Image Slider

sesja babeczkowa czyli niezłe z bebe ciacho

30.11.2010
jeszcze cztery dni temu.......

°°°
w perspektywie świąteczno-sylwestrowej świat profesjonalnych odchudzaczy zebrał swe siły ostatnim rzutem na taśmę uszczknąć nadprogramowym powłokom tłuszczowym. kreacje sylwestrowe motywują mniejszą cyfrą na matce. nowe plany treningowe w toku. ostateczne kroki dietetyczne podjęte. każdy chce być chudym śledziem wywijającym z gracją i bez zadyszki na noworocznym parkiecie. a bebe?

bebe stoi na mini-wysokich obcasach na kilkustopniowym mrozie i zatapia siekacze godne zająca poziomki w lukrowa pierzynkę yam-yamowej babeczki. wypiek ów jest oczywistym koszmarem dentystyczno-dietetycznym. ale czego nie robi dla przyjaźni? zwłaszcza jeśli marry, fotografująca jedzenie i modę nader profesjonalnie, przybyła na wyspy w bebeluszkowe pielesze i w przypływie nagłej kreatywności zapałała chęcią uwiecznienia wyspowych specjałów. jak to dobrze, że nie wynaleziono jeszcze zdjęć smakowych. bo marry byłyby teraz w nie lada kłopocie. bebe po raz kolejny doświadcza na swych kubkach smakowych, że wyspowych wypieków zdecydowanie nie należy oceniać po lukrze. marry animuje bebe do spontanicznych salw śmiechu na pstrykniecie aparatu. ślina zamarza w kącikach bebeluszkowych ust. lukier przykleja się gruba warstwą do podniebienia. i nie idzie go żadną siłą odkleić. niełatwe jest życie modelki. za to bebe sama jak ta babeczka.słodka od czubków niebieskich czółenek po same zielone kokardy. a ile taka babeczka ma kalorii? vitaliusz sam raczy wiedzieć. bebe spłukuje nadmiary cukru wodą. a marry oświadcza patrząc w ekranik aparatu, że z takimi nogami (w obcasach koniecznie) bebe zwojuje nie tylko parkiety.....

°°°°°
po babeczkach zostało tylko wspomnienie, zdjęcia i kilka nadprogramowych dekagramów wytkniętych ze szwajcarską dokładnością przez pannę szklane oczko.....bebe woli się skupiać na zdjęciach.....














zdjęcia: maria b.

po!

17.11.2010
no to jest wlasnie po.
po. po. po.
jakiez to piekne slowo! zwlaszcza jesli oznacza niewatpliwa przeszlosc!!!!

bebe idzie swietowac do pubu z innymi cierpietnikami. poszlo.....chyba dobrze :) zlosliwych pytan brak. banan na twarzy. ulga w sercu :) bebeluszek przesyla bebeluszkowe ukochania i calusy jak najbardziej soczyste dla wszsytkich kciukowych trzymaczy i przesylaczy pozytywnych mysli!!!!! nie-jedzenie chleba i slodyczy dziala cuda!!!!!!! baja cos o tym wie.

a jutro. 4 rano pobudka. kawa w dlon i godzinny marsz na stacje kolejowa. bo w yam-yamowie tak rano autobusy nie jezdza. a potem lot w irlandzkie mgly i wiewiorowe ramiona.

bebe kocha i skacze na jednej nodze!!!! juhuhuhu!!!

bywajcie w chudnacym spokoju! i niech kung fu panda bedzie z wami!

doniesienia do zniesienia

15.11.2010
bebe chciałaby dużo opisać....ale nie ma już siły.....chwilowo nie ma....tymczasem paseczki ruchem jednostajnym konsekwentnie i systematycznie przesuwają się w stronę końca. bebe będzie chuda. tylko nie wiadomo jeszcze kiedy. jak mówi ada, mamy czas. jak nie teraz to w maju. kiedyś bebe będzie chudy śledź. i znowu wlezie w najchudsze rurki.

mniej niż 1000 minut do przebiegnięcia zostało na ten rok.....10 dni po 100minut......albo 20 po 50.....albo 40 po 25 minut......bebe da rade! norma buforowa-inno-ćwiczeniowa już niemal wyrobiona. strachu nie ma. a kolekcja bezsłodyczowa na miłej ostatniej trzeciej prostej :)

a co u panny szklane oczko? mieszka nadal w szafce kuchennej. bebe widuje ją rzadko. stosunki jak yam-yamowa pogoda. zmienne z tendencją na chłód, a nawet spadek. temperatury uczuć a nie kilogramów. panience się ruszyć nie chce. ale bebe się chce. na pannę nie będzie się oglądać.

prezentacja w środę o 2:45. uprasza się o kciuki.








kosmicznie gleboki oddech ulgi....

9.11.2010
to sie dzieje! tu i teraz! bebe postawila wielka myslowa kropke i podkreslila ostatnie zdanie dwa razy. koniec! finito! ergo sum! nareszcie! bebe poslala dwa pierwsze rozdzialy wiekopomnego dziela na laske i nielaske egzaminatorow! obrona za tydzien. tymczasem bebe wstaje z krzesla i tanczy na jednej nodze w turbanie z recznika na glowie....a jamiro gra:



po czym bieze do reki kalejdoskop i z wysokosci swej palacowej gory oglada swa prywatna galaktyke. dzis jest zloto - jasminowa.....piekna! az chce sie zyc!

krasnale obiecaly wyczarowac internet w okolicach czwartkowego obiadu. to dopiero bedzie kulturalnie!

bebe zatesknia! i chyba sie kurczy. choc ostatnio nie ma czasu dla panny szklane oczko, ktora zamieszkala w kuchennej szafce. bo kuchnia to jedyna powierzchnia palacowa bez dywanu. a panienka lubi przeciez twardo.

howk!

p.s. meldunek powstal na wysokosciach uczelnianego sprzetu bardzo nie-polsko-jezycznego.....ogonki przyjda pozniej.

planowany uśmiech losu czyli dekadencki pałac z wanną

4.11.2010
wiekopomne dzieło naukowe posłane nocną porą na łaskę i niełaskę czerwonego profesorskiego pióra. bebe wykraja misternie medal ze słodkiego ziemniaka-giganta od ciapaka za rogiem. na tablicy pakowanie kartonów i przeprowadzka w ekspresowym tempie. bo bebe musi się przecież jeszcze wyspać przed piątkowym koncertem imogen heap.waga jak stała tak stoi. ale bebe ją też zapakuje. już taka nie będzie.

tymczasem w tle turnau.......




a bebe żegna bez łzy w oku..............studenckie lodówki na pięć podzielone....i poranne kolejki przed drzwiami łazienki........


a wita.....dekadencki pałac z wanną na lwich stópkach...li i jedynie dla bebeluszka.....i z pierwszą własną lodówką! król wiewiór drogą zdalną zakupił śnieżnobiałą szkatułę chłodzącą.....opatrzył papierem w choinki i etykietką z bebelowym imieniem....jak wejdziesz do środka to poczujesz święta.....


.....a tu etatowa księżniczka w pełnej krasie i kresową purpurą napoliczkową po pierwszej walce stoczoną ze smokiem kurzu......

z powodów od bebeluszka niezależnych, w pałacu nie założono jeszcze internetu. bebe tupie nóżką, ale posłuchu nie ma. początki bywają trudne. krasnale kabelkowe każą czekać.

bebe poczeka więc w wannie i będzie tęsknić!

tęsknoty

2.11.2010
bebe tęskni.

zwykle i niezmiennie....
za wiewiórem w dalekim stumilowym lesie, gdzie właśnie najpiękniejszy festiwal folkowy raduje serca i nogi.
za herbata i pogaduchami. w ciepłym i znajomym gronie, któremu można powiedzieć wszystko albo nic.
za rogalami z ojczystej mazurskiej piekarni....haanyz to twoja wina.

od momentu wzmożonych prac naukowych, które wzmagają się z każdym dniem i chwilą, bebe tęskni tymczasowo.....
za wstawaniem o budziku i o porach ludzkich. a nie sama z siebie o porach bardzo nieludzkich, tudzież niebebeluszkowych czyli silnie wyprzedzających wschód słońca.
za przychylnymi mrugnięciami panny szklane oczko....odwróciła się plecami. rozsiadła wygodnie i nie zdradza oznak znudzenia tym stanem.
za spokojnym zasypianiem. bez tłustej otoczki drżących o przyszłość i powodzenie myśli....


ale chwilowo i najbardziej w świecie bebe tęskni za bieganiem.
tym systematycznym. tym konsekwentnym. długim. po lesie wstającym właśnie z mgielnego łóżka. tym z mokrym podkoszulkiem i szerlokiem holmsem. z codziennym "good morning" w niebieskich oczach staruszka z opasłym czarnym labradorem. bebe tęskni za bieganiem. tym co jest wyczynem. głębokim oddechem. codziennym wyzwaniem.

a jeszcze dokładnie rok temu, ta sama bebe powiedziałaby: bieganie?! to nie dla mnie! ja nienawidzę biegać!

Auto Post Signature

Auto Post  Signature