Dziś tak na szybko, najświeższe wiadomości z ogrodu bliźniaków:
Budujemy bramę i potrzebowaliśmy zatopić w fundamentach metalowe belki konstrukcyjne, które będą zbrojeniem dla cegieł klinkierowych. Słupków klinkierowych będzie sześć, więc i belek potrzebowaliśmy sześć. Jak wiecie zawsze uważam, że najlepiej jest wykorzystać to, co już mamy, co uważaliśmy za niepotrzebne itd. Tak też było i tym razem. Cztery belki zakupiliśmy, a dwie zastąpiliśmy starymi słupkami, na których zamocowana była kiedyś furtka. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że w jednym ze słupków uwiły sobie gniazdko sikorki. Panu murarzowi dosłownie wysypały się na ręce małe, puchate, żółte kuleczki, ledwie opierzone i ogromnie przestraszone.
Niewiele myśląc, mój dzielny małżonek rzucił się na ratunek. Jedno było pewne: im dłużej to będzie trwało, tym mniejsze szanse, że rodzice nie odrzucą piskląt zniechęcone zapachem człowieka. M na szybko montował im gniazdo zastępcze: siano z budy Lucjana i pojemnik plastikowy ze starej lodówki. Nowy domek postawił im na orzechu w cieniu liści, żeby maleństwa nie ugotowały nam się na słońcu.
Nie musieliśmy zbyt długo czekać, żeby zobaczyć, że rodzice natychmiast zajęli się z powrotem pisklakami. Jak szaleni uwijali się z karmieniem i pojeniem dzieci. Odetchnęliśmy z ulgą. Nie było czasu, żeby robić zdjęcia przedwczoraj, ale dziś zajrzeliśmy do gniazdka i okazało się, że maluchy świetnie sobie radzą. Przez dwa dni naprawdę podrosły i wygląda na to, że już za chwilkę wyruszą w wielki świat. Oto one: nasze maluszki:
Z dziesięciu przeżyło siedem, i są w doskonałej formie:) Już nie mogę się doczekać, kiedy zaczną pierwsze próby latania:) To będzie widok!!!
Jedno jest pewne, od kilku dni czytamy wszystko na ich temat w internecie i w przyszłym roku, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji pozakładamy im budki lęgowe. Znajdą u nas prawdziwy dom i swoje miejsce na ziemi:))