylene Glycol, Hedera Helix Leaf/Stem Extract, Phytic Acid, Sodium Polyacrylate, Ceteareth-20, Laminaria Hyperborea Extract, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Triethanolamine, Carbomer, Allantoin, Parfum, Imidazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, Disodium EDTA

Moja opinia:
Jest to mój pierwszy produkt z tej firmy i jestem pozytywnie zaskoczona! Krem ma idealną konsystencję. Jest dość rzadki, ale nie lejący - w sam raz! Zapach ma bardzo delikatny, lekko kwiatowy. Wchłania się szybko, a warstwa ochronna jest minimalna. Odrobinkę się ona lepi, ale jest prawie niewyczuwalna. Nie ma obaw, że będzie się mazać po twarzy przez pół dnia. Przyjemnie nawilża skórę, nie powoduje podrażnień, ale też nie łagodzi tych, które już są.
Pod makijaż nadaje się jak najbardziej, chyba lepszego kremu do tego typu celów nie miałam.

Ale zdradzę Wam, że u mnie jeszcze lepiej sprawuje się w połączeniu z lotionem Clinique! Wtedy twarz wygląda na maksymalnie wypoczętą, gładką i świeżą! I wygląda bardzo promiennie!
Wydajność jest całkiem ok, używam codziennie od ok. 1,5 miesiąca i jeszcze trochę mam. Z pewnością kupię ponownie i wstępnie nie planuję zmiany na inny krem.






Miałyście już coś z tej serii?? A może coś polecacie?

Przypominam o kosmetykach z KOBO! Dziś ostatni dzień kiedy możecie się po nie zgłosić :))
http://blogosia.blogspot.com/2012/01/oddam-w-dobre-rece-kobo-professional.html

Pozdrawiam serdecznie!
bG

sobota, 17 września 2011

RECENZJA: krem Linoderm Omega "Ziołolek"

Dziś kilka słów na temat jednego z moich ulubionych i niezbędnych wręcz kremów.
Jest to Linoderm Omega firmy Ziołolek.

Dawno temu miałam bardzo duże problemy z cerą. Skóra ekstremalnie przesuszona, efekt kaszki na twarzy. Wiem, to naprawdę brzmi okropnie. I okropne to było... Każda próba posmarowania buzi innym kremem niż klasycznym Nivea kończył się łzami w oczach i dawką cierpienia. Każde smarowanie twarzy bolało mnie tak, jakbym miała poranioną twarz i w te ranki ktoś wpuszczał jakiś kwas. Do tej pory nie wiem od czego to miałam. Podejrzewam, że coś mnie uczuliło. W każdym razie męczyłam się z tym około pół roku. Wizyty u dermatologów i innych lekarzy nie przynosiły specjalnych efektów. Jednak pewnego razu kiedy poszłam na kontrolę wpadła mi w ręce ulotka tego kremu. Postanowiłam go kupić.

Oto informacje w przybliżeniu, które mnie tak bardzo zachęciły do zakupu kremu:
Linoderm Omega jest nowoczesnym kosmeceutykiem. W efekcie stosowania kremu zostaje odbudowana naturalna bariera hydrolipidowa skóry, co prowadzi do właściwego jej nawilżenia i natłuszczenia. Właściwie pielęgnowana sucha skóra sprawia dużo mniej kłopotów, mniej swędzi, rzadziej ulega podrażnieniom i dużo rzadziej wymaga leczenia dermatologicznego.
Krem posiada właściwości: pielęgnujące, silnie nawilżające i natłuszczające suchą skórę także u osób ze skłonnością do alergii.
Przebadany dermatologicznie. Nie zawiera kompozycji zapachowej.

Wskazania do stosowania:
- pielęgnacja suchej skóry, także w przebiegu atopowego zapalenia skóry,
- sucha i bardzo wrażliwa skóra osób zdrowych, także niemowląt i dzieci,
- sucha skóra osób w wieku podeszłym,
- pielęgnacja skóry po stosowaniu kortykosteroidów i leków wysuszających skórę.


Poszłam do apteki i zakupu dokonałam. Wyobraźcie sobie jaka była moja radość kiedy po pierwszym użyciu nie odczułam żadnego bólu, a po kilku dniach stan mojej cery zaczął się poprawiać! Krem okazał się strzałem w dziesiątkę! Jest naprawdę delikatny, natłuszcza i jest bezzapachowy - chociaż ja jak się uprę to odczuwam woń orzechów :) Nie wiem czy jest sens rozpisywać się o tym kremie. Powiem tak - wszystko o czym zapewniał producent jest prawdą! A ja od tamtego momentu zawsze mam ten krem w domu w razie potrzeby. Co więcej, bardzo lubię go stosować pod makijaż :) Jego konsystencja jest dość gęsta i sam krem jest wydajny. Stosuję go niemal codziennie i jest to dla mnie tak przyjemne, że mam ochotę wysmarować się nim cała. Polecam go delikatnym i wybrednym buziom! Po tym kremie nie ma absolutnie żadnych niespodzianek na twarzy!
Cena kremu waha się w okolicach 14-16zł za 50ml, a dostępny jest on tylko w aptekach
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...