Cisza na blogu demonstruje jak bardzo nie dorastam Irenie Kwiatkowskiej do pięt.
Mam świadomość, że Potomek zwiększy poziom trudności o kolejne dziesięć leveli.
Jak żyć? Jak to robicie? Podzielcie się!
Help hilfe pomoszczi...
[...]
Cisza. Rodzę w bólach nadgodzin kolejne muzeum.
Tym razem Muzeum Ziemi Bawarskiej, złotem wykładane. Dosłownie.
Siedemdziesięcioletni kurator podaje mi korekty tekstów prze telefon.
Nowa technologia w postaci funkcji komentarzy w Acrobacie go przerasta.
Ommm....
Główny architekt wciąż zagląda przez ramię i sugeruje "drobne poprawki".
Przy czym notorycznie zapomina dostarczać drobnych danych, jak szerokość ściany, na której mam wymalować freski.
Ommm...
Szef pojawia się i znika deponując na moim biurku zadania dodatkowe, łamigłówki Mensy i pułapki na myszy.
Ommm....
Śnię, że Jugendamt aresztuje mnie za notoryczne łamanie prawa pracy dla ciężarnych, oddaje w ręce przybyszów z kosmosu, którzy za pomocą teleportera wybawiają Potomka z udręki orbity mojego brzucha.
Ommm....
Byle do soboty.
[...]
Robótce za chwilę stuknie pięć lat (
już?!), czego nie należy bagatelizować.
Zatem rozgrzewka! Ku rozpisaniu zaschniętych piór i pokrzepieniu twórczych sił witalnych.
Klik! klik! w banerek sponsorowany przez
Ultramarynę Wasiuczyńską, zwaną potocznie Elukwentną Elżbietą.
[...]
Tymczasem Bawaria od połowy września celebruje festiwalowo październik. Od trzech tygodni każda przejażdżka pociągiem to pasmo antropologicznych uciech. Te same twarze, co jeszcze wczoraj podduszone krawatem i z bezą żelu we włosach, dziś lansują się w
Dirndl i
Lederhosen. Panowie dorzucają sobie łydkowe ocieplacze. Ręcznie dziergane w gwiazdki i reniferki pięć centymetrów wełny poniżej kolana - zero żenady. Od siódmej rano w dni powszednie i niedzielę! Podobno, by się dostać do piwnych przybytków Oktoberfestu, należy wybrać się dwie godziny przed otwarciem i wystać swoje w kolejce.
Przyznam się: nie byłam - patrz akapit drugi.
Przekrój społeczeństwa świętuje falami. Najpierw biznes klasa; w bon tonie bawarskim jest raczenie azjatyckich sponsorów preclem wielkości młyńskiego koła i trunkiem z metra w namiocie z kilometrową kolejką do toalety. Potem kolejno obcokrajowcy w kamuflażu imitującym lokalny (Włosi dochrapali się nawet własnego weekendu z dedykacją), dzieci w wieku przedszkolnym (o dziwo, osiem dziewiątych zawsze blond), młodzież szkolna (rozprawiająca o inflacji?!), studenci (podchmieleni), a na koniec wszyscy razem na hura.W weekendy w bonusie: pieśni folkowe o niewiastach nad brzegiem Dunaju, pawie w każdym zaułku oraz kawa na oprocentowaniu.
Dodać do tego wypadki techniczne i osobowe na jedynej nitce kolejowej miasta i jest chaos w Armagedonie. Wszystkie komunikaty podawane li i jedynie w bawarskim sprzyjają nawiązywaniu spontanicznych kontaktów międzyplanetarnych oraz wymianę usług w tłumaczeniach symultanicznych.
Imaginuję sobie to zjawisko nad Wisłą. Wyobraźcie to sobie: Metro Warszawskie. Siedzicie wygodnie i obserwujecie jak na każdym przystanku wlewają się przez drzwi tłumy w strojach łowickich. Śmieją się, dyskutują o oprocentowaniu kredytów mieszkaniowych, czytają Gazetę Stołeczną i nurkują w ajfonach.... i nikogo to nie dziwi.
Niewyobrażalne.
[...]
O Potomku, droga społeczności będzie w odcinku następnym.
Pewnikiem i niebawem. Przebiegle już narysowałam. Ufff.