Czekam na wiosnę |
°°°°
Ku naszemu zaskoczeniu: Mamy w rodzinę Niemca. Niewyględnym listem w Times New Roman Teutonia powitała Grudkę, jako pełnoprawną obywatelkę. Może po to wysyłali nasze metryki do ministra spraw wewnętrznych i potrzebowali 1,5 miesiąca, by Grudce potwierdzić istnienie na piśmie. Sfotografować proszę, tu podpisać, zapłacić trzynaście ojro i wydrukujemy paszport na miejscu.
Grudka jest też Irlandką. Czy tego chce czy nie. Wiewiór wykonał jeden telefon do konsulatu w Belinie. Trzy dni później formularz (zielony!) leżał na naszym stole. Wypełnić smolistym długopisem. Zrobić Potomkowi zdjęcia, może być domowym sumptem na przykład na łożu madejowym. Wydrukować na czarno biało, potwierdzić autentyczność pieczątką społecznie uznanej osoby. Tu lista sugerowanych prominentów: lekarz, policjant, prawnik, księgowy. Wybraliśmy bramkę numer jeden. Hanriku złóż tu proszę swa sygnaturę, wszak jesteś jedyną osobą w tym kraju, która spełnia wymagania prawa irlandzkiego oraz zna naszą trójkę bardziej niż osobiście. Okazało się, że Henrik kryje pod pazuchą pół Szweda, gdzie system ten sam. Zdjęcia opatrzył autografem, otatuował pieczątką. Nie mrugnął nawet okiem.
Grudka też jest Polką. Paszport polski daje wrażenie, że... Polska tylko dla Polaków, tych zameldowanych w kraju, a najbardziej tych mieszkających w jej granicach. System nie podążył za emigracyjnym trendem. Pan z urzędu paszportowego w mieście XY nad Wisłą kazał do siebie zadzwonić, a nie załatwiać dokument za pośrednictwem Mamy Bebeluszka. Dzwonię zatem w godzinach urzędowych, by usłyszeć: "Nie wiem proszę pani jak to jest. Pesel będzie potrzebny, ale skąd to i jak. Niech pani zadzwoni do konsula". Internety głoszą, że do konsula proszę nie dzwonić. Bo zajęty. Proszę sobie jednak wydrukować wirtualny numerek i stawić się na obdukcję wraz z małżonkiem. No i cóż, że konsulat też otwarty tylko w godzinach urzędowych - dziwnie nakładających się z czasem pracy innych ludzi. Ten komu uda się przebyć biurokratyczne zasieki, uiszcza opłatę bagatela 70 ojro i może się cieszyć fantastycznymi ilustracjami na stronach słowiańskiego paszportu (zwróciliście uwagę, że na każdej stronie inna?). Przyjdzie nam na własny egzemplarz poczekać.