Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja twarzy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja twarzy. Pokaż wszystkie posty

26.7.16

Letnie must-have od Organique

Piękna, jędrna i dogłębnie nawilżona skóra twarzy i ciała latem? Proszę bardzo, z tą czwórką od Organique to możliwe. Cztery kosmetyki, które poprawiają humor, mają super składy i działają tak jak obiecuje producent czyli doskonale. Wstęp krótki, ale po co niepotrzebnie przedłużać. Zapraszam dalej.





Na pierwszym miejscu muszę tu umieścić  Savon Noir czyli mydło roślinne wykonane z czarnych oliwek oraz oleju oliwnego. Polecane do każdego typu skóry, nawet tej wrażliwej, ma delikatne działanie eksfoliujące, natłuszczające i nawilżające i jest wszechstronne! Może robić za zwykłe mydło czy też peeling enzyamatyczny, zarówno do twarzy jak i ciała. Ja stosuję je na te dwa sposoby, ma nieco dziwną, glutowatą konsystencję, specyficzny aczkolwiek całkiem przyjemny zapach i delikatnie pieni się na skórze. Zastosowane jako mydło doskonale oczyszcza pozostawiając skórę super miękką, elastyczna, oczyszczoną i promienną bez uczucia ściągnięcia, stosowane jako peeling w delikatny acz skuteczny sposób pomaga usunąć martwy naskórek odsłaniając jaśniejszą, piękniejszą skórę, do tego niezwykle gładką jakby wypolerowaną i gotową na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych, a wszystko to w zaledwie 15 minut. Bez podrażnień, bez pieczenia i innych nieprzyjemności. Ja uwielbiam stosować je też w duecie z rękawicą Kessa (ten duet świetnie zastępuje peeling do ciała). Nakładam mydło na wilgotną rękawicę, spieniam, a następnie wykonuję masaż kierując się od stóp do góry, w kierunku serca. Nie tylko mnie to relaksuje i zapewnia uczucie jakbym była w SPA, ale też świetnie pobudza krążenie, pomaga usunąć z organizmu toksyny, a skórę doskonale oczyszcza dając uczucie świeżości i lekkości. Balsamy po takim zabiegu wchłaniają się doskonale, a umysł jest zrelaksowany. Dwie korzyści w jednym.







Po takim dogłębnym oczyszczaniu warto pomyśleć o nawilżeniu i tutaj świetnie sprawdza się Balsam z Masłem Shea w przypadku ciała oraz maseczka Melon Ritual Face Mask w przypadku skóry twarzy. Balsam jest niezwykle bogaty i skondensowany, a także łagodny co jest ważne szczególnie przy wrażliwej czy delikatnej skórze. Nabrany na palce i delikatnie rozgrzany w dłoniach, a następnie wmasowany w skórę - warto nałożyć go też na łokcie, dłonie i stopy! - cudownie otula ją warstwą ochronną jak kokon, regeneruje, niweluje szorstkość, koi i odżywia zapewniając długotrwałe nawilżenie. Stosowany regularnie poprawia strukturę skóry, "wzmacnia ją", delikatnie napina i uelastycznia, a wersja mango jest idealnym wyborem na letnie wieczory. O soczystym, niedrażniącym aromacie, który jeszcze długo po aplikacji utrzymuje się na skórze. Uwielbiam stosować go po wieczornej kąpieli, wbrew pozorom nie pozostawia tłustej warstwy, a odżywienie jakie daje jest naprawdę na wysokim poziomie. Maska to kolejny kosmetyk, który swym aromatem idealnie wpisuje się w wakacyjne klimaty. Owocowa, słodka, soczysta!,  aż chciałoby się ją zjeść. Ma cudownie aksamitną, nieco żelową konsystencję i świetny skład bogaty w mnóstwo składników aktywnych jak: ekstrakt z melona, gliceryna roślinna, olej z pestek winogron, witamina E w mikrokapsułkach oraz kwas fitowy. Od razu  po nałożeniu przyjemnie koi skórę, a pozostawiona na 20 minut lub dłużej doskonale odżywia i regeneruje! A po zmyciu? Skóra jest piękna! Doskonale nawilżona, ujędrniona, rozjaśniona i jedwabiście gładka. Efekt jest naprawdę widoczny i trwały. Idealna i dla każdego. Teraz w miesiącach letnich ukoi i zregeneruje zmęczoną słońcem skórę, zimą doda blasku i odżywi zapobiegając starzeniu skóry. Zdecydowanie warto wypróbować.




I na koniec Pianka do mycia ciała niby niepozorna, ale zdecydowanie umila czas spędzony pod prysznicem. Świetna do codziennego stosowania, zarówno przy szybkim porannym prysznicu czy długiej wieczornej kąpieli. Przyjemnie puszysta i łagodna, z zawartością gliceryny organicznej. Na ciele rozpuszcza się i delikatnie pieni jednocześnie oczyszczając i pielęgnując skórę, która latem po długich godzinach spędzonych na słońcu czy kąpielach w słonej wodzie jest szczególnie przesuszona i warto zadbać o to aby nie wysuszać jej jeszcze bardziej podczas mycia. Pianka dba o nawilżenie pozostawiając skórę czystą, elastyczną i odżywioną bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia. Zdecydowanie uwielbiam to uczucie gdy po prysznicu nie muszę natychmiast aplikować balsamu/olejku czy masła. Kosmetyk ten sprawdzi się u największych wrażliwców, a ogromny wybór zapachów sprawia, że każdy znajdzie odpowiedni dla siebie. U mnie gości w soczystej wersji Mango. Po jej użyciu pachnie w całej łazience! 

Ta czwórka doskonale zadba o Waszą skórę tak naprawdę nie tylko latem, ale przez cały rok! Co więcej każdy z poszczególnych produktów jest wydajny i wart swojej ceny. Serio. Polecam. Dla mnie to już stałe pozycje, które praktycznie zawsze mam w swojej łazience.

Znacie? Lubicie? Który z kosmetyków macie ochotę wypróbować? Dajcie znać :)

16.7.16

Zużycia w mini recenzjach

Uzbierało się tego, ojj uzbierało. Pogoda do zdjęć kiepska co zresztą widać, ale postanowiłam już dłużej nie czekać, tym bardziej, że jest tu mnóstwo fajnych kosmetyków, trochę też żal, że się kończyły, i może pomogę Wam podjąć decyzję odnośnie zakupu, któreś z nich. No to co, zapraszam do czytania ;)





Frank Body, Body Scrub, Original - czyli kawowy peeling do ciała o zapachu kawy. Wspaniały! Dość mocny, z zawartością nie tylko kawy, ale też olejków, soli i witamin. Fantastycznie złuszcza martwy naskórek, pobudza krążenie, pomaga w walce z cellulitem, ujędrnia, napina oraz wygładza i to na długo! Do tego nie podrażnia pozostawiając skórę delikatnie odżywioną i zaróżowioną. Bardzo lubię i czekam na kolejne opakowanie, które gdzieś niestety zaginęło :( Ogólnie dla mnie póki co nr. 1.

Nuxe, Skin Perfection Purifying Lotion - tonik przeznaczony głównie dla cer mieszanych i tłustych, ale moim zdaniem sprawdzi się u każdego. Delikatny i pięknie pachnący. Co najważniejsze, doskonale spełnia swoje zadanie czyli oczyszcza, odświeża, tonizuje wyrównując pH, łagodzi, a także pozostawia skórę przyjemnie miękką i zrelaksowaną bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia. Bardzo lubię i kupię ponownie.

Mario Badescu, A.H.A. Botanical Body Soap - żel pod prysznic z owocowymi ekstraktami z papai i grejpfruta mający za zadanie nie tylko oczyszczać bez podrażnień, ale też delikatnie nawilżać i wspomagać walkę z wypryskami na dekolcie czy plecach i dokładnie to robi. Bardzo łagodny, delikatnie się pieni, pięknie, owocowo pachnie i oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej. Przy regularnym stosowaniu faktycznie pomaga pozbyć się drobnych wyprysków i przyjemnie wygładza skórę. Minusy? Rzadka konsystencja i mała wydajność.

Mizon, Enjoy Vital-up Time Whitening Mask - rozjaśniająca maseczka w płachcie dla skóry pozbawionej witalności. Kupiłam z ciekawości i okazała się całkiem fajna. Mocno nasączona, z zawartością ekstraktu z białych kwiatów, alantoiny oraz kwasu hialuronowego zastosowana na 20 minut, używałam po uprzednio wykonanym peelingu i masce oczyszczającej, wspaniale koi, odżywia i fantastycznie rozjaśnia pozostawiając skórę promienną, nawilżoną i napiętą. Nie wspominając już, że podczas tych 20-stu minut z nią na twarzy można się świetnie zrelaksować i odpocząć.

Seboradin, Niger, Szampon - szampon do włosów przetłuszczających się i ze skłonnością do wypadania. Mój ulubieniec po którego sięgam regularnie. Mimo SLS w składzie nie podrażnia, a wręcz koi i pomaga mi gdy mam problem ze swędzącą czy podrażnioną skórą głowy. Co więcej, świetnie się pieni, doskonale oczyszcza pozostawiając włosy sypkie, puszyste, odbite od nasady, błyszczące i dłużej świeże,  a także mocniejsze. Zagości u mnie jeszcze nie raz!

La Bruket,  Salt Scrub Sage/Rosemary/Lavender  - peeling solny z zawartością olejków z lawendy, rozmarynu i szałwii. Cudownie, relaksująco i niesamowicie naturalnie pachnie, a drobno zmielona sól doskonale złuszcza martwy naskórek pozostawiając skórę jaśniejszą, gładszą i odżywioną. Konsystencja też na plus, pełna olejków, ale nie lepka, dobrze aplikuje się na skórę i bez problemu spłukuje, niestety peeling nie jest tani, a okazał się bardzo mało wydajny. Co więcej, ze względu na zawartość soli może też podrażniać, dlatego osoby ze skórą bardzo suchą czy delikatną powinny na niego uważać.


Institut Karite, Shea Hand Cream - krem do rąk z zawartością masła Shea. Gęsty, ale szybko wchłaniający się. Otula dłonie wyczuwalną lecz nietłustą warstwą ochronną, natychmiast wygładza, koi i świetnie nawilża. Stosowany regularnie sprawia, że dłonie są przez cały czas odpowiednio nawilżone i miękkie przez co częsta aplikacja nie jest wymagana. Idealny do torebki, do pracy czy też do nocnej regeneracji dłoni. Duży plus za wydajność i piękny, liliowy zapach :)

Alpha H, Micro Cleanse Super Scrub - peeling do twarzy z zawartością 12% kwasu glikolowego, kofeiny i organicznych mikrogranulek jojoba. Działa jak domowa mikrodermabrazja, złuszcza, oczyszcza, wygładza ukazując piękniejszą skórę. Jasną, gładką, jędrną z pomniejszonymi porami i wyciszonymi stanami zapalnymi. Co więcej, peeling nie przesusza skóry, nie podrażnia i myślę, że sprawdzi się u każdego. Naprawdę fajny!

Fridge, 1.6 Face Peeling - gęsty, kremowy i w 100% naturalny peeling do twarzy dla każdego typu cery. Niby delikatny, ale o genialnym działaniu. Szybko i skutecznie pomaga pozbyć się martwego naskórka, wygładza, oczyszcza, a przy tym pielęgnuje oraz, dzięki zawartości olejku z bergamotki, zapobiega mikro urazom skóry pozostawiając ją cudownie gładką, jakby wypolerowaną, promienną i jaśniejszą bez podrażnień czy innych nieprzyjemności. No cudo! Na początku myślałam, że będzie niewydajny, ale okazało się inaczej, do tego pięknie pachnie i ma ładne opakowanie. Wrócę na pewno!

Organique, Creamy Whip, Milk - puszysta, kremowa pianka do oczyszczania ciała o pięknym, mlecznym zapachu. Na skórze zmienia się w przyjemną, delikatna pianę, która otula i bardzo łagodnie, a jednocześnie skutecznie oczyszcza, pozostawiając ją czystą, gładką i odżywioną. Nie ma tu mowy o podrażnieniach, czy ściągnięciu skóra jest miękka i elastyczna, a roztaczający się zapach koi i relaksuje zmysły. Lubię i kupuję regularnie w różnych zapachach, choć ten jest zdecydowanie moim ulubionym.

Marvis, Whitening Mint - pasta do zębów w wersji wybielającej prosto z Włoch! Gęsta, świetnie się pieni i doskonale spełnia swoje zadanie. Oczyszcza, odświeża, pomaga w usuwaniu płytki nazębnej tym samym delikatnie wybiela uśmiech. Zapach ma miętowy, jednak nie ostry, a przyjemny i odświeżający na długi czas, do tego jest wydajna, a jej opakowanie w stylu retro sprawia, że ma się ochotę sięgać po nią cały czas. Gości u mnie regularnie w różnych wariantach smakowych, uwielbiam i polecam! (Na iperfumy.pl kupicie ją w dobrej cenie!)






Fridge, 4.1 Coffee Eye - krem pod oczy prosto z lodówki. Naturalny, wypełniony po brzegi substancjami odżywczymi, działający zgodnie z obietnicami producenta, po prostu doskonały. Bardzo odżywczy, a jednocześnie szybko wchłaniający się, świetnie pielęgnuje skórę pod oczami, wygładza drobne zmarszczki, napina, delikatnie rozjaśnia i niweluje niewielkie opuchnięcia. Ale to nie wszystko, krem świetnie sprawdza się też pod makijaż, jest super delikatny i zapewnia komfort na cały dzień, a do tego wspaniale i bardzo naturalnie pachnie kawą! Dla mnie obecnie nr. 1. Polecam!

Phenome, Non - Drying Cleansing Foam - super delikatna pianka do mycia twarzy opracowana na wodzie różanej i innych wspaniałych składnikach bezpiecznych dla skóry. Ma fajną, puszystą konsystencję, łagodny różany zapach i dobrze oczyszcza skórę pozostawiając ją gładką i elastyczną bez uczucia ściągnięcia. Bardzo fajna i dla każdego, ja lubiłam stosować ją do porannego oczyszczania twarzy, ale wieczorem też się sprawdzi. Dobrze usuwa ze skóry resztki makijażu i inne zanieczyszczenia, ponadto jest bardzo wydajna! Lubię i chętnie wrócę.

Alpha H, Triple Action Cleanser - łagodny żel do oczyszczania twarzy bez zawartości detergentów. Opracowany m.in. na tymianku, aloesie i wyciągu z ogórka. Oczyszcza, reguluje, nie narusza warstwy hydrolipidowej i działa antybakteryjnie. Delikatnie się pieni, jest łagodny, a przy tym skuteczny. Szybko i bezproblemowo pomaga usunąć ze skóry wszystkie zanieczyszczenia zapewniając uczucie odświeżenia. Skóra jest gładką, elastyczna i promienna, bez podrażnień czy pieczenia. producent kieruje go do cer normalnych, mieszanych i tłustych i na takich też się sprawdzi. Fajny.

Bio IQ,  Hand Cream - organiczny krem do rąk naszej polskiej marki. Zachwyca przyjemną konsystencją, delikatnym zapachem i genialnym działaniem pielęgnacyjnym. Mimo, iż treściwy szybko się wchłania, otula dłonie wyczuwalną lecz nietłustą warstwą ochronną pozwalając wrócić do codziennych czynności, a w tym samym czasie nawilża sprawiając, że skóra jest gładka, miękka i elastyczna. Co więcej, wspaniale regeneruje i koi spierzchniętą skórę, wygładza,  a także, przy regularnym stosowaniu, wzmacnia paznokcie. Mój ogromny ulubieniec.

Alpha H, Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask - maska 2w1 z kwasem glikolowym do stosowania raz w tygodniu. Za zadanie ma jednocześnie złuszczać i odbudowywać, stymulować nowe komórki skóry, ujędrniać, a także wspomagać procesy gojenia stanów zapalnych czy blizn. Co tu dużo pisać, genialna! Zastosowana na 15-20 minut działa na skórze cuda. Cudownie wygładza, rozjaśnia, napina, dogłębnie oczyszcza, a przy tym nie podrażnia ani nie przesusza skóry. Co więcej, jest bardzo wydajna i pięknie pachnie lawendą. Na pewno kupię ponownie, a ostatnio zamówiłam ją mamie. Mam nadzieję, że będzie równie zachwycona co ja ;)

Chanel, Perfect Lumiere Velvet - podkład na bazie wody przeznaczony głownie dla cer mieszanych. Cudownie lekki, średnio kryjący, pięknie stapia się ze skórą dając aksamitne wykończenie. Świetni wyrównuje koloryt, ukrywa drobne niedoskonałości oraz przebarwienia, nie wchodzi w załamania, nie obciąża, nie przyspiesza przetłuszczania, ukrywa zmęczenie i matuje dodając przy tym cerze odrobinę naturalnego, nienachalnego blasku. No bajka! Przy tym jest bardzo trwały, nie ściera się w ciągu dnia, ale też lekko wysuszający i podkreślający suche skórki. Ja go uwielbiam i szybko wracam gdy tylko się kończy. Kolejne opakowanie już w użyciu!








Dr. Bronner's, Pure Castile Soap - organiczne mydło płynie, które ma aż 18 zastosowań. Rzadkie, delikatnie pieniące się i naprawdę wszechstronne, a przy tym super delikatne i o bardzo naturalnym, lawendowym zapachu. Mi służy jako żel pod prysznic - odświeża i nie wysusza skóry, jako produkty do prania ręcznego i mycia pędzli - szybko i skutecznie usuwa zanieczyszczenia nie wpływając w żaden negatywny sposób na myte/prane rzeczy oraz jako płyn do sprzątania. Mieszam odrobinę z wodą i myję wszystko od kabiny, poprzez meble, a kończąc na podłogach. Świetnie sprawdza się w każdym z tych przypadków i roztacza w całym domu piękny zapach. Co więcej, jest wydajne, naturalne, łagodne i występuje w kilku wersjach zapachowych. Dla mnie to już must-have i mam je zawsze u siebie.

Bumble&Bumble, Drypsun Finish - sprej do włosów mający za zadanie dodać im tekstury i objętości. Sprawdza się w tej roli świetnie.  Rozpylony na włosy i delikatnie wmasowany natychmiast odbija je od nasady zwiększając tym samym objętość, a przy tym zachowując ich naturalny wygląd. Nie obciąża, nie bieli, nie usztywnia oraz nie skleja lecz jest trochę wyczuwalny pod palcami. Niemniej włosy przez cały dzień są puszyste, lekkie i bardziej podatne na układanie. Fajnie sprawdza się przy upięciach, jak kok czy warkocz, szczególnie gdy mamy cienkie czy śliskie włosy. Minusy? Jest drogi i zbyt szybko się kończy. Może jeszcze wrócę, teraz na oku mam coś innego 

Bio IQ, Anti-Aging Cream with HA, Day Cream - najpiękniej pachnący krem do twarzy ever! Organiczny, przeznaczony dla każdego, niesamowicie lekki i błyskawicznie wchłaniający się, a przy tym bardzo odżywczy i delikatny. Otula skórę niewyczuwalną warstwą ochronną, tworzy świetną bazę pod makijaż, zapewnia komfort i odpowiednie nawilżenie na cały dzień. Stosowany regularnie poprawia napięcie, uelastycznia i niweluje drobne zmarszczki, jak np. mimiczne na czole. Przy tym jest niesamowicie wydajny, a jego kwiatowy zapach, jak już wspomniałam piękny!, umila stosowanie i uzależnia. Jestem na TAK i polecam.

Sylveco, Rumiankowy Żel do twarzy - żel do twarzy z zawartością kwasu salicylowego przeznaczony dla każdego typu cery. Bardzo wydajny, o ziołowym zapachu i skuteczny! Nie tylko dobrze oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej, a tym samym nie wysuszając skóry, ale działa też antybakteryjnie pomagając w walce z wypryskami i reguluje wydzielanie sebum. Naprawdę fajny i tani produkt, który warto wypróbować.

Organique, Shea Butter Body Balm, Milk - gęsty, treściwy i wszechstronny balsam z zawartością masła Shea. Odżywia, regeneruje i wspaniale nawilża, nie tylko ciało, ale też stopy, łokcie czy dłonie. Niestety jego stosowanie dla niektórych może być minusem ponieważ twarda konsystencja nieco topornie rozprowadza się po skórze, ale działanie to wynagradza. Skóra szybko odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, jest miękka, elastyczna, bardziej "zwarta" i napięta. Co więcej kosmetyk jest niezwykle delikatny i sprawdzi się nawet u największych wrażliwców. Ukoi i zapobiegnie łuszczeniu skóry, a boski, delikatny, pudrowy zapach wyciszy i pozwoli poczuć się dobrze. Obecnie w użyciu mam wersję Mango i też uwielbiam!

H&M, Vitalising All Over Oil - olejek do ciała stworzony przez markę H&M! Organiczny, z certyfikatem Eco Cert i naprawdę fajny. Przeznaczony zarówno do kąpieli, ciała jak i włosów. Ja stosowałam go tylko w ten drugi sposób. Ma bogatą, skondensowana konsystencję, dobrze rozprowadza się po skórze i szybko wchłania. Jednak, jak to olejek, pozostawia delikatną wyczuwalną warstwę, ale nie mocno tłustą czy lepką. Przyjemnie nawilża, wygładza i pielęgnuje zapewniając skórze zdrowy wygląd, a jego cytrusowy, trochę słodki zapach umila stosowanie i przywołuje słońce. Świetnie sprawdza się też przy masażu, a wygodny dozownik ułatwia stosowanie i aplikuje tyle produktu ile potrzebujemy. 

Kiko, Ultra Tech Mascara - tusz do rzęs robiący wszystko! Wydłuża, zagęszcza, pogrubia i delikatnie podkręca. Jego silikonowa szczoteczka jest precyzyjna, dokładnie pokrywa włoski od nasady, aż po same końce nadając spojrzeniu wyrazistości. Nie ma tu mowy o kruszeniu czy osypywaniu, tusz jest bardzo trwały, a także nie podrażnia oczu i dobrze się zmywa. Do tego nie wysycha przed upływem daty ważności i przez cały czas ma odpowiednią konsystencję. No nie mam do czego się przyczepić. Fajny!

























Alpha H, Balancing and Pore Refining Mask - maska oczyszczająca oparta na białej glince z zawartością lawendy i tlenku cynku. Delikatna i skuteczna, przeznaczona dla każdego typu skóry i śmiało sprawdzi się u każdego. Nie podrażnia, nie powoduje nieprzyjemnego ściągnięcia po zmyciu, a zastosowana na 15-20 minut oczyszcza skórę z toksyn i zalegających zanieczyszczeń, delikatnie rozjaśnia, wycisza stany zapalne, obkurcza pory i przyjemnie napina. Lubię i kupię ponownie.

Organique, Anti-Age Hair Mask - regenerująca maska do włosów szczególnie tych farbowanych i zniszczonych choć moim zdaniem sprawdzi się u każdego. Nie obciąża, nie wzmaga przetłuszczania włosów, a jej bogaty skład oparty na naturalnym jedwabiu, odmładzającym wyciągu z perły oraz olejach: arganowym i winogronowym sprawia, że fantastycznie dba o włosy. Obudowuje, regeneruje i wzmacnia dodając im witalności oraz blasku. Śmiało może być też stosowana jako odzywka. Wspaniale nawilża pozostawiając włosy puszyste i gładkie. Zdecydowanie moja ulubiona! Aaa, i pięknie pachnie. Polecam.

Bio IQ, Eye Serum -  serum pod oczy działające cuda! Opracowane na kwasie hialuronowy, wyciągach z czarnego bzu, aloesu i bławatka oraz olejach: słonecznikowym i jojoba doskonale zajmuje się skórą pod oczami zapewniając im całodobową pielęgnację. Nawilża, odżywia, koi, regeneruje, wygładza i napina, niweluje niewielkie obrzęki oraz zaczerwienienia. Co więcej, jest lekkie, błyskawicznie się wchłania, bez problemu może być stosowane z innymi kosmetykami pielęgnacyjnymi, świetnie sprawdza się pod makijaż, i co ważne, jest niesamowicie delikatne i dedykowane również osobom ze skłonnością do podrażnień czy alergii. Przy regularnym stosowaniu szybko można zauważyć jego działanie, skóra jest napięta, rozjaśniona oraz odżywiona. Uwielbiam i już myślę o kolejnym opakowaniu.

John Masters Organics, Citrus&Neroli Detangler - organiczna odżywka dosłownie dla każdego! Wydajna, o lekkiej formule i przyjemny, cytrusowym zapachu. Zastosowana na 10 minut zmiękcza, rozplątuje i odżywia pozostawiając włosy nawilżone, błyszczące i gładkie, a przy tym sypkie i pełne objętości. Stosowana regularnie poprawia kondycję włosów, wzmacnia i zapobiega łamaniu. Świetnie sprawdza się też stosowana na skalp, koi i nie przyspiesza przetłuszczania! Uwielbiam i kupię ponownie nie raz! Pełna recenzja >klik<.

Compagnie de Povence,  Liquid Soap with Olive Oil  - marsylskie mydło w płynie o zapachu będącym połączeniem anyżu i paczuli. Specyficznym, przyjemnym jednak nie należącym do moich ulubionych. Czym jeszcze się wyróżnia? Konsystencją, rzadką, jakby oleistą i odżywczą. Dobrze oczyszcza i nawet przy częstym myciu nie wysusza skóry dłoni. Ponadto jest wydajne a pompka działa bez zarzutu. Może wrócę, ale w innej wersji zapachowej.


Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca! Co Wam padło w oko? :)

11.7.16

Mój HIT: Resibo - Olejek do Demakijażu

Są kosmetyki, które uważamy za zbędne bądź nie sięgamy po nie z obawy, że nas zapchają, przesuszą, podrażnią czy ogólnie się nie sprawdzą i nie zrobią nic. I mimo, iż zbierają same pozytywne opinie my i tak omijamy je z daleka. Ja miałam tak właśnie z olejkami do demakijażu. Po pierwsze, uważałam, że tego typu produkty są mi niepotrzebne no bo przecież mam płyn micelarny i żel, po drugie miałam obawy, że tylko zapchają moją kapryśna cerę i na tym się skończy. Wszystko jednak zmieniło się gdy w moje ręce trafił (tak, dostałam go) olejek do demakijażu marki Resibo. Co więcej, akurat w tym samym czasie przeczytałam książkę "Sekrety Urody Koreanek", w której jasno i wyraźnie zaznaczone jest, że olejek to dla Koreanek świętość i produkt must-have. Tak więc i ja wdrożyłam go do swojej pielęgnacji, najpierw wieczornej, a gdy efekty przeszły moje najśmielsze oczekiwania zaczęłam stosować go również rano.





Olejek do Demakijażu - Resibo to kosmetyk, aż w 99,9% naturalny, opracowany na olejach: lnianym, manuka, z pestek winogron, abisyńskim oraz awokado, który nie tylko bogaty jest w 7 witamin: A, B, D, E, H, K, PP, ale też nawilża i wzmacnia barierę hydrolipidową skóry. Kosmetyk ma za zadanie rozpuszczać sebum i usuwać wszelkie zanieczyszczenia, w tym makijaż, nawet ten wodoodporny, a wszystko to bez dyskomfortu czy podrażnień. A dla kogo jest przeznaczony? Dosłownie dla wszystkich! Suchą skórę odżywia, natomiast tłustą i mieszaną reguluje. Nie ma co ukrywać, olejek Resibo to produkt doskonały, działający dokładnie tak jak obiecuje producent. Oczyszcza, reguluje i pielęgnuje, a dołączona do niego ściereczka z mikrowłókien tworzy z nim duet idealny.  Idealne jest też opakowanie, plastikowe i poręczne z wygodną pompką, która aplikuje odpowiednią ilość kosmetyku. Nie można tu narzekać również na zapach, z jednej strony specyficzny jednak bardzo delikatny i przyjemny dla nosa. A konsystencja? Oczywiście oleista i lejąca, super rozprowadza się po skórze, dobrze spłukuje i pozwala wykonać relaksacyjny masaż twarzy.



Olejek stosuję zawsze na suchą skórę, zarówno rano jak i wieczorem. Aplikuję go najpierw na dłonie, następnie rozprowadzam po twarzy kolistymi ruchami i wykonuję krótki, pobudzający masaż (pamiętając aby wykonywać go zawsze wzdłuż mięśni), gdy mam makijaż oczu nie zapominam również o nich, delikatnie je masuję po czym wszystko dokładnie zmywam zwilżoną w ciepłej wodzie ściereczką i już! Wszystkie zanieczyszczenia jak sebum, kurz, resztki produktów pielęgnacyjnych czy makijaż natychmiast znikają odkrywając czystą, miękką, elastyczną, cudownie gładką i promienną skórę. Wszystko to dosłownie w minutę, bez efektu zamglenia w przypadku oczu, bez szczypania, bez pieczenia, bez dyskomfortu! I przede wszystkim bez tłustości i oblepienia.  Skóra jest nawilżona, ale nie ma na niej tłustej, zapychającej powłoki. Ja już po pierwszym użyciu byłam pod wrażeniem i uwierzcie, że wciąż jestem. Przy regularnym stosowaniu jest tylko lepiej i śmiało można zaobserwować to gołym okiem. Skóra jest zdecydowanie bardziej nawilżona, gładka, elastyczna, w moim przypadku też mniej się przetłuszcza. Zauważyłam również, że olejek świetnie oczyszcza pory tym samym zmniejszając ich widoczność, no cudo!  Nigdy nie pomyślałabym, że będę zachwycała się olejkiem do demakijażu, a tu proszę. Teraz to nie tylko must-have Koreanek, ale też i moje. Zresztą w ostatnim czasie kosmetyk ten poleciłam wielu osobom, każda bez wyjątku jest zadowolona i polecam go również Wam bo tych efektów nie da się opisać to trzeba poczuć i zobaczyć! ;) Podsumowując, jest przyjemnie, szybko, delikatnie i efektywnie, o! <3




Co sądzicie o olejkach do demakijażu? Stosujecie czy uważacie, że to zbędny kosmetyk? Macie ochotę wypróbować ten od Resibo? A może już go znacie? Dajcie znać :)

13.5.16

Oczyszczanie, złuszczanie i nawilżanie z Alpha H

Ostatnio na Instagramie kilka z Was wyraziło chęć zobaczenia mojej obecnej pielęgnacji twarzy i taki też post niebawem pojawi się na blogu, jednak zanim to nastąpi chciałam poświęcić osobny wpis kosmetykom Alpha H, o których obiecałam napisać szerzej. Rzadko spotyka się kosmetyki, które dają niemalże natychmiastowe i widoczne efekty, tu śmiało mogę powiedzieć, że tak właśnie było, jedno użycie i boom, moja cera została "odmieniona". A cerę mam kapryśną. Mieszaną, mocno przetłuszczającą się w strefie T, z licznymi zaskórnikami i często pojawiającymi się wypryskami. Ostatnio to często przerodziło się w stan permanentny. Dotąd znane mi preparaty nie skutkowały, a moja cera z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej, ale do czasu. Buszując po internecie wpadłam na poniższy zestaw i zamówiłam go bez większego namysłu. Rzadko tak robię, jednak mam zaufanie do marki i kolejny raz się nie zawiodłam.





Alpha H to marka wywodząca się  z Australii, utytułowana i wielokrotnie nagradzana. W swych produktach zawiera skoncentrowaną i zbilansowaną kombinację silnie działających naturalnych składników aby być pewnym, że rezultaty oraz zmiany pojawią się tak szybko jak to możliwe. Wysoko postawiona jest tu uczciwość oraz szczodrość, a w kosmetykach na próżno szukać związków chemicznych, sztucznych zapachów czy wypełniaczy. Alpha H to kosmetyki zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn niezależnie od typu cery czy stylu życia, po prostu dla każdego. Zresztą same zobaczcie.

Triple Action Cleanser - czyli gęsty żel nie zawierający detergentów. Przeznaczony głównie dla cer normalnych, mieszanych oraz tłustych. Naprawdę bardzo łagodny, a jednocześnie super skuteczny. Opracowany na łagodzącym wyciągu z ogórka, aloesie oraz tymianku, który działa antybakteryjnie, delikatnie się pieni, doskonale usuwa wszelkie zanieczyszczenia, w tym także makijaż, odświeża i nie narusza warstwy hydrolipidowej. Skóra jest czysta, promienna, miękka, a  o ściągnięciu czy podrażnieniach nie ma tu mowy. Co więcej, kosmetyk nie ma zapachu i jest bardzo wydajny.



Balancing Moisturizer and Gentle Exfoliant - lekki, szybko wchłaniający się krem, idealny zarówno na noc jak i na dzień. Dzięki zawartości 10% kwasu glikolowego wspomaga naturalną odnowę skóry, zmniejsza pory oraz redukuje wypryski, i to na serio!,  a przy tym nie powoduje podrażnień choć zaraz po aplikacji można odczuć delikatne szczypanie. Stanowi idealną bazę pod makijaż, nic się na nim nie roluje ani nie waży, nie ma tu też mowy o przyspieszaniu przetłuszczania. Mam wręcz wrażenie, że dłużej utrzymuje mat. Nawilżenie nie jest tu jakieś super, ale jak dla mnie w sam raz. Cery mieszane, tłuste i trądzikowe będą zachwycone. Ja go uwielbiam!

Clenase Super Scrub - czyli mikrodermabrazja w tubce. Kombinacja 12% kwasu glikolowego, kofeiny, ekologicznych mikrogranulek jojoba, wyciągu z ogórka oraz mięty sprawia, że kosmetyk nie tylko doskonale złuszcza, oczyszcza i wygładza skórę, ale działa też ujędrniająco, redukuje stany zapalne, łagodzi i odświeża. W efekcie skóra jest doskonale gładka, oczyszczona, promienna, czuć, że oddycha, a przy tym faktycznie nie jest podrażniona ani nawet przesuszona. Kosmetyk delikatnie ją napina i przygotowuje na dalsze zabiegi pielęgnacyjne. Sama konsystencja jest tu rzadka, a drobiny niewielkie, okrągłe i nie drapiące skóry, zapach natomiast świeży i pobudzający. Moim zdaniem świetnie sprawdzi się u każdego.



Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask - produkt 2w1, czyli maska i peeling, przeznaczony do stosowania raz w tygodniu. Opracowany został na 15% kwasie glikolowym, miodzie manuka, lawendzie i wit. E, jednocześnie złuszcza i odbudowuje pozostawiając cerę zdrową i piękną. Wystarczy zaledwie 15-20 minut i już. Skóra odzyskuje blask, jest promienna, wygładzona, napięta, elastyczna, oczyszczona, a do tego nie przesuszona i bez podrażnień. Przy regularnym stosowaniu pięknie rozjaśnia blizny potrądzikowe, a także wygładza płytkie zmarszczki. Idealny produkt do zastosowania podczas sobotniego/niedzielnego SPA, kompleksowo zajmie się cerą bez wychodzenia z domu. Dla mnie genialny, zresztą nie bez powodu był wielokrotnie nagradzany.

Balancing and Pore Refining Mask - kolejna maska, tym razem glinkowa. Przeznaczona do każdego typu cery, bardzo gęsta i aromatyczna! W składzie zawiera antybakteryjną lawendę, oczyszczającą białą glinkę, wspomagający gojenie cynk oraz witaminę A, która zwiększa spójność skóry. Miks ten sprawia, że jest łagodna i jednocześnie skuteczna. Nie podrażnia, doskonale oczyszcza, napina, obkurcza pory,  rozjaśnia cerę, wycisza istniejące już wypryski i zapobiega powstawaniu nowych, a w ducie z Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask działa  po prostu cuda! Jak to maska glinkowa, zastyga na skórze i ciężko się zmywa, a także delikatnie przesusza jednak to norma, a dla tych efektów warto się przemęczyć. Wydajność natomiast ma ogromną, a zapach lawendowy, wyciszający i boski.



Reasumując, wszystkie z wyżej opisanych produktów sprawdzają się u mnie fantastycznie i działają tak jak obiecuje producent, ale to właśnie krem Balancing Moisturizer and Gentle Exfoliant i maska Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask okazały się najlepsze i do tej dwójki na pewno będę regularnie wracać! Choć nie wykluczam powrotu i do pozostałych kosmetyków.

Znacie Alpha H? Lubicie tak jak ja czy zwiodłyście się na marce? Który z przestawionych przeze mnie produktów macie ochotę przetestować? Dajcie znać :)

7.5.16

Melonowy Rytuał Oragnique - cudo!

Jakiś czas temu Organique zrobiło mi wspaniałą niespodziankę i przesłało zestaw do pielęgnacji o zapachu melonowym. Moja radość była ogromna, no bo miło jest dostawać prezenty od marki, którą uwielbia się i ceni od dawna. Co więcej, cała trójka okazała się pachnieć wspaniale, słodko, owocowo oraz pysznie, i działać jeszcze lepiej! A ja przy okazji przekonałam się, że naprawdę dobrze jest stosować produkty z jednej serii. Po pierwsze szybko można zobaczyć rezultaty ich stosowania, po drugie fajnie jest otoczyć się jednym aromatem, pozwala poczuć harmonie i  na maksa się zrelaksować.



Żel peelingujący melonowy
niezwykle delikatny kosmetyk  o konsystencji rzadkiej galaretki, przeznaczony do codziennego stosowania i każdego typu skóry. Doskonale oczyszcza, odświeża, wygładza, a przy tym nie powoduje podrażnień oraz nie narusza warstwy hydrolipidowej. W swej formule zawiera drobinki peelingujące jednak nie spodziewajcie się mocnego złuszczenia, drobiny są małe, jest ich niewiele, czuć, że masują skórę jednak jest to żel, a nie peeling. Niemniej i tak jest super. Skóra po użyciu jest gładka, aksamitna, nawilżona, elastyczna, gotowa na przyjęcie balsamu oraz pięknie pachnąca! Kosmetyk  jest bardzo wydajny, delikatnie się pieni i jest tak fajny, że prysznic z nim to sama przyjemność.



Mus do ciała melonowy -
 miękki jak puch, puszysty, a przy tym niesamowicie odżywczy. I to na serio! Lekka konsystencja kosmetyku świetnie rozprowadza się po skórze, pozwala na wykonanie krótkiego masażu, po czym wchłania się pozostawiając jedynie wyczuwalny acz nietłusty film ochronny. Mus natychmiast wygładza, nawilża, łagodzi podrażnienia i otula skórę pięknym, nieco słodkim melonowym zapachem. Jednak to nie koniec. Prawdziwe rezultaty można zauważyć dopiero przy regularnym stosowaniu. Skóra z dnia na dzień staje się coraz bardziej jędrna, napięta, elastyczna, poprawia się jej struktura, a nawilżenie utrzymuje się przez całą dobę! Na początku trochę nie wierzyłam w to ujędrniające działanie, o którym wspomina producent, ale rzeczywiście tak jest, a poprawa widoczna jest gołym okiem. Na plus przemawia tutaj też świetny skład zawierający m.in. masło Shea i witaminę E oraz ogromna wydajność. Ideał, szczególnie na te wiosenno - letnie miesiące.



Maska do twarzy melonowa
co tu dużo pisać, fantastyczna! Przeznaczona do każdego typu cery, za zadanie ma uelastyczniać, ujędrniać oraz dodawać blasku. I tak, dokładnie to robi. Do tego jeszcze  nawilża, łagodzi, odżywia, a przy tym wspaniale relaksuje. Konsystencja jest tu aksamitna,  niezwykle wydajna, dosłownie niewiele wystarczy aby pokryć maską całą twarz i odczuć jej dobroczynne działanie. 15-20 minut i już! Skóra nabiera blasku, jest rozpromieniona, jędrna, elastyczna oraz wspaniale nawilżona, tak dobrze, że ja przy swojej mieszanej w kierunku suchej cerze czasem pomijam już nałożenie jakiegokolwiek kosmetyku nawilżającego. Wspaniale sprawdzi się przed wielkim wyjściem lub po ciężkim dniu. Ujędrni, wygładzi, napnie, ściągnie zmęczenie i zrelaksuje. I choć bardzo polubiłam się z wszystkimi produktami z tej serii to właśnie ta maska jest moim absolutnym faworytem. No cudo!



Reasumując, jest to naprawdę niezłe trio, które nie tylko świetnie dba o skórę, ale też pozwala na chwilę się wyłączyć, odciąć od codzienności i poczuć jak w ekskluzywnym SPA. Ja jestem zachwycona i polecam <3

PS. Wszystkie recenzje, które dla Was piszę są w 100% zgodne z moimi odczuciami, zawsze piszę szczerze i fakt, że otrzymałam prezent od marki w żaden sposób nie wpłynął na moją opinię i nigdy nie wpłynie. Tego możecie być pewni.

Znacie produkty z tej serii? Który szczególnie Was zainteresował? Lubicie kosmetyki o owocowych zapachach? Dajcie koniecznie znać :)

17.3.16

Oczyszczanie skóry twarzy z Aesop, Phenome, Nourish i Shiseido

Nie wiem czy wspominałam już o tym na blogu, ale bez dokładnego demakijażu nie położę się spać i nie ważne jak bardzo zmęczona jestem i jak jest późno, demakijaż to u mnie podstawa i nie wyobrażam sobie pójść spać bez jego uprzedniego wykonania. Tak samo ważne jest dla mnie oczyszczenie twarzy rano bo przecież w ciągu nocy na skórze też gromadzi się kurz i sebum, nie wspominając już o kosmetykach, które wklepałyśmy wieczorem. Zawsze w łazience mam kilka produktów do oczyszczania skóry, mam na ich punkcie bzika!, obecnie w użyciu są 4 i to właśnie o nich dzisiaj Wam krótko napiszę.




Nourish, Refreshing Cleanser
produkt oczyszczający w postaci delikatnej, kremowej emulsji, który zmywamy za pomocą wody. Przeznaczony głównie do skóry suchej, ale świetnie sprawdzi się też na cerach normalnych czy mieszanych. W skład emulsji wchodzą m.in. aktywne składniki pochodzenia roślinnego, w tym ekstrakt z ekologicznych, sycylijskich cytryn bogaty w witaminę C.  Mieszanka ta wykazuje działanie antyoksydacyjne, chroni skórę przed wolnymi rodnikami, stresem, przywraca nawilżenie oraz witalność. Kosmetyk oczyszcza skórę delikatnie, a jednocześnie bardzo skutecznie i co ważne, nie narusza warstwy hydrolipidowej. W efekcie jest ona odświeżona, dokładnie oczyszczona ze wszelkich zanieczyszczeń, lekko napięta, promienna i elastyczna. Ja lubię sięgać po nią rano. Jej cytrusowy zapach dodaje energii, pobudza do życia i przywodzi na myśl słońce! Zdecydowanie to lubię. 
(Do kupienia w sklepie Organicall.pl.)

Shiseido, Gentle Cleanser 
oczyszczająca pasta wchodząca w skład serii Ibuki skierowanej szczególnie do kobiet młodych, dwudziesto- i trzydziestolatek o każdym rodzaju cery. Za zadanie ma usuwać zanieczyszczenia oraz obumarłe komórki naskórka, jednocześnie nie pozbawiając skóry jej naturalnego nawilżenia. Wywiązuje się z tego zadania fantastycznie. Pod wpływem wody zmienia się w jedwabistą piankę, bardzo dobrze współpracuje ze szczoteczką soniczną, ale i bez niej wykazuje świetne działanie oczyszczające. Już po pierwszym użyciu skóra jest idealnie czysta, gładka, odświeżona, a także elastyczna oraz gotowa na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych. Wydajność jest tu przeogromna, a zapach delikatny i bardzo miły dla nosa. To moje drugie opakowanie i będą kolejne.
(Do kupienia m.in. w perfumeriach Douglas i Sephora.)



Phenome, Non Drying Cleansing Foam
wyjątkowa, niezwykle delikatna pianka przeznaczona głównie do oczyszczania skóry wrażliwej, naczynkowej i skłonnej do podrażnień. Została opracowana na bazie wody różanej, delikatnych czynników myjących  oraz naturalnych ekstraktów m.in. z zielonych alg, róży francuskiej, owoców liczi oraz goji i skórki pomarańczy. W łagodny sposób usuwa wszelkie zanieczyszczenia, działa łagodząco, przynosi ukojenie oraz regeneruje i poprawia napięcie skóry. Zapach nie jest tu typowo różany, ale bardzo przyjemny i naturalny. Lubię ją za łagodność, przyjemność stosowania oraz dobre właściwości oczyszczające. Doskonale sprawdzi się zarówno do porannego jak i wieczornego oczyszczania.
(Do kupienia w sklepie Phenome.pl.)

Aesop, Fabulous Face Cleanser - 
gęsty żel, na bazie oliwy z oliwek. Delikatnie się pieni i doskonale oczyszcza. Glicerydy pochodzące z oliwy perfekcyjnie zmywają makijaż oraz inne zanieczyszczenia, ekstrakt z rumianku rzymskiego łagodzi podrażnienia skóry, natomiast ekstrakt z zielonej herbaty zwalcza wolne rodniki. W efekcie, po oczyszczaniu, skóra jest dogłębnie oczyszczona, prawie, że skrzypiąca, ale jednocześnie miękka i elastyczna. Jest też delikatnie napięta, ale nie przesuszona. Producent kieruje żel szczególnie dla osób ze skórą wrażliwą i normalną, ale uważam, że sprawdzi się u każdego. Ja sięgam po niego głównie wieczorem gdyż doskonale oczyszcza. Zapach ma delikatny, roślinny, a wydajność jest tu przeogromna. 
(Do kupienia w Galilu.pl.)



Jak wygląda u Was kwestia demakijażu? Pamiętacie o wieczornym i porannym oczyszczaniu czy czasem zdarza się Wam pominąć ten krok? Jakie produkty do oczyszczania polecacie? A może zainteresował Was któryś z polecanych przeze mnie kosmetyków? Dajcie znać :)

8.3.16

6 różanych kosmetyków, które pokochacie

Dzisiaj coś dla fanek róż, różanych kosmetyków i różanych zapachów, ale nie tylko bo przedstawione przeze mnie kosmetyki nie mają tego typowego, chemicznego różanego zapachu. Wszystkie pachną bardzo naturalnie, każdy inaczej, mają naturalne składy, no może poza kremem do rąk, i sprawdzą się u każdej z Was!

Trilogy, Roseship Oil 
- gęsty, odżywczy olejek z róży przeznaczony do każdego rodzaju cery, nawet tłustej! Bogaty w kwasy omega 3,6 i 9 oraz witaminę C, działa na skórę wygładzająco, ochronnie i rozjaśniająco. Przy regularnym stosowaniu znacznie poprawia wygląd skóry, ujędrnia, wygładza drobne zmarszczki, reguluje też wydzielanie sebum, dodaje blasku, a przede wszystkim doskonale odżywia co jest widoczne gołym okiem. Ponadto szybko się wchłania, nie zapycha skóry, nie powoduje alergii ani nie podrażnia, a wręcz działa łagodząco. No ogólnie cudo. 

Korres, Japanese Rose Shower Gel 
- żel pod prysznic o przyjemnym, nieco słodkim różanym zapachu, w żadnym wypadku nie drażniącym. Otula skórę jedwabistą pianką, oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej, pielęgnuje i pieści zmysły. Zawarte w nim składniki jak proteiny pszenicy, aktywny aloes oraz enzymy antyoksydacyjne sprawiają, że żel jest niezwykle delikatny i zwiększa nawilżenie skóry pozostawiając ją elastyczną i miękką. Jest też niezwykle wydajny i w 92% naturalny.

Phenome, Relaxin Massage Oil 
- wyjątkowy olejek o aksamitnej konsystencji i niezwykle przyjemnym roslinno-różanym zapachu. Lekki, wchłania się niemalże natychmiast pozostawiając na skórze jedynie delikatny, nietłusty film ochronny. Zawarte w nim oleje, w tym olej z róży damasceńskiej, doskonale odżywiają, nawilżają, koją i regenerują skórę. Olejek poprawia też napięcie, dostarcza substancji przeciwstarzeniowych, poprawia koloryt i działa niezwykle odprężająco. Uwielbiam po niego sięgać, szczególnie po ciężkim dniu lub po porannym prysznicu. Nakładam go na mokre jeszcze ciało, następnie osuszam je ręcznikiem i gotowe! Skóra jest niezwykle miękka, pięknie pachnąca i nawilżona, aż do czasu następnej kąpieli. 

Institut Karite, Shea Hand Cream, Rose 
- różany krem na bazie masła Shea, który udało mi się upolować w TKMaxx. Bogata, treściwa i mega odżywcza konsystencja, piękny, a zarazem delikatny różany zapach oraz genialne działanie już od pierwszego użycia to to co go szczególnie wyróżnia. Działa niemalże natychmiast, wygładza, otula, genialnie nawilża na długie godziny, a jeśli trzeba to koi i łagodzi. Mała tubka bez problemu zmieści się w torebce czy kieszeni, a sam krem jest tak wydajny, że wystarczy na wiele zastosowań.




REN, Maroccan Rose Otto Body Lotion 
- czyli balsam idealny. Po pierwsze ma fantastyczny, organiczny skład, po drugie super szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej czy też lepkiej warstwy, po trzecie pachnie świeżo i przyjemnie, i po czwarte odżywia najlepiej na świecie i to na serio! Stosowany regularnie zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia przez całą dobę, poprawia jej strukturę, wygładza, uelastycznia i naprawdę nieźle ujędrnia. Świetnie łagodzi też podrażnienia pozwalając zapomnieć o swędzącej czy zaczerwienionej skórze. Naprawdę genialny kosmetyk, który trzeba wypróbować!






Phenome, Non-Drying Cleansing Foam 
- jedwabista pianka przeznaczona do delikatnego oczyszczania skóry wrażliwej, naczynkowej oaz skłonnej do podrażnień. Oparta na bazie wody różanej, w sposób delikatny i łagodny oczyszcza skórę, nie przesuszając jej. Usuwa ze skóry resztki makijażu, sebum, kurzu czy innych zanieczyszczeń pozostawiając ją świeżą, odprężoną, lekko napiętą, promienną i gładką. Niezwykle łagodna, nie podrażni nawet najwrażliwszej skóry, idealna szczególnie do porannego oczyszczania. Na uwagę zasługuje tu też naturalny skład, ogromna wydajność oraz przyjemność stosowania! 

Lubicie różane kosmetyki? Który z tej szóstki macie ochotę wypróbować? Jakie różane kosmetyki możecie mi polecić? Dajcie znać! ;)

14.10.15

Moje maski - Clarins/Origins/Aesop/Aromatherapy Associates/Glam Glow/Antipodes

Maseczki to coś czego nie może zabraknąć w mojej łazienkowej szafce. Ze względu na wymagającą cerę czyli szybko zanieczyszczającą się, przetłuszczającą się w strefie T, a przy tym wrażliwą i lubiącą się przesuszać kosmetyków tego typu mam zawsze kilka i stosuję je w zależności od potrzeb swojej skóry. Przy okazji muszę też wspomnieć, że nie obce są mi zaskórniki, rozszerzone pory czy wypryski. Jak widzicie kolorowo nie jest, ale regularne stosowanie masek pozwala mi w znacznym stopniu uporać się z doskwierającymi problemami, a przynajmniej na jakiś czas je "załagodzić" ;) Żeby nie przedłużać już teraz zapraszam Was na kilka mini recenzji :)


Antipodes, Aura Manuka Honey Mask - maska, która działa na kilku frontach czyli nawilża, oczyszcza i zapobiega starzeniu się skóry. W składzie zawiera mało znany, pochodzący z Nowej Zelandii miód Manuka, który słynie ze swych silnych właściwości antybakteryjnych oraz antyseptycznych, ponadto jest też cennym źródłem witamin, składników odżywczych i minerałów. Producent kieruje ją głównie dla osób z cerą mieszaną/tłustą, ale myślę, że świetnie sprawdzi się u każdego, szczególnie teraz w okresie jesienno/zimowym. Ma komfortową, kremową konsystencję, zdecydowanie inną niż znamy z masek oczyszczających, przepiękny waniliowo-cytrusowy zapach i naprawdę dobre działanie. Pozostawiona na kilkanaście minut czy też na całą noc fantastycznie odżywia, nawilża i uelastycznia skórę, ładnie też rozjaśnia i łagodzi stany zapalne. Działanie oczyszczające nie jest tu mocno widoczne, ale można zauważyć, że skóra jest gładka, zdecydowanie mniej przetłuszcza się w strefie T, pory są obkurczone, a wszelkie niespodzianki szybciej się goją. Lubię i stosuję ją bardzo często, przeważnie po uprzednio wykonanym peelingu. 

Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - niedawno poświęciłam jej osobną recenzję >klik< dlatego dzisiaj nie będę się rozpisywała. Dla mnie najlepsza maska nawilżająca. W kilka chwil przywraca skórze odpowiedni poziom nawilżenia, zapobiega przesuszaniu, łagodzi podrażnienia, ujędrnia, a przy tym jest łagodna, bardzo wydajna i pięknie, owocowo pachnie. Ponadto ma fantastyczny skład oparty na roślinnej glicerynie, kwasie hialuronowym oraz olejach z awokado i pestek moreli. Mimo iż przeznaczona jest dla skór suchych śmiało polecam ją też osobom z cerą mieszana czy nawet tłustą. Nie zawiedziecie się.


Amotheraphy Associates, Soothing Treatment Mask - lekka, a zarazem treściwa i mega odżywcza. Za zadanie ma głęboko nawilżać, ujędrniać, wspomagać naturalną barierę ochronną skóry oraz łagodzić podrażnienia i wywiązuje się z tych obietnic w stu procentach. Już chwilę po aplikacji przynosi skórze ukojenie, łagodzi podrażnienia i zmiękcza, natomiast stosowana regularnie fantastycznie nawilża rozpulchniając skórę, a to sprawia, że jest jędrna, gładka, zmarszczki mimiczne są płytsze, a tym samym mniej widoczne. W razie potrzeby można stosować ją również miejscowo na przebarwienia czy wypryski, rozjaśnia je i przyspiesza gojenie. Skład jest tu niezły, a znajdziemy w nim m.in.: aktywny hialuronian sodu, nasiona prosa oraz ekstrakty z korzenia lukrecji i popłocha pospolitego. Maska nie zawiera alergenów, ale ma kilka minusów czyli niezbyt przyjemny zapach, krótką przydatność bo tylko 6 miesięcy od czasu otwarcia, a jest naprawdę wydajna, no i wysoką cenę. Więcej minusów nie widzę, no może poza tym, że mi się skończyła :(

Glam Glow, Power Mud - czarną wersją byłam zachwycona, tak samo białą >klik<, tutaj natomiast spotkało mnie małe rozczarowanie. Maska nie jest zła, ale brakuje mi efektu WOW. Producent reklamuje ją jako maskę o podwójnym, błyskawicznym działaniu, która łączy w sobie "siłę błota i moc oleju", za zadanie ma oczyszczać i to super delikatnie, a zarazem głęboko. I fakt, oczyszcza, wygładza, rozjaśnia, ale efekt ten utrzymuje się zaledwie do następnego dnia. Działania antybakteryjnego w tym przypadku nie odnotowałam. Plus jest taki, że nie przesusza skóry, nie podrażnia, choć zaraz po aplikacji odczuwam mocne szczypanie, na szczęście szybko mija. Konsystencja jest tu jogurtowa, tak samo jak zapach, a sama wydajność całkiem niezła. A dla kogo jest przeznaczona? Dla każdego, zarówno dla kobiet jak i mężczyzn, w każdym wieku i o każdym rodzaju cery. Moim zdaniem najlepiej sprawdzi się na mało wymagającej skórze. Wypróbować nie zaszkodzi ;)


Aesop, Parsley Seed Cleansing Masque - oczyszcza, odświeża, a jednocześnie odnawia. Tak w skrócie mogłabym opisać tę pietruszkową maseczkę marki Aesop. Jej skład oparty został na glince, ziołach oraz wyciągu z nasion pietruszki. Miks tych składników sprawia, że jest łagodna, a jednocześnie skuteczna. Dobrze oczyszcza, wyrównuje koloryt, obkurcza pory, a przy tym nie przesusza pozostawiając skórę miękką, gładką, elastyczną oraz promienną. Ja lubię stosować ją podczas niedzielnego SPA, regeneruje, a jednocześnie przygotowuje moją skórę na nowy tydzień. Ponadto jej przyjemny, lawendowy zapach totalnie mnie relaksuje i uspokaja. Sama konsystencja jest natomiast lekka, maska łatwo rozprowadza się na skórze i szybko zasycha uniemożliwiając mimikę, ale dla efektów warto przemęczyć się te 20 minut ;) Minusem może być cena, ale wydajność i działanie to wynagradzają.

Origins, Clear Improvement - i kolejna maska Origins, tym razem oczyszczająca. Zbiera mieszane opinie, ale dla mnie jest genialna. Zawiera aktywny węgiel, który oczyszcza, białą chińską glinkę, która absorbuje toksyny oraz lecytynę rozpuszczającą zanieczyszczenia. W efekcie, po zastosowaniu maski, skóra jest dokładnie oczyszczona, matowa, gładka, delikatnie zaczerwieniona, ale nie podrażniona, a pory są obkurczone. Producent kieruje ją dla wszystkich, ale uwaga ponieważ może przesuszać. Ja sięgam po nią  wtedy gdy na mojej twarzy pojawiają się nieprzyjaciela i nic innego nie pomaga, ona rozprawia się z nimi szybko i skutecznie. Jeśli chodzi o zapach to jest bardzo delikatny i specyficzny, wydajność natomiast jest przeogromna, a sama maska po otwarciu ważna jest przez kilkanaście miesięcy.


Clarins, Beauty Flash Balm - maska, którą można stosować na dwa sposoby czyli normalnie jako maskę właśnie lub jako bazę pod makijaż. W obu przypadkach sprawdza się fantastycznie. Zastosowana standardowo upiększa, usuwa oznaki zmęczenia czy stresu i odżywia, a wszystko to w mgnieniu oka, wystarczy zaledwie 20 minut i już. Zmęczona, poszarzała cera nabiera blasku, staje się miękka, gładka, jędrna i nawilżona, a po kiepskim dniu czy nieprzespanej nocy nie ma śladu. Zastosowana jako baza działa podobnie, świetnie wygładza ukrywając drobne linie, dodaje cerze blasku, ukrywa zmęczenie i genialnie przedłuża trwałość makijażu, a przy tym jest niezwykle komfortowa, lekka, pięknie pachnie, nie wzmaga przetłuszczania się skóry i nie zapycha. Clarins jak zwykle nie zawodzi. Dla mnie to must have, mam ją zawsze w szafce i uważam, że powinna znaleźć się u każdej z Was. Jest niezastąpiona przed wielkim wyjściem czy po prostu wtedy gdy wiemy, że czeka nas długi dzień, a chcemy by nasza cera wyglądała perfekcyjnie i świeżo.

Tak prezentuje się moja gromadka. A jak jest u Was, stosujecie maski? Znacie którąś z moich? Która Was zainteresowała?

10.10.15

Evening Essentials

Uwielbiam wieczorne rytuały. Ten moment kiedy po ciężkim i długim dniu zamykam się w łazience, mogę się wtedy wyciszyć, zrelaksować, pobyć sama ze sobą i przy okazji zadbać o swoją skórę. Sprawia mi to radość i przyjemność i nawet gdy jestem już zmęczona nie odpuszczam bo wiem, że po tych kilkunastu minutach poświęconych tylko sobie energia wraca, a ja jestem gotowa na kolejny dzień. Dzisiaj zapraszam Was na krótki post, w którym przedstawię kilka ulubionych produktów, które towarzyszą mi w tym czasie. 



Swój codzienny rytuał zaczynam od szczotkowania ciała na sucho, taki masaż pobudza krążenie, oczyszcza organizm z toksyn, a także delikatnie, ale skutecznie, tak jak dobry peeling, usuwa ze skóry obumarły naskórek. Tak przygotowana skóra zdecydowanie lepiej wchłania wszelkie  aplikowane kosmetyki, a przy tym jest niezwykle gładka, miękka i jędrna. Masaż na sucho wspomaga też walkę z cellulitem dzięki czemu z dnia na dzień staje się on coraz mniej widoczny, naprawdę! Do masażu używam swojej ulubionej szczotki naszej rodzimej marki Fridge by Yde, o której wspominałam na blogu już kilkukrotnie. Wykonana jest z naturalnego, końskiego włosia, które jest idealne, nie za miękkie, ani nie za szorstkie i przyjemnie masuje skórę nie drapiąc jej przy tym. Sama szczotka wygodnie leży w dłoni i jeszcze nie zdarzyło mi się aby z niej wypadła, jest też trwała i nie gubi włosia. Po szczotkowaniu czas na prysznic, nie ma tutaj akurat kosmetyków, które towarzyszą mi w tym czasie, a to dlatego, że praktycznie wszystkie mogłyście zobaczyć w poście z  wrześniowymi ulubieńcami >klik<, a mowa tu o żelu z serii Shea marki The Body Shop, duecie do włosów czyli szamponie i masce Insight oraz mleczku do mycia twarzy Alpha H.



Po prysznicu czas na wklepanie kilku kosmetyków. Najpierw zajmuję się twarzą, zarówno pod oczy jak i na resztę skóry nakładam duet od Kiehl's z serii Midnight Recovery. Olejek - Midnight Recovery Concentrate - towarzyszy mi już od kilku dobrych miesięcy i nie dość, że jest mega wydajny jest też genialny. Jego skład oparty został w 99,8% na składnikach pochodzenia naturalnego, znajdziemy w nim między innymi olej z wiesiołka, olejek lawendowy oraz skwalen. Mieszanka tych składników działa na skórę nawilżająco, regenerująco, a także rozjaśniająco, przy regularnym stosowaniu można zauważyć poprawę w jej kondycji, a także wyglądzie. Jest rozpromieniona, elastyczna, miękka, koloryt jest wyrównany, a rano po jakimkolwiek zmęczeniu nie ma śladu. Olejek świetnie rozprawia się też ze stanami zapalnymi, rozjaśnia je i przyspiesza gojenie, natomiast lawendowo-ziołowy zapach relaksuje i koi zmysły. Uwielbiam. To o czym muszę wspomnieć to konsystencja, mimo iż oleista jest bardzo lekka. Wchłania się w mgnieniu oka pozostawiając jedynie delikatną, otulającą warstwę. Ja zwykle aplikuję 3-4 krople, tak jak zaleca producent, i to w zupełności wystarcza aby dokładnie pokryć skórę twarzy, a przy tym jej nie obciążyć. Śmiało można stosować go również na szyję oraz dekolt, przyjemnie nawilża i uelastycznia te okolice. Krem - Midnight Recovery Eye - to u mnie nowość, stosuję go od 2 czy 3 tygodni, ale zapowiada się naprawdę nieźle. Jest łagodny, nie podrażnia ani skóry ani oczu, a jego lekka konsystencja dobrze i bez oporów rozprowadza się po skórze. Krem szybko się wchłania pozostawiając uczucie nawilżenia i delikatnego napięcia, ale takiego przyjemnego. Rano skóra jest odżywiona, elastyczna i wypoczęta. , a spojrzenie wygląda świeżo. Nie zauważyłam aby likwidował cienie, ale czy jakikolwiek krem to robi? Jeśli taki znacie dajcie znać! Niemniej świetnie rozprawia się z opuchnięciami, a to już coś! Na pewno napiszę o nim więcej, ale muszę jeszcze trochę go poużywać.



Po twarzy czas na resztę ciała i tutaj ostatnio najczęściej sięgam po Czekoladowe Masło marki Organique, o którym pisałam w ostatnim poście >klik<. Uwielbiam je za wszystko zaczynając od pięknego, czekoladowego zapachu, który poprawia humor, poprzez przyjemną konsystencję, a kończąc na działaniu. Kosmetyk poza tym, że fantastycznie odżywia, uelastycznia, łagodzi i nawilża skórę, delikatnie ją też brązuje. Efekt jest bardzo minimalny, ale to wystarczy aby wyglądała zdrowo i po prostu ładnie, a przy tym nie ma mowy o plamach, zaciekach czy nieprzyjemnym zapachu. Na okres jesienno-zimowy to zdecydowane must - have! Na usta, dłonie i stopy nakładam natomiast masło Shea czyli kolejny kosmetyk must - have. To od Ministerstwa Dobrego Mydła jest w pełni organiczne, nierafinowane i po prostu rewelacyjne. Niezwykle gęste, topi się pod wpływem ciepła skóry, fantastycznie odżywia, regeneruje oraz nawilża tworząc na skórze warstwę ochronną, a tym samym zapobiegając utracie wody z naskórka. Wykazuje również działanie antybakteryjne, łagodzące i przeciwzapalne. Ja cenię je za wielofunkcyjność oraz delikatność. Masło może być stosowane niemalże na całym ciele, a także przez każdego, nawet alergików czy dzieci. Koniecznie rozważcie zakup. 



Pasta do zębów nie bez powodu znajduje się na końcu. Uwielbiam jeść, lubię też siedzieć do późna, a siedzenie do późna z pustym żołądkiem nie jest przyjemne dlatego kolację jem przeważnie dopiero po kąpieli więc zęby myję na samym końcu, przed pójściem spać. Już od kilku miesięcy używam past włoskiej marki Marvis, obecnie o smaku Aquatic Mint. Pasta różni się od tych dostępnych w drogerii, już samo opakowanie jest inne, zachowane w  stylu retro, zdecydowanie przyciąga wzrok i tego nie można mu odmówić. Smak pasty również odbiega od tego dobrze nam znanego, mocnego i drażniącego. Aquatic Mint to smak miętowy, ale nieco słodki, łagodny, łączący w sobie chłodzący aromat i rześkość morskiej bryzy. Nie drażni i przyjemnie odświeża. Sama konsystencja jest niesamowicie gęsta przez co pasta jest bardzo wydajna, dobrze się też pieni i delikatnie wybiela. Jeśli znudziły się Wam powszechnie dostępne pasty to tę jak najbardziej polecam. 


Miało być krótko, a wyszedł mały tasiemiec. Wybaczcie :) Wy również lubicie wieczorne rytuały? Po jakie kosmetyki wtedy najczęściej sięgacie? Macie swój ulubiony zestaw? Jestem bardzo ciekawa, dajcie znać :)

19.8.15

Fridge by yDe - 1.0 Silky Mist/Najlepszy!

Mimo iż na rynku kosmetycznym kremów nawilżających jest multum to naprawdę ciężko jest znaleźć ten jeden jedyny, a przede wszystkim ten dobry, który naprawdę będzie działał tak jak obiecuje producent. Większość egzemplarzy to nawilżacze tylko z nazwy lub, co gorsza, "oblepiacze", które dają złudne wrażenia odżywienia i nawilżenia.  Z kremem 1.0 Silky Mist marki Fridge by yDe sprawa ma się zupełnie inaczej i już na wstępie śmiało mogę napisać, że jest to najlepszy krem nawilżający z jakim miałam do czynienia.



Silky Mist, jak zresztą wszystkie kosmetyki Fridge, jest kremem świeżym, w 100 % naturalnym. Nie znajdziemy w nim ani grama konserwantów, składników syntetycznych ani alkoholu z tego też względu ważny jest tylko przez  2,5 miesiąca i musi być przechowywany w lodówce. Wem, wiem, ta wiadomość może zniechęcać, ale pomyślcie o działaniu i efektach!
Skład kosmetyku oparty został na zimnotłoczonym oleju ryżowym, zawarte w nim przeciwutleniacze w łagodny sposób zapobiegają powstawaniu zmarszczek, a cenne kwasy tłuszczowe, m.in. oleinowy, linolowy i linolenowy wzmacniają barierę naskórkową oraz zapobiegają ucieczce wody z naskórka. Konsystencja jest tu bardzo lekka, troszkę wodnista, kosmetyk wchłania się niemalże natychmiast pozostawiając na skórze jedynie otulającą warstwę ochronną. Nie jest ona w żaden sposób tłusta, a wręcz daje przyjemne uczucie zmiękczenia oraz wygładzenia.



Krem stanowi idealną bazę pod makijaż, podkłady, mineralne, płynne czy też w kamieniu, rozprowadzają się na nim idealnie i tak samo też trzymają. Nic się nie waży ani nie spływa. Silky Mist może nie przedłuża makijażu, ale nie taki jest jego cel. Celem jest nawilżenie i tutaj spisuje się po mistrzowsku! Już po pierwszej aplikacji odczuć można różnicę w kondycji skóry, a przy regularnym stosowaniu jest tylko lepiej. Skóra odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, staje się bardziej miękka, jędrna, a także wygląda zdrowiej. Na mojej mieszanej w kierunku suchej cerze krem ten spisuje się tak dobrze, że w swojej pielęgnacji pomijam już serum nawilżające, ha, nawet nie używam już swojej ukochanej maski nawilżającej. Na serio, skóra jest tak dobrze odżywiona, że nie czuję potrzeby aby ją stosować.



Jakie jeszcze efekty odnotowałam? Przede wszystkim na dobre pożegnałam problem suchych skórek,  które były moją zmorą, a moja mocno przetłuszczająca się strefa T zdecydowanie się uspokoiła i produkuje znacznie mniej sebum. Ponadto, skóra wygląda promiennie, jest też mniej zaczerwieniona, a ja, stosując ten krem czuję, że oddycha! Silky Mist przeznaczony jest do każdego typu cery, głównie dla osób młodych w wieku 25-30 lat, ale myślę, że rewelacyjnie sprawdzi się też u osób powyżej  tej granicy. W szklanej buteleczce z atomizerem znajduje się 30 ml kosmetyku, a jego koszt to 135 zł. Czy warto? Odpowiedź jest tylko jedna, TAK!
Reasumując, jeśli poszukujecie dobrego kremu, który rzeczywiście nawilży Waszą skórę, a przy tym pozwoli jej oddychać i będzie lekki to koniecznie weźcie go pod uwagę. Gwarantuje, że nie pożałujecie.

Jak jest u Was z kremami nawilżającymi, znalazłyście już swojego ulubieńca czy wciąż jesteście w trakcie poszukiwań? 
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl