Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pielęgnacja ciała. Pokaż wszystkie posty

26.7.16

Letnie must-have od Organique

Piękna, jędrna i dogłębnie nawilżona skóra twarzy i ciała latem? Proszę bardzo, z tą czwórką od Organique to możliwe. Cztery kosmetyki, które poprawiają humor, mają super składy i działają tak jak obiecuje producent czyli doskonale. Wstęp krótki, ale po co niepotrzebnie przedłużać. Zapraszam dalej.





Na pierwszym miejscu muszę tu umieścić  Savon Noir czyli mydło roślinne wykonane z czarnych oliwek oraz oleju oliwnego. Polecane do każdego typu skóry, nawet tej wrażliwej, ma delikatne działanie eksfoliujące, natłuszczające i nawilżające i jest wszechstronne! Może robić za zwykłe mydło czy też peeling enzyamatyczny, zarówno do twarzy jak i ciała. Ja stosuję je na te dwa sposoby, ma nieco dziwną, glutowatą konsystencję, specyficzny aczkolwiek całkiem przyjemny zapach i delikatnie pieni się na skórze. Zastosowane jako mydło doskonale oczyszcza pozostawiając skórę super miękką, elastyczna, oczyszczoną i promienną bez uczucia ściągnięcia, stosowane jako peeling w delikatny acz skuteczny sposób pomaga usunąć martwy naskórek odsłaniając jaśniejszą, piękniejszą skórę, do tego niezwykle gładką jakby wypolerowaną i gotową na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych, a wszystko to w zaledwie 15 minut. Bez podrażnień, bez pieczenia i innych nieprzyjemności. Ja uwielbiam stosować je też w duecie z rękawicą Kessa (ten duet świetnie zastępuje peeling do ciała). Nakładam mydło na wilgotną rękawicę, spieniam, a następnie wykonuję masaż kierując się od stóp do góry, w kierunku serca. Nie tylko mnie to relaksuje i zapewnia uczucie jakbym była w SPA, ale też świetnie pobudza krążenie, pomaga usunąć z organizmu toksyny, a skórę doskonale oczyszcza dając uczucie świeżości i lekkości. Balsamy po takim zabiegu wchłaniają się doskonale, a umysł jest zrelaksowany. Dwie korzyści w jednym.







Po takim dogłębnym oczyszczaniu warto pomyśleć o nawilżeniu i tutaj świetnie sprawdza się Balsam z Masłem Shea w przypadku ciała oraz maseczka Melon Ritual Face Mask w przypadku skóry twarzy. Balsam jest niezwykle bogaty i skondensowany, a także łagodny co jest ważne szczególnie przy wrażliwej czy delikatnej skórze. Nabrany na palce i delikatnie rozgrzany w dłoniach, a następnie wmasowany w skórę - warto nałożyć go też na łokcie, dłonie i stopy! - cudownie otula ją warstwą ochronną jak kokon, regeneruje, niweluje szorstkość, koi i odżywia zapewniając długotrwałe nawilżenie. Stosowany regularnie poprawia strukturę skóry, "wzmacnia ją", delikatnie napina i uelastycznia, a wersja mango jest idealnym wyborem na letnie wieczory. O soczystym, niedrażniącym aromacie, który jeszcze długo po aplikacji utrzymuje się na skórze. Uwielbiam stosować go po wieczornej kąpieli, wbrew pozorom nie pozostawia tłustej warstwy, a odżywienie jakie daje jest naprawdę na wysokim poziomie. Maska to kolejny kosmetyk, który swym aromatem idealnie wpisuje się w wakacyjne klimaty. Owocowa, słodka, soczysta!,  aż chciałoby się ją zjeść. Ma cudownie aksamitną, nieco żelową konsystencję i świetny skład bogaty w mnóstwo składników aktywnych jak: ekstrakt z melona, gliceryna roślinna, olej z pestek winogron, witamina E w mikrokapsułkach oraz kwas fitowy. Od razu  po nałożeniu przyjemnie koi skórę, a pozostawiona na 20 minut lub dłużej doskonale odżywia i regeneruje! A po zmyciu? Skóra jest piękna! Doskonale nawilżona, ujędrniona, rozjaśniona i jedwabiście gładka. Efekt jest naprawdę widoczny i trwały. Idealna i dla każdego. Teraz w miesiącach letnich ukoi i zregeneruje zmęczoną słońcem skórę, zimą doda blasku i odżywi zapobiegając starzeniu skóry. Zdecydowanie warto wypróbować.




I na koniec Pianka do mycia ciała niby niepozorna, ale zdecydowanie umila czas spędzony pod prysznicem. Świetna do codziennego stosowania, zarówno przy szybkim porannym prysznicu czy długiej wieczornej kąpieli. Przyjemnie puszysta i łagodna, z zawartością gliceryny organicznej. Na ciele rozpuszcza się i delikatnie pieni jednocześnie oczyszczając i pielęgnując skórę, która latem po długich godzinach spędzonych na słońcu czy kąpielach w słonej wodzie jest szczególnie przesuszona i warto zadbać o to aby nie wysuszać jej jeszcze bardziej podczas mycia. Pianka dba o nawilżenie pozostawiając skórę czystą, elastyczną i odżywioną bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia. Zdecydowanie uwielbiam to uczucie gdy po prysznicu nie muszę natychmiast aplikować balsamu/olejku czy masła. Kosmetyk ten sprawdzi się u największych wrażliwców, a ogromny wybór zapachów sprawia, że każdy znajdzie odpowiedni dla siebie. U mnie gości w soczystej wersji Mango. Po jej użyciu pachnie w całej łazience! 

Ta czwórka doskonale zadba o Waszą skórę tak naprawdę nie tylko latem, ale przez cały rok! Co więcej każdy z poszczególnych produktów jest wydajny i wart swojej ceny. Serio. Polecam. Dla mnie to już stałe pozycje, które praktycznie zawsze mam w swojej łazience.

Znacie? Lubicie? Który z kosmetyków macie ochotę wypróbować? Dajcie znać :)

16.7.16

Zużycia w mini recenzjach

Uzbierało się tego, ojj uzbierało. Pogoda do zdjęć kiepska co zresztą widać, ale postanowiłam już dłużej nie czekać, tym bardziej, że jest tu mnóstwo fajnych kosmetyków, trochę też żal, że się kończyły, i może pomogę Wam podjąć decyzję odnośnie zakupu, któreś z nich. No to co, zapraszam do czytania ;)





Frank Body, Body Scrub, Original - czyli kawowy peeling do ciała o zapachu kawy. Wspaniały! Dość mocny, z zawartością nie tylko kawy, ale też olejków, soli i witamin. Fantastycznie złuszcza martwy naskórek, pobudza krążenie, pomaga w walce z cellulitem, ujędrnia, napina oraz wygładza i to na długo! Do tego nie podrażnia pozostawiając skórę delikatnie odżywioną i zaróżowioną. Bardzo lubię i czekam na kolejne opakowanie, które gdzieś niestety zaginęło :( Ogólnie dla mnie póki co nr. 1.

Nuxe, Skin Perfection Purifying Lotion - tonik przeznaczony głównie dla cer mieszanych i tłustych, ale moim zdaniem sprawdzi się u każdego. Delikatny i pięknie pachnący. Co najważniejsze, doskonale spełnia swoje zadanie czyli oczyszcza, odświeża, tonizuje wyrównując pH, łagodzi, a także pozostawia skórę przyjemnie miękką i zrelaksowaną bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia. Bardzo lubię i kupię ponownie.

Mario Badescu, A.H.A. Botanical Body Soap - żel pod prysznic z owocowymi ekstraktami z papai i grejpfruta mający za zadanie nie tylko oczyszczać bez podrażnień, ale też delikatnie nawilżać i wspomagać walkę z wypryskami na dekolcie czy plecach i dokładnie to robi. Bardzo łagodny, delikatnie się pieni, pięknie, owocowo pachnie i oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej. Przy regularnym stosowaniu faktycznie pomaga pozbyć się drobnych wyprysków i przyjemnie wygładza skórę. Minusy? Rzadka konsystencja i mała wydajność.

Mizon, Enjoy Vital-up Time Whitening Mask - rozjaśniająca maseczka w płachcie dla skóry pozbawionej witalności. Kupiłam z ciekawości i okazała się całkiem fajna. Mocno nasączona, z zawartością ekstraktu z białych kwiatów, alantoiny oraz kwasu hialuronowego zastosowana na 20 minut, używałam po uprzednio wykonanym peelingu i masce oczyszczającej, wspaniale koi, odżywia i fantastycznie rozjaśnia pozostawiając skórę promienną, nawilżoną i napiętą. Nie wspominając już, że podczas tych 20-stu minut z nią na twarzy można się świetnie zrelaksować i odpocząć.

Seboradin, Niger, Szampon - szampon do włosów przetłuszczających się i ze skłonnością do wypadania. Mój ulubieniec po którego sięgam regularnie. Mimo SLS w składzie nie podrażnia, a wręcz koi i pomaga mi gdy mam problem ze swędzącą czy podrażnioną skórą głowy. Co więcej, świetnie się pieni, doskonale oczyszcza pozostawiając włosy sypkie, puszyste, odbite od nasady, błyszczące i dłużej świeże,  a także mocniejsze. Zagości u mnie jeszcze nie raz!

La Bruket,  Salt Scrub Sage/Rosemary/Lavender  - peeling solny z zawartością olejków z lawendy, rozmarynu i szałwii. Cudownie, relaksująco i niesamowicie naturalnie pachnie, a drobno zmielona sól doskonale złuszcza martwy naskórek pozostawiając skórę jaśniejszą, gładszą i odżywioną. Konsystencja też na plus, pełna olejków, ale nie lepka, dobrze aplikuje się na skórę i bez problemu spłukuje, niestety peeling nie jest tani, a okazał się bardzo mało wydajny. Co więcej, ze względu na zawartość soli może też podrażniać, dlatego osoby ze skórą bardzo suchą czy delikatną powinny na niego uważać.


Institut Karite, Shea Hand Cream - krem do rąk z zawartością masła Shea. Gęsty, ale szybko wchłaniający się. Otula dłonie wyczuwalną lecz nietłustą warstwą ochronną, natychmiast wygładza, koi i świetnie nawilża. Stosowany regularnie sprawia, że dłonie są przez cały czas odpowiednio nawilżone i miękkie przez co częsta aplikacja nie jest wymagana. Idealny do torebki, do pracy czy też do nocnej regeneracji dłoni. Duży plus za wydajność i piękny, liliowy zapach :)

Alpha H, Micro Cleanse Super Scrub - peeling do twarzy z zawartością 12% kwasu glikolowego, kofeiny i organicznych mikrogranulek jojoba. Działa jak domowa mikrodermabrazja, złuszcza, oczyszcza, wygładza ukazując piękniejszą skórę. Jasną, gładką, jędrną z pomniejszonymi porami i wyciszonymi stanami zapalnymi. Co więcej, peeling nie przesusza skóry, nie podrażnia i myślę, że sprawdzi się u każdego. Naprawdę fajny!

Fridge, 1.6 Face Peeling - gęsty, kremowy i w 100% naturalny peeling do twarzy dla każdego typu cery. Niby delikatny, ale o genialnym działaniu. Szybko i skutecznie pomaga pozbyć się martwego naskórka, wygładza, oczyszcza, a przy tym pielęgnuje oraz, dzięki zawartości olejku z bergamotki, zapobiega mikro urazom skóry pozostawiając ją cudownie gładką, jakby wypolerowaną, promienną i jaśniejszą bez podrażnień czy innych nieprzyjemności. No cudo! Na początku myślałam, że będzie niewydajny, ale okazało się inaczej, do tego pięknie pachnie i ma ładne opakowanie. Wrócę na pewno!

Organique, Creamy Whip, Milk - puszysta, kremowa pianka do oczyszczania ciała o pięknym, mlecznym zapachu. Na skórze zmienia się w przyjemną, delikatna pianę, która otula i bardzo łagodnie, a jednocześnie skutecznie oczyszcza, pozostawiając ją czystą, gładką i odżywioną. Nie ma tu mowy o podrażnieniach, czy ściągnięciu skóra jest miękka i elastyczna, a roztaczający się zapach koi i relaksuje zmysły. Lubię i kupuję regularnie w różnych zapachach, choć ten jest zdecydowanie moim ulubionym.

Marvis, Whitening Mint - pasta do zębów w wersji wybielającej prosto z Włoch! Gęsta, świetnie się pieni i doskonale spełnia swoje zadanie. Oczyszcza, odświeża, pomaga w usuwaniu płytki nazębnej tym samym delikatnie wybiela uśmiech. Zapach ma miętowy, jednak nie ostry, a przyjemny i odświeżający na długi czas, do tego jest wydajna, a jej opakowanie w stylu retro sprawia, że ma się ochotę sięgać po nią cały czas. Gości u mnie regularnie w różnych wariantach smakowych, uwielbiam i polecam! (Na iperfumy.pl kupicie ją w dobrej cenie!)






Fridge, 4.1 Coffee Eye - krem pod oczy prosto z lodówki. Naturalny, wypełniony po brzegi substancjami odżywczymi, działający zgodnie z obietnicami producenta, po prostu doskonały. Bardzo odżywczy, a jednocześnie szybko wchłaniający się, świetnie pielęgnuje skórę pod oczami, wygładza drobne zmarszczki, napina, delikatnie rozjaśnia i niweluje niewielkie opuchnięcia. Ale to nie wszystko, krem świetnie sprawdza się też pod makijaż, jest super delikatny i zapewnia komfort na cały dzień, a do tego wspaniale i bardzo naturalnie pachnie kawą! Dla mnie obecnie nr. 1. Polecam!

Phenome, Non - Drying Cleansing Foam - super delikatna pianka do mycia twarzy opracowana na wodzie różanej i innych wspaniałych składnikach bezpiecznych dla skóry. Ma fajną, puszystą konsystencję, łagodny różany zapach i dobrze oczyszcza skórę pozostawiając ją gładką i elastyczną bez uczucia ściągnięcia. Bardzo fajna i dla każdego, ja lubiłam stosować ją do porannego oczyszczania twarzy, ale wieczorem też się sprawdzi. Dobrze usuwa ze skóry resztki makijażu i inne zanieczyszczenia, ponadto jest bardzo wydajna! Lubię i chętnie wrócę.

Alpha H, Triple Action Cleanser - łagodny żel do oczyszczania twarzy bez zawartości detergentów. Opracowany m.in. na tymianku, aloesie i wyciągu z ogórka. Oczyszcza, reguluje, nie narusza warstwy hydrolipidowej i działa antybakteryjnie. Delikatnie się pieni, jest łagodny, a przy tym skuteczny. Szybko i bezproblemowo pomaga usunąć ze skóry wszystkie zanieczyszczenia zapewniając uczucie odświeżenia. Skóra jest gładką, elastyczna i promienna, bez podrażnień czy pieczenia. producent kieruje go do cer normalnych, mieszanych i tłustych i na takich też się sprawdzi. Fajny.

Bio IQ,  Hand Cream - organiczny krem do rąk naszej polskiej marki. Zachwyca przyjemną konsystencją, delikatnym zapachem i genialnym działaniem pielęgnacyjnym. Mimo, iż treściwy szybko się wchłania, otula dłonie wyczuwalną lecz nietłustą warstwą ochronną pozwalając wrócić do codziennych czynności, a w tym samym czasie nawilża sprawiając, że skóra jest gładka, miękka i elastyczna. Co więcej, wspaniale regeneruje i koi spierzchniętą skórę, wygładza,  a także, przy regularnym stosowaniu, wzmacnia paznokcie. Mój ogromny ulubieniec.

Alpha H, Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask - maska 2w1 z kwasem glikolowym do stosowania raz w tygodniu. Za zadanie ma jednocześnie złuszczać i odbudowywać, stymulować nowe komórki skóry, ujędrniać, a także wspomagać procesy gojenia stanów zapalnych czy blizn. Co tu dużo pisać, genialna! Zastosowana na 15-20 minut działa na skórze cuda. Cudownie wygładza, rozjaśnia, napina, dogłębnie oczyszcza, a przy tym nie podrażnia ani nie przesusza skóry. Co więcej, jest bardzo wydajna i pięknie pachnie lawendą. Na pewno kupię ponownie, a ostatnio zamówiłam ją mamie. Mam nadzieję, że będzie równie zachwycona co ja ;)

Chanel, Perfect Lumiere Velvet - podkład na bazie wody przeznaczony głownie dla cer mieszanych. Cudownie lekki, średnio kryjący, pięknie stapia się ze skórą dając aksamitne wykończenie. Świetni wyrównuje koloryt, ukrywa drobne niedoskonałości oraz przebarwienia, nie wchodzi w załamania, nie obciąża, nie przyspiesza przetłuszczania, ukrywa zmęczenie i matuje dodając przy tym cerze odrobinę naturalnego, nienachalnego blasku. No bajka! Przy tym jest bardzo trwały, nie ściera się w ciągu dnia, ale też lekko wysuszający i podkreślający suche skórki. Ja go uwielbiam i szybko wracam gdy tylko się kończy. Kolejne opakowanie już w użyciu!








Dr. Bronner's, Pure Castile Soap - organiczne mydło płynie, które ma aż 18 zastosowań. Rzadkie, delikatnie pieniące się i naprawdę wszechstronne, a przy tym super delikatne i o bardzo naturalnym, lawendowym zapachu. Mi służy jako żel pod prysznic - odświeża i nie wysusza skóry, jako produkty do prania ręcznego i mycia pędzli - szybko i skutecznie usuwa zanieczyszczenia nie wpływając w żaden negatywny sposób na myte/prane rzeczy oraz jako płyn do sprzątania. Mieszam odrobinę z wodą i myję wszystko od kabiny, poprzez meble, a kończąc na podłogach. Świetnie sprawdza się w każdym z tych przypadków i roztacza w całym domu piękny zapach. Co więcej, jest wydajne, naturalne, łagodne i występuje w kilku wersjach zapachowych. Dla mnie to już must-have i mam je zawsze u siebie.

Bumble&Bumble, Drypsun Finish - sprej do włosów mający za zadanie dodać im tekstury i objętości. Sprawdza się w tej roli świetnie.  Rozpylony na włosy i delikatnie wmasowany natychmiast odbija je od nasady zwiększając tym samym objętość, a przy tym zachowując ich naturalny wygląd. Nie obciąża, nie bieli, nie usztywnia oraz nie skleja lecz jest trochę wyczuwalny pod palcami. Niemniej włosy przez cały dzień są puszyste, lekkie i bardziej podatne na układanie. Fajnie sprawdza się przy upięciach, jak kok czy warkocz, szczególnie gdy mamy cienkie czy śliskie włosy. Minusy? Jest drogi i zbyt szybko się kończy. Może jeszcze wrócę, teraz na oku mam coś innego 

Bio IQ, Anti-Aging Cream with HA, Day Cream - najpiękniej pachnący krem do twarzy ever! Organiczny, przeznaczony dla każdego, niesamowicie lekki i błyskawicznie wchłaniający się, a przy tym bardzo odżywczy i delikatny. Otula skórę niewyczuwalną warstwą ochronną, tworzy świetną bazę pod makijaż, zapewnia komfort i odpowiednie nawilżenie na cały dzień. Stosowany regularnie poprawia napięcie, uelastycznia i niweluje drobne zmarszczki, jak np. mimiczne na czole. Przy tym jest niesamowicie wydajny, a jego kwiatowy zapach, jak już wspomniałam piękny!, umila stosowanie i uzależnia. Jestem na TAK i polecam.

Sylveco, Rumiankowy Żel do twarzy - żel do twarzy z zawartością kwasu salicylowego przeznaczony dla każdego typu cery. Bardzo wydajny, o ziołowym zapachu i skuteczny! Nie tylko dobrze oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej, a tym samym nie wysuszając skóry, ale działa też antybakteryjnie pomagając w walce z wypryskami i reguluje wydzielanie sebum. Naprawdę fajny i tani produkt, który warto wypróbować.

Organique, Shea Butter Body Balm, Milk - gęsty, treściwy i wszechstronny balsam z zawartością masła Shea. Odżywia, regeneruje i wspaniale nawilża, nie tylko ciało, ale też stopy, łokcie czy dłonie. Niestety jego stosowanie dla niektórych może być minusem ponieważ twarda konsystencja nieco topornie rozprowadza się po skórze, ale działanie to wynagradza. Skóra szybko odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, jest miękka, elastyczna, bardziej "zwarta" i napięta. Co więcej kosmetyk jest niezwykle delikatny i sprawdzi się nawet u największych wrażliwców. Ukoi i zapobiegnie łuszczeniu skóry, a boski, delikatny, pudrowy zapach wyciszy i pozwoli poczuć się dobrze. Obecnie w użyciu mam wersję Mango i też uwielbiam!

H&M, Vitalising All Over Oil - olejek do ciała stworzony przez markę H&M! Organiczny, z certyfikatem Eco Cert i naprawdę fajny. Przeznaczony zarówno do kąpieli, ciała jak i włosów. Ja stosowałam go tylko w ten drugi sposób. Ma bogatą, skondensowana konsystencję, dobrze rozprowadza się po skórze i szybko wchłania. Jednak, jak to olejek, pozostawia delikatną wyczuwalną warstwę, ale nie mocno tłustą czy lepką. Przyjemnie nawilża, wygładza i pielęgnuje zapewniając skórze zdrowy wygląd, a jego cytrusowy, trochę słodki zapach umila stosowanie i przywołuje słońce. Świetnie sprawdza się też przy masażu, a wygodny dozownik ułatwia stosowanie i aplikuje tyle produktu ile potrzebujemy. 

Kiko, Ultra Tech Mascara - tusz do rzęs robiący wszystko! Wydłuża, zagęszcza, pogrubia i delikatnie podkręca. Jego silikonowa szczoteczka jest precyzyjna, dokładnie pokrywa włoski od nasady, aż po same końce nadając spojrzeniu wyrazistości. Nie ma tu mowy o kruszeniu czy osypywaniu, tusz jest bardzo trwały, a także nie podrażnia oczu i dobrze się zmywa. Do tego nie wysycha przed upływem daty ważności i przez cały czas ma odpowiednią konsystencję. No nie mam do czego się przyczepić. Fajny!

























Alpha H, Balancing and Pore Refining Mask - maska oczyszczająca oparta na białej glince z zawartością lawendy i tlenku cynku. Delikatna i skuteczna, przeznaczona dla każdego typu skóry i śmiało sprawdzi się u każdego. Nie podrażnia, nie powoduje nieprzyjemnego ściągnięcia po zmyciu, a zastosowana na 15-20 minut oczyszcza skórę z toksyn i zalegających zanieczyszczeń, delikatnie rozjaśnia, wycisza stany zapalne, obkurcza pory i przyjemnie napina. Lubię i kupię ponownie.

Organique, Anti-Age Hair Mask - regenerująca maska do włosów szczególnie tych farbowanych i zniszczonych choć moim zdaniem sprawdzi się u każdego. Nie obciąża, nie wzmaga przetłuszczania włosów, a jej bogaty skład oparty na naturalnym jedwabiu, odmładzającym wyciągu z perły oraz olejach: arganowym i winogronowym sprawia, że fantastycznie dba o włosy. Obudowuje, regeneruje i wzmacnia dodając im witalności oraz blasku. Śmiało może być też stosowana jako odzywka. Wspaniale nawilża pozostawiając włosy puszyste i gładkie. Zdecydowanie moja ulubiona! Aaa, i pięknie pachnie. Polecam.

Bio IQ, Eye Serum -  serum pod oczy działające cuda! Opracowane na kwasie hialuronowy, wyciągach z czarnego bzu, aloesu i bławatka oraz olejach: słonecznikowym i jojoba doskonale zajmuje się skórą pod oczami zapewniając im całodobową pielęgnację. Nawilża, odżywia, koi, regeneruje, wygładza i napina, niweluje niewielkie obrzęki oraz zaczerwienienia. Co więcej, jest lekkie, błyskawicznie się wchłania, bez problemu może być stosowane z innymi kosmetykami pielęgnacyjnymi, świetnie sprawdza się pod makijaż, i co ważne, jest niesamowicie delikatne i dedykowane również osobom ze skłonnością do podrażnień czy alergii. Przy regularnym stosowaniu szybko można zauważyć jego działanie, skóra jest napięta, rozjaśniona oraz odżywiona. Uwielbiam i już myślę o kolejnym opakowaniu.

John Masters Organics, Citrus&Neroli Detangler - organiczna odżywka dosłownie dla każdego! Wydajna, o lekkiej formule i przyjemny, cytrusowym zapachu. Zastosowana na 10 minut zmiękcza, rozplątuje i odżywia pozostawiając włosy nawilżone, błyszczące i gładkie, a przy tym sypkie i pełne objętości. Stosowana regularnie poprawia kondycję włosów, wzmacnia i zapobiega łamaniu. Świetnie sprawdza się też stosowana na skalp, koi i nie przyspiesza przetłuszczania! Uwielbiam i kupię ponownie nie raz! Pełna recenzja >klik<.

Compagnie de Povence,  Liquid Soap with Olive Oil  - marsylskie mydło w płynie o zapachu będącym połączeniem anyżu i paczuli. Specyficznym, przyjemnym jednak nie należącym do moich ulubionych. Czym jeszcze się wyróżnia? Konsystencją, rzadką, jakby oleistą i odżywczą. Dobrze oczyszcza i nawet przy częstym myciu nie wysusza skóry dłoni. Ponadto jest wydajne a pompka działa bez zarzutu. Może wrócę, ale w innej wersji zapachowej.


Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca! Co Wam padło w oko? :)

7.5.16

Melonowy Rytuał Oragnique - cudo!

Jakiś czas temu Organique zrobiło mi wspaniałą niespodziankę i przesłało zestaw do pielęgnacji o zapachu melonowym. Moja radość była ogromna, no bo miło jest dostawać prezenty od marki, którą uwielbia się i ceni od dawna. Co więcej, cała trójka okazała się pachnieć wspaniale, słodko, owocowo oraz pysznie, i działać jeszcze lepiej! A ja przy okazji przekonałam się, że naprawdę dobrze jest stosować produkty z jednej serii. Po pierwsze szybko można zobaczyć rezultaty ich stosowania, po drugie fajnie jest otoczyć się jednym aromatem, pozwala poczuć harmonie i  na maksa się zrelaksować.



Żel peelingujący melonowy
niezwykle delikatny kosmetyk  o konsystencji rzadkiej galaretki, przeznaczony do codziennego stosowania i każdego typu skóry. Doskonale oczyszcza, odświeża, wygładza, a przy tym nie powoduje podrażnień oraz nie narusza warstwy hydrolipidowej. W swej formule zawiera drobinki peelingujące jednak nie spodziewajcie się mocnego złuszczenia, drobiny są małe, jest ich niewiele, czuć, że masują skórę jednak jest to żel, a nie peeling. Niemniej i tak jest super. Skóra po użyciu jest gładka, aksamitna, nawilżona, elastyczna, gotowa na przyjęcie balsamu oraz pięknie pachnąca! Kosmetyk  jest bardzo wydajny, delikatnie się pieni i jest tak fajny, że prysznic z nim to sama przyjemność.



Mus do ciała melonowy -
 miękki jak puch, puszysty, a przy tym niesamowicie odżywczy. I to na serio! Lekka konsystencja kosmetyku świetnie rozprowadza się po skórze, pozwala na wykonanie krótkiego masażu, po czym wchłania się pozostawiając jedynie wyczuwalny acz nietłusty film ochronny. Mus natychmiast wygładza, nawilża, łagodzi podrażnienia i otula skórę pięknym, nieco słodkim melonowym zapachem. Jednak to nie koniec. Prawdziwe rezultaty można zauważyć dopiero przy regularnym stosowaniu. Skóra z dnia na dzień staje się coraz bardziej jędrna, napięta, elastyczna, poprawia się jej struktura, a nawilżenie utrzymuje się przez całą dobę! Na początku trochę nie wierzyłam w to ujędrniające działanie, o którym wspomina producent, ale rzeczywiście tak jest, a poprawa widoczna jest gołym okiem. Na plus przemawia tutaj też świetny skład zawierający m.in. masło Shea i witaminę E oraz ogromna wydajność. Ideał, szczególnie na te wiosenno - letnie miesiące.



Maska do twarzy melonowa
co tu dużo pisać, fantastyczna! Przeznaczona do każdego typu cery, za zadanie ma uelastyczniać, ujędrniać oraz dodawać blasku. I tak, dokładnie to robi. Do tego jeszcze  nawilża, łagodzi, odżywia, a przy tym wspaniale relaksuje. Konsystencja jest tu aksamitna,  niezwykle wydajna, dosłownie niewiele wystarczy aby pokryć maską całą twarz i odczuć jej dobroczynne działanie. 15-20 minut i już! Skóra nabiera blasku, jest rozpromieniona, jędrna, elastyczna oraz wspaniale nawilżona, tak dobrze, że ja przy swojej mieszanej w kierunku suchej cerze czasem pomijam już nałożenie jakiegokolwiek kosmetyku nawilżającego. Wspaniale sprawdzi się przed wielkim wyjściem lub po ciężkim dniu. Ujędrni, wygładzi, napnie, ściągnie zmęczenie i zrelaksuje. I choć bardzo polubiłam się z wszystkimi produktami z tej serii to właśnie ta maska jest moim absolutnym faworytem. No cudo!



Reasumując, jest to naprawdę niezłe trio, które nie tylko świetnie dba o skórę, ale też pozwala na chwilę się wyłączyć, odciąć od codzienności i poczuć jak w ekskluzywnym SPA. Ja jestem zachwycona i polecam <3

PS. Wszystkie recenzje, które dla Was piszę są w 100% zgodne z moimi odczuciami, zawsze piszę szczerze i fakt, że otrzymałam prezent od marki w żaden sposób nie wpłynął na moją opinię i nigdy nie wpłynie. Tego możecie być pewni.

Znacie produkty z tej serii? Który szczególnie Was zainteresował? Lubicie kosmetyki o owocowych zapachach? Dajcie koniecznie znać :)

8.3.16

6 różanych kosmetyków, które pokochacie

Dzisiaj coś dla fanek róż, różanych kosmetyków i różanych zapachów, ale nie tylko bo przedstawione przeze mnie kosmetyki nie mają tego typowego, chemicznego różanego zapachu. Wszystkie pachną bardzo naturalnie, każdy inaczej, mają naturalne składy, no może poza kremem do rąk, i sprawdzą się u każdej z Was!

Trilogy, Roseship Oil 
- gęsty, odżywczy olejek z róży przeznaczony do każdego rodzaju cery, nawet tłustej! Bogaty w kwasy omega 3,6 i 9 oraz witaminę C, działa na skórę wygładzająco, ochronnie i rozjaśniająco. Przy regularnym stosowaniu znacznie poprawia wygląd skóry, ujędrnia, wygładza drobne zmarszczki, reguluje też wydzielanie sebum, dodaje blasku, a przede wszystkim doskonale odżywia co jest widoczne gołym okiem. Ponadto szybko się wchłania, nie zapycha skóry, nie powoduje alergii ani nie podrażnia, a wręcz działa łagodząco. No ogólnie cudo. 

Korres, Japanese Rose Shower Gel 
- żel pod prysznic o przyjemnym, nieco słodkim różanym zapachu, w żadnym wypadku nie drażniącym. Otula skórę jedwabistą pianką, oczyszcza nie naruszając warstwy hydrolipidowej, pielęgnuje i pieści zmysły. Zawarte w nim składniki jak proteiny pszenicy, aktywny aloes oraz enzymy antyoksydacyjne sprawiają, że żel jest niezwykle delikatny i zwiększa nawilżenie skóry pozostawiając ją elastyczną i miękką. Jest też niezwykle wydajny i w 92% naturalny.

Phenome, Relaxin Massage Oil 
- wyjątkowy olejek o aksamitnej konsystencji i niezwykle przyjemnym roslinno-różanym zapachu. Lekki, wchłania się niemalże natychmiast pozostawiając na skórze jedynie delikatny, nietłusty film ochronny. Zawarte w nim oleje, w tym olej z róży damasceńskiej, doskonale odżywiają, nawilżają, koją i regenerują skórę. Olejek poprawia też napięcie, dostarcza substancji przeciwstarzeniowych, poprawia koloryt i działa niezwykle odprężająco. Uwielbiam po niego sięgać, szczególnie po ciężkim dniu lub po porannym prysznicu. Nakładam go na mokre jeszcze ciało, następnie osuszam je ręcznikiem i gotowe! Skóra jest niezwykle miękka, pięknie pachnąca i nawilżona, aż do czasu następnej kąpieli. 

Institut Karite, Shea Hand Cream, Rose 
- różany krem na bazie masła Shea, który udało mi się upolować w TKMaxx. Bogata, treściwa i mega odżywcza konsystencja, piękny, a zarazem delikatny różany zapach oraz genialne działanie już od pierwszego użycia to to co go szczególnie wyróżnia. Działa niemalże natychmiast, wygładza, otula, genialnie nawilża na długie godziny, a jeśli trzeba to koi i łagodzi. Mała tubka bez problemu zmieści się w torebce czy kieszeni, a sam krem jest tak wydajny, że wystarczy na wiele zastosowań.




REN, Maroccan Rose Otto Body Lotion 
- czyli balsam idealny. Po pierwsze ma fantastyczny, organiczny skład, po drugie super szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej czy też lepkiej warstwy, po trzecie pachnie świeżo i przyjemnie, i po czwarte odżywia najlepiej na świecie i to na serio! Stosowany regularnie zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia przez całą dobę, poprawia jej strukturę, wygładza, uelastycznia i naprawdę nieźle ujędrnia. Świetnie łagodzi też podrażnienia pozwalając zapomnieć o swędzącej czy zaczerwienionej skórze. Naprawdę genialny kosmetyk, który trzeba wypróbować!






Phenome, Non-Drying Cleansing Foam 
- jedwabista pianka przeznaczona do delikatnego oczyszczania skóry wrażliwej, naczynkowej oaz skłonnej do podrażnień. Oparta na bazie wody różanej, w sposób delikatny i łagodny oczyszcza skórę, nie przesuszając jej. Usuwa ze skóry resztki makijażu, sebum, kurzu czy innych zanieczyszczeń pozostawiając ją świeżą, odprężoną, lekko napiętą, promienną i gładką. Niezwykle łagodna, nie podrażni nawet najwrażliwszej skóry, idealna szczególnie do porannego oczyszczania. Na uwagę zasługuje tu też naturalny skład, ogromna wydajność oraz przyjemność stosowania! 

Lubicie różane kosmetyki? Który z tej szóstki macie ochotę wypróbować? Jakie różane kosmetyki możecie mi polecić? Dajcie znać! ;)

6.3.16

O peelingu idealnym

Już tak dawno nie pisałam pełnej recenzji, że wypadłam trochę z formy, ale bohatera dzisiejszego posta nie trzeba nawet dobrze reklamować bo jest tak świetny, i to pod każdym względem!, że sam się broni. Mowa tu oczywiście o peelingu marki Collistar kryjącym się pod nazwą Anti-Water Tallaso Scrub. Gdyby nie moja mama to pewnie jeszcze przez długi czas chodziłabym koło niego i dumała nad zakupem, ale tak go wychwalała, że w końcu zdecydowałam się go nabyć i nie żałuję. 




Anti-Water Tallaso Scrub to koktajl soli morskich, cukru trzcinowego, olejków esencjonalnych oraz przypraw, który gwarantuje przyjemne przeżycia wykorzystujące zalety tallasoterapii oraz aromaterapii. Peeling ten za zadanie ma złuszczać martwy naskórek, wygładzać, napinać i pobudzać krążenie i wywiązuje się z tego znakomicie. Bez różnicy czy zastosujemy go na mokro czy też na sucho wykazuje naprawdę fantastyczne działanie złuszczające, bez najmniejszych problemów pomaga usunąć martwy naskórek, tym samym fantastycznie wygładza skórę, a mieszanka soli i cukru nie rozpuszcza się natychmiast co sprzyja wykonaniu dłuższego złuszczająco - pobudzającego masażu (pamiętajcie aby wykonywać go od stóp w górę!). W efekcie skóra jest gładka, oczyszczona, zdecydowanie bardziej napięta, zyskuje zdrowy koloryt, a zawartość olejków sprawia, że jest też doskonale odżywiona, miękka i elastyczna. Nie ma tu uczucia oblepienia, natomiast użycie balsamu/masła jest już zbędne. Co więcej, efekt gładkiej i napiętej skóry utrzymuje się do kilku dni za co duży plus! Aaa, i zapach! W tym przypadku jest nieco specyficzny, na swój sposób ładny i we własnym domu pozwala poczuć się jak w ekskluzywnym SPA. Dość długo utrzymuje się na skórze oraz unosi w łazience, przechodzi też na ręcznik co dla mnie jest zaletą bo lubię ten aromat :) Sam peeling jest zbity, po brzegi wypełniony olejkami, nie utrudnia to jednak aplikacji. Dobrze trzyma się skóry i bez najmniejszego problemu spłukuje. Jest też bardzo wydajny! Opakowanie zawiera aż 700 gram kosmetyku, który po otwarciu ważny jest przez 24 miesiące. Minusem może być cena, która wynosi 199 zł, ale widziałam, że obecnie w Douglasie jest tańszy prawie o połowę. Kiedyś myślałam że te wszystkie zachwyty na jego temat to bujda, a teraz sama się nim zachwycam i polecam go dalej bo naprawdę jest świetny!




Co o nim sądzicie? Używałyście go, a może macie ochotę wypróbować? Jakie są Wasze ulubione peelingi do ciała? Koniecznie dajcie znać! :)

10.10.15

Evening Essentials

Uwielbiam wieczorne rytuały. Ten moment kiedy po ciężkim i długim dniu zamykam się w łazience, mogę się wtedy wyciszyć, zrelaksować, pobyć sama ze sobą i przy okazji zadbać o swoją skórę. Sprawia mi to radość i przyjemność i nawet gdy jestem już zmęczona nie odpuszczam bo wiem, że po tych kilkunastu minutach poświęconych tylko sobie energia wraca, a ja jestem gotowa na kolejny dzień. Dzisiaj zapraszam Was na krótki post, w którym przedstawię kilka ulubionych produktów, które towarzyszą mi w tym czasie. 



Swój codzienny rytuał zaczynam od szczotkowania ciała na sucho, taki masaż pobudza krążenie, oczyszcza organizm z toksyn, a także delikatnie, ale skutecznie, tak jak dobry peeling, usuwa ze skóry obumarły naskórek. Tak przygotowana skóra zdecydowanie lepiej wchłania wszelkie  aplikowane kosmetyki, a przy tym jest niezwykle gładka, miękka i jędrna. Masaż na sucho wspomaga też walkę z cellulitem dzięki czemu z dnia na dzień staje się on coraz mniej widoczny, naprawdę! Do masażu używam swojej ulubionej szczotki naszej rodzimej marki Fridge by Yde, o której wspominałam na blogu już kilkukrotnie. Wykonana jest z naturalnego, końskiego włosia, które jest idealne, nie za miękkie, ani nie za szorstkie i przyjemnie masuje skórę nie drapiąc jej przy tym. Sama szczotka wygodnie leży w dłoni i jeszcze nie zdarzyło mi się aby z niej wypadła, jest też trwała i nie gubi włosia. Po szczotkowaniu czas na prysznic, nie ma tutaj akurat kosmetyków, które towarzyszą mi w tym czasie, a to dlatego, że praktycznie wszystkie mogłyście zobaczyć w poście z  wrześniowymi ulubieńcami >klik<, a mowa tu o żelu z serii Shea marki The Body Shop, duecie do włosów czyli szamponie i masce Insight oraz mleczku do mycia twarzy Alpha H.



Po prysznicu czas na wklepanie kilku kosmetyków. Najpierw zajmuję się twarzą, zarówno pod oczy jak i na resztę skóry nakładam duet od Kiehl's z serii Midnight Recovery. Olejek - Midnight Recovery Concentrate - towarzyszy mi już od kilku dobrych miesięcy i nie dość, że jest mega wydajny jest też genialny. Jego skład oparty został w 99,8% na składnikach pochodzenia naturalnego, znajdziemy w nim między innymi olej z wiesiołka, olejek lawendowy oraz skwalen. Mieszanka tych składników działa na skórę nawilżająco, regenerująco, a także rozjaśniająco, przy regularnym stosowaniu można zauważyć poprawę w jej kondycji, a także wyglądzie. Jest rozpromieniona, elastyczna, miękka, koloryt jest wyrównany, a rano po jakimkolwiek zmęczeniu nie ma śladu. Olejek świetnie rozprawia się też ze stanami zapalnymi, rozjaśnia je i przyspiesza gojenie, natomiast lawendowo-ziołowy zapach relaksuje i koi zmysły. Uwielbiam. To o czym muszę wspomnieć to konsystencja, mimo iż oleista jest bardzo lekka. Wchłania się w mgnieniu oka pozostawiając jedynie delikatną, otulającą warstwę. Ja zwykle aplikuję 3-4 krople, tak jak zaleca producent, i to w zupełności wystarcza aby dokładnie pokryć skórę twarzy, a przy tym jej nie obciążyć. Śmiało można stosować go również na szyję oraz dekolt, przyjemnie nawilża i uelastycznia te okolice. Krem - Midnight Recovery Eye - to u mnie nowość, stosuję go od 2 czy 3 tygodni, ale zapowiada się naprawdę nieźle. Jest łagodny, nie podrażnia ani skóry ani oczu, a jego lekka konsystencja dobrze i bez oporów rozprowadza się po skórze. Krem szybko się wchłania pozostawiając uczucie nawilżenia i delikatnego napięcia, ale takiego przyjemnego. Rano skóra jest odżywiona, elastyczna i wypoczęta. , a spojrzenie wygląda świeżo. Nie zauważyłam aby likwidował cienie, ale czy jakikolwiek krem to robi? Jeśli taki znacie dajcie znać! Niemniej świetnie rozprawia się z opuchnięciami, a to już coś! Na pewno napiszę o nim więcej, ale muszę jeszcze trochę go poużywać.



Po twarzy czas na resztę ciała i tutaj ostatnio najczęściej sięgam po Czekoladowe Masło marki Organique, o którym pisałam w ostatnim poście >klik<. Uwielbiam je za wszystko zaczynając od pięknego, czekoladowego zapachu, który poprawia humor, poprzez przyjemną konsystencję, a kończąc na działaniu. Kosmetyk poza tym, że fantastycznie odżywia, uelastycznia, łagodzi i nawilża skórę, delikatnie ją też brązuje. Efekt jest bardzo minimalny, ale to wystarczy aby wyglądała zdrowo i po prostu ładnie, a przy tym nie ma mowy o plamach, zaciekach czy nieprzyjemnym zapachu. Na okres jesienno-zimowy to zdecydowane must - have! Na usta, dłonie i stopy nakładam natomiast masło Shea czyli kolejny kosmetyk must - have. To od Ministerstwa Dobrego Mydła jest w pełni organiczne, nierafinowane i po prostu rewelacyjne. Niezwykle gęste, topi się pod wpływem ciepła skóry, fantastycznie odżywia, regeneruje oraz nawilża tworząc na skórze warstwę ochronną, a tym samym zapobiegając utracie wody z naskórka. Wykazuje również działanie antybakteryjne, łagodzące i przeciwzapalne. Ja cenię je za wielofunkcyjność oraz delikatność. Masło może być stosowane niemalże na całym ciele, a także przez każdego, nawet alergików czy dzieci. Koniecznie rozważcie zakup. 



Pasta do zębów nie bez powodu znajduje się na końcu. Uwielbiam jeść, lubię też siedzieć do późna, a siedzenie do późna z pustym żołądkiem nie jest przyjemne dlatego kolację jem przeważnie dopiero po kąpieli więc zęby myję na samym końcu, przed pójściem spać. Już od kilku miesięcy używam past włoskiej marki Marvis, obecnie o smaku Aquatic Mint. Pasta różni się od tych dostępnych w drogerii, już samo opakowanie jest inne, zachowane w  stylu retro, zdecydowanie przyciąga wzrok i tego nie można mu odmówić. Smak pasty również odbiega od tego dobrze nam znanego, mocnego i drażniącego. Aquatic Mint to smak miętowy, ale nieco słodki, łagodny, łączący w sobie chłodzący aromat i rześkość morskiej bryzy. Nie drażni i przyjemnie odświeża. Sama konsystencja jest niesamowicie gęsta przez co pasta jest bardzo wydajna, dobrze się też pieni i delikatnie wybiela. Jeśli znudziły się Wam powszechnie dostępne pasty to tę jak najbardziej polecam. 


Miało być krótko, a wyszedł mały tasiemiec. Wybaczcie :) Wy również lubicie wieczorne rytuały? Po jakie kosmetyki wtedy najczęściej sięgacie? Macie swój ulubiony zestaw? Jestem bardzo ciekawa, dajcie znać :)

7.10.15

Organique - Brązujące Czekoladowe Masło do ciała

Masła Organique poznałam już kilka lat temu, od tamtej pory chętnie do nich wracam, jednak nie trzymam się jednej wersji zapachowej tylko testuję różne bo w ofercie marki jest ich całkiem sporo, wszystkie są ciekawe, pięknie pachną i mają różne działanie ukierunkowane na konkretne problemy.  Tym razem skusiłam się na masło brązujące o zapachu czekoladowym, które przeznaczone jest do pielęgnacji skóry wiotkiej, pozbawionej jędrności, wymagającej poprawy i wyrównania kolorytu.

Ja na kondycję swojej skóry ostatnio narzekać raczej nie mogę, dzięki aktywności fizycznej, w miarę zdrowej diecie oraz szczotkowaniu na sucho >klik< jest jędrna i elastyczna, ale nawilżenia i odżywienia zdecydowanie potrzebuje. Nadanie zdrowego kolorytu również jest mile widziane tym bardziej, że z natury mam bardzo jasną wręcz bladą skórę, a jak wiadomo zdrowiej i po prostu ładniej wygląda jednak taka, która jest delikatnie muśnięta słońcem. 



Co tu dużo mówić, tak jak pozostałe masła Organique, które testowałam tak i to sprawdza się fantastycznie. Zawarte w składzie masło Shea regeneruje i odbudowuje barierę hydrolipidową, roślinna gliceryna zmiękcza skórę, olej arganowy dostarcza niezbędnych kwasów tłuszczowych, natomiast ekstrakt z kakaowca pobudza mikrokrążenie oraz detoksykuje, a kompleks STIMU-TEX®AS pozyskiwany z wosku z ziaren jęczmienia łagodzi i zapobiega podrażnieniom. W efekcie masło doskonale odżywia i pielęgnuję sprawiając, że skóra przez całą dobę jest dogłębnie nawilżona, miękka i gładka, nie towarzyszy jej uczucie ściągnięcia czy swędzenia, a wszelkiego rodzaju podrażnienia jak te po goleniu są złagodzone. Co więcej, dodatek erytrulozy czyli związku cukrowego naturalnego pochodzenia nadaje skórze zdrowy odcień opalenizny, który jest naprawdę bardzo delikatny, wręcz minimalny i wygląda naturalnie. Nie ma tu mowy o plamach, smugach czy pomarańczowym kolorze, nie ma też mowy o nieprzyjemnym smrodku.


Masło pięknie pachnie czekoladą i taki też zapach zostawia na skórze. Nie muszę chyba mówić, że wzmaga on apetyt? Jednak nie tylko bo również relaksuje i wprawia w pozytywny nastrój, dokładnie tak jak dobra czekolada :) Konsystencja jest tu niezwykle lekka, puszysta, masło przyjemnie i bez najmniejszych oporów rozprowadza się po skórze i bardzo szybko wchłania. Przez chwilę pozostawia na skórze jakby tępy film, który po kilku minutach znika pozostawiając skórę miękką i gładką bez uczucia tłustości czy lepkości. Zaletą  jest tu również ogromna wydajność, a także samo opakowanie czyli plastikowy słoiczek, który ładnie się prezentuje, a przy tym jest praktyczny, pozwala zużyć masło do ostatniej kropli i jest bardzo lekki. Kosmetyk od czasu otwarcia ważny jest przez 12 miesięcy i kosztuje 67,90 zł. 




Czy warto? Jeśli szukacie lekkiego, a zarazem odżywczego masła, które nie tylko nawilży i ujędrni skórę, ale też nada jej zdrowy koloryt, a przy okazji wprowadzi Was w dobry nastój to jak najbardziej TAK :)


Stosujecie masła do ciała? Jakie jest Wasze ulubione? Co sądzicie o tym od Organique, używałyście go?

23.6.15

Szczotki do Ciała - The Body Shop/Aromatherapy Associates/Fridge by yDe

Kilka miesięcy temu na blogu pojawił się post o szczotkowaniu ciała na sucho. Pisałam wtedy o co w tym chodzi i jakie korzyści z tego płyną, dzisiaj nie będę się na ten temat rozpisywała więc jeśli jesteście ciekawe jak to wszystko wygląda i co możecie zyskać, a możecie naprawdę wiele!, to odsyłam tutaj >klik<, teraz natomiast zapraszam na szybki przegląd szczotek, które aktualnie posiadam. Być może komuś przyda się ta wiedza i pomoże w wyborze pierwszej szczotki bądź pomoże odnaleźć tą idealną ;)






Zacznę od szczotki od której zaczęła się moja przygoda. A mowa tu o szczotce marki The Body Shop (ok. 40 zł). Wykonana jest z drewna, nie mam pojęci jakiego, ale jest trwałe i mimo upływu ok. dwóch lat od daty zakupu wciąż wygląda tak samo. Trzonek/uchwyt jest poręczny, dobrze leży w dłoni, nie ślizga się i jeszcze nie zdarzyło mi się żeby podczas masażu szczotka wypadła mi z rąk. Włosie jest tu syntetyczne, trwałe, nie odkształca się, nie wypada, ale też jest twarde i szorstkie przez co drapie skórę, szczególnie przy pierwszych masażach. Nie jest to miłe doświadczenie dlatego też jeśli macie bardzo wrażliwą skórę to nawet o niej nie myślcie bo tylko zniechęcicie się do szczotkowania na sucho, a nie o to przecież chodzi. Natomiast jeśli Wasza skóra jest "gruba", nie jest wrażliwa i potrzebuje porządnego złuszczenia martwego naskórka i wygładzenia wtedy można się nią zainteresować.


Kolejna szczotka to szczotka marki Aromatherapy Associates (115 zł). Również wykonana jest z drewna jak ta z TBS, tyle że kształt ma owalny, a przymocowany pasek trzyma dłoń przez co mamy pewność, że szczotka nam nie wypadnie, a także podczas masażu nie będzie się przesuwała czy majtała ;). Włosie ma krótkie, wykonane z naturalnej szczeciny pochodzące z włókna agawy sizalowej, brzmi ciekawie, ale niestety jest tak sztywne i twarde, że niemożliwe jest aby używać tej szczotki na sucho, na mokro ani w żaden inny sposób, sprawdzi się ewentualnie do czyszczenia podłóg zamiast szczotki ryżowej. No chyba, że Wasza skóra jest naprawdę odporna bo inaczej nie obejdzie się bez zadrapań, podrażnienia itp. Także jak się już domyślacie nie polecam jej nikomu, a wręcz odradzam ;) A tak ładnie wygląda, ehhh.


Na koniec mój faworyt czyli "Ostra Szczotka" marki Fridge by yDe (55 zł), ale mimo słowa ostra w opisie tak naprawdę jest najdelikatniejsza z całej trójki. Wykonana jest z końskiego włosia, równo przyciętego i przede wszystkim delikatnego dla skóry. Nie drapie, nie podrażnia, a masaż na sucho z jej udziałem to czysta przyjemność. Mimo iż drewno jest tu lakierowane szczotka nie ślizga się, a w głębienia po bokach sprawiają, że bardzo wygodnie leży w dłoni. Mam ją co prawda krótko bo od miesiąca, ale używam jej codziennie i póki co nie odnotowałam żadnych zmian w jej wyglądzie, włosie nie odkształaca się, nie wypada, a szczotka wygląda jak nowa. Nie mam jej nic do zarzucenia i uważam, że jest idealna. Jeśli zaczynacie przygodę ze szczotkowaniem lub też szukacie dobrej szczotki, która jest trwała, dobrze wykonana i nie drapie czy też nie podrażnia skóry, a dodatkowo umila te kilka minut podczas masażu na sucho to warto się jej przyjrzeć. Ja jak najbardziej polecam.


Szczotkujecie się na sucho? Znacie którąś z tych szczotek? Jakiej szczotki Wy używacie? Dajcie znać ;)

9.6.15

Pat&Rub - Relaksujący Olejek do Ciała

Olejki zawładnęły moją pielęgnacją i tak jak kiedyś sięgałam po nie od wielkiego dzwonu, tak teraz stosuję je równie często co balsamy czy masła do ciała. Szczególnie upodobałam sobie te marki Evree, o jednym pisałam nawet na blogu, o tutaj >klik<, a także te od Pat&Rub, które goszczą u mnie non stop i nie mam zamiaru tego zmieniać.


Obecnie w posiadaniu mam Relaksujący Olejek do Ciała i to o nim będzie dziś mowa. Muszę jednak wspomnieć, że pozostałe wersje dostępne w ofercie Pat&amp;Rub mają identyczne działanie, a różnią się jedynie zapachami i myślę, że każdy znajdzie pośród nich zapach odpowiedni dla siebie. Wracając do bohatera dzisiejszego posta, jest on w 100% naturalny, a w jego składzie znajdziemy mnóstwo dobroczynnych składników, a mianowicie: oliwę z oliwek, która wygładza i koi, olej kokosowy, który nawilża i wygładza, olej winogronowy, który poprawia napięcie skóry, łagodzi i działa antyoksydacyjnie, olej sezamowy - rozgrzewa, oczyszcza, nawilża, olej babassu - uelastycznia, nawilża, a także jest naturalnym filtrem UV, olejek z trawy cytrynowej - relaksuje umysł, poprawia wygląd skóry: wygładza i oczyszcza, a naturalna witamina E - wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża.


Świetny skład przekłada się tutaj także na świetne działanie. Olejek wzmacnia naturalna barierę hydrolipidową, regeneruje, a także pomaga utrzymać odpowiednie nawilżenie. Po jego użyciu znika uczucie napięcia, ściągnięcia, skóra jest gładka, miękka, elastyczna, a także odżywiona i tak przez cały dzień jeśli stosujemy kosmetyk sporadycznie. Natomiast jeśli używamy go regularnie efekt ten utrzymuje się znacznie dłużej i jest wyczuwalny nawet po kąpieli. A to oznacza tylko, że olejek nie działa doraźnie tylko długofalowo.


Konsystencja jak to w olejkach, jest oleista, ale nie jest ciężka. Dobrze rozprowadza się po skórze i całkiem dobrze wchłania jednak nie całkowicie. Na skórze pozostawia delikatny film ochronny, ale nie jest on dokuczający czy lepki, po prostu jest wyczuwalny. Zapach jak już sama nazwa wskazuje jest naprawdę relaksujący. Mamy tutaj połączenie kokosa z trawą cytrynową, zresztą bardzo udane. Delikatnie słodkie i rozpieszczające zmysły. Wiem, że dla niektórych ten aromat jest drażniący, ale ja go bardzo lubię.


Olejek można stosować na kilka sposobów: na suchą skórę, na mokrą od razu po kąpieli czy też do masażu ciała. Ja preferuje tą drugą opcję. Rozprowadzam olejek na wilgotnej, rozgrzanej skórze, wystarczy zaledwie kilka pompek przez co jest też super wydajny, wykonuję krótki, delikatny masaż kierując się od stóp do góry w kierunku serca, następnie osuszam się delikatnie ręcznikiem i gotowe. Wszystko trwa zaledwie chwilę, zużywam mało kosmetyku i mogę cieszyć się gładką, nawilżoną i pięknie pachnącą skórą. Zapomniałabym wspomnieć o opakowaniu. Olejek znajduje się w szklanej buteleczce z pompką i jest to naprawdę dobre rozwiązanie. Butelka wykonana jest z matowego szkła, nie ślizga się i nie wypada z dłoni, a pompka działa bardzo sprawnie i dozuje odpowiednią ilość kosmetyku. W opakowaniu znajduje się 125 ml olejku, a jego koszt wynosi 65 zł w cenie regularnej. Ja jednak nigdy tyle nie dałam bo zawsze olejki te kupuję podczas promocji ;)


Znacie? Lubicie? Stosujecie olejki czy bardziej preferujecie masła i balsamy? 

17.4.15

Evree - Super Slim/modelujący olejek do ciała

Jak tam Wasze przygotowania do lata? Ja zimą troszkę sobie pofolgowałam, ale miesiąc temu postanowiłam wziąć się za siebie i działam ;) Diety oczywiście nie stosuję. To nie dla mnie. Niemniej jednak staram się zdrowo odżywiać, poza tym codziennie wieczorem szczotkuję ciało na sucho >klik<, przynajmniej 3 razy w tygodniu ćwiczę, a także wspomagam się nawilżającymi i ujędrniającymi kosmetykami. W ostatnim czasie najczęściej i najchętniej sięgam po olejek Super Slim marki Evree i to o nim będzie dziś mowa.


Super Slim to nic innego jak modelujący olejek do ciała przeznaczony do wszystkich rodzajów skóry. Jego formuła oparta została na aktywnych olejkach: perilla, grapefruitowym, makadamia, migdałowym i winogronowym oraz kompleksie algowym: Polyplant Seaweed Complex. Oprócz tego w składzie znajdziemy również pieprz cayenne/chili, który rozgrzewa, poprawia mikrokrążenie podskórne i przyspiesza walkę z cellulitem. Jak widzicie skład jest przyjemny, a żeby było jeszcze lepiej dodam, że nie ma w nim zbędnych substancji typu parabeny, parafina, oleje mineralne czy silikony za co duży plus.


Świetny skład przekłada się tutaj na genialne działanie. Naprawdę. Oczywiście nie ma co liczyć, że sam olejek zredukuje cellulit. Niestety, cudów nie ma, ale w połączeniu z aktywnością fizyczną efekty są spektakularne. Super Slim stosowany regularnie sprawia, że z dnia na dzień skóra staje się coraz bardziej jędrna, napięta, a jej elastyczność wzrasta co widać gołym okiem ;). Poza świetnym działaniem ujędrniającym kosmetyk ma też rewelacyjne właściwości odżywcze i nawilżające, które można odczuć juz po kilku pierwszych zastosowaniach. Skóra staje się wyraźnie nawilżona, miękka i wygładzona, a o uczuciu ściągnięcia czy szorstkości można zapomnieć. Poprawia się też jej koloryt dzięki czemu wygląda zdrowo i ładnie. Producent zapewnia, że kosmetyk likwiduje obrzęki, ciężko mi się do tego odnieść, ale patrząc na skład i działanie np. olejku winogronowego wierzę, że tak jest.


Kosmetyk można stosować na 4 różne sposoby, wymienione są one na opakowaniu, ja używam go powiedzmy, że tradycyjnie czyli nakładam na oczyszczoną i osuszoną skórę nóg oraz pośladków, wykonuję krótki masaż i tyle. Olejek dobrze rozprowadza się po skórze i szybko wchłania, ale nie całkowicie. Pozostawia delikatną, troszkę tłustą warstwę ochronną, jednak nie jest ona lepka czy brudząca. Po prostu ją czuć i nic więcej. Pewnie wiele z Was obawia się efektu rozgrzewającego ze względu na zawartość chili? Przyznam szczerze, że sama się tego obawiałam. Tutaj na szczęście nie jest on wyczuwalny, ani trochę. Jednak uwaga! Jeśli macie drobne ranki lub zadrapania omijajcie Super Slim z daleka, gdyż olejek nałożony na te miejsca tylko je rozdrażnia, zaczynają wtedy szczypać i swędzieć. Ściślej mówiąc przez kilka minut jest trochę nieprzyjemnie.


To o czym muszę jeszcze wspomnieć to zapach, a ten jest naprawdę ładny. Owocowy, troszkę słodki i bardzo przyjemny. Dość długo utrzymuje się na skórze i umila mi wieczory. A minusy? Ja odnotowałam tylko jeden, a jest nim trochę mała wydajność. Olejek znika szybko, zdecydowanie za szybko albo tylko mi się tak wydaje bo bardzo go polubiłam. Na szczęście nie jest drogi, poza tym często można upolować go w promocji, a naprawdę warto bo działa. Jeśli cierpicie na cellulit, utratę jędrności i elastyczności oraz szorstkość to kosmetyk dla Was ;).

Znacie może ten olejek? Co o nim sądzicie? Stosujecie ujędrniające i antycellulitowe kosmetyki? Jakie polecacie? Dajcie znać :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl