Wszystko zaczęło się od nadmiaru kapusty, a właściwie nie. Wszystko zaczęło się od chłopaków, tych co się latem hajtnęły i tych, którym Bebe wysmarowała zaproszenia. A potem ich w dniu uroczystym oglądała przed obiektywy. Pakowanie gratów. Noszenie kartonów. Upychanie dobytku w ciężarówce. Po dwa całusy na każdy policzek i Bebe została na schodach pałacu sama. Pojechali wić wspólne gniazdko. Kolejny rozdział skończony. Łzy bebeluszkowe wycierane ukradkiem rękawiczką. Znowu to poczucie kogoś, kto stoi w miejscu, gdy inni ruszają w podróż swojego życia. Głęboki oddech, kubek mate i Bebe wraca do codzienności, czyli do kapusty.
W zeszłą środę przyjechała czerwona, w wigilię biała, a wczoraj włoska karbowana i kolejna czerwona. W związku z nadmiarem bigosu spożytego podczas świąt, Bebe postanowiła ugotować coś innego, czyli to co bebeluszki lubią najbardziej: danie eksperymentalne. Ustawiła Wiewióra do szatkowania największym z noży, co Wiewióry mają we krwi i operują narzędziem ostrym jak Kuroń w telewizji. A Bebe miesza....tu cebula, tam sos pomidorowy...tu pieczarki.....gdzieś między ubijaniem jajka, a krojeniem ogórków na sałatkę zapukano do kuchennych drzwi. To obcy, bo w pałacu nikt swój nie puka.
Drzwi otwierane nieśmiało, ale jakby znajomo. Najpierw wchodzi czerwony tobołek przywiązany do brzucha kogoś o bardzo znajomych oczach. Potem jest pisk. Morze uścisków. Przelotne zarejestrowanie psa - blondyna kudłatego, plączącego się między nogami i równie kudłatego mężczyzny, zamykającego za tym pochodem drzwi. To Jaśminka i jej Żaba. Jaśmina mieszkała w pałacu kilka lat. Była dla Bebe jak siostra i córka. Ciepło płynęło w obie strony. Wiewiór nosił Jaśminę do góry nogami i uczył ją logicznego myślenia. Jaśmina zawsze kochała drzewa i latanie. Często spotykali ją wiszącą z głową w dół na trapezie, gdzieś w koronach Stumilowego Lasu. Wiewiór żonglował u jej stóp. Bebe robiła zdjęcia.
Teraz Bebe i Wiewiór są jak rodzice. Ci, których dzieci już dawno wyfrunęły z gniazda. Ci, których dzieci właśnie przyjechały niespodziewanie na herbatę. Cieszą się, ale i nie mogą się zmianom nadziwić. A zmiany są duże, bo w tym czerwonym tobołku kwili maleństwo. Najprawdziwsze maleństwo. Jaśmina nie powiedziała nikomu ani o ciąży ani o lądowaniu kosmonautki o oczach hobbita. Mia jest śliczna, jak każdy noworodek bliski sercu. W kilka sekund, z matki, Bebe stała się babcią! Młoda rodzina idzie piętro wyżej przywitać się z Kat i Mo, posiadaczami kosmonautki w podobnym wieku. Bebe w głębokim szoku kończy zapiekankę z kapustą. Część odkłada na wersję wegetariańską dla Żaby i Jaśminy. Wiewiór zmywa w milczeniu. Czy to jest prawda? A może wypożyczyli to dziecko od Kat i Mo ?! Wiewiór idzie sprawdzić. Wraca nieco bledszy i bardziej milczący: na górze zdecydowanie są dwa noworodki. Bebe oddycha głęboko i zaprasza całą szóstkę na kapuściany obiad. Napięcie roztopiło się wraz z pierwszą zapaloną świeczką. Młode mamy wymieniają się wrażeniami, a Bebe myśli, że z wiewiórątkiem chyba jednak jeszcze poczeka. Dobrze jej tak. Wśród przyjaciół, dla których można gotować; wśród śmiechów i płaczu dzieci; z palcami zatopionymi w ciepłej wiewiórowej dłoni. Nawet ciasteczka z pianką od Mamy Wiewióra trafiły na stół.
A gdy posnęła już przyszłość narodu a z nimi młode małżeństwa....zadzwonił Mateusz z Hauptsztatu.....czarował dobrym głosem wspomnienia ze wspólnej kajakarskiej przeszłości.....potem przyszła Daga, też ex-lokatorka pałacu.....nadal zakochana w nadwornych kotach z ogonem i bez. Nawet po wyprowadzce przychodzi je poprzytulać. Waldemar też wpadł na chwilę. Waldemar to stare dzieje. Mieszkał za bebeluszkową ścianą w jej pierwszym pałacowym roku. Budził ją co rano grą na cymbałach i szalonym tańcem na cześć Michaela J.
Nocą niemal na sofie Bebe pyta Wiewióra:
- Co to był za dzień?!
- Niesamowity jakiś...obiecaj mi, że jak będziesz w ciąży, to mi powiesz.
- Obiecuję. Ty też?
- Ja też ci powiem, jak będę w ciąży. Pierwsza się dowiesz. Na pewno.
W zeszłą środę przyjechała czerwona, w wigilię biała, a wczoraj włoska karbowana i kolejna czerwona. W związku z nadmiarem bigosu spożytego podczas świąt, Bebe postanowiła ugotować coś innego, czyli to co bebeluszki lubią najbardziej: danie eksperymentalne. Ustawiła Wiewióra do szatkowania największym z noży, co Wiewióry mają we krwi i operują narzędziem ostrym jak Kuroń w telewizji. A Bebe miesza....tu cebula, tam sos pomidorowy...tu pieczarki.....gdzieś między ubijaniem jajka, a krojeniem ogórków na sałatkę zapukano do kuchennych drzwi. To obcy, bo w pałacu nikt swój nie puka.
Drzwi otwierane nieśmiało, ale jakby znajomo. Najpierw wchodzi czerwony tobołek przywiązany do brzucha kogoś o bardzo znajomych oczach. Potem jest pisk. Morze uścisków. Przelotne zarejestrowanie psa - blondyna kudłatego, plączącego się między nogami i równie kudłatego mężczyzny, zamykającego za tym pochodem drzwi. To Jaśminka i jej Żaba. Jaśmina mieszkała w pałacu kilka lat. Była dla Bebe jak siostra i córka. Ciepło płynęło w obie strony. Wiewiór nosił Jaśminę do góry nogami i uczył ją logicznego myślenia. Jaśmina zawsze kochała drzewa i latanie. Często spotykali ją wiszącą z głową w dół na trapezie, gdzieś w koronach Stumilowego Lasu. Wiewiór żonglował u jej stóp. Bebe robiła zdjęcia.
Teraz Bebe i Wiewiór są jak rodzice. Ci, których dzieci już dawno wyfrunęły z gniazda. Ci, których dzieci właśnie przyjechały niespodziewanie na herbatę. Cieszą się, ale i nie mogą się zmianom nadziwić. A zmiany są duże, bo w tym czerwonym tobołku kwili maleństwo. Najprawdziwsze maleństwo. Jaśmina nie powiedziała nikomu ani o ciąży ani o lądowaniu kosmonautki o oczach hobbita. Mia jest śliczna, jak każdy noworodek bliski sercu. W kilka sekund, z matki, Bebe stała się babcią! Młoda rodzina idzie piętro wyżej przywitać się z Kat i Mo, posiadaczami kosmonautki w podobnym wieku. Bebe w głębokim szoku kończy zapiekankę z kapustą. Część odkłada na wersję wegetariańską dla Żaby i Jaśminy. Wiewiór zmywa w milczeniu. Czy to jest prawda? A może wypożyczyli to dziecko od Kat i Mo ?! Wiewiór idzie sprawdzić. Wraca nieco bledszy i bardziej milczący: na górze zdecydowanie są dwa noworodki. Bebe oddycha głęboko i zaprasza całą szóstkę na kapuściany obiad. Napięcie roztopiło się wraz z pierwszą zapaloną świeczką. Młode mamy wymieniają się wrażeniami, a Bebe myśli, że z wiewiórątkiem chyba jednak jeszcze poczeka. Dobrze jej tak. Wśród przyjaciół, dla których można gotować; wśród śmiechów i płaczu dzieci; z palcami zatopionymi w ciepłej wiewiórowej dłoni. Nawet ciasteczka z pianką od Mamy Wiewióra trafiły na stół.
A gdy posnęła już przyszłość narodu a z nimi młode małżeństwa....zadzwonił Mateusz z Hauptsztatu.....czarował dobrym głosem wspomnienia ze wspólnej kajakarskiej przeszłości.....potem przyszła Daga, też ex-lokatorka pałacu.....nadal zakochana w nadwornych kotach z ogonem i bez. Nawet po wyprowadzce przychodzi je poprzytulać. Waldemar też wpadł na chwilę. Waldemar to stare dzieje. Mieszkał za bebeluszkową ścianą w jej pierwszym pałacowym roku. Budził ją co rano grą na cymbałach i szalonym tańcem na cześć Michaela J.
Nocą niemal na sofie Bebe pyta Wiewióra:
- Co to był za dzień?!
- Niesamowity jakiś...obiecaj mi, że jak będziesz w ciąży, to mi powiesz.
- Obiecuję. Ty też?
- Ja też ci powiem, jak będę w ciąży. Pierwsza się dowiesz. Na pewno.