Nic mi do głowy nie strzeliło, nie jestem też chory. Po długiej nieobecności nabrałem WŁAŚNIE W TEJ CHWILI chęci (nagle, spontanicznie, bez żadnego przygotowania!), by napisać coś na swoim blogu. Pół roku minęło od kiedy przestałem się tutaj pojawiać. Choć temat blogowania, a raczej jego braku był aktualny, wałkowany dziesiątki razy nie czułem ochoty na powroty. Po wypadku, którego byłem opłakanym bohaterem musiałem poświęcić dużo czasu na dojście do siebie. Udało się. Odbyłem sentymentalną, wirtualną podróż (element przejścia) po ulubionych, Waszych blogach. Nieśmiało wracam do własnej aktywności.
Znalazłem nowe, pochłaniające pasje, kultywuje nowe, małe przyjemności. Dużo czytam, załatwiam sprawunki kosztujące czas i energię - gotować jednak nie przestałem, jeść wręcz bardziej!
Dziękuję Wam za miłe słowa, które dostawałem i pamięć.
Wygrzebałem z elektronicznych czeluści fotografię, będzie prosty przepis.
Ricotta na dwa sposoby
porcja dla dwóch osób lub łasucha
Składniki:
opakowanie dobrej jakości ricotty (na zdjęciu świeża, "na wagę")
miód
cytryna
mielona kawa
migdały
Przepis z serii niewymagających. Ricottę ułożyłem w pucharkach i podałem: z miodem i cytryną, z mieloną kawą i tartymi na drobnej tarce migdałami.
Niebo w gębie.