Ahoj tam po drugiej stronie ekranu,
Dzisiaj goszczę u Anuszki z bloga
Tulaj Tulaj. Anuszka siedzi w fotelu
i przyszywa ogony leśnym zwierzakom-pluszakom. Przy filiżance z herbatą
świętujemy właśnie jej debiut słowotwórczy na łamach magazynu „Przebieralnia”.
Anuszka napisała bajkę o Rudym, z którym nie omieszkałam się z nim uwiecznić na
pocztówce. Anuszka opowiada o swoich pluszakach jak o dzieciach i
przyjaciołach: dla szopa Zenka dzierga chlebak, z Misiem Heniem była właśnie na
Śnieżce. Zresztą posłuchajcie sami:
Powiedz Anuszko, jak zaczęło się Tulaj Tulaj?
Zawsze chciałam coś tworzyć i faktycznie wiecznie coś
robiłam, ale wciąż zazdrościłam starszej siostrze talentów. Uwielbiałam też
jeździć do babci, mmm, pamiętam zapach babcinej maszyny do szycia... Każda
wyprawa do niej była jak podróż do jaskini skarbów. Kochana babunia wyciągała
duże tekturowe pudełko, albo podnosiła wersalkę a tam leżało mnóstwo kolorowych
ścinków, skrawków. I ja później szyłam z nich pościele dla lal i misiów, które
kładłam do kołysek z pudełek po butach. Trochę później, jakieś 3 lata temu, w
czasie wakacji odkryłam blogi. Zaczęłam wtedy nieśmiałe próby z stworzenia
autorskich przytulanek. Jednak wakacje się skończyły, a czasu dzielonego
pomiędzy studiami i pracą było niewiele. Zapadłam w sen, owinęłam się kokonem i
w marcu 2012 wyewoluowałam jako Tulaj Tulaj.
A jak wyglądała pierwsza zabawka Twojego autorstwa?
[śmiech] Przezabawna sprawa. Pierwsza była lala, malusieńka,
nazywała się Ludmiła. Powstała z kawałków tego, co miałam w domu. Skrawek lnu i
koronki na sukienkę, pukiel czerwonej włóczki na warkocze, turkusowe kokardy z
tasiemki, od metki ręce i odnóża z konopnego sznurka. Ludmiłka uwielbiała spać
w słońcu. Miała też opcje do wieszania, tzw. stryczek [śmiech].
Wiem, że pracujesz na etacie gdzieś zupełnie indziej, w
takim razie kiedy przychodzą nowe pomysły na nowe przytulanki?
W drodze, najczęściej wracając z pracy, z wypraw, podczas
wypraw. Niekiedy proces przebiega podczas procesu. Czasem wymyślam jakieś
konkretne zwierzę i czekam, aż przyjdzie do mnie w najlepszym kształcie.
Kurcze, to często jest nieprzewidywalne. Uwielbiam nieprzewidywalność, zdarza
się, że zobaczę jakiś kolor, tkaninę i widzę kolejnego pluszaka. Natomiast
bajki… historia o lisie przyszła do mnie jak wieszałam pranie [śmiech], resztę
historii o zwierzakach (których jeszcze świat nie widział) wymyślałam w
autokarze na trasie Jutlandia Południowa-Dolny Śląsk – i znów w drodze, dlatego
tak ważny jest kawałek ołówka i papieru z zasięgu ręki. Świetnie jest, jeśli
kawałek papieru nie przepadnie w nieodkrytej czasoprzestrzeni, którą dzieli z
zagubionymi skarpetami.
Anuszko, Twój blog to nie tylko przytulanki, prawda? Lubisz
dzielić się z czytelnikami, zachęcać ich do kreatywnej twórczości?
O tak, uwielbiam proste rzeczy, często wcale nie trzeba
wiele wysiłku by zrobić coś wspaniałego. W ogóle lubię jak się coś dzieje,
nowe dźwięki, książki, filmy, miejsca, obrazy. Jeszcze dwa tygodnie
temu marzyłam o umiejętności szydełkowania. Przed kilkoma dniami zrobiłam
pierwsze serduszko, potem kwiatka, różowy golf na świecznik. Zaczęłam też
szydełkować chlebak na wyprawy dla Zenka (szop), a wczoraj zaś próbowałam nawet
z żołędziem (u Piegowatej), ale zrobiło się późno i zapomniałam o liczeniu
oczek [śmiech], za to magiczne kółko wyszło jak malowane. Kocham doświadczać
mocy (kto nie lubi, łapa w górę), niesamowite jest, jak udaje Ci się zrobić coś
absolutnie niemożliwego i potem zarażasz tym innych i oni są tacy szczęśliwi,
że też potrafią, i ta szczęśliwość wraca do Ciebie. To jest moc.
A powiedz, lubisz się bawić? A jeśli tak, to co sprawia ci
największą przyjemność?
Lubię się bawić w szycie, dlatego to robię i będę dopóki
będzie mnie to cieszyć. To dla mnie wciąż największa frajda. Lubię też chodzić
do lasu z pluszakami na plenery. Śmiesznie jest, podchodzą czasem psy i
obwąchują te dziwne zwierzęta. I puszczać latawce lubię i pędzić na rowerze, i
skakać w śnieżne zaspy, i szurać w liściach, i wymyślać niespodzianki, i
musieć nie móc nic powiedzieć, nic po sobie nie poznać a potem bam! Wtedy gadam
i gadam, żeby wszystko po kolei opowiedzieć, czego wcześniej nie mogłam.
Ogromnie lubię.
Gdybyś mogła być zwierzęciem, to jakim i dlaczego?
Niedźwiedziem, bo przesypia całą zimę, i nie babra się w
śniegosolance. Myślę też, że to spokojny gość. Jest duży i nikt mu nie
podskoczy, więc może robić co mu się podoba, i niby strasznie groźny, a
przecież ma niedźwiedzie serce. Zimą jest mu ciepło, latem zaś jak za gorąco to
wspina się w wyższe partie gór. I kochają go wszystkie dzieci na świecie.
Jakie są Twoje ulubione miejsca w blogosferze?
Uwielbiam ilustracje dla dzieci, zachwycam się, kiedy tylko
mogę, ostatnio odkryłam bloga Illusimi (
http://illusimi.blogspot.com/) z prostą, często
czarno-białą kreską i Dziki Dzik (
http://dzikuski.blogspot.com)
lubię za kreatywność właśnie, chciałabym mieć taką mamę, która umie pięknie
rysować i wymyślać takie wspaniale rzeczy. I Lookarnę
(
http://lookarna.blogspot.com/) za to, że kilku słowach mieści całą
opowieść, i Mery (
http://meryselery.blogspot.com/) za jej zabawne i wesołe
opowieści, i Gab (
http://gabridou.blogspot.com/), choć dopiero się rozkręca, to
widać że coś niebanalnego w niej drzemie. W ogóle nie mogę się napatrzeć,
chodzę, eksploruję, podglądam, znajduję inspirację.
***
Lubię odwiedzać Anuszkę, zwłaszcza gdy zmęczy mnie wielkie
miasto. Pluszowo tu, przytulnie. A gdy zabraknie pewności siebie, Anuszka
dmuchnie kreatywnością w żagle każdego. Przekonajcie się sami, o tutaj:
http://tulajtulaj.blogspot.com
Serdeczności,
Bebe