Image Slider

Recydywistka

26.07.2013
~Przerwa w braku nadawania ~

Uwielbiam robić paczki! Mogłabym zostać profesjonalnym paczko-wysyłaczem! Paczki na zamówienie, dopasowane do nastroju i okazji. Lepiej zlecić paczkę Bebe, niż darować babci grzebień! Myślicie, że to pomysł na biznes dla młodej doktorantki na bezrobociu? 
  
Tymczasem robię paczkę z własnego życia. Skrupulatnie wyrywam zapuszczone korzonki. Redukuję życie na metry sześcienne policzalne jedną ręką. Wypiętrzam wieże z kartonów. Organizuję czego zorganizować się nie da: nieznane. 

I jeszcze jeden, i jeszcze raz!

Jutro w 36 stopniowym upale Wiewiór zbierze całą odwagę kierowcy o niskim stażu i, o ile nas nie zabije, w strugach potu pojedziemy w nowe życie. Do Małej Wsi pod Większą Wsią nieopodal Bardzo Dużego Miasta. Myślcie o nas ciepło. Ahoj przygodo!

Nomen omen melomanka Abby z kamienicy obok puszcza na pożegnanie:
"The history book on the shelf, is always repeating itself. Waterloo...."

GPS obwoźnego sprzedawcy internetu nie uwzględnił Małej Wsi na trasie przejazdu. Przewiduje się przerwy w transmisji wszelakiej. Gdybym zaczęła przejawiać symptomy odrzucenia (spontaniczna uprawa storczyków, specjalizacja w hafcie krzyżykowym bawarskich makatek lub domowym pędzeniem bimbru z przydrożnych mirabelek), proszę o interwencję.

Bywajcie!

~Koniec przerwy w braku nadawania ~

Nawet Odys był poczwarką czyli bloger na L4

14.07.2013
O tym, że każdy Odyseusz z motyką wypatruje swojego słońca

Miałam się odrodzić jak feniks z popiołów. Jak pacjent po operacji wyrostka. Jak pleśń na bio-odpadkach w środku lata. Popłynąć słowotwórczym potokiem. Co najmniej zasypać Was kredkowymi bazgrołami od metra. Marzenia ściętej głowy! Daleko mi do renesansu a tym bardziej feniksa, chociaż potoki oglądam regularnie na górskich szlakach (w terapeutycznym planie górskiego nomada jutro: Mount Doom).

Nie, nie jest źle. Wręcz dobrze jest, powiedziałabym.
Zamiast popiołów jest kokon. Przepoczwarzam się.

Co się skończyło, coś się rodzi. Zwyczajna kolej rzeczy, z którą czasem tak bardzo niewygodnie. Żegnam się z dziesięcioletnim kieratem uniwersyteckim. Płynę do swojej Itaki motyką sprawdzając nowe lądy*. Uszczęśliwiona listą poprawek, w oparach motywacji szlifuję naukowy diament według angielskich schematów publikacji. Byle do końca września! Czasu potrzebuję. Oddechu. Miejsca. Nie tylko dynia sąsiadki bez przestrzeni kiełkuje pokręcona i mikra.

Zatem: przerwa, spacja, antrakt, obraz kontrolny, cisza w eterze.

Wrócę.
Jutro, za tydzień, za miesiąc lub pięć.Na razie wystawiam sobie L4 z bloga na czas nieokreślony (Choć obowiązkowa prymuska tupie nóżką!). O cierpliwość nie śmiem prosić.

Udanych wakacji!
Wyłączcie czasem komputery i wyjdźcie ze współlokatorami na spacer.

*Szykujcie się do oblężenia kiosków w połowie września. Nowy "Świerszczyk" będzie!


p.s. Nie idźcie proszę moją ścieżką. Co będę wtedy czytać i komentować?
p.s. Hasło na lato: Adventure is out there! Odwagi na wiadra!


Auto Post Signature

Auto Post  Signature