Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konturówka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą konturówka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 maja 2014

W poszukiwaniu idealnej czerwieni.

Czerwone usta niewątpliwie przyciągają uwagę. Ja do tego koloru musiałam się przekonać, dorosnąć. Przyznam, że przez wiele lat malowanie ust nie było moją mocną stroną. Wolałam mieć je "nagie", ewentualnie muśnięte najzwyklejszym w świecie balsamem ochronnym. Dziś mój zbiór czerwonych malowideł do ust jest większy niż kiedykolwiek wcześniej. Nie należę do osób, które nagminnie sięgają po coraz to nowsze odcienie, ale lubię mieć swojego rodzaju wybór. Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że jest on wystarczający.


W zależności od pory roku podobają mi się inaczej ubrane usta. Dziś, kiedy jest zdecydowanie cieplej lubię nakładać czerwienie z domieszką koloru pomarańczowego, bardziej neonowe. Nie stronię też od klasycznej odsłony tego koloru. W moim odczuciu czerwone usta w duecie z opaloną skórą komponują się wręcz znakomicie i tworzą duet idealny.


Gdy chcę wykonać bardziej staranny makijaż lub potrzebuję lepszej trwałości koloru, pod pomadkę nakładam konturówkę. Te, które posiadam są naprawdę dobre i z czystym sumieniem mogę je polecić. 
W chwili obecnej moim kolorystycznym faworytem jest jaśniejsza kredka z Max Factor. Konturówka z Golden Rose jest ciemniejsza i wpada odrobinę w bordowe tony, dlatego według mnie nadaje się bardziej na okres jesienno-zimowy.


Jeżeli lubicie ciekawe rozwiązania, polecam wypróbowanie pomadki w formie wykręcanej kredki. Ta prezentowana na zdjęciu pochodzi z Miss Sporty i kupiona została przeze mnie podczas ostatniej promocji w dobrze znanej Wam drogerii. Zapłaciłam za nią kilka złotych, ale biorąc pod uwagę przyjemność z korzystania z tego kosmetyku - mogłabym dać znacznie więcej! Jest kremowa, przyjemnie nawilżająca oraz jej trwałość pozytywnie mnie zaskoczyła. Może nie jest ona nie do zdarcia, ale kolor spokojnie wytrzymuje picie czy też pierwsze jedzenie, delikatnie się przy tym odciskając na naczyniach.  Do tego odcień jest absolutnie w moim typie, nadaje się zdecydowanie na zbliżające się lato.
O pomadce z Revlonu pisać wiele nie będę - jest naprawdę przyjemna w użytkowaniu i można uzyskać nią stosunkowo bezpieczny efekt z możliwością dokładania kolejnych warstw. Guerlain to za to moje odkrycie roku. Ma według mnie wszystko, co charakteryzuje idealną, klasyczną czerwień. Daje również przepiękny, estetyczny i matowy efekt. Za każdym razem, kiedy nakładam ją na usta czuję tego dodatkowego "kopa".

Golden Rose waterproof lipliner 54, Max Factor Colour Elixir Lip Liner 10 red rush, Miss Sporty Instant Lip Colour & Shine, Revlon Lip Butter 035 Candy Apple, Guerlain Rouge G l'extrait M25.


A Wy lubicie nosić czerwień na ustach?
Jakie są Wasze ulubione pomadki w tym kolorze?

Pozdrawiam serdecznie!
bG

środa, 7 września 2011

Recenzja cz.2 (Kobo, Essence)

Dziś pod lupę bierzemy następne trzy egzemplarze :)

KOBO Professional cień nr 124 fresh mint


Jest to odcień trochę takiej szpitalnej zieleni. Na samą powiekę nakłada się go bardzo dobrze. Szybko można uzyskać odpowiedni kolor nie nakładając wielu warstw. Nie roluje się, nie osypuje na powiece. U mnie trzyma się bez zarzutu cały dzień. Nakładam go pędzelkiem i jedyny minus to taki, że przy nabieraniu cień w opakowaniu strasznie się prószy i trzeba uważać żeby przez to nie pobrudzić całej kasetki. A swoją drogą - z przyjemnością wypełnię ją następnymi cieniami tej firmy.

KOBO Professional konturówka do ust
"Wodoodporna formuła z wit. E i woskiem pszczelim. Miękki sztyft doskonale obrysowuje kontur ust".

No więc teraz ja się wypowiem :) Konturówka ma śliczny kolor głębokiego różu i zamknięta jest w pięknym opakowaniu. Bardzo cenię sobie to, że jest ona wysuwana. Możemy ją kontrolować i gdy po użyciu wsuniemy ją do środka, nie ma obawy, że złamie się przy ponownym otwieraniu. Sam rysik jest miękki, łatwo można się dzięki temu umalować. Ma bardzo intensywny kolor i już za pierwszym razem można uzyskać odpowiedni efekt (ja zawsze pod konturówkę dodatkowo używam balsam do ust). Mierzy ok 3cm po całkowitym wysunięciu. Nie wiem czy to dużo, czy mało. Dla mnie jest to porcja zdecydowanie wystarczająca. Jedyny minus to taki, że po około 4 godzinach starła mi się część produktu. Nie było jednak jakiegoś nieciekawego efektu - wyglądało to całkiem naturalnie, kolor jedynie miał bledszą barwę.

Essence róż w kremie


Jest to róż z limitowanej serii Ballerina Backstage. Skusiłam się na niego głównie przez opakowanie i kolor. Nie miałam również jeszcze żadnego różu w kremie więc ciekawa byłam jak będzie się on sprawować. Produkt ten występuje w jednym kolorze: 01 prima ballerina. Jest to taki pudrowy odcień różu, bardzo mi się podoba. Sama konsystencja sprawia wrażenie delikatnego masełka. Opakowanie to szklany, malutki słoiczek. Jeżeli ktoś ma długie paznokcie to musi uważać żeby odpowiednio nabrać produkt, bo może wejść pod paznokcie. Na policzkach róż ma bardzo delikatny, ledwie widoczny kolor. Wygodnie się go nakłada i żeby uzyskać bardziej intensywny odcień trzeba położyć kilka warstw. Dzięki niemu uzyskuje się bardzo dziewczęcy efekt. Trzyma się na buzi ok 3 godziny, później mam wrażenie, że trochę blednie. Mimo tego nie żałuję, że go kupiłam. Wręcz jestem z niego zadowolona. Fajny produkt za niewielką cenę!

sobota, 27 sierpnia 2011

Łup dnia :) KOBO Professional!

Witam Was w ten piękny, słoneczny dzień!
Z racji tego, że pogoda nam dopisuje, a również wpływa bardzo pozytywnie na nasz nastrój i samopoczucie, postanowiłam spełnić swój maleńki kaprys i udałam się na małe zakupy do Drogerii Natura. Od dłuższego czasu chodził za mną cień do powiek i konturówka do ust firmy KOBO Professional. Od kilku dni są nowe promocje w DN, więc na nich odrobinkę skorzystałam. Odkąd marka KOBO pojawiła się na naszym rynku, bardzo mnie zainteresowała. Ma kosmetyki kolorowe w bardzo przystępnych cenach, a paleta kolorów jest szersza niż wielu innych popularnych firm. Przy okazji zakupiłam kasetkę na 4 cienie z tej samej firmy i chusteczkę samoopalającą Kolastyny.
Wszystko przedstawiam poniżej:



Kasetka na cienie jest bardzo ładna, ma elegancki i prosty kształt. Cienie trzymają się w niej dzięki magnesowi. Jedyny maleńki minus jest taki, że jest wykonana z takiego tworzywa, które może się łatwo pobrudzić od kosmetyków.
Cień wybrałam koloru zielonego, nr 124 FRESH MINT. Generalnie nie przepadam za błyszczącymi cieniami z brokatem, zdecydowanie wolę te matowe. Ten cień również nie jest pospolicie błyszczący, zawiera bardzo, bardzo drobne świecące drobinki, które bardzo delikatnie rozświetlają, ale mimo to wciąż jest dobry mat. Cień nałożony na dłoń dla próby nie rozmazywał mi się, a dobrze go zmyć musiałam pod wodą. Pojemność powalająca nie jest, ale dla osób takich jak ja, które nie malują często powieki cieniem, jest zdecydowanie wystarczająca.


Konturówkę do ust wybrałam różową, nr 101 FUCHSIA. Ma przepiękny, głęboki odcień. Będę ją używać z błyszczykiem albo samą konturówką delikatnie musnę usta.


Zakupiłam też dla testu chusteczkę samoopalającą firmy Kolastyna. Nie używałam jeszcze tego typu samoopalacza, sama jestem ciekawa jakie będą tego efekty. Producent zapewnia, że nie zostawia smug, ale oczywiście należy mimo wszystko w miarę równomiernie nakładać kosmetyk, bo nigdy nie wiadomo co może z tego wszystkiego wyjść ;)


Po wypróbowaniu tych wszystkich nowości na pewno poinformuję Was o moich przemyśleniach na ich temat. A może Wy miałyście styczność z tymi kosmetykami? Jakie macie spostrzeżenia co do nich?

Pozdrawiam serdecznie! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...